wymykajace sie pogoni dzialo SheVa chyba ucieklo. — Mamy za duzo celow do zajecia, a juz jestesmy spoznieni. Twoj oolt ma inne zadanie do wykonania.

— Obym tylko dostal swoja dzialke — westchnal Cholosta’an. — Nigdy dotad nie bralem udzialu w udanym natarciu. Nie chcialbym, zeby caly lup przypadl innym.

— Lupow bedzie jeszcze duzo — prychnal Orostan. — I dostaniesz swoja dzialke. Bedziesz tarzal sie w dobrach, kiedy la misja sie skonczy. Kazdy, kto przejdzie przez nasza przelecz, bedzie nam winien dzialke, dlatego przebicie sie na rowniny jest wazniejsze niz spladrowanie tego smierdzacego miasta. Zaluje, zenie mozna im wszystkim tego zabronic. Ci oolt’os sami potrzebni do zdobycia przeleczy i zniszczenia wojsk ludzi, a nie do lupienia.

— Jaki jest nasz nastepny cel? — spytal mlodszy kessentai.

— Nad rzeka zwana Little Tennessee jest most. Co za okropna nazwa dla rzeki. Po przejsciu mostu ruszymy droga w gory. Jest tam cztery czy piec celow, bardzo dla nas waznych. Sprowadzimy caly oolt’ondar nad Tennessee, a potem, kiedy zabezpieczymy juz most, rozdzielimy sie. My otworzymy przejscie droga cztery-cztery- jeden, a Sanada pojdzie droga dwadziescia osiem.

— Most — powiedzial ponuro Cholosta’an. — I gorskie drogi.

— Nie martw sie, mlody kessentaiu — pocieszyl go oolt’ondai. — Tym razem to my bedziemy mieli niespodzianke dla ludzi.

* * *

Major Ryan stal na zboczu Rocky Knob i patrzyl na most. w dole. W promieniach zachodzacego slonca widzial Posleenow idacych na wschod od Franklin, ktorzy jeszcze nie dotarli do mostu. A na moscie wciaz byli uciekinierzy.

— Kiedy pan go wysadzi? — spytala specjalistka. Minowanie mostu okazalo sie ciezka praca.

— Caly czas sa na nim zandarmi kontrolujacy ewakuacje — odparl Ryan, opuszczajac lornetke. — Nie wiem, czy dzialaja na wyczucie, czy wykonuja rozkazy. Ale jesli beda jeszcze na moscie, kiedy podejda Posleeni, wyleca w powietrze.

— Zandarmerii to sie nie spodoba — zauwazyla Kitteket.

— Wszystkim innym nie spodoba sie jeszcze bardziej, jesli Posleeni zdobeda nietkniety most. Zastanawiam sie, co oni kombinuja.

— Co pan ma na mysli?

Major usiadl na skraju drogi. Znajdowali sie na zakrecie bocznej szosy niedaleko Crook Creek. Pozostali zolnierze zrobili sobie przerwe — jedli polowe racje, moczyli rece w zimnej wodzie gorskiego strumienia i zastanawiali sie, co dowodzacy nimi ekscentryczny oficer kaze im teraz robic.

Major zebral grupe ludzi — osmiu zamiast planowanych czterech — ktorych szukal, zolnierzy, ktorzy zachowali sprzet i byli gotowi isc za kims, kto od razu powiedzial im, ze nalezy do tylnej strazy. Ich pierwszym celem byl most na Tennessee. Po zniszczeniu go mieli zajac sie nastepnym i nastepnym, tak dlugo, az skoncza im sie materialy wybuchowe albo szczescie. Major bardziej martwil sie o to drugie.

— Oni sa sprytni, wiec musza wiedziec, ze bedziemy probowali ich zatrzymac, tak?

— Tak.

— A wiec musza miec jakis sposob na przejscie przez rzeke — ciagnal. — Nie wyobrazam sobie, ze po prostu zatrzymaja sie i poddadza. A pani?

— Nie, ja tez sobie tego nie wyobrazam.

— No, wyglada na to, ze juz niedlugo sie przekonamy. — Masa Posleenow, ukrytych w cieniu unoszacych sie nad nimi czterech Minogow i C-Deka, ruszyla w strone mostu. W oddali widac bylo inne ladowniki skrecajace na wschod. — Chyba rozdzielaja swoje sily — powiedzial major.

— No, to nie najmadrzejsze posuniecie, o ile to nie jest zmylka.

— Byc moze — odparl Ryan, odwracajac sie do niej. — Znow jakis podrecznik?

— Tak jakby. Ilu zolnierzy moga, pana zdaniem, przepchnac w godzine przez wylom?

— Nie wiem — powiedzial major i policzyl cos w myslach. — Prawdopodobnie szescdziesiat do stu dwudziestu tysiecy. Powiedzmy, dziewiecdziesiat do stu.

— W takim razie pchna ich w dwie rozne strony — powiedziala Kitteket. — W ten sposob potrzeba bedzie mniejszych sil, zeby ich powstrzymac.

— Hmmm — mruknal Ryan. — Ale na kazdej trasie beda inne problemy. Nie wiem na przyklad, czy upchna takie same masy na drodze do Asheville, co w wylocie doliny. Poza tym rozdzielajac sie, utrudniaja nam odciecie ich, gdyz trzeba bedzie obstawic wiecej tras. Ogolnie rzecz biorac, mysle, ze Posleeni wyjda na tym lepiej niz my.

— Byc moze, sir, ale to chyba zalezy od tego, czy na innych trasach beda jacys obroncy.

— Chyba wlasnie sama pani doszla do tego, do czego zmierzalem — usmiechnal sie Ryan. — Teraz przekonamy sie, na ile my bedziemy skuteczni. — Tymczasem pluton zandarmerii na moscie pospiesznie zapakowal sie do swoich humvee i uciekl, sciagajac na siebie ogien prowadzacego oolt. Na szczescie dla nerwow Ryana pomiedzy zandarmami a Posleenami nie bylo zadnych uciekinierow. Zdarzalo mu sie juz wysadzac mosty wraz z maruderami, ale zdecydowanie to nie byla jego ulubiona metoda spedzania wolnego czasu.

— Zaczeka pan, az wejda na most? — spytala Kitteket.

— Nie. Gdybym tak zrobil, wysadzilby go zamiast mnie plutonowy Campbell. Standardowa procedura operacyjna to…

— Piecset metrow — przerwala mu Kitteket. — Ja tylko sprawdzalam.

— Maszynistka? — mruknal.

— Cztery lata, sir. Caly czas tutaj. To znaczy tam, na dole. — Wskazala na Gap. — Pisze prawie osiemdziesiat slow na minute.

— Jesli bede musial wypelnic jakies formularze, dam pani znac — powiedzial Ryan, wciskajac dzwignie detonatora, kiedy pierwszy Posleen minal znak drogowy stojacy niecale piecset metrow od mostu.

Eksplozja nie byla zbyt widowiskowa. Kilka chmurek dymu, troche betonowego pylu… i stalowy most runal do strumienia.

— To wszystko? — spytala Kitteket.

— Wszystko — odparl Ryan, pakujac detonator.

— Spodziewalam sie kupy dymu i ognia i latajacych w powietrzu resztek mostu — westchnela. — Tyle sie narobilismy, a tu tylko troche dymu.

— Jestem mistrzem — stwierdzil wyniosle major. — Mistrzostwo w wysadzaniu roznych rzeczy w powietrze polega na uzyciu minimalnej sily, a ja przez ostatnie kilka lat wysadzilem naprawde duzo mostow. To w ogole dobry pomysl, biorac pod uwage, ze mamy malo materialow wybuchowych.

— Jasne, sir — zasmiala sie specjalistka. — Co teraz, wielki mistrzu?

— Teraz jedziemy wysadzic droge. Jak tylko zobaczymy, co Posleeni zrobia. w sprawie mostu.

Pierwsza fala obcych klebila sie na brzegu, a prowadzacy ich Wszechwladcy wzniesli sie na swoich spodkach i przelecieli przez rzeke. Szybko jednak wrocili i w miare, jak przychodzily nowe jednostki, zaczeto rozmieszczac je wzdluz brzegu, kazdy oolt osobno.

— Jezu Chryste. — Ryan potrzasnal glowa.

— Co sie dzieje?

— Rozstawiaja ich, zeby zmniejszyc straty w wyniku ostrzalu artylerii. Byloby jeszcze lepiej, gdyby zaczeli sie okopywac, ale do tego, jak widac, jeszcze nie doszli.

— Jest zle — powiedziala Kitteket. — Prawda?

— O tak — mruknal major, kiedy pierwszy Minog przelecial na drugi brzeg i wysadzil zolnierzy, po czym szybko zawrocil po nowy kontyngent. Kiedy tylko obcy znalezli sie. na drugim brzegu, ruszyli w poscig za uciekajacymi ludzmi, czesc jednak rozproszyla sie na boki, przeczesujac okolice i sprawdzajac, czy w poblizu nie ma jakichs niedobitkow.

— A teraz rozwijaja wokol mostu perymetr — powiedzial Ryan. — Ciekawe, po co?

— Chca urzadzic piknik? — spytala specjalistka. — Panie majorze, robi sie ciemno, a ci Posleeni, ktorzy nie umacniaja przyczolka, ida droga prosto na nas.

— Ale ladowniki nie ruszaja sie — mruknal Ryan, jakby jej nie slyszal. Jeden z Minogow dolaczyl do

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату