* * *

Major Ryan mrugal jeszcze oczami, probujac pozbyc sie powidokow, kiedy zobaczyl, ze szczyt gory wznosi sie ku niebu wraz z Minogiem.

— WYSIADAC I POD HUMVEE! — krzyknal, natychmiast wprowadzajac swoje slowa w czyn. Zlapal zestaw detonatora, otworzyl kopnieciem drzwi i wyskoczyl szczupakiem na ziemie.

* * *

Eksplozja nie byla pozbawiona wdzieku. Pocisk wbil sie blisko srodka wierzcholka gory i odlupal niemal idealnie kolisty fragment skal i ziemi; w przyszlosci mialo tu powstac bardzo ladne jezioro. Tony gleby zdlawily jednak w zarodku energie stosunkowo malego wybuchu jadrowego. Material najblizej detonacji antymaterii po prostu wyparowal, zamieniajac sie w plazme, ktora zwiekszyla jeszcze transfer energii, by ostatecznie stac sie lotnymi zwiazkami krzemu i innych skladnikow skaly.

Tuz za strefa plazmy skala zostala bardzo drobno zmielona, a grubosc ziaren zwiekszala sie w miare oddalania od jadra wybuchu, az do warstwy zewnetrznej, gdzie znajdowaly sie dosc duze glazy…

… ktore eksplozja cisnela setki metrow w gore.

* * *

— Dziekujemy Ci, Panie — powiedzial major Mitchell, widzac osuwajace sie na nich zbocze gory — za te dary, ktore za chwile otrzymamy.

— Niech to szlag — zaklal Pruitt. — W otoczeniu Bun-Buna zle rzeczy powinny przydarzac sie innym.

— Mam przyczepnosc! — krzyknal Reeves.

— Ruszaj! — odparl major, patrzac na rosnaca lawine.

— Jade! — krzyknal kierowca i SheVa zaczela gramolic sie z nagle poszerzonej rozpadliny. — Chyba te strzaly nas uwolnily! — Zaklal, kiedy ziemia znow sie osunela i SheVa nagle stanela. — N1EEE!

Gory, przez ktore jechali, dzwigaly ciezar milionow lat. Osuwiska i lawiny w Gorach Skalistych byly bardzo rzadko spotykane, nawet wtedy, gdy wywolywal je wybuch jadrowy. Osuwajace sie zbocze dotarto do polowy swojej wysokosci, a potem nagle zatrzymalo sie przy wtorze trzasku lamanych drzew i w chmurze kurzu.

Wtedy wlasnie wszyscy uslyszeli metaliczne lomotanie dobiegajace ze szczytu wiezy.

— Chyba twoje zyczenie sie spelni, Pruitt — powiedziala kwasno Indy.

— Co? — Dzialonowy popatrzyl na nia, jakby nie mogl uwierzyc, ze zyja.

— Komus stanie sie cos zlego.

* * *

— Nie podoba mi sie to! — krzyknela Kitteket. Glazy wciaz spadaly na podskakujacego i trzesacego sie humvee.

— Mnie tez nie — odparl z rownym przekonaniem Ryan. — Ale mogloby byc gorzej!

— Jak?!

— Na przyklad moglibysmy tkwic w piwnicy, otoczeni przez horde Posleenow, ktorzy zniszczyli juz wszystko na swojej drodze, a teraz dobijaja sie do ostatnich drzwi!

— A na przyklad zmiazdzenie przez deszcz glazow? — krzyknela Kitteket. — Mnie uczyli, ze to naprawde niezly szajs!

Ale kiedy to mowila, grad najwiekszych kamieni juz ustal.

— Wszyscy cali? — Ryan wyturlal sie spod samochodu mimo wciaz spadajacego z nieba zwiru. — I gotowi na piesza wycieczke?

— O rany, w drobny mak — powiedziala Kitteket, wstajac i rozgladajac sie dookola. — Co za burdel!

Wszedzie lezaly kamienie, od drobnych kamyczkow do glazow wystarczajaco duzych, by zmiazdzyc calego humvee, a wiekszosc drzew zostala powalona. Ze swojego miejsca na skraju Betty Gap oddzial widzial w kotlinie SheVe, ktora najwyrazniej uwiezla w jakiejs rozpadlinie. W dol zbocza, w kierunku dziala, przedzierala sie kompania MetalStonnow. Kawalek dalej zas, na dnie dolinki, lezal Minog, pognieciony jak rozdeptana puszka.

— Zgadza sie, niezly burdel — powiedzial Ryan, wlaczajac swoj modul kodowy. — Przejrzyjcie sprzet i znajdzcie wszystko, co da sie uratowac. Najlepiej radio.

* * *

— Znow wpakowales nas w niezly burdel, Ollie — powiedzial Pruitt.

Stal na glazie i patrzyl w dol na SheVe tkwiaca jak korek w wawozie.

„Wawoz” nie byl dobrym okresleniem; w malej dolince zmiesciloby sie spokojnie kilka domkow jednorodzinnych. Ale mimo to SheVa byla uwieziona.

— Sluchaj — zaczal sie tlumaczyc Reeves. — Robilem, co moglem. — Krawedzie wawozu siegaly odrobine ponad gasienice i nie krepowaly ruchow wiezy, ale po bokach czolgu lezaly glazy, ktore stoczyly sie ze zbocza. — Przynajmniej nie zrzucilem na nas calej gory.

— Wole myslec, ze odrzucilem od nas Minoga — stwierdzil Pruitt. — A oto nasz grecki chor…

— Cholera, sir — powiedziala kapitan Chan, podchodzac do nich. — W swoim czasie widzialam kilka czolgow, ktore ugrzezly, ale… Cholera, sir.

— Aha — przytaknal Mitchell, chodzac w te i z powrotem i patrzac na dzialo. — Mysle, ze najwiekszym problemem jest urwisko z przodu; nie da sie zlapac przyczepnosci i wyjechac.

— Moglibysmy podczepic pani czolgi, ma’am, i sprobowac go wyciagnac — powiedzial Reeves.

Chan popatrzyla na niego z niedowierzaniem.

— Czy wyscie w ogole pomysleli, szeregowy, zanim to powiedzieliscie?

— Eee…

— Bachor wazy troche ponad szescdziesiat ton. Ile wazy takie cos?

— Eee, troche ponad siedem tysiecy — przyznal kierowca. — Nie zdawalem sobie sprawy, ze to az taka roznica.

Chan spojrzala na swoj pojazd, a potem na SheVe. Przy czolgach czula sie mala, ale przy SheVie czula sie jak mrowka.

— To chyba nic nie da, synu — powiedziala. — To tak, jakby probowac ruszyc moj czolg trojkolowym rowerkiem.

— Wie pani, mowi sie o tym, zeby na ich bazie zbudowac pojazd bezposredniego wsparcia — powiedzial Mitchell — Prosze pomyslec, ile by taki wazyl, zwlaszcza pokryty pancerzem.

— Auuu.

— Wiecie co? — usmiechnal sie Pruitt. — Wlasnie udowodnilismy, ze nadaja sie do walki w gorach.

35

Betty Gap, Polnocna Karolina, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 08:29 czasu wschodnioamerykanskiego letniego, niedziela, 27 wrzesnia 2009

— Chyba utkneli, panie majorze — powiedziala Kitteket.

— Chyba ma pani racja — parsknal smiechem major.

Zejscie w dol zbocza zajelo grupie prawie pol godziny, a w tym czasie zebrani wokol gigantycznego dziala dokladnie przygladali sie okolicy. Przy okazji zauwazyli ludzi Ryana.

Kiedy on sam obchodzil tyl monstrualnej maszyny, z wlazu nad gasienicami wyszla kobieta. Przyjrzala sie majorowi, po czym zasalutowala.

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату