– Napisala, ze zycie ze mna przypominalo zycie z gruda stwardnialego powietrza.

– Gruda stwardnialego powietrza? – Shimao odwrocila glowe i spojrzala na niego. – O co jej moglo chodzic?

– Chyba o to, ze jestem w srodku pusty.

– A jestes w srodku pusty?

– Moze jestem. Sam nie wiem. Co to wlasciwie znaczy, ze ktos jest w srodku pusty?

– Hm… Rzeczywiscie, sama nie wiem, co to moze znaczyc. Moja mama bardzo lubila skore lososia i czesto mowila, ze byloby swietnie, gdyby istnialy lososie skladajace sie z samej skory. Wiec moze sa przypadki, kiedy lepiej nie miec nic w srodku, prawda?

Komura sprobowal wyobrazic sobie lososia skladajacego sie z samej skory. Ale przeciez gdyby istnial taki losos, mialby w srodku wlasnie skore. Wzial gleboki oddech, a glowa kobiety na jego piersi uniosla sie i opadla.

– Nie wiem, czy jestes w srodku pusty, ale uwazam, ze jestes cudowny. Na swiecie jest mnostwo kobiet, ktore chetnie cie pokochaja i zrozumieja.

– To tez napisala.

– Na tej kartce?

– Uhm.

– Aha – powiedziala zniechecona Shimao, a potem znow przytknela ucho do piersi Komury. Jej kolczyk zdawal sie jakims tajemniczym obcym cialem.

– Nawiasem mowiac, co wlasciwie bylo w tym pudelku? W tym, ktore przywiozlem.

– Nie daje ci to spokoju?

– Przedtem nic mnie nie obchodzilo, a teraz o dziwo nie daje mi spokoju.

– Od kiedy?

– Od paru minut?

– Nagle?

– Nagle sie zorientowalem.

– Ciekawe, dlaczego tak nagle zaczelo cie to niepokoic?

Komura zastanawial sie przez chwile, wpatrujac sie w sufit.

– Wlasnie, dlaczego?

Przez pewien czas oboje wsluchiwali sie w wycie wiatru. Nadlatywal z jakiegos nieznanego miejsca i znikal w innym nieznanym miejscu.

– To dlatego – odezwala sie cicho Shimao – ze w tym pudelku bylo to, co miales w srodku. A ty, nic o tym nie wiedzac przywiozles to az tutaj i oddales Keiko. Dlatego juz tego nie odzyskasz.

Komura podniosl sie i spojrzal na lezaca kobiete. Maly nosek i pieprzyki na uchu. W gluchej ciszy glosno walilo mu serce. Kiedy sie pochylil, zatrzeszczalo mu w stawach. Przez chwile zdawalo mu sie, ze za chwile popelni jakis straszliwie gwaltowny czyn.

– Zartowalam – powiedziala Shimao na widok wyrazu jego twarzy. – Powiedzialam, co mi slina na jezyk przyniosla. Niezbyt smieszny zart. Przepraszam. Nie przejmuj sie. Nie chcialam ci sprawic przykrosci.

Komura zapanowal nad soba, rozejrzal sie po pokoju i znow zlozyl glowe na poduszce. Zamknal oczy, odetchnal gleboko. Otaczalo go wielkie lozko, jak nocne morze. Slychac bylo swist lodowatego wiatru. Mial wrazenie, ze od gwaltownego bicia serca wibruja mu kosci.

– No i jak, poczules troche, ze jestes gdzies daleko?

– Zdaje mi sie, ze jestem bardzo daleko – odparl szczerze.

Shimao rysowala palcem na jego piersi skomplikowany wzor, jakby to bylo jakies zaklecie.

– A to dopiero poczatek – powiedziala.

Krajobraz z zelazkiem

Airon-no aru fukei

Telefon zadzwonil przed polnoca. Junko ogladala telewizje. Keisuke siedzial w kacie ze sluchawkami na uszach. Z przymknietymi oczami gral na gitarze elektrycznej, potrzasajac glowa to w prawo, to w lewo. Chyba cwiczyl jakis szybki pasaz; jego dlugie palce z wielka zwinnoscia przesuwaly sie tam i z powrotem po szesciu strunach. Nie uslyszal telefonu. Junko podniosla sluchawke.

– Spalas juz? – pan Mitake zawsze mowil stlumionym glosem.

– Nie, nie, jeszcze nie spimy – odparla Junko.

– Jestem na plazy. Morze wyrzucilo duzo drewna. Mozemy zrobic naprawde wielkie. Moglabys przyjsc?

– Dobrze – powiedziala Junko. – Zaraz sie przebiore i wyjde za dziesiec minut.

Wlozyla rajstopy, na nie dzinsy, wciagnela przez glowe sweter z golfem, a do kieszeni welnianego plaszcza wsunela papierosy. Dolozyla portmonetke, zapalki i klucze. Potem tracila stopa plecy Keisuke. Chlopak pospiesznie zdjal sluchawki.

– Ide na plaze palic ognisko.

– Znowu ten twoj pan Mitake – powiedzial Keisuke, marszczac brwi. – On chyba sobie zartuje. Przeciez jest luty. Poza tym juz polnoc. Powiedzial, ze teraz bedzie palil na plazy ognisko?

– Ty nie musisz isc. Pojde sama.

Keisuke westchnal.

– Ja tez pojde. Pojde. Poczekaj, zaraz bede gotow. – Wylaczyl wzmacniacz, na pizame nalozyl spodnie i sweter, zamek puchowej kurtki zasunal az pod sama brode. Junko owinela szyje szalikiem i wlozyla welniana czapke.

– On jednak jest naprawde stukniety na punkcie ognisk. Co on w nich widzi? – spytal Keisuke, gdy schodzili droga prowadzaca do morza. Noc byla zimna, lecz bezwietrzna, a oddech zamarzal w ksztalcie wypowiadanych slow.

– A co ludzie widza w Pearl Jam? Przeciez to tylko halas – odrzekla Junko.

– Pearl Jam ma ponad dziesiec milionow fanow na calym swiecie.

– A ogniska maja fanow na calym swiecie od piecdziesieciu tysiecy lat.

– Tez prawda – przyznal Keisuke.

– I ogniska przetrwaja, gdy po Pearl Jam nie bedzie juz sladu.

– To tez prawda. – Keisuke wyjal prawa reke z kieszeni i otoczyl Junko ramieniem. – Ale wiesz, problem polega na tym, ze to, co bylo piecdziesiat tysiecy lat temu, i to, co bedzie za piecdziesiat tysiecy lat, wcale mnie nie obchodzi. Wcale. Wazne jest teraz. Przeciez nie wiadomo, kiedy bedzie koniec swiata. Czy warto w ogole myslec o takiej dalekiej przyszlosci? Wazne jest, zeby tu i teraz sie najesc i zeby mi stawal, zgadzasz sie?

Zeszli po schodach i zatrzymali sie na betonowym nabrzezu nad plaza. Znalezli pana Mitake tam, gdzie zwykle. Zbieral i starannie ukladal w stos wyrzucone przez morze rozne kawalki drzewa. W samym srodku lezala gruba kloda. Musial sie napracowac, zeby ja tu przyciagnac.

Swiatlo ksiezyca niczym noz odcinalo morze od plazy. Zimowe fale lagodnie i cicho obmywaly piasek.

– No jak? Dosc duzo sie zebralo, prawda? – powiedzial pan Mitake, wypuszczajac biale chmurki oddechu.

– Strasznie duzo – odparla Junko.

– Czasami tak sie zdarza. Pare dni temu morze bardzo sie burzylo, prawda? Ostatnio nauczylem sie to poznawac po szumie fal. Mowie sobie wtedy: teraz wyrzuca na brzeg dobre drewno.

– Niech sie pan przestanie chwalic, bo trzeba sie szybko ogrzac. Jaja mi na tym mrozie skostnieja – powiedzial Keisuke, rozcierajac rece.

– No dobrze, dobrze, poczekajcie. Tutaj wazna jest kolejnosc. Najpierw trzeba obmyslic plan, wykonac, upewnic sie, ze jest dobrze, a potem powoli zapalic ogien. Jesli sie czlowiek spieszy, to nic nie wyjdzie. Jak sie czlowiek spieszy, to sie diabel cieszy.

– A jak sie dziwka spieszy, klient sie nie cieszy – powiedzial Keisuke.

– Mlody jestes i dlatego opowiadasz takie glupie dowcipy – pokrecil glowa pan Mitake.

Вы читаете Wszystkie boze dzieci tancza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×