Ziemi zadecydowalo o wykopaniu tunelu przez sciane skalna otaczajaca krater, by polaczyc dno krateru Alfons z rownina Mare Nubium.
— Bralem udzial w jego kopaniu — pochwalil sie Dan. Po czym dodal: — A przynajmniej tego, co z niego zostalo.
Skala ksiezycowa okazala sie o wiele twardsza, niz sie spodziewano; koszt wykopania tunelu, nawet przy uzyciu miotaczy plazmowych, okazal sie zbyt wysoki. Tunelu nigdy nie ukonczono. Zamiast niego wybudowano w gorach kolejke linowa. Utrzymanie jej bylo drozsze niz w przypadku tunelu, ale zbudowanie — znacznie tansze.
— Jechalam kolejka na Mt. Yeager — rzekla Pancho. — Widok jest niesamowity.
— Tak — zgodzil sie Dan. — O tunelu zapomniano. Ale nadal tu jest, choc nikt z niego nie korzysta. Tak samo z szybow dostepowych.
Szyby dostepowe zostaly wywiercone po skosie i ich wyloty znajdowaly sie w zboczu gory. Pierwsze szyby dostepowe prowadzily do schronu, gdzie byly skafandry cisnieniowe i zapasowe butle z tlenem, na wypadek awarii kolejki.
— I oto jestesmy — oznajmil Dan.
W slabym swietle latarek Dan i George szukali czegos na scianach szybu. Pancho zobaczyla rzad metalowych pierscieni prowadzacych do kolejnej klapy.
— Zaraz nad nami jest prowizoryczna siec elektryczna — rzekl Dan, gdy George zaczal wspinac sie po drabince. — Podepniemy sie do niej, zeby bylo z czego zasilac kriostat pojemnika.
— Nie bedzie tego widac na monitorach sieci? — spytala Pancho. Potrzasajac glowa, Dan odparl:
— Nie. Siec schronu ma wlasne panele sloneczne i akumulatory. Jest calkowicie niezalezna. Panele sa ustawione na slupkach, zeby chronic je przed pylem.
Do Pancho dobiegl odglos otwieranej klapy. Unoszac wzrok, zobaczyla, jak George przepycha sie przez waski otwor.
— Jak my przepchniemy pojemnik Sis przez te klape? — spytala.
— Jest druga, wieksza klapa dla sprzetu — wyjasnil Dan.
Na dowod tych slow wysoko nad ich glowami otworzyla sie o wiele wieksza klapa. Zalalo ich slabe swiatlo awaryjne ze schronu.
Choc korzystali z dostepnej w schronie wyciagarki, przepchniecie pekatego pojemnika i jego wyposazenia przez klape wymagalo sporo pracy. Pancho martwila sie, ze Sis sie poobija i uszkodzi w swojej azotowej kapieli. Wreszcie jednak umiescili ja w tymczasowym schronie. Pojemnik lezal na podlodze, a wszystkie kontrolki swiecily na zielono.
— Musisz tu przychodzic raz w miesiacu, zeby sprawdzic, czy wszystko gra. Moze raz na szesc czy siedem miesiecy musisz uzupelniac poziom azotu.
Przyszla jej do glowy pewna mysl.
— A co bedzie, kiedy polece na misje?
— Ja to bede robil — rzekl George bez wahania. — Z przyjemnoscia.
— Jak ja mam wam dziekowac, chlopaki, do licha? Dan zachichotal cicho.
— Ja tylko chce sie upewnic, ze moj najlepszy pilot nie zostanie przez Humphriesa szantazem zmuszony do pracy przeciwko mnie. A George…
Wielki.Australijczyk wygladal nagle na zaklopotanego.
— Kiedys zylem w takich schronach — wyjasnil, a jego tenor brzmial delikatniej niz zwykle. — Kiedy bylem scigany z powodu dzialalnosci w podziemiu. Zanim Dan wzial mnie pod swoje skrzydla.
— Dla George’a to jak powrot do domu — rzekl Dan.
— Tak — potwierdzil George. — Przypomina mi o paskudnych starych czasach. Az sie lezka w oku kreci.
Dan zasmial sie, a Australijczyk rozesmial sie razem z nim. Pancho stala i czula gleboka wdziecznosc dla ich obu.
Starpower, Ltd.
Dan chcial, by siedziba nowej firmy, Starpower Ltd., miescila sie w kompleksie biurowym Astro Corporation. Humphries zlozyl oferte konkurencyjna, proponujac powierzchnie w biurze wlasnej firmy, Humphries Space Systems. Stavenger zasugerowal kompromis i biura Starpower Ltd. otwarto w innej wiezy Grand Plaza, gdzie znajdowaly sie biura instytucji rzadowych Selene. Stavenger nie zostal jednak zaproszony na to spotkanie robocze. Dan siedzial przy jednej stronie malego stolu konferencyjnego, Martin Humphries po drugiej. Pozbawione okien sciany byly puste. Meble ograniczono do funkcjonalnego minimum.
— Slyszalem, ze masz problemy z hakerami — odezwal sie Dan. Przez ulamek sekundy Martin Humphries wygladal na zaskoczonego. Szybko jednak odzyskal panowanie nad soba.
— Kto ci o tym powiedzial? — spytal spokojnie. Dan usmiechnal sie tajemniczo.
— Tu nic sie nie moze stac tak, zeby nie rozeszly sie o tym plotki.
Humphries oparl sie wygodnie. Dan zauwazyl, ze siedzi w specjalnie wyposazonym fotelu, zas reszta krzesel otaczajacych stol to zwykle, tanie, plastykowe egzemplarze.
— Przeciek zostal usuniety — rzekl Humphries. — Szkod nie zanotowano.
— To dobrze — rzekl Dan.
— A jesli juz mowimy o plotkach — rzucil lekko Humphries — to jedna dosc zabawna slyszalem dzis rano.
— Tak?
— Mowia, ze dzis w nocy z paroma pracownikami ukradles z katakumb pojemnik kriogeniczny.
— Naprawde?
— Brzmi jak scena z taniego horroru.
— Istotnie.
— Ciekawe. Po co mialbys robic cos takiego? Probujac zajac wygodna pozycje na krzesle, Dan odparl:
— Moze nie marnujmy poranka na roztrzasanie plotek. Mamy ustalic wymagania budzetowe.
Humphries skinal glowa.
— Kaze to zbadac jednemu z moich ludzi.
Albo jednemu z
— Dobrze, zalatw to — zwrocil sie do Humphriesa. — Zas co do budzetu…
Spedzili nastepna godzine na omawianiu kazdej pozycji budzetu przygotowanego przez pracownikow Humphriesa dla Star-power Ltd. Dan zauwazyl, ze nie bylo tam nic zbednego: zadnych wydatkow na reklame czy podroze, nic poza zbudowaniem napedu fuzyjnego, przetestowaniem go na tyle, by spelnic wymagania MKA dla urzadzen, z ktorych mieli korzystac ludzie, a nastepnie wyslanie czterech osob do Pasa Asteroid.
— Zastanawialem sie, czy nie byloby sensownie zwiekszyc zaloge do szesciu osob — zaproponowal Dan.
Humphries uniosl brwi.
— Szesciu? Po co nam dwie dodatkowe osoby?
— Mamy dwoch pilotow, inzyniera napedu i geologa. Przydalby sie drugi geolog… albo geolog i jeszcze jakis specjalista, moze geochemik.
— To mamy pieciu — odparl Humphries niechetnie.
— Chcialbym trzymac jeszcze jedno wolne miejsce. Zaplanowac misje dla szesciu osob. Im blizej startu, tym wieksze prawdopodobienstwo, ze przyda sie jeszcze jedna osoba.
Na twarzy Humphriesa wyraznie malowala sie podejrzliwosc.
— Dodanie dwoch osob to dodatkowe zapasy, dodatkowa masa.
— Poradzimy z tym sobie. Naped fuzyjny ma duza moc.
— I dodatkowe koszty.
— Niewielki wzrost — odparl natychmiast Dan. — Do lykniecia.
Humphries nie wygladal na przekonanego, ale zamiast wszczynac klotnie, spytal:
— Wybrales juz konkretna asteroide?
Dan stuknal w klawisze podrecznego komputera i ekran scienny pokrywajacy cala sciane sali konferencyjnej wyswietlil mape Pasa. Wypelnily go cienkie elipsoidalne linie orbit.