abstrahujac od tej konkretnej sytuacji, jako profesjonalista musze powiedziec, ze w realu z braku glowy wynikaja same nieprzyjemnosci.
Organizm(-:
No fakt. Ten caly Asterisk ma w helmie jakis garnek na baterie sloneczna. Skad on niby wie, gdzie walnac Sloneczny Pocalunek, a gdzie Siodma Pieczec?
Monstradamus
Wali automatycznie. Moze w zaleznosci od tego, w jakiej czesci helmu grozy peka banka nadziei.
Organizm(-:
Ale przeciez promien slonca albo bialego golebia widze ja, nie Asterisk. Nic juz nie rozumiem. Kto ma na sobie helm grozy? Ja czy Minotaur?
Nutscracker
Helmiak.
Monstradamus
Za dlugo juz mowimy o tym helmie. Jakbysmy go w kolko przymierzali. Niedlugo przyrosnie nam do glowy. Lepiej zmienmy temat.
Organizm(-:
I bardzo dobrze, jestem za. Akurat o czyms sobie pomyslalem. Czy ktos z was zastanawial sie, dlaczego Gwiezdne wojny sa tak dziwnie krecone: po trzeciej czesci idzie nie to, co bylo dalej, tylko to, co przed pierwsza?
Monstradamus
No i dlaczego?
Organizm(-:
Pod koniec trzeciej czesci ginie Darth Vader i to jest koniec calych Gwiezdnych wojen. Dalej juz nic nie da sie zrobic, bo Vader to taki Minotaur ich swiata, a to czarne xxx, ktore nosi na lbie, to wlasnie helm grozy. To Vader mysli ich wszystkich: Luke’a Skywalkera, roboty, Czubake i cala reszte. Dlatego kiedy ginie, wszystko musi sie skonczyc.
Monstradamus
Ale przeciez Darth Vader zdejmuje helm przed smiercia. I ma normalna glowe, tylko cala w bliznach.
Organizm(-:
Co chcesz, w koncu to tylko fantastyka.
Nutscracker
OK, Organizm. Moje gratulacje. Dlugo nad tym myslales? Dorzuce ci jeszcze innego Minotaura – Zelazna Maske. Kiedy oddali go na pastwe markizowi de Sade, wybuchla rewolucja, bo Zelazna Maska z bolu w xxx przestal myslec krolewska Francje.
Romeo-y-Cohiba
Izoldo, jestes tutaj?
IsoldA
Jestem.
Romeo-y-Cohiba
Wrocilem. Co sie dzieje?
IsoldA
Nic ciekawego. Dziadek maltretowal ludzi polityka. A ja dopiero co wrocilam z Wersalu.
Monstradamus
Dziadku, to tak a propos twojej krolewskiej Francji. Nie taki markiz straszny, jak go maluja.
Romeo-y-Cohiba
U mnie nuda. Krzaki, zakret, krzaki, rozgalezienie, zakret i tak bez konca. Szerokosc alejki jakies szesc stop.
IsoldA
Ile to bedzie w metrach?
Romeo-y-Cohiba
Dwa. Czulem sie jak szczur w labiryncie.
W pewnej chwili pomyslalem, ze mam juz dosc, i sprobowalem przecisnac sie przez zywoplot. Natychmiast. Ale w krzakach byla siatka z drutu kolczastego, calkiem jak zbrojenie w betonowym murze. A ja sie zastanawialem, czemu zywoplot jest taki rowny, jak oni to zrobili…
IsoldA
Ten labirynt powinien prowadzic do mojego parku. Za wczesnie zawrociles. Mamy pod nogami ziemie tego samego koloru. Bezowa glina.
Romeo-y-Cohiba
Konsekwentnie skrecalem w prawo. Zabawne. W dziecinstwie wbili mi do glowy takie glupstwa. Wiesz, jak to bywa – jakies wspomnienie, cieple, jasne i zamglone, i czujesz, ze kryje sie w nim cos najwazniejszego. Jakas przeczytana sto lat temu ksiazka przygodowa. Bylo w niej napisane, ze mozna wyjsc z kazdego labiryntu, byle tylko caly czas skrecac w prawo. No i sprobowalem. Pewnie slusznie, bo jednak udalo mi sie cos znalezc. Widzialem twoja fontanne, jedna. I, niestety, z daleka.
IsoldA
Mow, mow.
Romeo-y-Cohiba
W labiryncie jest lawka. Zwykla lawka, taka jak w kazdym parku. Wdrapalem sie na nia, na oparcie, i wyjrzalem ponad wierzcholki krzakow. Z jednej strony zobaczylem bijacy w gore strumien wody, a z drugiej, na horyzoncie, jakis ciemny, jakby zakopcony dach. Nie moglem przyjrzec mu sie dokladnie, byl za daleko, za to woda bila jednym cienkim strumieniem, a opadala kilkoma. Moze to jakis efekt optyczny.
IsoldA
Nie, nie, wszystko sie zgadza. Znam te fontanne. Tez stoja przy niej spizowe posagi. Zmija i taki… nie pamietam, jak sie nazywa, wyglada jak swinia z dlugimi iglami.
Romeo-y-Cohiba
Jezozwierz.