Wie pan o tym, ze czas i przestrzen to jest to samo, ze sa to rozne postacie tej samej rzeczy.
— Naprawde?
— Tak. Podobnie jak masa i energia. W panskich czasach naukowcy wiedzieli, ze masa i energia sa wymiennikami. Potrafili odkryc procesy rozpadu i syntezy, odbywajace sie we wnetrzu gwiazd. Ale nie byli w stanie ich odtworzyc, gdyz potrzebna byla do tego ogromna ilosc energii, umozliwiajaca rozbicie atomu i stworzenie nowego za pomoca syntezy.
— Wiem o tym. A co z podrozami w czasie?
— Podobnie. Przez dlugi czas wiedzielismy, ze czas i przestrzen to dwie postacie tej samej rzeczy. Wiedzielismy, ze zarowno czas, jak i przestrzen da sie rozbic na podstawowe elementy i przeksztalcic jedno w drugie, wykorzystujac olbrzymia energie. Odkrylismy zmiany w przestrzeni w poblizu supernowej. Zaobserwowano tez znikniecie gwiazdy Wolfa-Rayeta, kiedy to doszlo w niej do przyspieszenia przetwarzania czasu. Potrzebowalismy jednak nauczyc sie jeszcze wielu innych rzeczy. No i musielismy znalezc zrodlo energii o odpowiedniej mocy. Gdy to nastapilo, opanowalismy proces zamiany czasu w przestrzen i odwrotnie. W tej chwili mozemy przebyc, dajmy na to, dystans stu lat zamiast porownywalnego dystansu stu parsekow.
— Jako tako zrozumialem. Czy ma pani cos przeciwko temu, zeby powtorzyc mi to wszystko powoli?
— Pozniej — odpowiedziala. — Czy moglby pan podpisac to oswiadczenie?
Na kartce bylo napisane, ze on, Thomas Blaine, nie bedzie zglaszal zadnych pretensji pod adresem Korporacji Rexa w zwiazku z jej samowolnym aktem uratowania mu zycia w 1958 roku i przeniesienia tegoz zycia w Odbieralnik w rok 2110.
Podpisal. — Teraz — rzekl — chcialbym wiedziec…
Przerwal. Jakis nastolatek wszedl do pokoju, niosac wielki plakat.
— Przepraszam, pani Thorne — zapytal — ludzie z dzialu plastycznego chcieliby wiedziec, czy tak jest dobrze? Chlopak rozwinal plakat. Widnial na nim samochod w momencie zderzenia. Wynurzajaca sie z chmur gigantyczna, stylizowana reka wydobywala kierowce z plonacego wraku.
REX TO ZROBIL — glosily wielkie litery.
— Niezly — stwierdzila Marie Thorne, patrzac uwaznie. — Powiedz im, zeby dali intensywniejsza czerwien. Do pokoju weszlo wiecej osob. Blaine poczul zlosc.
— Co sie dzieje? — zapytal.
— Wyjasnie pozniej — odpowiedziala Marie Thorne. Jak dobrze, ze pani przyszla, pani Vaness! Co pani mysli o tym plakacie, jak moga zareagowac na niego kpiarze?
W pokoju przebywalo z tuzin osob i wciaz nadchodzily nowe. Skupili sie wokol Marie Thorne i plakatu, calkowicie ignorujac Blaine’a. Jeden z mezczyzn, zajety rozmowa z jakas siwowlosa kobieta, usiadl na brzegu lozka. Blaine wybuchl:
— Dosyc tego! — wrzasnal. — Doprowadzacie mnie do szalu. Co sie z wami dzieje? Nie umiecie zachowywac sie, jak przystalo na ludzi? Wynoscie sie stad!
— O, Boze — westchnela Marie Thorne, przymykajac oczy. — On rzeczywiscie jest pelen temperamentu. Ed, porozmawiaj z nim.
Do lozka Blaine’a podszedl tegi, spocony mezczyzna w srednim wieku.
— Panie Blaine — zapytal z powaga — czy nie uratowalismy pana zycia?
— Przypuszczam, ze tak.
— Chyba orientuje sie pan, ze nie musielismy tego robic. Poswiecilismy na to wiele czasu, pieniedzy, mielismy z tym mase klopotow. Teraz jest pan z nami. Wszystko, co chcemy w zamian, to nadanie temu, co zrobilismy, rozglosu.
— Rozglosu?
— Oczywiscie. Zostal pan uratowany przez System Energetyczny Rexa.
Blaine skinal glowa. Rozumial juz teraz, dlaczego wszyscy dookola traktuja go w taki sposob. Poswieciwszy mu tyle staran, chca wyciagnac jak najwiecej korzysci.
— Rozumiem — powiedzial. — Uratowaliscie mnie po prostu po to, aby wykorzystac ten fakt w kampanii reklamowej. Czyz nie?
Ed nie wygladal na uszczesliwionego jego konkluzja.
— Dlaczego tak pan stawia sprawe? Panskie zycie warte bylo tego, by je uratowac. My zas prowadzilismy kampanie reklamowa, ktora potrzebowala jakiegos mocnego chwytu. Zadbalismy o to, zeby i pan odniosl jakies majatkowe korzysci. Byc moze nasze motywy nie byly czysto altruistyczne, ale czy wolalby pan umrzec?
Blaine potrzasnal glowa.
— Oczywiscie, ze nie — zgodzil sie z nim Ed. — Panskie zycie przedstawia dla pana wielka wartosc. Lepiej zyc, nawet w innym czasie. Czyz nie? Dlaczego zatem nie okaze pan odrobiny wdziecznosci? Dlaczego pan nie zacznie z nami wspolpracowac?
— Chcialbym — odpowiedzial Blaine — ale nie nadazam za wami.
— Rozumiem, ale zna pan przeciez reguly obowiazujace w reklamie. Czas jest okrutny. Dzis jestes na fali, jutro nikt sie toba nie zainteresuje. Musimy wyciagnac z panskiego ocalenia ile sie da, dopoki jest to sprawa na czasie. Potem bedzie za pozno.
— Ciesze sie, ze ocaliliscie mi zycie, nawet jesli nie byl to czyn w pelni altruistyczny. Wspolpraca z wami sprawi mi przyjemnosc.
— Dziekujemy, panie Blaine — powiedzial Ed. — I prosze nam przez chwile nie przeszkadzac. Wprowadzimy pana we wszystko, jak tylko skonczymy. Pani Thorne, ma pani glos.
— Dziekuje, Ed. Teraz sluchajcie: otrzymalismy pozwolenie na nasza akcje od pana Reilly’ego, postepujmy wiec zgodnie z planem. Billy, dostarcz porannym gazetom wiadomosc w rodzaju: „Czlowiek z przeszlosci”.
— Juz to zrobilismy.
— Coz, jest to juz wiadomosc! Nieprawdaz?
— Sadze, ze nic sie nie stanie, jesli podamy te informacje jeszcze raz. A wiec… „Czlowiek z 1988 wydobyty…”
— Czy wolno mi sie wtracic? — powiedzial Blaine. To byl 1958.
— A wiec „…z 1958 wydobyty tuz po smierci ze zmiazdzonego samochodu i przeniesiony do ciala zywiciela”. Tu bedzie krotka wzmianka o ciele. Potem napiszemy, ze dokonalismy tego dzieki Systemowi Energetycznemu Rexa, pokonujac dystans stu piecdziesieciu dwoch lat. Podamy rowniez, ile spalilismy ergow energii, jesli w ogole cos spalilismy. Porozumiem sie z inzynierem w sprawie odpowiednich terminow technicznych. Okay?
— Zaznacz, ze zaden inny system nie moglby tego dokonac. Napisz, ze stalo sie to mozliwe dzieki nowemu systemowi kalibracyjnemu.
— Nie wykorzystaja tego.
— Nigdy nic nie wiadomo — powiedziala Marie Thorne. — Pani Vaness, potrzebujemy artykulu opisujacego reakcje Blaine’a i eksponujacego jego emocje. Niech pani opisze pierwsze zabawne przygody w nowej epoce. W jakichs pieciu tysiacach slow.
Siwowlosa pani Vaness skinela glowa.
— Czy moge juz teraz przeprowadzic z nim wywiad?
— Nie ma na to czasu — odpowiedziala Marie Thorne. — Niech pani sama cos wymysli: przestraszony, zdumiony, zaskoczony, zaszokowany zmianami. Postep naukowy. Chcialby pojechac na Marsa. Nie podoba mu sie panujaca obecnie moda. Uwaza, ze za jego czasow ludzie zyli moze bardziej prymitywnie, bez takiej ilosci gadzetow, ale byli szczesliwsi. Blaine sie z tym zgadza. Nieprawdaz?
Skinal glowa z lekko oglupialym wyrazem twarzy.
— Wspaniale. W ciagu ostatniej nocy nagralismy jego spontaniczne reakcje. Mike, zrob z tego ze swoimi chlopakami jakas pietnastominutowa historyjke. Na poczatku daj wstawke o tym, jak Rex dokonal przeniesienia.
— Yhm.
— Dobrze. Panie Brice, niech pan zapewni nam czas w kilku programach rozrywkowych. Pan Blaine opowie o tym, co mysli o naszych czasach, jak je odbiera w porownaniu z dwudziestym wiekiem. Niech pan zadba, zeby za kazdym razem wspomniano o Rexie.
— Ale przeciez ja nic nie wiem o waszej epoce — powiedzial Blaine.
— Zostanie pan wprowadzony. No dobrze, to wystarczy na poczatek. Teraz pojde poinformowac pana