– O cos osobistego. Wiem, ze wtracam sie w nieswoje sprawy.

Pan Mitake potarl dlonia ciemniejacy na policzkach zarost.

– No nie wiem, sprobuj zapytac.

– Czy pan przypadkiem nie ma gdzies zony?

Pan Mitake wyjal z kieszeni skorzanej kurtki piersiowke, odkrecil i powoli napil sie whisky. Zakrecil butelke i wsadzil do kieszeni. Nastepnie spojrzal na Junko.

– Co ci nagle przyszlo do glowy?

– Nie nagle. Juz przedtem tak sobie pomyslalam, jak Keisuke zaczal mowic o trzesieniu ziemi, a ja spojrzalam na pana – odparla Junko. – Kiedy ludzie patrza w ogien, ich oczy sa bardzo szczere. Sam pan mi to kiedys powiedzial.

– Tak powiedzialem?

– Dzieci tez pan ma?

– Tak, mam. Dwoje.

– Sa w Kobe, prawda?

– Tam byl moj dom rodzinny. Pewnie jeszcze tam mieszkaja.

– W ktorej czesci Kobe?

– W Higashinada.

Pan Mitake podniosl glowe, spojrzal zmruzonymi oczami na ciemne morze, a potem znow zwrocil wzrok ku ogniowi.

– I dlatego nie moge powiedziec, ze Keisuke to idiota. Nie mam prawa krytykowac innych. Ja tez o niczym nie mysle. Jestem krolem idiotow. To od razu widac, prawda?

– Chce pan dalej o tym rozmawiac?

– Nie – powiedzial pan Mitake. – Nie chce.

– To dajmy spokoj – rzekla Junko. – Ale ja mysle, ze pan jest dobrym czlowiekiem.

– Nie o to chodzi – odparl pan Mitake, krecac glowa. Trzymana w reku galezia narysowal cos na piasku. – Czy zastanawialas sie kiedys nad tym, jak umrzesz?

Junko pomyslala przez chwile i pokrecila przeczaco glowa.

– Ja ciagle o tym mysle.

– I jak pan umrze?

– Umre zamkniety w lodowce – powiedzial pan Mitake. – Czesto sie slyszy o takich przypadkach, prawda? Dziecko wlazi do jakiejs wyrzuconej na smietnik lodowki, nagle drzwi sie zamykaja i umiera z braku powietrza. I ja tak umre.

Gruba kloda obrocila sie i sypnela iskrami. Pan Mitake nieruchomo przygladal sie plomieniom. Blask ognia nadawal jego twarzy jakis nierzeczywisty wyraz.

– Bede powoli, po trochu, umieral w jakims ciasnym ciemnym miejscu. Jak dobrze pojdzie, natychmiast sie udusze, ale pewnie skads po troszku bedzie sie saczylo powietrze i nie uda mi sie od razu udusic. Umre dopiero po dlugim czasie. Moge sobie krzyczec, lecz nikt mnie nie uslyszy. Nikt na mnie nie zwroci uwagi. Bedzie tam tak ciasno, ze nie bede sie mogl ruszyc. Chocbym nie wiem jak na nie napieral, od srodka drzwi sie nie otworza. Junko milczala.

– Wiele razy mialem taki sen. Budze sie w srodku nocy zlany potem. Sni mi sie, ze umieram powoli, bardzo powoli w zupelnych ciemnosciach, cierpiac meki. Budze sie, lecz sen trwa. Tego sie wlasnie w nim najbardziej boje. We snie mam po przebudzeniu straszne pragnienie. Ide do kuchni i otwieram lodowke. Oczywiscie, nie mam w domu lodowki, wiec powinienem wiedziec, ze to jeszcze sen, ale nigdy jakos tego nie zauwazam. Mowie sobie, ze to dziwna sprawa z ta lodowka, otwieram ja, a wewnatrz panuje ciemnosc. Nie zapala sie swiatlo. Myslac, ze moze wylaczyli prad, zagladam do srodka, a wtedy z glebi wyciagaja sie rece i chwytaja mnie za szyje. Lodowate rece trupa. Te rece lapia mnie i wciagaja do srodka. Krzycze wnieboglosy i dopiero wtedy naprawde sie budze. Ten sen. Zawsze, zawsze taki sam. Od poczatku do konca taki sam. Za kazdym razem tak samo przerazajacy.

Pan Mitake tracil plonaca klode koncem galezi i przewrocil ja na poprzednie miejsce.

– Ten sen jest tak rzeczywisty, ze wydaje mi sie, jakbym naprawde juz wiele razy umarl.

– Od kiedy ma pan takie sny?

– Od tak dawna, ze nawet nie pamietam od kiedy. Byl okres, ze sie od nich wyzwolilem. Rok czy moze… tak, prawie dwa lata nie mialem tych snow. Wtedy wydawalo mi sie, ze rozne rzeczy dobrze sie uloza. Ale sny wrocily. Kiedy juz myslalem, ze wszystko bedzie w porzadku, ze juz nie wroca, znowu sie zaczelo. A jak sie zacznie, to juz nie ma rady. Nie ma ratunku.

Pan Mitake potrzasnal glowa.

– Nie powinienem ci opowiadac takich ponurych rzeczy.

– Dlaczego? – zapytala Junko. – Wlozyla do ust papierosa i zapalila zapalka. Gleboko wciagnela dym. – Niech pan mowi.

Ognisko sie dopalalo. Nawet wielki zapasowy stos drewna zniknal pochloniety przez ogien. Moze jej sie tylko wydawalo, ale miala wrazenie, ze szum fal sie wzmogl.

– Byl taki pisarz amerykanski, nazywal sie Jack London.

– To ten, ktory napisal o paleniu ogniska, prawda?

– Znasz to! Jack London przez dlugi czas myslal, ze utopi sie w morzu. Gleboko wierzyl, ze tak wlasnie umrze. Ze w nocy wpadnie do morza i utopi sie, bo nikt tego nie zauwazy.

– I rzeczywiscie sie utopil?

Pan Mitake potrzasnal glowa.

– Nie, popelnil samobojstwo, wzial za duza dawke morfiny.

– Czyli jego przeczucia sie nie sprawdzily. A moze nie chcial dopuscic do tego, zeby sie sprawdzily?

– Z pozoru tak to wyglada – powiedzial pan Mitake. Przez chwile milczal. – Ale w pewnym sensie sie nie mylil. Mozna powiedziec, ze jednak utonal samotnie w morzu noca. Rozpil sie i umarl w cierpieniach, pograzony w rozpaczy. Czasami przeczucia staja sie czyms w rodzaju namiastki rzeczywistych zdarzen, ktora bywa bardziej od nich realna. I wlasnie dlatego przeczucia bywaja przerazajace. Rozumiesz?

Junko zamyslila sie nad tym przez chwile. Nie rozumiala.

– Nigdy sie nie zastanawialam, jak umre. Nie potrafie sobie tego wyobrazic. Przeciez na razie nie mam nawet pojecia, jak bede zyla.

Pan Mitake skinal glowa.

– To prawda. Ale moze sie zdarzyc cos przeciwnego: to, jak umrzemy, wskaze nam, jak powinnismy zyc.

– I pan wlasnie tak zyje?

– Nie wiem. Czasem zdaje mi sie, ze tak.

Usiadl obok Junko. Wydawal sie bardziej wyniszczony i starszy niz zazwyczaj. Kolo jego uszu widoczny byl zarost.

– Jakie obrazy pan maluje?

– Bardzo trudno to wytlumaczyc.

Junko sprobowala inaczej sformulowac pytanie:

– No to jaki obraz pan ostatnio namalowal?

– Trzy dni temu skonczylem Krajobraz z zelazkiem. Na srodku pokoju stoi zelazko. To wszystko.

– I dlaczego trudno jest to wytlumaczyc?

– Bo to nie jest naprawde zelazko.

Junko podniosla glowe i spojrzala na pana Mitake.

– Chodzi o to, ze zelazko nie jest zelazkiem?

– Tak.

– Czyli jest namiastka czegos innego?

– Pewnie tak.

– Ale moze pan to cos namalowac tylko w postaci namiastki, tak?

Pan Mitake przytaknal w milczeniu.

Junko spojrzala na niebo i zauwazyla, ze przybylo na nim wiele gwiazd. Ksiezyc tez daleko sie przesunal. Pan Mitake dolozyl do ognia trzymana w reku dluga galaz. Junko lekko oparla sie o jego ramie. Ubranie pana Mitake

Вы читаете Wszystkie boze dzieci tancza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×