— Cel blisko! — oznajmil major, majac na mysli, ze eksplozja pocisku moze uszkodzic dzialo: minimalny zalecany dystans ostrzalu z SheVy wynosil ponad trzy tysiace metrow. — OGNIA!
— Zajmij przelecz, powiedzial — narzekal Gamasal. — Jaki to zaszczyt? Gdzie tu lupy?
— Dostaniemy wieksza dzialke — odparl Lesenal. Pochodzili z jednego gniazda, co bylo niezwyklym przypadkiem w spoleczenstwie Posleenow, i zamiast objac dowodzenie osobnych oolt, postanowili wspolnie dowodzic jedna kompania. Byc moze wlasnie to dziwactwo sprawilo, ze przystali do Tulo’stenaloora. W porownaniu z Posleenem, ktory probowal zostac generalem, dwoch dowodcow jednego oolt bylo niczym. — Dzialke od kazdego, kto bedzie chcial tedy przejsc.
— Ale kiedy tamci juz otworza inne przelacze, wszyscy beda korzystali wlasnie z nich — mruknal Gamasal i skorygowal kurs oolt’pos tak, by przeleciec jak najnizej nad grzbietem wzgorza. — Caly czas twierdza, ze moglismy zajac tamta druga doline, te, ktora ludzie nazywaja Newfound.
— Ale tam jest zbyt latwo zagrodzic nam droge — zauwazyl Lesenal. — Na tych wzgorzach ludzie i ich snajperzy odstrzeliwuja kessentaiow jak abat. A droga do Balsam jest czysta. I kiedy juz tam bedziemy, ludzie beda musieli sie naglowic, zeby znalezc droge ucieczki. Uwazaj tez na to dzialo. Wczoraj mielismy szczescie, nie chcialbym, zeby dzisiaj sie skonczylo.
— Och, fuscirto uut — zaklal Gamasal. — To dzialo?!
Pocisk SheVy trafil Minoga w gorna czesc kadluba i ze wszystkich otworow okretu wystrzelily strumienie srebrnego ognia. Statek rozmiarow wiezowca natychmiast zniknal z pola widzenia, ale tuz za nim lecial drugi.
Ten drugi Minog byl jednak dla SheVy Dziewiec najmniejszym problemem.
— Aaa! — wrzasnal Pruitt, kiedy zmaltretowany pojazd zjechal bokiem po zboczu, wyskoczyl z krawedzi urwiska i spadl z hukiem zrzucanego z nieba tysiaca zlomowisk.
Major Mitchell otworzyl oczy i zobaczyl czerwone swiatla awaryjne.
— Indy! — krzyknal.
— Jestem, sir — powiedziala chorazy. — Wlasnie wywalilismy wszystkie bezpieczniki. Gdyby to byl odcinek
— Nic nie mam, sir! — zglosil sie Pruitt. — A mam nad soba drugiego Minoga!
— Widzialem — odparl Mitchell. — Podaj status, Indy!
— Pracuje nad tym, sir — powiedziala chorazy. Wcisnela kilka guzikow i z powrotem zaczelo sie pojawiac normalne oswietlenie. — Na razie wszystko dziala. Ale nie moge zagwarantowac, ze dzialo jest w porzadku, sir. Dostalismy mocno po dupie, prawie na pewno mamy uszkodzona konstrukcje nosna.
— Ja dzialam! — zawolal Pruitt. — Gdzie ten Minog?
— Ale ja nie dzialam! — zameldowal Reeves, depczac gaz; gasienice SheVy hurkotaly w miejscu. — Chyba sie zakleszczylismy!
Gamasal posadzil Minoga w lesie i otworzyl rampe desantowa.
— Idziemy!
— Po co? — spytal Lesenal. — Mamy zajac przelecz!
— Dzialo blokuje nam droge! — odparl drugi dowodca. — Przejdziemy przez grzbiet wzgorza i zniszczymy je, a dopiero potem wykonamy zadanie. A skoro juz tu jestesmy i wyeliminowalismy obroncow…
— Siec uzna to za nasze wlosci — dokonczyl Lesenal. — Sprytne. Zdajesz sobie oczywiscie sprawe, ze moglibysmy po prostu schowac sie za horyzontem i obleciec ich dookola. Orostan tez o tym wie.
— Jestesmy prostymi oolt-kessentai — odparl Gamasal, klapiac grzebieniem. — Jak moglibysmy na to wpasc?
— Nie, nie, NIE! — wrzasnal Orostan. — Niech je omina!
— Maja stracic szanse pokonania go na ziemi? — powiedzial Cholosta’an. — Nie wspominajac o dostaniu wlosci za zabicie obroncow? Nie ma mowy.
— Besonora!
— Tak, oolt’ondai? — Kessentai trwal u jego boku, zanim Orostan przylaczyl sie do Tulo’stenaloora. Oolt’ondai zawsze mial go pod reka, tym bardziej ze konczyli mu sie godni zaufania kessentaiowie, ktorzy potrafili pilotowac okrety.
— Wez oolt’poslenal. Wybierz najlepszych zolnierzy. Zajmij Baltsam Gap i utrzymaj je, dopoki tam nie dotre. Nie zawiedz mnie i nie lec za wysoko; niedaleko jest centrum obrony.
— Tak jest, oolt’ondai — odpart kessentai. — Juz ide.
— Do wszystkich okretow — wezwal Orostan przez komunikator. — Zniszczyc to DZIALO!
— Majorze Mitchell, co z wami? — spytala Chan.
— Utknelismy — odpowiedzial spokojnie dowodca SheVy. — Jestesmy zaklinowani miedzy dwoma urwiskami, w rozpadlinie. Na szczycie wzgorza nad nami jest kompania Posleenow. W kazdej chwili spodziewamy sie ataku. Prawdopodobnie w okolicy sa tez inne ladowniki. Powinny juz niedlugo sie pojawic.
— Jest jakas szansa, ze sie wydostaniecie?
— Och, jasne — odparl z sarkazmem major. — Potrzebna nam tylko ekipa saperow, zeby wysadzic urwiska w powietrze.
— Jezu! Co to bylo? — spytala Kitteket, slyszac niosace sie po gorach echo huku.
— Dzialo SheVa — odparl major Ryan. — Prawie na pewno, nic nie brzmi tak samo jak ono. Moim zdaniem gdzies przy Betty Creek.
— Jak, u diabla, SheVa dostala sie nad Betty Creek?
Cala noc jechali po gorskich grzbietach drozkami szerokosci ostrza noza. Byloby im latwiej przejechac czyms mniejszym niz humvee; idealny bylby stary wojskowy jeep. Ale mieli tylko humvee.
Czesto musieli wysiadac i pospiesznie poszerzac droge, a w kilku przypadkach nawet budowac prowizoryczne mosty nad nieprzejezdnymi rozpadlinami. Przy kazdej przeszkodzie major rzucal sie do pracy; wysadzal skaly, scinal drzewa i zasypywal dziury, Nikl nie mogl powiedziec, ze umywa od tego rece.
Teraz saperzy najgorsze mieli juz za soba i jechali w dol. Najwyrazniej w sarn srodek nastepnej bitwy.
— Myslalam, ze SheVa wyleciala w powietrze — powiedziala Kitteket.
— Slyszalem, ze sciagaja nowa — odparl zamyslony Ryan. — Jedzmy w strone Betty Creek — ciagnal, przewijajac mape. — Przed nami bedzie skret w lewo w lesna droge. Prosze tamtedy pojechac.
— Jedziemy w kierunku SheVy — powiedziala z zastanowieniem specjalistka. — W sam srodek bitwy.
— Och, zanim sie zblizymy, bedzie juz po bitwie. Tak czy inaczej.
— Majorze! — zawolala przez radio Chan. — Znad wzgorza nadlatuja dwa ladowniki, Minog i C-Dek. Na waszej drugiej i jedenastej.