Ukradkiem popatrzyla na Malcolma. Te dlonie obejmowaly ja i piescily, te usta ja calowaly.

Czy to mozliwe? Teraz wydawal jej sie taki obcy, taki nieprzystepny.

Ale przeciez mial za soba ciezkie chwile, a w perspektywie trudna rozmowe z macocha.

Wszyscy byli tacy podminowani. Wlasciwie Catharinie ulzylo, kiedy pani Tamara wybuchla gwaltownie:

– No nie, Karin! Trzeci raz podajesz drugie danie. O czym ty wlasciwie myslisz, dziewczyno?

Hmm… Gdyby wiedzieli…

Na twarzy Cathariny pojawil sie pelen rozpaczy grymas. Malcolmie, prosila w duchu, nie mow o niczym pani Tamarze! Nie chce, by z mojej winy jej jedyne dziecko musialo opuscic ten dom.

Uczynmy tak, jak proponowales. Wezmiemy cichy slub w Sztokholmie, a ty tu wrocisz. Moze kiedy urodze dziecko, zechcesz nas zobaczyc. Ach, nie, prawda, mam uchodzic za wdowe…

Natychmiast jednak targnal nia gwaltowny zal… Nie, Malcolmie, nie moge od ciebie odjechac. Jeszcze nie teraz, nigdy! Nic nie jest dla mnie wazniejsze, niz zeby byc blisko ciebie…

ROZDZIAL X

Catharina i Joachim wspinali sie pod gore sciezka wijaca sie stromo wsrod brzoz. Co krok natykali sie na powalone przez wichure drzewa. Zal im sciskal serca, gdy patrzyli na delikatne paki, ktore juz nigdy nie rozwina sie w liscie.

Poruszali sie powoli, poniewaz chlopiec byl dosc slaby.

– Popatrz! – zawolal uszczesliwiony. – Ile tu przylaszczek! Jak okiem siegnac rozposciera sie blekitny dywan.

– Tak tu pieknie, ze az czlowiekowi lzy sie kreca ze wzruszenia – odpowiedziala Catharina.

– Czuje dokladnie to samo – rozpromienil sie chlopiec. – Doprawdy, wiele nas laczy, jestesmy do siebie bardzo podobni, prawda?

– Rzeczywiscie.

– Malcolm i ja takze zgadzamy sie w wielu sprawach, ale to zrozumiale. Przeciez to moj starszy brat.

Catharina przystanela gwaltownie, zaszokowana tym, co uslyszala.

– Co takiego?

Joachim przestraszony chwycil ja za reke i przyciagnal do siebie.

– Mam przykazane, by nikomu o tym nie mowic. Ale jestes dla mnie taka mila i tak mi sie jakos wymknelo. Nikomu tego nie powtarzaj, dobrze?

– Oczywiscie, ze nie!

Powoli wspinali sie coraz wyzej. Miedzy skalami zielenila sie wiosenna trawa, ale Catharina stracila zainteresowanie pieknem przyrody.

Joachim jest bratem Malcolma! myslala. Teraz rozumiem, dlaczego chlopiec jest otoczony taka opieka.

– Ale dlaczego nie mieszkasz w palacu? – zapytala, ciagle nie mogac otrzasnac sie ze zdumienia.

– Nie moge. Gdyby ona sie dowiedziala, groziloby mi niebezpieczenstwo.

Nagle Catharina doznala olsnienia. Na pewno ojciec Malcolma mial romans z zona zarzadcy, a pani Tamara nie zgodzila sie, by dziecko z tego zwiazku zamieszkalo z nia pod jednym dachem. No, coz, poniekad mozna ja zrozumiec. Ale zeby tak nienawidzic Bogu ducha winne dziecko?

Catharina nareszcie zrozumiala przyczyne czestych wizyt Malcolma w chacie zarzadcy. Oczywiscie chcial spotykac sie ze swym mlodszym bratem. Ale jak wytlumaczyc odwiedziny pani Tamary? Moze probowala uciszyc wyrzuty sumienia, dbajac, by chlopiec nie cierpial niedostatku?

A jesli zamierzala zrobic chlopcu krzywde? Niemozliwe, pani Tamara?

Catharina przypomniala sobie poranek, kiedy po raz pierwszy zobaczyla Malcolma spacerujacego z chlopcem po parku. Wtedy w palacu nie bylo nikogo, bo pani Tamara wraz z siostra i corka pojechaly do pastora.

Nagle dziewczyne porazila pewna mysl. Elsbeth w swej naiwnosci wyznala, ze ojca Malcolma dotknela klatwa ciazaca nad Markanas. Niewykluczone jednak, ze to Tamara zabila swego meza, kiedy wyszla na jaw jego niewiernosc…

Nie, to zbyt daleko idace podejrzenia. Przeciez pani Tamara jest taka wytworna dama… ale bije od niej chlod… Czy ona zagraza chlopcu? Czy to ona nie moze o niczym sie dowiedziec?

W dole za plecami uslyszeli wolanie.

– Hej! – zabrzmial cienki glosik. – Moge isc z wami?

Odwrocili sie i w oddali ujrzeli jasna czupryne Elsbeth.

– Oczywiscie! – odkrzyknela Catharina, ale nagle oblecial ja strach.

Jak ja sobie poradze? pomyslala w duchu. A poza tym, czy w takiej sytuacji bedziemy mogli z Malcolmem swobodnie porozmawiac? Cos wymyslimy, pocieszala sie. Moze wyslemy dzieci, zeby nazrywaly przylaszczek? Co prawda zakrawa to troche na egoizm, ale kiedys wreszcie musze pomyslec o sobie.

Elsbeth.” Catharinie ciagle trudno bylo uwierzyc w to, co uslyszala o dziewczynce. Pietnastoletnie dziecko, ktorego rozwoj z tych czy innych powodow zostal zahamowany, a rownoczesnie niebezpieczna zazdrosnica, ktora tak ubostwiala Malcolma, ze gotowa byla pozbyc sie kazdego, kto stal jej na drodze. Nie, to niemozliwe. Na pewno zaszla jakas pomylka!

Zatrzymali sie i poczekali na Elsbeth, ktora ubrana na bialo wygladala jeszcze bardziej dziecinnie niz zwykle. Spogladala niewinnie swymi blekitnymi oczami, a na domiar wszystkiego ssala kciuk. Kolana i lokcie miala poplamione na zielono od trawy. Zdawala sie byc bardzo oniesmielona, wiec Catharina usmiechnela sie do niej cieplo, mimo ze w glebi ducha marzyla o tym, by dziewczynka sobie poszla.

– Dokad sie wybieracie? – wyseplenila Elsbeth.

– Na szczyt – odpowiedzial jej Joachim, sciskajac Catharine za reke, jakby sie czegos panicznie lekal.

Dziewczynka popatrzyla z wyrzutem.

– Jak smieliscie wybrac sie bez mojej wiedzy?

– Ja… – Catharina, zaskoczona tonem Elsbeth, stracila rezon i nie wiedziala, co odpowiedziec.

– E tam, nie tlumacz sie! I tak wiem. Na pewno znowu mama chciala mnie pozbawic odrobiny przyjemnosci.

Ale oto ku bezgranicznej uldze Cathariny na drodze ukazala sie panna Inez.

– Elsbeth! – wolala zadyszana. – Znowu wyszlas bez pozwolenia!

Catharina miala ochote uscisnac te nieco sztywna w obejsciu kobiete, ktora poswiecila sie calkowicie opiece nad dziewczynka.

Wspolnie pokonali ostatni odcinek drogi na szczyt wzgorza i zatrzymali sie na skalnej krawedzi nad urwiskiem.

Catharina zadrzala spojrzawszy w dol i poczula przyplyw wdziecznosci dla panny Inez, ze jest z nia i mocno trzyma Elsbeth za reke. Nie przypuszczala, ze bedzie tu tak wysoko i tak stromo. Wlasnie w takich miejscach w epoce wikingow spychano w dol ludzi starych i chorych, pozwalajac im odejsc szybko i godnie, nie dopuszczajac, by stali sie ciezarem dla rodziny. Ten, kto skoczyl w przepasc, mogl byc pewien, ze po smierci trafi do Walhalli, raju wikingow.

– Niesamowite – zachwycal sie Joachim wyraznie podekscytowany. – Stad widac cale Markanas. Tam jest moja chata, a tam wasz palac. Alez on wielki!

– A co, zazdrosny? – spytala Elsbeth, wyraznie szukajac zaczepki.

– Nie – odparl spokojnie. – Mnie jest dobrze u taty i mamy.

Catharina nie posiadala sie ze zdumienia, ze chlopiec z taka konsekwencja potrafi utrzymywac w tajemnicy swoje pochodzenie. Nawet Elsbeth nie wiedziala, ze w jego zylach plynie krew Jarncronow.

Inez odwrocila sie w strone plaskowyzu i zagadnela Elsbeth zachecajaco:

– Popatrz, ile dzwoneczkow i zlocieni! Chodzmy tam!

Dziewczynka pobiegla we wskazanym kierunku, a w slad za nia podazyla opiekunka.

To niewiarygodne, pomyslala Catharina po raz nie wiadomo ktory. Jaka ona dziecinna! Czy to mozliwe, ze potrafi tak udawac?

Z miejsca, w ktorym stala z Joachimem, roztaczal sie malowniczy widok. W milczeniu chloneli piekno krajobrazu. Nagle w dole Catharina dostrzegla sylwetke Malcolma, ktory wolal cos do niej wymachujac rekami.

Вы читаете Tajemnice Starego Dworu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату