– Z karabinu?

– Chyba samopowtarzalnego. Strzelano szybko, ale nie seria. Wszystkie ofiary zostaly trafione w glowe.

Snajper, pomyslal Emerson. Kurwa mac. Szaleniec z bronia szturmowa.

– Strzelec uciekl? – zapytal.

– Juz nie strzela, sir.

– Moze nadal tam byc.

– To mozliwe, sir. Ludzie sie pochowali, wiekszosc w bibliotece.

– A pan gdzie jest?

– Za murkiem otaczajacym plac, sir. Ze mna jest jeszcze kilka osob.

– Skad strzelal?

– Nie jestem pewien. Moze z pietrowego parkingu. Z jego nowej czesci. Ludzie wskazywali w tym kierunku. Moze dostrzegli blyski strzalow. Ponadto to jedyny duzy budynek znajdujacy sie dokladnie naprzeciw naszego.

Istny labirynt, pomyslal Emerson. Cholerne szczurze gniazdo.

– Jest tu telewizja – powiedzial komandos.

O kurwa, pomyslal Emerson.

– Jest pan w mundurze? – spytal.

– Galowym, sir. Jak to w biurze werbunkowym.

– W porzadku, niech pan stara sie utrzymac porzadek, dopoki nie dotra tam moi chlopcy.

– Przyjalem, sir.

Rozmowca wylaczyl sie i Emerson znow uslyszal sapanie dyspozytora. Telewizja i szaleniec z karabinem, pomyslal. A niech to szlag! Presja, patrzenie na rece i jalowe domysly, jak wszedzie gdzie znajdzie sie telewizja i szaleniec z bronia. Wcisnal klawisz i uzyskal polaczenie ze wszystkimi policyjnymi wozami.

– Uwaga wszystkie radiowozy – powiedzial. – Mamy szalenca z karabinem. Prawdopodobnie bron polautomatyczna.

Oddal kilka strzalow w miejscu publicznym. Zapewne z nowej czesci pietrowego parkingu. Tak wiec albo nadal tam jest, albo zwial. Jezeli uciekl, to pieszo lub jakims pojazdem. Wszystkie radiowozy oddalone o wiecej niz dziesiec przecznic od miejsca wydarzen maja natychmiast stanac i zablokowac ulice. Nikogo nie wpuszczac i nie przepuszczac, jasne? Zadnych pojazdow, przechodniow, absolutnie nikogo. Wszystkie radiowozy w promieniu dziesieciu przecznic jada na miejsce wydarzen, zachowujac najwyzsza ostroznosc. Nie pozwolcie mu uciec. Nie przegapcie go. Musimy go dorwac, chlopcy. Musimy zlapac go dzis, zanim CNN dobierze nam sie do skory.

***

Mezczyzna w minivanie nacisnal kciukiem przycisk pilota na konsoli i drzwi garazu podniosly sie z rumorem. Wjechal do srodka, ponownie nacisnal przycisk i drzwi sie zamknely. Zgasil silnik i przez chwile siedzial nieruchomo. Potem wysiadl, przeszedl przez sien i do kuchni. Poklepal psa i wlaczyl telewizor.

***

Ratownicy w kamizelkach kuloodpornych weszli tylnymi drzwiami do biblioteki. Dwaj zostali w srodku, aby sprawdzic, czy nie ma rannych wsrod kryjacych sie tam ludzi. Czterej wypadli przez drzwi frontowe, nisko pochyleni przebiegli przez plac i schowali sie za murkiem. Podczolgali sie do ofiar i po-

twierdzili, ze wszystkie nie zyja. Potem pozostali przy cialach. Lezeli w bezruchu. „Nie narazac sie niepotrzebnie, dopoki nie przeszukamy parkingu”, powiedzial Emerson.

***

Emerson zaparkowal nieprzepisowo dwie przecznice od placu i kazal umundurowanemu sierzantowi policji pokierowac akcja przeszukania parkingu, od gory po sam dol, poczynajac od poludniowo-zachodniego naroznika. Mundurowi sprawdzili najpierw trzecie, pozniej drugie pietro. Potem pierwsze. I parter. Stara czesc budynku nielatwo bylo sprawdzic. Byla kiepsko oswietlona i pelna zaparkowanych samochodow, a kazdy z nich mogl stanowic potencjalna kryjowke. Facet mogl schowac sie w jednym z nich, pod nim lub za nim. Jednak nikogo nie znalezli. Nowa czesc budynku nie sprawiala takich klopotow. Nie byla oswietlona, ale nie staly w niej zadne samochody. Policjanci po prostu zeszli po schodach, kolejno oswietlajac latarkami kazde pietro.

Nikogo.

Sierzant odprezyl sie i zlozyl meldunek przez radio.

– Dobra robota – powiedzial Emerson.

I rzeczywiscie tak bylo. Poniewaz poszukiwania prowadzono od poludniowo-zachodniego naroznika, polnocno-wschodni pozostal nietkniety. Niczego tam nie ruszono. Tak wiec dzieki szczesciu lub dobrej ocenie sytuacji policja spisala sie bez zarzutu w pierwszej fazie tego, co pozniej uznano za dochodzenie poprowadzone nienagannie od poczatku do konca.

***

O siodmej zaczelo juz zmierzchac i Ann Yanni jedenascie razy weszla na antene. Trzy razy dla sieci, osiem razy lokalnie. Osobiscie byla troche rozczarowana tym wynikiem. Wyczuwala lekki sceptycyzm naczelnej redakcji sieci. „Krew najlepiej sie sprzedaje” – to dewiza wszystkich mediow, lecz krew przelano daleko od Nowego Jorku i Los Angeles. Nie na jakims wypielegnowanym przedmiesciu czy w Waszyngtonie. Tak wiec sprawa miala zbyt prowincjonalny charakter. Malo prawdopodobne, zeby ktos naprawde wazny znalazl sie na celowniku snajpera. Dlatego nie byl to pierwszorzedny material. A ponadto tak naprawde Ann nie miala nic konkretnego. Jeszcze nie zidentyfikowano zadnej z ofiar. Miejscowa policja nie chciala niczego ujawniac do czasu powiadomienia rodzin. Tak wiec Ann nie miala zadnych wzruszajacych opowiesci, ktorymi moglaby podzielic sie z widzami. Nawet nie wiedziala, czy zastrzeleni mezczyzni byli ojcami rodzin. Czy chodzili do kosciola? Czy zastrzelona kobieta byla matka i zona? Ann nie miala tez wiele do pokazania. Jedynie tlum powstrzymywany piec przecznic dalej przez policje, statyczne ujecie ciemnej First Street oraz sporadyczne zblizenia pietrowego parkingu, z ktorego – jak powszechnie uwazano – strzelal snajper.

***

Do osmej Emerson poczynil znaczne postepy. Jego ludzie zebrali setki zeznan. Sierzant sztabowy piechoty morskiej, Kelly, byl przekonany, ze slyszal szesc strzalow. Emerson mu wierzyl. W takich sprawach raczej mozna wierzyc piechocie morskiej. Pozniej jakis facet wspomnial, ze przez caly czas mial wlaczona komorke, poniewaz wlasnie byl polaczony z poczta glosowa. Operator telefonii komorkowej odnalazl nagranie, na ktorym slychac bylo szesc cichych, lecz wyraznych wystrzalow. Tymczasem patolodzy doliczyli sie tylko pieciu otworow wlotowych u pieciu ofiar strzelaniny. Tak wiec brakowalo jednej kuli. Trzej inni swiadkowie zeznali, ze widzieli rozbryzg wody w fontannie.

Emerson kazal oproznic basen.

Zajeli sie tym strazacy. Rozstawili reflektory, wylaczyli fontanne i zaczeli wypompowywac z niej wode do studzienek burzowych. Wyliczyli, ze trzeba bedzie usunac okolo osiemdziesieciu tysiecy galonow wody, co potrwa niecala godzine.

***

Tymczasem technicy kryminalistyki za pomoca slomek do drinkow i wskaznikow laserowych wytyczyli trajektorie smiercionosnych pociskow. Uznali, ze najbardziej wiarygodnego dowodu dostarczy pierwsza ofiara.

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату