— Chorazy Sheila Indy — powiedziala. — Mechanik SheVa Dziewiec.

— Major William Ryan — odparl saper. — Jestem specjalista inzynierii bojowej przy dziewiecdziesiatym trzecim korpusie. Obecnie dowodza ta zbieranina. Do tej pory staralismy sie utrudniac zycie Posleenom.

— A teraz?

— Lapiemy okazje. Grad kamieni zniszczyl nam humvee.

Chorazy zasmiala sie i przyjrzala majorowi z zainteresowaniem.

— Powiedzial pan „inzynieria bojowa”, panie majorze?

— Tak. Wyglada na to, ze trzeba bedzie ruszyc troche ziemi.

— Zgadza sie. Pozwoli pan za mna, sir?

Major rozpial szelki plecaka i spojrzal na zbieranine zolnierzy.

— Odpocznijcie, chyba w niedalekiej przyszlosci czeka nas robota.

Razem z Kitteket, ktora chodzila za nim jak cien, obeszli dookola SheVe i spotkali sie z grupa oficerow dyskutujacych nad wyjsciem z sytuacji. SheVa tkwila w szczelinie, z obiema gasienicami tylko czesciowo na ziemi — reszta opierala sie na skale po obu stronach wawozu — a przed nia byl wysoki kopiec ziemi. To wlasnie ta mieszanina kamieni i ilu, zlepiona woda ze strumienia, uniemozliwiala czolgowi zlapanie przyczepnosci. W przypadku samochodu nalezaloby napchac pod kola galezi, ale w przypadku SheVy nie wchodzilo to w rachube.

Ryan podszedl do usypanego z przodu dziala kopca, nachylil sie i podniosl pare grudek ziemi i kilka kamieni. Potem wyciagnal saperke i zaczal kopac na brzegu strumienia, a gdy trafil na skale, zaczal ja tak dlugo rabac, az odlupal probke.

Kiedy ponownie podszedl do grupy oficerow, ci przestali rozmawiac i spojrzeli na niego wyczekujaco.

Nie wiedzac, czy przewyzsza stazem sluzby nieznajomego majora, zasalutowal.

— Ryan, korpus saperow Armii.

— Mitchell, korpus SheVa.

— Jesli wolno zapytac, kim jest ten geniusz, ktory tak was zakopal? — zasmial sia Ryan.

— Moj kierowca — odparl Mitchell. — Ale to nie jego wina — dodal, wskazujac lezacy dalej w dolinie ladownik. — Bylismy troche zajeci.

— Zauwazylem — wyszczerzyl zeby Ryan. — Domyslam sie tez, ze to pana dzialonowy uznal, iz gora Chestnut musi miec na szczycie basen.

— Tak, to on — kiwnal glowa Mitchell. — Modlilem sie o sapera, a w skrytosci ducha zakladalem, ze bedzie mial ze soba pelen batalion z ciezkim sprzetem. W tej sytuacji…

— Damy rade was wyciagnac — przerwal mu Ryan. — Przyszly mi do glowy trzy czy cztery sposoby, ale najlepszy z nich raczej nie spodoba sie Bachorom.

— Jaki, panie majorze? — spytala kapitan Chan. — Vickie Chan, jestem dowodca MetalStormow.

— Moglibysmy wcisnac po jednym pani czolgu pod kazda gasienice i wyprowadzic na nich SheVe…

— Mial pan racje — powiedziala kapitan. — Nie podoba mi sie ten pomysl.

— SheVa ma integralny dzwig do przeprowadzania wlasnych napraw. Uzywalem go juz do celow inzynieryjnych, moglibysmy go wykorzystac do odczepienia wyrzutni. Prawdopodobnie nie uszkodziloby to konstrukcji, szkielet abramsa to solidny kawal inzynierskiej roboty.

— Naprawde to mi sie nie podoba — odparla ponuro Chan.

— Dobrze. To moze chociaz macie zaladowane te wyrzutnie, z ktorych juz strzelaliscie? Zakladam, ze uzupelnienia nie jada tuz za wami.

— Nasze uzupelnienia sa teraz pod Dillsboro — powiedzial major Mitchell.

— W takim razie pomysl jest taki: wykorzystamy naladowane wyrzutnie, zeby wybic dziury w skale — powiedzial Ryan. — Potem wypchamy je materialami wybuchowymi i wysadzimy skale w powietrze. W ten sposob stworzy sie dla was przejscie. To samo zrobimy z przodu, wysadzimy te halde ziemi. Pod spodem, niemalze na poziomie waszych gasienic, jest lita skala. Mozemy w ten sam sposob obnizyc oba urwiska, zebyscie znow nie utkneli.

— Chwileczke — powiedziala Indy. — Chce pan odpalic ladunki w skale, ktora styka sie z naszymi gasienicami?

— Powstana fale uderzeniowe — przyznal Ryan — ale nie az tak duze, zeby uszkodzic gasienice albo dzialo.

— Chce pan, zeby MetalStorm strzelal do skaly, ktora styka sie z SheVa? — spytal Mitchell.

— Moga wystrzelic pojedynczy ladunek — wtracila Kitteket. — Nie proponujemy, zeby strzelali ze wszystkiego, co maja.

— Powstanie czterdziestomilimetrowa dziura — zauwazyl Ryan. — Przyznaje, dosc goraca i pelna uranowego pylu, ale jak sie nie ma, co sie lubi… Wypchamy ja i wysadzimy skale w powietrze.

— Czyli zamierza pan wysadzic skale, ktora styka sie z moimi gasienicami! — powiedziala Indy.

— Pani chorazy, przez ostatnie piec lat wysadzalem wszystko, co sie znalazlo w zasiegu wzroku — powiedzial ze znuzeniem Ryan. — Wysadzalem mosty i budynki, i juz sam nie wiem, ile bocznic. Wysadzilem pomnik Lincolna. Niech mi pani nie mowi, ze nie dam rady rozwalic kawalka skaly, nie uszkadzajac pani cennych gasienic.

— Ale tak czy inaczej, nie odjedziemy w ciagu pietnastu minut — powiedzial Mitchell.

— Pietnastu nie — przyznal Ryan. — Przy podlozeniu czolgow… w ciagu czterdziestu minut do godziny. Przy wysadzaniu… To zalezy, czy znajdziemy jakies materialy wybuchowe. Moi ludzie i ja znalezlismy kilkaset kilo C-4, i to by wystarczylo, ale bedzie nam potrzebne do innych zadan. Nie moge zuzyc wszystkiego, zeby wyciagnac jeden zakopany czolg.

— Nie chcialbym zostac zle zrozumiany — powiedzial Mitchell — ale to bardzo duzy i bardzo drogi czolg.

— Wiem, ale stad do Asheville jest jeszcze sporo mostow.

— Wiem — usmiechnal sie zlosliwie Mitchell — i gwarantuje panu, ze mozemy je zburzyc szybciej niz wy.

— Sluchajcie — wtracila sie Chan, ktora w tym czasie rozmawiala z Glenn. — Mam pomysl. Nie wiem, czy gorszy, czy lepszy. Mozemy spokojnie wepchnac dwa albo i trzy nasze czolgi pod gasienice, zwlaszcza jesli zuzyjemy czesc pana materialow wybuchowych do wysadzenia lezacej przed nami kupy ziemi.

— To prawda — stwierdzil Ryan. — Ale ja nie sugerowalem, zeby poswiecila pani wszystkie swoje jednostki.

— To cos wazy siedem tysiecy ton, to fakt. Ale caly ten ciezar nie bedzie od razu opieral sie na gasienicach. A jesli nawet, to tylko przez chwile. Jesli rozbujamy go powoli, czolgi moga ocalec. A jesli nie…

— To nie bedziemy juz nigdy musieli z nich strzelac — westchnela Glenn. — Czy moglibysmy rozbujac go szybko? I moze jeszcze troche poskakac?

* * *

Pruitt uruchomil dzwig i zaczal zdejmowac MetalStorma z kadluba pierwszego abramsa, a tymczasem z przodu SheVy rozlegl sie huk pierwszych eksplozji. Dzwig byl zamontowany na gornym pokladzie dziala, niemal szescdziesiat metrow nad stojacym pod nim czolgiem. Jak tylko wieza MetalStorma wyskoczyla z mocowan, zaczela wsciekle kolysac sie w przod i w ryl. Czekajac, az kolysanie ustanie, Pruitt wlaczyl mikrofon umieszczony na krtani.

— Hej, chorazy, ma pani jeszcze pod reka te spawarke? — spytal.

— Nawet o tym nie mysl, Pruitt — odparla chorazy. — Poza tym spaw by tego nie utrzymal.

— Po prostu zal to zmarnowac. To w koncu cala wiezyczka, prawda? Przyspawac ja, podciagnac sterowanie, a nawet nie sterowanie, tylko samo zasilanie…

— Nie zmuszaj mnie, zebym tam wlazla i zrobila ci krzywde — zasmiala sie Indy.

— Mowia powaznie! — zaprotestowal. — Mogloby sie udac! Mozna ja jakos zablokowac…

— Zloz podanie — powiedziala Indy — i daj mi spokoj.

Pruitt spojrzal w dol na wiszace juz spokojnie mocowanie wyrzutni i uswiadomil sobie, ze nie ma pojecia, co z nim zrobic. Bachory staly na pochylosci. Gdyby postawil wiezyczke po prostu na boku, to po pierwsze, szybko zabrakloby miejsca, a po drugie, wyrzutnie moglyby sie przewrocic i stoczyc na dol. Jak na jeden dzien wypadkow

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату