kiedy stara sie zatamowac krwotok Paulowi Marchandowi. Oriana Fallaci opowiadajaca Barlesowi o swoim raku, na pokladzie samolotu miedzy Az-Zahranem i Hafar al-Batin, na tydzien przed inwazja na Kuwejt. Peggy, kamerzystka z CNN, z dolna szczeka rozbita przez pocisk rozpryskowy i z jezykiem wiszacym jak krawat. Maria Portugalka spiaca z nagimi piersiami. Corinne Dufka, ktorej sylwetka odcinala sie na tle plomieni hotelu Europa, z wlosami zebranymi w warkocz, w obcislych dzinsach, z aparatami Nikon wiszacymi na szyi, fotografujaca, kiedy Barles nie mogl juz sie powstrzymac i z plomieni wynosil na rekach dzieci. Corinne i Barles znali sie od czasow Salwadoru; byla to najodwazniejsza kobieta, jaka kiedykolwiek widzial na wojnie. Jej zdjecia z Bosni obiegaly swiat i znajdowaly sie na okladkach “Time'a', “Paris Matcha' i wielkich miedzynarodowych magazynow. Siedziala w Sarajewie przez wiele miesiecy, do Mostaru dotarla pieszo, przez gory, a w 1992 wyleciala w powietrze na minie w Gorni Vakuf. Wiele miesiecy wracala do zdrowia, a potem znow pojechala na wojne, pokryta swiezymi bliznami, sasiadujacymi z bliznami starymi. Jak powiedzial Gerva Sanchez, kiedy zobaczyl ja znowu w hallu hotelu Holiday Inn, niektore kobiety maja jaja.
– Powinnismy juz jechac – doradzila Jadranka. Wymieniajac stara baterie na nowa, Barles popatrzyl na dym unoszacy sie znad Bijelo Polje. Wzruszyl ramionami.
– Marquez chce miec most.
– O moj Boze – odpowiedziala.
Zbyt dobrze znala Marqueza i wiedziala, ze jesli wbije sobie cos do glowy, to nie ma o czym gadac. Legenda jego zycia pelna byla takich historii, prawdziwych i apokryficznych. Opowiadano, ze kiedys w Wietnamie uparl sie, zeby skazanego na smierc polnocnego Wietnamczyka, ktory byl ubrany na czarno, rozstrzelac pod jasna sciana, zeby podczas egzekucji obraz byl wyrazniejszy. Jesli i tak maja go wykonczyc, mowil, niech przynajmniej do czegos sie to nada. Spytano Wietnamczyka, a ten odpowiedzial, ze jest mu wszystko jedno, mial to gdzies. No i postawiono go pod inna sciana.
Barles mial spytac Jadranke, co jeszcze mowili w radiu. Ale wtedy wlasnie rozlegl sie straszliwy huk, a fala uderzeniowa szarpnela otwartymi drzwiczkami nissana i przewrocila kartki w notesie tlumaczki. Barles pomyslal, ze byc moze tym razem Marquez ma wreszcie swoj pieprzony most.
Nie w most jednak trafiono. Kiedy podszedl do zakretu obok zagrody, zobaczyl, ze pocisk, albo ciezki granat, byc moze kalibru 82 albo120 mm, spadl na skrzydlo domu, burzac sciane i zasypujac potluczonymi dachowkami droge. Za plecami uslyszal kroki Jadranki, ale nie odwrocil sie, tylko ruszyl biegiem w strone domu. Podbiegajac do furtki, dostrzegl przelotnie, ze w dali, po lewej, Marquez wstaje ze skarpy z kamera przylepiona do twarzy i filmuje dym po wybuchu unoszacy sie jeszcze w powietrzu.
Furtka pokrzywila sie i wypadla z zawiasow. Przeskoczyl ja, dostal sie na podworze i zaraz napotkal zabita krowe. Obok lezal potluczony szwajcarski zegar z kukulka, wyrzucona teraz na zewnatrz. Czuc bylo silny zapach spalonego materialu wybuchowego. Drzwi do domu byly otwarte, podloge pokrywalo potluczone szklo, nie dostrzegl jednak nikogo. Zawolal na chorwackiego wiesniaka i po chwili zobaczyl, jak wychodzi po schodach z piwnicy, z twarza w kolorze popielatoszarym.
– Wszystko
Chorwat przeczaco pokrecil glowa. Kiedy Barles podszedl do schodow, uslyszal placz dzieci z piwnicy. Marquez razem z Jadranka pojawil sie w drzwiach; szedl z wlaczona kamera jakby szukal, czy wewnatrz nie ma czegos godnego uwagi. Barles zaprzeczyl gestem. Jedyne ciekawe zdjecia mozna by zrobic w piwnicy, ale lampa oswietleniowa zostala w nissanie. Zreszta te piwnice juz mieli sfilmowana w stu roznych wersjach, bo zawsze byla to ta sama piwnica – tak samo jak wszystkie plonace domy i zabici, ktorzy zawsze przypominali Sekssymbola – z matka skulona w kacie, tulaca przerazone dzieci. Z niedolezna staruszka o niewidzacym spojrzeniu, pograzona w czarnej toni swojej przeszlosci, poza dobrem i zlem. I z mezczyzna, ktorego skora nabierala tlustego, szarego wygladu, jaki nadaje jej strach. Mezczyzna upokorzony, zagubiony, niezdolny, zeby zrobic cokolwiek dla swoich bliskich. Nie warto bylo isc do nissana po lampe, zeby jeszcze raz filmowac to samo.
– Nie warto – powiedzial do Marqueza.
Kamerzysta wzruszyl ramionami i wyszedl na podworze. Jadranka rozmawiala z mezczyzna po serbsko- chorwacku, a ten potakiwal, zmieszany, zalamujac rece. Niebo zwalilo mu sie na glowe, pomyslal Barles. Cale zycie wierzymy, ze nasz wysilek, nasza praca, to, do czego dochodzimy, jest stale i niezmienne. Wierzymy, ze to bedzie trwac, ze my bedziemy trwac. I ktoregos dnia niebo nam sie zarywa nad glowa. Nie ma niczego rownie kruchego, jak to, co masz, pomyslal. A najbardziej kruche jest twoje zycie.
Wyszedl na podworze. Marquez robil panoramiczne ujecie od zabitej krowy do rozwalonego muru. Czasem zabite zwierze wyglada bardziej przejmujaco niz czlowiek. Wszystko zalezy od tego, jak skomponujesz ujecie czy kadr. Czasem nawet zywe zwierze. Pamietal pewnego psa z lapa przestrzelona przez kule, ktory kiedys, kulejac, szedl za nim i Paco Olmediiia w Bejrucie podczas oblezenia Sabry i Szatni. Na wojnie spojrzenie rannego zwierzecia jest identyczne jak spojrzenie dziecka, bo patrzy na czlowieka tak, jak dzieci patrza na doroslych: z wyrzutem, ze czuja bol i nie rozumieja jego przyczyny. Wszystkie oczy dzieci oparzonych napalmem, zrenice rozszerzone cierpieniem, pomiedzy bandazami pokrywajacymi ich twarze, w Chorramszahr, w Esteli, w Tyrze i w setkach innych miejsc, ktore zawsze byly tym samym miejscem, wszystkie oczy wszystkich dzieci na wszystkich wojnach byly dlugim oskarzeniem bez slow swiata doroslych. Nawet nie musialy byc ranne czy zabite jak ten szesciolatek, malutki i samotny, z niepotrzebnym bandazem wokol glowy, niezwykle delikatny, z otwartymi ustami, golymi ramionkami i piersia, ktorego filmowali, jak lezal na posadzce kostnicy w Sarajewie i tego dnia Paco Custodio oddal kamere Miguelowi de la Fuente i, siedzac na schodach, rozplakal sie, a lzy splywaly mu po wasach. Czasem przerazenie spokojnie czeka na ciebie przyczajone w oczach zywego malucha, na drodze prowadzacej donikad albo w jakiejs piwnicy. Na twarzy zydowskiego dziecka, ktore podnosilo – podnosi albo podniesie – rece do swojej matki, przed niewzruszonym katem w getcie warszawskim. Pamiec reportera jest zawsze pamiecia grubego albumu ze starymi zdjeciami, obrazami laczacymi sie z innymi, ze wspomnieniami wlasnymi i cudzymi. Dol na smieci zapelniony cialami chlopcow torturowanych i zabitych w Salwadorze. Wiezienia Ceau-sescu. Zdobycie Quarantiny przez libanskich falangistow.
Co to jest potwornosc? Barles poruszyl glowa: ludzie nie maja ani odrobiny pojecia. Kazdy duren moze przeczytac Jadro ciemnosci i juz mysli, ze wie wszystko o potwornosciach, przyjezdza na dwa dni do Sarajewa, zeby opracowac racjonalna teorie na temat krwi i gowna, a po powrocie pisze o tym trzysta piecdziesiat stron i potem bierze udzial w konferencjach wyjasniajacych wszystko, wespol z innymi dupkami, ktorzy nigdy nie musieli sie bic o skorke czerstwego chleba ani nie slyszeli krzyku gwalconej kobiety, ani zadne dziecko nie umarlo im na rekach i jeszcze przez piec dni trzeba bylo nosic na koszuli slady jego krwi, bo nie bylo wody, zeby ja uprac. Manifestami solidarnosci, intelektualnymi zobowiazaniami, artykulami zawierajacymi opinie zaangazowanych myslicieli z podpisami czolowych postaci sztuki i nauki serbscy artylerzysci podcierali sobie tylki od przeszlo trzech lat. Barles narazil sie kiedys na potworna awanture ze strony swoich szefow, bo nie chcial przeprowadzic wywiadu z Susan Sontag, ktora w tym czasie z grupa lokalnych aktorow wystawiala w Sarajewie Czekajac na Godota. Przyslijcie tu jakas redaktorke z dzialu kulturalnego, powiedzial. A jeszcze lepiej jakiegos zaangazowanego intelektualiste. Ja jestem pieprzonym analfabeta i ruszaja mnie tylko wojna i zamet.
Popatrzyl na zabita krowe, a potem na odbicie wlasnej twarzy w kawalku potluczonej przy wybuchu szyby, trzymajacym sie jeszcze w ramie okiennej, i skrzywil sie sam do siebie. Potwornosc mozna przezyc i mozna ja pokazac, ale nigdy nie da sie oddac prawdy o niej. Ludzie mysla, ze najgorsze na wojnie sa krew, zabici, ranni. Ale potwornosc bywa tak prosta, jak spojrzenie dziecka czy pustka w oczach zolnierza, ktorego maja rozstrzelac. Albo wzrok opuszczonego psa, ktory kuleje za toba posrod ruin, z lapa przestrzelona kula, ktorego zostawiasz w tyle, bo idziesz szybko, i jest ci wstyd, ze nie masz na tyle odwagi, zeby go dobic.
Czasem potwornosc kryje sie w domu starcow w Petrinji. O tym myslal Barles, podchodzac do Marqueza, ktory skonczyl filmowac krowe i zapalal nastepnego papierosa, jeszcze z kamera na ramieniu.
– Co jest w piwnicy? – spytal kamerzysta.
– To, co zawsze. Dzieci, kobieta. Staruszka. Marquez wypuscil dym i rozejrzal sie wokol, jakby nadal szukal,