— Tak, rozumiem.
Podniosla wzrok i Dan zobaczyl, ze zielonoszmaragdowe oczy, ktore mogly byc tak pelne zachwytu i zlosci, byly teraz smiertelnie powazne.
— On jest w stanie wykupic tyle akcji, zeby cie przeglosowac — ostrzegla O’Banian.
— Wiem, ze do tego wlasnie zmierza.
— Dan, o ile na dzisiejszym posiedzeniu nie wyjmiesz z kapelusza jakiegos krolika, pol zarzadu sprzeda akcje.
Dan probowal sie usmiechnac. Wyszlo mu cos na ksztalt grymasu.
— Dzieki za ostrzezenie, Hattie. Zobacze zaraz, jakiego krolika mam dla ciebie.
— Powodzenia, Dan.
Podszedl do szczytu stolu konferencyjnego i postukal rysikiem komputerowym o dzbanek z woda z nierdzewnej stali, po czym oglosil rozpoczecie posiedzenia. Czlonkowie zarzadu zajmowali miejsca. Humphries, zanim usiadl, poskarzyl sie, ze slonce swieci mu w oczy i poprosil o zasuniecie zaslon.
Program spotkania byl krotki. Raport dyrektora finansowego byl ponury. Dochody z budowy satelity energetycznego malaly, gdyz projekt zblizal sie do konca.
— A premia za ukonczenie prac przed terminem? — spytal mezczyzna o czerwonej twarzy z ruda broda. Dan nazywal go w myslach Swietym Mikolajem z nadcisnieniem.
— Nie zostanie wyplacona, dopoki satelita nie zacznie przekazywac energii na Ziemie — wyjasnil dyrektor finansowy.
— Ale to i tak znaczna kwota.
— Dzieki niej utrzymamy sie na powierzchni przez kilka miesiecy — rzekl Dan, nakazujac dyrektorowi finansowemu gestem, by ten sie uciszyl.
— A co potem?
— Potem bedziemy musieli utrzymywac sie z wplywow z juz istniejacych przedsiewziec. Nie mamy zadnych nowych projektow budowlanych.
— Czy to jest ostatni z satelitow energetycznych? — spytal czlonek zarzadu, ktorego Dan nazywal Owadzimi Oczami. Oczy mial dzis jeszcze wieksze niz zwykle, jakby po raz pierwszy uslyszal zle nowiny.
Dan klasnal w dlonie i spokojnie wyjasnil.
— Choc na orbicie nadal sa wolne miejsca na satelity energetyczne, GRE nie daje zezwolen na zadne nowe konstrukcje.
— To przez tych przekletych Chinczykow — mruknal jeden ze starszych mezczyzn.
— Nie chodzi tylko o Chiny — wtracila sie pulchna kobieta o orientalnej urodzie. Jej przezwisko w prywatnym repertuarze Dana brzmialo „Mama-San”. — Wiele krajow woli budowac elektrownie na wlasnym terenie niz kupowac energie z kosmosu.
— Nawet jesli cena takiej elektrycznosci jest dwa razy wyzsza niz nasza — przypomnial Dan. — A moze jeszcze wyzsza, jezeli doliczyc kary za emisje dwutlenku wegla.
— Ich rzady doplacaja do usuwania gazow cieplarnianych — wtracil sie dyrektor finansowy.
— Kraj i tak musi za to zaplacic, w ten czy inny sposob.
— A przesylanie energii z Ksiezyca?
— Wtedy nie potrzebowalibysmy GRE i jej zgody na miejsca na orbicie, na Boga! — Swiety Mikolaj walnal piescia w stol.
— Istnieje taka mozliwosc — przyznal Dan — i rozmawialismy o tym z rzadem Selene…
— Selene nie jest wlascicielem calego cholernego Ksiezyca! Mozemy zbudowac farmy sloneczne na Oceanie Burz. Pokryc cala jego powierzchnie panelami slonecznymi, na litosc boska!
— Zastanawialismy sie nad tym — odparl Dan. — No i?
— Problem w tym, ze bez wzgledu na to, gdzie te elektrycznosc wytworzymy, trzeba ja przeslac na Ziemie.
— Wiemy o tym!
Powstrzymujac wscieklosc, Dan mowil dalej:
— Blok Panazjatycki nie chce importowac energii, bez wzgledu na to, czy pochodzi ona z Ksiezyca, czy z Malego Obloku Magellana. Nie pozwola nam budowac stacji odbiorczych na ich terytorium. Europejczycy poszli w ich slady, a w tym wszystkim, miedzy dwoma blokami, mamy jeszcze GRE.
— Jak moglibysmy wytwarzac energie w Malym Obloku Magellana? — spytal Owadzie Oczy. — To dosc daleko stad, prawda?
Boze, daj mi sile, pomodlil sie Dan w duchu. Omowil z nimi rozne raporty poszczegolnych dzialow, odpowiadajac sprawnie na jakies siedemnascie tysiecy pytan i sugestii — wiekszosc z nich bez sensu, kilka calkowicie absurdalnych — i przeszedl do nowych spraw.
— Wreszcie mam dla panstwa dobre nowiny — rzekl ze szczerym usmiechem. — Prototyp naszego napedu fuzyjnego zostal zmontowany na orbicie okoloksiezycowej i z powodzeniem odbyl loty probne.
— Wiec jest pan gotow do misji do Pasa Asteroid? — spytala Mama-San.
— Gdy tylko otrzymamy kategorie zalogowa od MKA. Humphries, siedzacy na drugim koncu stolu, przemowil:
— Powinnismy dostac zgode MKA w ciagu dwoch do trzech tygodni, chyba ze zajdajakies nieprzewidziane okolicznosci.
— Nieprzewidziane okolicznosci?
— Wypadek — wyjasnil beztrosko Humphries. — Awaria sprzetu lub cos takiego.
Albo chciwy na lapowke inspektor MKA, dodal w myslach Dan. To sie rzadko zdarzalo, ale jednak.
— Ile bedzie nas kosztowac ta misja do Pasa? — spytal energiczny i elegancki szwajcarski dzentelmen, ktorego Dan ochrzcil Bankierem.
— Misja jest w stu procentach finansowana przez Starpower Ltd. — wyjasnil Dan.
— Astro jest wlascicielem jednej trzeciej Starpower — przypomnial Humphries.
— A pan jest wlascicielem reszty? — spytal Bankier.
— Nie, Humphries Space Systems jest takze wlascicielem jednej trzeciej, a kolejna jedna trzecia nalezy do Selene.
— Jak miasto moze byc wlascicielem korporacji?
— Wszystkie szczegoly sa w raportach, ktore leza przed panstwem — rzekl Dan, stukajac rysikiem w ekran komputera wbudowany w blat stolu.
— Tak, ale…
— Wyjasnie wszystko po zamknieciu spotkania — rzekl z wdziekiem Humphries.
Bankier skinal glowa, ale nadal nie wygladal na zadowolonego.
— Musze przypomniec — rzekl Dan — ze kiedy lot do Pasa Asteroid stanie sie faktem, akcje Astro pojda w gore. Zrobilismy pierwszy krok na drodze do nieprzebranych zasobow bogactw naturalnych — o wiele wiekszych, niz wszystkie kopalnie Ziemi razem wziete.
— Rozumiem, ze to akcje Starpower pojda w gore — odezwal sie Swiety Mikolaj.
— Astro tez — odparl Dan. — To my budujemy silnik fuzyjny.
— A nie Humphries Space Systems? — Wszyscy zwrocili sie w strone Humphriesa.
Usmiechnal sie lagodnie, z wyzszoscia.
— Nie, to bedzie produkt Astro. Moja korporacja tylko dostarcza kapital, finansowanie.
Dan pomyslal, ze Humphries wygladal w tym momencie jak kot polujacy na bezbronnego kanarka.
Selene
— Prosze bardzo — zwrocil sie Dan do inspektora MKA. — Wszystkie systemy pracuja zgodnie z projektem.
Siedzieli w jedynej sali konferencyjnej Starpower Ltd., malej klitce z owalnym stolem, gdzie bylo ciasno juz wtedy, gdy siedzialo tam piec osob. Ekrany na wszystkich czterech inteligentnych scianach pokazywaly dane z lotow testowych napedu fuzyjnego. Pierwsze szesc lotow bylo lotami bezzalogowymi, sterowanymi zdalnie z