czegos zwanego „wat nar bo'. — Pokrecil glowa. — Sprobowalem i zaplacilem. Wole przelknac dume niz umrzec.

— Berbere jest tylko dla twardzieli — przyznal Papa O’Neal. — Nawet ja nie jestem w stanie zjesc tego duzo, mimo ze jadlem tyle naprawde ostrych rzeczy, ze wole o tym nie myslec. Dlatego juz tego nie jem i nie pozwalam jesc Cally. Mozna sie po tym pochorowac, tak jak kanibale, ktorzy jedza ludzkie mozgi. Powoduje to powstanie jakiegos bialka, z ktorym nie umiemy sobie dac rady.

— Kreinsfelter czy jakos tak? — spytal Mueller. — Generalnie to jest to samo co choroba wscieklych krow. Slyszalem, ze mozna na to zachorowac po zjedzeniu Posleena. A wiec dlaczego pan ich jadl?

— To dranstwo zaczyna dzialac dopiero po kilkudziesieciu latach. — Papa O’Neal wyszczerzyl w usmiechu zeby. — Jak by nie bylo, nie sadze, zebym mial przed soba jeszcze kilkadziesiat lat.

— Glodny jestem. — Mueller wyszczerzyl sie rownie szeroko. — Ale nie chce umrzec od tego, co zjem. Jest cos innego?

— Przegapiliscie obiad — powiedziala nieco kwasno Cally. — To bedzie gotowe dopiero za godzine. Ale mozna tez przygotowac kilka innych rzeczy.

— Zajmiemy sie tym — parsknal smiechem Mosovich. — Wskaz nam tylko kierunek, ksiezniczko wikingow!

Cally pogrozila mu plonaca galezia, a potem wskazala na dom.

— Jesli slodka kukurydza jeszcze nie jest schowana, mozemy ja zjesc — powiedziala. — Chleb kukurydziany jest w piekarniku. Kazalam dzieciakom zebrac troche brokul, mozna by je posiekac, wrzucic do duzej miski i wstawic do mikrofalowki. Moglibysmy tez zjesc troche burakow, gdyby ktos poszedl i ich narwal. Tak samo pomidorow; zawsze sa dobre, kiedy troche dluzej powisza na krzaku. O czyms zapomnialam?

— O piwie — powiedzial Papa O’Neal, biorac duza szpile i dzgajac nia platy miesa. — I o obracaniu tego. Ile juz lezy na tej stronie?

— Okolo godziny. Przedtem mialam do pomocy Wendy i Shari.

— Daj, ja sie tym zajme — powiedzial O’Neal. — Niech ktos przyniesie mi piwo. Ty rzadzisz w kuchni. Zadnej litosci dla tych pogan! Naucz ich… puszkowania!

— Ach, tylko nie to! — rozesmiala sie Cally. — Nie mamy nic do puszkowania. Poza tym to goscie.

— Wszystko potrafisz — zazartowal O’Neal. — Idz, ja zajme sie miesem.

Kiedy poszla, przetrzasnal stojace obok paleniska pudlo i wyjal z niego duzy kamionkowy dzban.

— Prosze — powiedzial, podajac go Muellerowi. — Niech pan sprobuje. Rosna od tego wlosy na klacie.

— Zawsze bylem dumny z mojej stosunkowo lysej klaty — powiedzial Mueller, przechylajac dzban. Pociagnal lyk, zakrztusil sie i wyplul. Kiedy plyn prysnal w ogien, plomienie buchnely w gore.

— Hej, w tych okolicach to jest wysoko cenione!

— Jako co? — wychrypial Mueller. — Jako rozpuszczalnik?

Papa O’Neal wzial dzban i z niewinna mina powachal zawartosc.

— Ach, przepraszam — zachichotal. Siegnal do tego samego pudla i wyjal drugi dzban. — Ma pan racje, to byl rozpuszczalnik. Niech pan sprobuje tego.

* * *

Tommy wstal i podniosl kufel.

— Panie i panowie. Za nieobecnych.

— Za nieobecnych — mrukneli pozostali.

Major O’Neal wypuscil zolnierzy do niczego nie spodziewajacych sie miast Newry i Hollidaysburg i zarzadzil oficerska kolacje. Oficjalnym powodem byla adaptacja dwoch nowych, ale Tommy podejrzewal, ze major obawia sie, iz jego oficerowie narobia jeszcze wiecej szkod niz szeregowcy. Major O’Neal wstal i podniosl piwo.

— Panowie i panie. Za tego, co sie smieje ostatni.

— Co sie smieje ostatni — mruknela reszta.

— Sir — powiedzial troche zduszonym glosem kapitan Stewart. — Mysle, ze nowi oficerowie powinni dowiedziec sie, dlaczego batalion ma takie motto.

— Mike prychnal i rozejrzal sie.

— Duncan, ty jestes naszym oficjalnym batalionowym gawedziarzem. Opowiedz im.

Duncan oderwal sie od rozmowy z kapitan Slight, wstal, napil sie piwa i odchrzaknal.

— Przewodniczacy mesy!

— Tak, panie kapitanie? — spytal Tommy.

— Aaa! — krzyknela kapitan Slight.

— Bluznierca! — wrzasnal Stewart.

— W mesie nie ma stopni, Tommy — powiedzial O’Neal, uciszajac wszystkich.

— Przewodniczacy mesy! — ciagnal Duncan. — Wprowadzic dudziarzy!

— Nie mamy dudziarzy — rzekl Tommy. — Sprawdzilismy caly batalion, nikt nie umie grac na dudach. Zreszta i tak zadnych nie mamy.

Stewart nachylil sie i wyszeptal mu cos do ucha, wskazujac stojace w rogu urzadzenie. Tommy podszedl do niego, szepnal cos do swojego przekaznika i wlaczyl urzadzenie.

— Wyglada na to, ze jednak mamy piracka wersje Lesnych kwiatow — powiedzial. — Ale z nas szczesciarze.

Duncan odchrzaknal i napil sie piwa, a w tle rozlegly sie melancholijne dzwieki dud uilleann.

— To byl najczarniejszy dzien czwartej fali. Siedemnasty stycznia dwa tysiace osiem, kiedy niebo wciaz jeszcze bylo pelne spadajacych niczym meteoryty szczatkow Drugiej Floty. Kiedy podnioslo sie przylbice, mozna bylo dostrzec resztki sil uderzeniowych przebijajacych sie przez fale Posleenow i odholowujacych starty na proch wrak supermonitora Honsiu. Pierwszy batalion 555 pulku piechoty dostal zadanie utrzymania waznej przeleczy pod Harrisburgiem w Pensylwanii. Z przelaczy widac bylo dymy ostatniego natarcia na Filadelfie, a jeszcze lepiej widac bylo kolejne miliony Posleenow, ktorzy dopiero co wyladowali swoimi okretami. Centrum Obrony Planetarnej na polnocy, trafiane raz za razem uderzeniami energii kinetycznej, toczylo ciezka walke z powietrznymi ladownikami, batalion zas odpieral kolejne fale posleenskich atakow. Jednostki konwencjonalne na poludniu musialy miec wsparcie artylerii, przez co batalion musial bronic sie sam. Powietrze bylo pelne jeku pociskow z dzialek grawitacyjnych, a cale niebo pokrywal nuklearny ogien. Wreszcie kompanii Alfa zaczela sie konczyc amunicja; musieli strzelac pojedynczymi nabojami. Tymczasem Posleeni metoda prob i bledow odkryli koncepcje „oslony', i ci, ktorzy przezyli, zaczeli kryc sie w zlebie. Wychylali sie tylko po to, zeby wystrzelic kilka pociskow, a potem znow sie chowali. Starcie bylo w impasie: kompania nie miala granatow, zeby zniszczyc Posleenow, a Posleeni mieli dosc giniecia na otwartym terenie. I wlasnie wtedy nasz mezny dowodca przebiegl sprintem przez nawale ognia, ktora skosila juz trzech ludzi z uzupelnien. Dobiegl do pozycji kompanii Alfa, zeskoczyl do okopu i odszukal dowodce kompanii…

— Craddocka — podpowiedzial Mike i napil sie piwa.

— Kapitana Jamesa Craddocka — ciagnal Duncan, unoszac kufel. — Za nieobecnych.

— Za nieobecnych — mrukneli wszyscy.

— Kapitan Craddock opisal ich ciezkie polozenie i stwierdzil, ze jesli szybko czegos nie zrobia, Posleeni wzmocnia sie liczebnie na tyle, ze beda mogli zaatakowac ich wrecz. A to by bylo… nieprzyjemne. Kapitan poprosil, zeby personel zaopatrzeniowy, glownie medycy i technicy, zrobili wszystko, zeby go wesprzec. Nasz slynny przywodca zrobil wtedy swoja slawna mine sfinksa, rozejrzal sie, podniosl wielki glaz i rzucil go w dol zbocza.

— Slychac bylo chrzest, kiedy glaz wbil sie w Posleenow — wtracil Stewart. — Byl prawie tak wielki jak on sam. Major wygladal jak mrowka podnoszaca brylke ziemi.

— Potem odwrocil sie do dowodcy kompanii i powiedzial…

— Ten, kto sie smieje ostatni, to zazwyczaj ten, kto najszybciej mysli w biegu — powiedzial Mike, popijajac piwo.

— Potem — ciagnal Duncan — uzywajac okolicznych glazow, kompania Alfa przez kilka godzin grala w „posleenskie kregle'. A pozniej znowu dostalismy wsparcie artyleryjskie i wszystko od razu po szlo z gorki — powiedzial Mike. — To artyleria uratowala te wojne. Ale zauwazylem, ze przezycie takich drobnych niedogodnosci generalnie jest kwestia tego, kto wymysli zwycieska taktyke w ostatnim momencie. Zaczynasz realizowac jakis

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату