przeszkadza?
Odpowiedzial, ze mu nie przeszkadza.
– Tu jest duzo lepiej niz w byle jakim ciasnym hotelu przy dworcu, w ktorym zatrzymuja sie ludzie w delegacji.
– Moze i tak.
– Wanna jest juz pelna. Moze sie wykapiesz?
Komura wykapal sie. Wanna byla ogromna i sam czul sie w niej niepewnie. Goscie tego hotelu pewnie zwykle kapali sie razem.
Kiedy wyszedl z lazienki, Keiko Sasaki juz nie bylo. Shimao sama ogladala telewizje, popijajac piwo.
– Keiko poszla do domu. Mowila, ze musi cos zalatwic. Przyjdzie jutro rano. Czy moge jeszcze troche zostac i napic sie piwa?
Komura powiedzial, ze moze.
– Nie przeszkadzam ci? Moze wolalbys byc sam? Albo czujesz sie skrepowany przy obcej osobie?
Powiedzial, ze mu nie przeszkadza. Napil sie piwa i wycierajac glowe recznikiem, ogladal razem z Shimao telewizje. Bylo to specjalne wydanie wiadomosci o trzesieniu ziemi. W kolko pokazywali te same ujecia – przechylone budynki, zniszczona droga, placzaca staruszka, chaos i bezsilny gniew. Kiedy zaczely sie reklamy, Shimao wylaczyla pilotem telewizor.
– Skoro juz tu razem jestesmy, to porozmawiajmy o czyms.
– Dobrze.
– O czym by tu porozmawiac?
– W samochodzie wspomnialyscie o niedzwiedziu. O jakiejs ciekawej historii o niedzwiedziu.
– Uhm… Jest taka… – przytaknela.
– Moze bys mi ja opowiedziala?
– Dobrze.
Wyjela z lodowki nowe piwo i rozlala do szklanek.
– Jest troche nieprzyzwoita. Nie masz nic przeciwko temu?
Komura pokrecil przeczaco glowa.
– Niektorzy mezczyzni tego nie lubia.
– Ja do nich nie naleze.
– To sie zdarzylo mnie, dlatego troche sie wstydze o tym mowic.
– Jesli nie chcesz, to nie opowiadaj.
– Opowiem, jesli ty chcesz.
Powiedzial, ze chce.
Shimao wypila lyk piwa.
– Jakies trzy lata temu, kiedy zaczynalam szkole pomaturalna, chodzilam z pewnym chlopakiem. Studentem, o rok starszym ode mnie. Byl moim pierwszym mezczyzna. Pojechalismy razem w gory. Daleko na polnoc.
Znow wypila lyk piwa.
– Byla jesien i w gorach pojawialy sie niedzwiedzie. Jesienia zbieraja pozywienie, szykujac sie do snu zimowego, i sa dosc niebezpieczne. Czasami atakuja ludzi. Wtedy tez trzy dni wczesniej napadly i ciezko poranily jakiegos turyste. Dlatego ktos miejscowy dal nam dzwoneczek. Dosc duzy, jak te, ktore ludzie wieszaja na werandach, zeby dzwieczaly na wietrze. Powiedzial, ze mamy isc, podzwaniajac dzwoneczkiem. Dzieki temu niedzwiedzie beda wiedzialy, ze w poblizu sa ludzie, i nie pokaza sie. Wcale nie chca atakowac ludzi. Sa niby wszystkozerne, ale glownie roslinozerne, wiec nie musza napadac na ludzi. Tylko czasami, kiedy ktos nieoczekiwanie pojawia sie na ich terenie, sa przestraszone albo rozsierdzone i instynktownie atakuja. Dlatego jezeli idzie sie z dzwoneczkiem, niedzwiedz bedzie sie trzymal z daleka. Rozumiesz?
– Rozumiem.
– Szlismy tak gorskim szlakiem, podzwaniajac. Nagle w jakims odludnym miejscu on powiedzial, ze ma ochote na te rzeczy. Ja nie mialam nic przeciwko temu, wiec sie zgodzilam. Zeszlismy ze szlaku i weszlismy w zarosla, w ktorych bylismy niewidoczni. Rozlozylismy plastikowa plachte. Ale ja sie balam niedzwiedzi. Przeciez strasznie byloby, gdyby niedzwiedz zaatakowal i zabil czlowieka, kiedy sie kocha. Nie chce sie tak umierac, nie uwazasz?
Komura potwierdzil.
– I dlatego kochalismy sie, potrzasajac dzwoneczkiem. Przez caly czas, od poczatku do konca. Dzyn, dzyn.
– Kto potrzasal?
– Na zmiane. Kiedy jedna osoba sie zmeczyla, zaczynala druga, potem znowu ta pierwsza. To bylo strasznie dziwne. Kochasz sie, potrzasajac dzwoneczkiem. Jeszcze teraz kiedy sie z kims kocham, czasami przypominam to sobie i wybucham smiechem.
Komura rozesmial sie krotko.
Shimao zaklaskala.
– Bardzo dobrze! Jednak potrafisz sie smiac.
– Oczywiscie – powiedzial Komura, lecz zdal sobie sprawe, ze od bardzo dawna sie nie smial. Kiedyz on sie ostatnio smial?
– Czy ja tez moge sie wykapac?
– Prosze bardzo.
Kiedy sie kapala, Komura ogladal w telewizji program rozrywkowy. Prowadzil go komik, ktory glosno mowil. Wcale go nie smieszyl, ale nie potrafil ocenic, czy to wina programu, czy jego wlasna. Napil sie piwa i zjadl torebke orzeszkow znalezionych w lodowce. Shimao dlugo nie wychodzila z lazienki, lecz w koncu wylonila sie owinieta recznikiem i usiadla na lozku. Zdjela recznik i zrecznie jak kot wslizgnela sie pod koldre. Spojrzala Komurze prosto w oczy.
– Kiedy ostatnio kochales sie z zona?
– Chyba pod koniec grudnia.
– Od tego czasu ani razu?
– Ani razu.
– Z kims innym tez nie?
Komura zamknal oczy i skinal potakujaco glowa.
– Mysle, ze teraz potrzebna ci poprawa nastroju, musisz po prostu cieszyc sie zyciem – powiedziala Shimao. – Mam racje, prawda? Przeciez jutro moze byc trzesienie ziemi. Moga nas porwac kosmici. Moze zjesc niedzwiedz. Nikt nie wie, co sie zdarzy.
– Nikt nie wie – powtorzyl Komura.
– Dzyn, dzyn.
Komura probowal kilka razy, lecz z seksu nic nie wychodzilo, wiec poddal sie. Nigdy wczesniej nie mial z tym klopotow.
– Moze myslales o zonie? – zapytala Shimao.
– Uhm – odpowiedzial, lecz w rzeczywistosci przesladowaly go obrazy zniszczen po trzesieniu ziemi. Ukazywaly sie jeden po drugim jak na pokazie slajdow. Pojawialy sie i znikaly. Autostrada, plomienie, dym, sterty gruzu, szczeliny na jezdni. Za nic nie mogl zatamowac tego strumienia bezglosnych scen.
Shimao polozyla glowe na jego nagiej piersi.
– Takie rzeczy sie zdarzaja – powiedziala.
– Uhm.
– Mysle, ze nie powinienes sie przejmowac.
– Postaram sie nie przejmowac.
– Ale i tak bedziesz sie przejmowal. Jak to mezczyzna.
Komura milczal.
Shimao lekko scisnela jeden z jego sutkow.
– Mowiles, ze zona zostawila ci kartke.
– Mowilem.
– Co w niej napisala?