jezyk. Butelka krazyla wokol i meksykanski dzwiekowiec razem z Manuelem, troche wstawieni, zaczeli spiewac rancheras. Barles poszedl ze spiworem polozyc sie wyzej, w hotelowym hallu, obok betonowego filaru, w ciemnosci sprawiajacego wrazenie dosc solidnego, a Gervasio Sanchez, ktory byl jego przyjacielem, poszedl po niego, zeby jednak wrocil. Kiedy nie udalo mu sie go przekonac, spedzil reszte nocy, lezac obok, dla towarzystwa. Obu oswietlal od czasu do czasu blask bomb wybuchajacych na dworze.

– Jesli mnie zabija dzis w nocy – powiedzial Gervasio – nigdy ci tego nie daruje.

Gerva Sanchez byl jednym z najlepszych ludzi, ktorzy opisywali te wojne. Zaczal jako wolny strzelec na wojnach w Ameryce Lacinskiej, w Salwadorze i w Nikaragui, a teraz pracowal dla “Cover' i dla “El Pais' i wysylal korespondencje do swojego rodzimego dziennika, “El Heraldo de Aragon'. Ciagle ryzykowal, zarabiajac na zycie to po jednej stronie, to po drugiej, a po czasach Vukovaru i Osijeka dlugie miesiace spedzal w Sarajewie. Mozna go bylo spotkac, jak chodzi pieszo ulicami bosniackiej stolicy, dzwigajac swoje aparaty fotograficzne, w zniszczonej kurtce reporterskiej koloru khaki, nalozonej na kamizelke kuloodporna, kupiona z drugiej reki.

– A ty dlaczego tu jestes? – spytal go Barles zlosliwie, tamtej nocy w hallu hotelu Dunav w Vukovarze.

– Bo lubie – odpowiedzial Gervasio skromnie, po cichu.

Poza tym, ze byl dobrym czlowiekiem, Gerva Sanchez byl wspanialym fotografem wojny. W ostatnich czasach czesto pracowal razem z Alfonso Armada z “El Pais', mlodym chlopakiem w okraglych okularach, ktory odniosl sukces jako autor sztuk teatralnych, ale pojechal do Sarajewa w czyims zastepstwie i tak mu sie spodobalo, ze nie dal sie stamtad odwolac. Byli nierozlaczni, jak Lelum i Polelum.

Wspomnienie Gervasia wywolalo usmiech na twarzy Barlesa. Myslac jednak o Vukovarze, nie mial wielu powodow, zeby sie usmiechac. Zaden z chorwackich zolnierzy, ktorych wtedy poznali, juz nie zyl, pozostal po nich tylko film w archiwach Telewizji Hiszpanskiej. Kiedy miasto upadlo, Serbowie zamordowali wszystkich jencow w wieku poborowym, lacznie z Gruberem. Gruber byl komendantem przyczolka Borovo Naseije, gdzie Marquez i Barles zazwyczaj przychodzili podczas walk, bo tam mozna bylo sie poruszac jak sie chcialo. Pewnego razu Gruber nawet zorganizowal kontratak i odbil pobliski budynek, o pierwszej w poludnie, przy bardzo dobrym swietle, po to, zeby mogli zrobic zdjecia. Kontratak sie nie udal, ale udalo im sie dotrzec do zniszczonych serbskich samochodow opancerzonych, gdzie sfilmowali zwloki zolnierzy federalnych, lezace na ziemi, zanim zywi Serbowie nie zmusili ich do wycofania sie. Kapitan Gruber mial 24 lata, byl wielokrotnie ranny, a ostatnie dni – z kompletnie podziurawionym plucem i stopa amputowana w kostce – spedzil razem z setkami innych zolnierzy w podziemiu szpitala, gdy promien strefy obrony zmniejszyl sie do kilku metrow. Kiedy przyszli Serbowie, wyciagnieto go na zewnatrz razem z innymi i wszystkich zabito kula w kark. Wszyscy, Gruber i chlopcy z Borovo Naseije, Mate i Bosniak Mirko, nawet Rado, drobny blondynek, ktory zakochal sie w Jadrance, tlumaczce, wszyscy teraz lezeli w zbiorowych grobach i zmieniali sie w nawoz dla pol kukurydzy.

Ta sama Jadranka, platoniczna milosc malego Rado, siedzaca teraz w nissanie i notujaca wiadomosci nadawane przez radio, podniosla glowe i spojrzala przestraszona na Barlesa, kiedy otworzyl drzwiczki samochodu. Dziennikarz zastanawial sie, czy ona tez pamieta Grubera i reszte chlopakow z Vukovaru. Myslal, ze tak, choc Jadranka nigdy nie chciala o tym mowic, jakby starala sie zapomniec zly sen. Vukovar byl dla niej chrztem bojowym – zaczela jako plomienna patriotka, a teraz byla calkowicie rozczarowana polityka i wojna, ludzmi, ktorzy pociagali za sznurki i tego, i tego. W 1992 zrezygnowala z wysokiego i wplywowego stanowiska w rzadzie Tudzmana i wrocila na uniwersytet w Zagrzebiu, gdzie wykladala jezyki hiszpanski i katalonski. Czasem robila tlumaczenia dla ambasady hiszpanskiej, a na front wracala bardzo rzadko, tylko po to, zeby pracowac razem z Barlesem i Marquezem, po 130 dolarow za dzien. Laczyly ich wyjatkowe wiezy, przy nich trzy lata wczesniej odkryla wojne, jezdzac po Chorwacji od Petrinji po Osijek, od Vukovaru po Pakrac; jej zawodowy zyciorys tlumaczki latem i jesienia 1991 roku zawieral nazwy wszystkich najgrozniejszych bitew wojsk Federacji Jugoslowianskiej z nacjonalistami chorwackimi. Byla ciemnowlosa, wysoka i slodka, z wlosami przedwczesnie przetkanymi siwizna, i twierdzila, ze wiele siwych wlosow bylo wynikiem wspolpracy z Marquezem i Barlesem. Nienawidzila korridy i uwazala, ze Hiszpanie nazbyt lubuja sie we krwi, co w ustach Chorwatki zakrawalo na kpine.

– Wszystko to razem zle wyglada – powiedziala Jadranka, wylaczajac radio.

– Zauwazylem.

– Armija idzie w kierunku Cerno Polje. Jesli dotra tutaj, odetna droge.

Dziennikarz zaklal wyraznie, glosno i dosadnie. Szlag by to, jesli Muzulmanie odetna droge, trudno bedzie stad sie wydostac. Zwlaszcza ona, ze swoim nazwiskiem – Vrsalovic – nie przejdzie wolno przez zadna kontrole Armii, mimo swojej oenzetowskiej akredytacji.

– Jak w Jasenovacu – mruknal Barles.

– Jak w Jasenovacu – powtorzyla, usmiechajac sie z niepokojem.

Pare lat wczesniej, kiedy serbskie czolgi zamykaly pierscien wokol Dubicy, wydostali sie z Jasenovaca, jadac na pelny gaz droga, ktora dziesiec minut pozniej zostala odcieta. Zanim wyjechali z Dubicy, Barles zdazyl uratowac z plonacego kosciola dwa osiemnastowieczne mszaly i niewielkie stare plotno przedstawiajace swietego Mikolaja, ktore wycial z ramy czterema cieciami swojego victorinoxa.

– Inaczej by sie spalil – powiedzial.

Jadranka zrobila mu szewska awanture, kiedy sie dowiedziala, ze nie ma najmniejszego zamiaru oddac ich do zadnego muzeum ani do chorwackiego Ministerstwa Kultury.

– To sie nazywa grabiez – powtarzala oburzona, podczas gdy Marquez niemal frunal nad droga prowadzac samochod. – Wstretna grabiez.

Przytaczane przez Barlesa argumenty, ze byla to ortodoksyjna cerkiew serbska i ze podpalili ja sami Chorwaci, ani troche nie zmniejszaly jej oburzenia. W owym czasie Jadranka zachowywala jeszcze nienaruszone przedwojenne pojecie przyzwoitosci. W tamtych czasach ekipa Telewizji Hiszpanskiej w owczesnej Jugoslawii skladala sie z pieciu osob: ich trojka, i jeszcze dzwiekowiec Alvaro Benavent, i Maite Lizundia, mloda producentka telewizyjna, dziewczyna jednego z muzykow z zespolu Los Ronaldos. Maite byla drobna, milczaca i rezolutna. Pierwszy raz na wojnie, nasladowala we wszystkim Marqueza i Barlesa, chodzac za nimi ze swoim plecakiem na ramieniu i kulac glowe, gdy spadaly bomby albo przelatywaly kule. W Vukovarze, w dniu, kiedy serbska artyleria pierwszy raz zaatakowala chorwacki sztab glowny, musieli wybierac: zejsc do schronu, co oznaczalo chwilowe bezpieczenstwo, ale takze mozliwosc, ze nigdy sie stamtad nie wydostana, czy pieszo jak najszybciej oddalic sie od sektora, gdzie koncentrowalo sie bombardowanie. Wybrali druga mozliwosc, a Maite towarzyszyla im bez slowa, przez dlugie pol godziny, gdy posuwali sie przyklejeni do murow, nie mogac filmowac, ani nawet nie majac na to cienia ochoty, kiedy wszedzie dookola wybuchaly pociski i zrzucaly im na glowe dachowki i galezie drzew. Alvaro, dzwiekowiec, byl czlowiekiem spokojnym i zdecydowanym, kiedys nawet chwycil kamere i nakrecil kilka znakomitych ujec podczas walk o Gorne Radici. Ale po Vukovarze, po tym, jak cudem w ostatniej chwili udalo im sie uciec z Dubicy i Jasenovaca, nigdy juz nie byl taki jak przedtem. Barles przypomnial sobie jego ciezki oddech i palce wbite w oparcie siedzenia, kiedy pedzili samochodem, a w oddali na horyzoncie przesuwaly sie serbskie czolgi. Juz nigdy nie chcial z nimi pojechac na wojne. Teraz, powtarzal, jadac droga z Jasenovaca, rachunki z ojczyzna mam wyrownane. Calujcie mnie w dupe. Obydwaj.

Kobiety na wojnie. Jadranka. Maite. Heidi i jej golebie. Catherine Leroy obwieszona aparatami fotograficznymi, kiedy kloci sie z izraelskim zolnierzem w Tyrze. Carmen Romero, z agencji EFE, przemoczona od sniegu w bukaresztenskim Intercontinentalu, jak szuka telefonu, bo musi przekazac informacje, ze na ulicach jest wielu rannych. Carmen Postigo, zmyslowo tanczaca z Ulfem, swoim szwedzkim kamerzysta, w sylwestrowa noc po upadku Ceausescu. Aglae Masini, kiedy biegnie ulicami Bejrutu w 1976, unikajac strzalow snajperow, oslepiona kurzem wznieconym przez eksplodujace pociski, bo przeciez musi nadac teleks z codzienna korespondencja dla dziennika “Pueblo'. Carmen Sarmiento na zywo przekazujaca informacje z zasadzki, w ktora wpadla gdzies w Nikaragui. Lola Infante w Ndzamenie, patrzaca bez mrugniecia na Barlesa, kiedy polozyl jej na spodnicy obojczyk ze szkieletu – strzal w kark, rece zwiazane drutem – objedzonego przez krokodyle na brzegu rzeki Szari. Arianne, w kamizelce kuloodpornej i z papierosem w ustach, prowadzaca samochod pod ostrzalem snajperow przez Sniper Avenue w Sarajewie, a w radiu Lou Reed spiewa Walking on the wild side. Cristina Spengler w landrowerze pokrytym pylem, jadaca miedzy polami minowymi na polnocny zachod od Tindufu. Slobodanka ubrudzona krwia,

Вы читаете Terytorium Komanczow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату