– Czy jest na to jakies lekarstwo? – zapytala Rosemary Barr. – Na chorobe Parkinsona?
– Nie – odparl Reacher. – Nie ma lekarstwa ani srodkow zapobiegawczych. Tylko leki lagodzace przebieg choroby. Pomaga fizjoterapia. I sen. Objawy ustepuja, kiedy chory spi.
– Moze dlatego lykal tabletki nasenne. Zeby uciec przed choroba.
– Nie powinien uciekac zbyt czesto. Kontakt z innymi ludzmi pomaga.
– Powinnam pojechac do szpitala – doszla do wniosku Rosemary.
– Wyjasnij mu sytuacje – zaproponowal Reacher. – Powiedz, co naprawde zdarzylo sie w piatek.
Rosemary skinela glowa. Przeszla przez pokoj i otworzyla drzwi. Minute pozniej Reacher uslyszal, jak jej samochod odjezdza.
Franklin wyszedl do kuchni zaparzyc kawe. Reacher i Helen Rodin zostali w biurze sami. Reacher usiadl na krzesle, na ktorym siedziala Rosemary Barr. Helen podeszla do okna i spojrzala na ulice. Stala plecami do pokoju. Byla ubrana tak samo jak Rosemary Barr. Czarna bluzka, czarna spodnica, polbuty z czarnej skory. Nie wygladala jednak jak wdowa. Raczej jak mieszkanka Nowego Jorku lub Paryza. Miala wyzsze obcasy, a nogi dlugie i opalone.
– Ci faceci, o ktorych mowimy, to Rosjanie – powiedziala. Reacher milczal.
– Moj ojciec jest Amerykaninem.
– Amerykaninem, ktory nazywa sie Aleksiej Aleksiejewicz – przypomnial Reacher.
– Nasza rodzina przybyla tu przed pierwsza wojna swiatowa. On na pewno nie jest z nimi powiazany. Jak moglby byc? Ci ludzie, o ktorych mowimy, to mety.
– Co robil twoj ojciec, zanim zostal prokuratorem okregowym?
– Byl zastepca prokuratora.
– A przedtem?
– Zawsze pracowal w prokuraturze.
– Powiedz mi o jego serwisie do kawy.
– Jakim serwisie?
– Pija z chinskiej porcelany na srebrnej tacy. To nie jest sluzbowa zastawa.
– Co z tego?
– I jego garnitury.
– Garnitury?
– W poniedzialek mial na sobie garnitur za tysiac dolarow. Niewielu urzednikow panstwowych nosi takie.
– Ma kosztowny gust.
– Skad go na to stac?
– Nie chce o tym mowic.
– Jeszcze jedno pytanie. Helen milczala.
– Czy nalegal, zebys nie brala tej sprawy?
Helen nie odpowiedziala. Spojrzala w lewo. I w prawo. Potem odwrocila sie.
– Powiedzial, ze przegrana moze byc zwyciestwem.
– Martwil sie o twoja kariere?
– Tak myslalam. Nadal tak uwazam. Jest uczciwym czlowiekiem.
Reacher skinal glowa.
– Jest piecdziesiat procent szans na to, ze masz racje.
Franklin wrocil z kawa kiepskiej jakosci zaparzona w trzech
roznych kubkach, z ktorych dwa byly wyszczerbione. Niosl je na korkowej tacy razem z otwartym kartonikiem mleka, zoltym pudelkiem z cukrem oraz jedna lyzeczka z wytlaczanej stali. Postawil tace na biurku i Helen Rodin spojrzala na nia jak na dowod prawdziwosci twierdzenia Reachera: Tak podaje sie kawe w biurze.
– David Chapman znal w poniedzialek twoje nazwisko – powiedziala. – To pierwszy adwokat Jamesa Barra. Wiedzial o twoim istnieniu od soboty.
– Jednak nie wiedzial, ze sie tu pojawie – odparl Reacher. – Zakladam, ze nikt mu tego nie wyjawil.
– Ja znalem twoje nazwisko – przypomnial Franklin. – Moze i mnie nalezaloby umiescic w kregu podejrzanych.
– Tylko ze ty znales prawdziwy powod mojego przyjazdu – odparl Reacher. – Nie kazalbys mnie atakowac, tylko raczej wezwac na swiadka oskarzenia.
Zamilkli.
– Pomylilem sie co do Jeba Olivera – rzekl Reacher. -
On nie jest dealerem. W jego stodole nie bylo nic poza starym
pick-upem.
– Milo uslyszec, ze czasem sie mylisz – powiedziala Helen.
– Jeb Oliver nie jest Rosjaninem – zauwazyl Franklin.
– Raczej nie.
– Chce przez to powiedziec, ze ci faceci moga pracowac z Amerykanami. To moze byc Emerson. Niekoniecznie prokurator okregowy.
– Piecdziesiat procent szans – przyznal Reacher. – Jeszcze nikogo nie oskarzam.
– Jesli masz racje.
– Ci faceci bardzo szybko mnie znalezli.
– To mi nie wyglada na robote Emersona czy prokuratora. Dobrze znam obu.
– On ma nazwisko – wtracila Helen Rodin. – Nazywa sie Alex Rodin.
– Nie sadze, zeby to byl ktorys z nich – powiedzial Franklin.
– Wracam do pracy – oznajmila Helen.
– Podwieziesz mnie? – zapytal Reacher. – Wysadzisz mnie kolo autostrady?
– Nie – odparla Helen. – Naprawde nie mam na to ochoty.
Podniosla torebke i walizeczke, po czym sama wyszla z biura.
Reacher siedzial i sluchal odglosow ulicy. Uslyszal dzwiek otwieranych i zamykanych drzwiczek samochodu. Uruchamianego silnika. Odjezdzajacego samochodu. Upil lyk kawy i rzekl:
– Chyba ja zdenerwowalem. Franklin kiwnal glowa.
– Na to wyglada.
– Ci faceci musza miec kogos na gorze. To oczywiste, prawda? To fakt. Powinnismy to przedyskutowac.
– Gliniarz wydaje sie odpowiedniejszy niz prokurator.
– Nie zgadzam sie z tym. Policjant kontroluje tylko te sprawy, ktore prowadzi. Natomiast prokurator ma kontrole nad wszystkimi.
– Wolalbym takie wyjasnienie. Bylem policjantem.
– Ja tez – powiedzial Reacher.
– I musze przyznac, ze Alex Rodin umarza wiele spraw. Ludzie nazywaja to ostroznoscia, ale moze to byc cos