bylo juz dosc.
Rozejrzal sie i zobaczyl, ze wokol gornej platformy SheVy biegnie wystajaca krawedz i zabezpieczajacy reling.
Usmiechnal sie i uruchomil dzwig.
— Zawsze latwiej poprosic o wybaczenie — mruknal.
— Pewnie zabraniaja tego jakies przepisy — mruknela Chan. — Wiem, ze moi przelozeni nie beda ze mnie zadowoleni.
— Coz, beda bardziej zadowoleni niz gdyby pani kierowcy nic przyszlo do glowy, zeby wjechac tu tylem — zauwazyl Mitchell. — A mowiac powaznie, nie chcialbym, zeby stracila pani wszystkie pojazdy, bo potrzebna nam jest sila ich ognia.
— No, kilka stracimy na pewno — powiedziala ponuro Chan i za raz potem rozchmurzyla sie. — Z drugiej strony to dobrze, ze je stracimy.
— Dobrze? — spytal Mitchell.
— Strzelanie z nich to prawdziwe pieklo — odparla kapitan. — Frajda zwiazana z odpaleniem wolframu jest calkowicie zagluszona przerazeniem, ze cale to dranstwo wywali w powietrze.
— No coz — powiedzial po chwili major Mitchell — Na pewno nie dam sie przeniesc do Bachorow.
— Kiedy zestrzeliliscie jeden z ladownikow, a my zakonczylismy nasz ostrzal, okazalo sie, ze wszystkie drzewa w okolicy leza — powiedziala spokojnie kapitan. — I nie zauwazylismy, kiedy to sie stalo.
— Niezle.
— Kiedy strzelalam z tego czegos po raz drugi, zmoczylam sie — ciagnela Chan.
— Nie za pierwszym razem?
— Nie, za pierwszym stracilam przytomnosc — wyznala.
— Niezle — powtorzyl major.
— Fleszetki nie sa jeszcze takie zle. Czlowiekowi tylko sie wydaje, ze jest w stalowej pinacie. Dopiero do pakietow przeciwladownikowych trzeba sie dluzej przyzwyczajac.
— A przyzwyczaila sie juz pani do nich?
— Jeszcze nie.
— A jak dlugo pani w tym siedzi?
— Dowodze tym oddzialem od trzech lat — odparla po prostu.
— Hmmm…
— Dwoch miesiecy, siedemnastu dni i… — zerknela na zegarek — dwudziestu godzin.
— Widze, ze naprawde pani tego nie znosi.
— Kiedy sie nad tym zastanowic, nie wiem, czemu na poczatku protestowalam — przyznala — Moglibyscie przejechac po nich jeszcze kilka razy?
— Panie majorze, mozemy probowac — powiedzial przez radio Pruitt. — Wszystkie Bachory maja zdjete wyrzutnie, a kadluby stoja na pozycjach.
— Dobrze. — Mitchell stal przy tylnym wlazie i rozmawial z Indy. — Pruitt, gdzie sa te wyrzutnie?
— Na gornym pokladzie — odparl dzialonowy. — Nie bylo zadne go innego wystarczajaco plaskiego miejsca, zeby je polozyc. Przymocowalem je lancuchami, wiec nie spadna.
— Aha — mruknal Mitchell, patrzac, jak Indy wznosi oczy do nieba i wykonuje bardzo nieprzyzwoity gest. — Panna Indy mowi, ze w zadnym przypadku ich nie zainstalujemy.
— Rozumiem, sir — odparl dzialonowy zupelnie powaznym tonem. — To bylo po prostu najbezpieczniejsze miejsce. Kazda z tych wyrzutni to powazna inwestycja.
— Tak samo jak dzialonowy SheVy — powiedzial major, przechodzac na przod gigantycznego czolgu. — I tak samo jak abrams, a ja za chwile z szesciu z nich zrobie drewniane kliny pod kola. Zapamietaj to sobie dobrze.
— Tak jest, sir.
— Jak idzie, majorze? — spytal Mitchell.
— Swietnie — odparl Ryan, wychodzac spomiedzy gasienic SheVy. — Rzeczywiscie moze sie udac. A jesli nie, zawsze mozemy wysadzic skale.
— Tak myslalem — powiedzial kwasno Mitchell. — Dobrze, wszyscy gotowi?
— Moi ludzie sa na wzgorzu. — Ryan pokazal grupke saperow.
— A moi odbijaja szampana — powiedziala Chan, wskazujac swoich czolgistow.
— W porzadku — oznajmil Mitchell. — Odsunmy sie i zobaczmy, co sie stanie.
Wspieli sie na zbocze, na wysokosc gornego pokladu SheVy. Mitchell zatrzymal sie, zeby zlapac oddech.
— Chryste, mysmy naprawde jezdzili po tych stromiznach?
— Aha — powiedziala Chan. — Doszlam do wniosku, ze jechalismy tylko dlatego, ze by to ciemno i nie docieralo do nas, jacy jestesmy glupi, nawet majac noktowizory trzeciej generacji.
— Prosze pomyslec o tym w ten sposob — Ryan wskazal zryte zbocze na zachodzie — ze zrobiliscie niezla trase narciarska!
Mitchell zasmial sie glosno i wlaczyl mikrofon.
— Dobra, Schmoo, powolutku.
Reeves ostroznie podniosl obroty silnikow do dziesieciu procent i wlaczyl transmisje. SheVa poczatkowo nie posiadala sprzegla, jednak dodano je pozniej, kiedy okazalo sie, ze ruszenie z wysokich obrotow moze byc jedynym wyjsciem z sytuacji.
SheVa zakolysala sie na „klinach” pod gasienicami, a nastepnie potoczyla w tyl. Rozlegl sie potezny szczek zgniatanego metalu szesciu kadlubow abramsow i glosny trzask pekajacego resoru.
Kapitan Chan jeknela i zlapala sie obiema dlonmi za helm.
— Wlasnie zaczelam sobie wyobrazac, jak bedzie wygladal raport o stratach. — Z tylu dobiegaly wiwaty zalog MetalStormow. — Moja kariera w wojsku jest skonczona.
Mitchell staral sie nie rozesmiac, kiedy odwrocil sie na bok i wlaczyl mikrofon.
— Dobra, Schmoo… — Przerwal i parsknal, zanim znow wlaczyl nadawanie. — Gazu!
— Na pewno, sir? — spyta! kierowca.
— Na pewno — odparl major. Reeves slyszal w tle slabe wiwaty. — Nasze zadanie wymaga uzycia wszelkich koniecznych srodkow, zeby wydostac SheVe. W tym przypadku oznacza to gaz do dechy, niezaleznie od spodziewanych strat.
— Tak jest, sir! — zawolal Reeves, podkrecajac moc do trzydziestu procent. — Jedziemy!
Gasienice SheVy zaczely trzec o tylne poklady abramsow i szarpac nimi przy wtorze jeku dartego metalu. Czolg skoczyl do przodu, wspial sie w gore po mniejszych pobratymcach, a potem znow ruszyl w dol, kiedy gasienice zaczely sie z nich zeslizgiwac.