Pancho dostrzegla, ze Humphries nosi buty na wysokich obcasach; i tak byl o pare centymetrow nizszy od niej.

— Ja sie tylko zastanawiam — rzekla, patrzac w dol, w jego chlodne, szare oczy — jakim cudem czlowiek skazany za morderstwo moze nadal w tym zarzadzie pozostawac.

— Nie skazano mnie za morderstwo! — warknal Humphries, starajac sie mowic cicho.

Pancho wzruszyla ramionami.

— Zostales uznany za winnego smierci Dana Randolpha, nie?

— Zostalem uznany winnym nieumyslnego spowodowania smierci. Tak wynegocjowali moi prawnicy.

— Sad Selene obszedl sie z toba bardzo lagodnie. Powinni byli cie powiesic. I to nie za szyje.

— Zmusili mnie do zrzeczenia sie udzialow w Starpower! — warknal. — Zmusili mnie, zebym oddal moja jedna trzecia!

— I Astro — uzupelnila Pancho. — Ale nadal mozesz zrobic na smierci Dana pieniadze z zyskow generowanych przez Astro.

— Wygnali mnie! Wyrzucili z Selene. Zakazali mi powrotu na dwadziescia lat. — Spojrzal przez ramie na morze za dlugim i szerokim oknem, jak ktos ogladajacy sie na cos, co go sciga.

— I tak ci sie udalo — rzekla Pancho. — Doktor Cardenas dostala dozywocie. Nigdy nie bedzie jej wolno pracowac we wlasnym laboratorium nanotechnologicznym.

— Byla w takim samym stopniu odpowiedzialna za jego smierc, co ja. I ty, jesli juz o tym mowimy.

— Ja?

— Bylas kapitanem statku. Moglas zawrocic, gdy tylko zorientowaliscie sie, ze oslona antyradiacyjna nie dziala.

— Dzieki tobie.

Humphries usmiechnal sie krzywo.

— Gdyby Randolph zabral ze soba na poklad lekarza, gdyby nie porwal statku, zanim MKA zatwierdzila lot…

— Brawo — mruknela Pancho. — Zwal na ofiare wine za zbrodnie.

— Nawet nie zamroziliscie go, kiedy umarl. Nawet nie probowaliscie.

— Nic by z tego nie wyszlo — odparla Pancho. — Nie obnizylibysmy temperatury wnetrza wystarczajaco szybko.

Pomysleli o tym, ona, Mandy i Fuchs. Mysleli nawet o tym, zeby wpakowac cialo Dana do skafandra i wlozyc je go jednego ze zbiornikow z paliwem. Szybkie obliczenia wykazaly jednak, ze paliwo kriogeniczne skonczy sie przed dotarciem do Ksiezyca, a cialo Dana rozmrozi sie, zanim przeniosaje do odpowiedniego pojemnika kriogenicznego.

Humphries usmiechnal sie zlosliwie.

— A moze chcialas, zeby umarl, bo przeciez po nim dziedziczysz?

Prawa piesc Pancho wystrzelila w powietrze, zanim jej wlascicielka uswiadomila sobie, co sie dzieje. Humphries wyrzucil ramiona w gore i cofnal sie o pare krokow. Wszyscy zamarli. W sali konferencyjnej zapadla absolutna cisza. Wszystkie twarze zwrocily sie w ich strone.

Pancho wziela gleboki oddech i opuscila piesc. Humphries wyprostowal sie z glupia mina. Pozostali czlonkowie zarzadu powrocili do swoich rozmow, probujac udawac, ze nic sie ni stalo.

Krzywiac sie ze zloscia, Humphries odszedl od Pancho. Widziala, ze wiekszosc zebranych odsuwa sie, gdy przechodzi obok nich, jakby nie chcieli-znalezc sie na tyle blisko, by go dotknac czy choc oddychac tym samym powietrzem.

— Chyba powinnismy zaczac spotkanie — odezwala sie mala ruda kobietka w zielonym kostiumie ze spodnica.

Zebrani podeszli do dlugiego, polerowanego stolu posrodku sali i zaczeli zajmowac miejsca. Pancho odczekala chwile niepewnie, po czym dostrzegla dwa wolne krzesla: jedno u szczytu stolu, drugie na przeciwnym koncu. Przypominajac sobie biblijny kurs z dziecinstwa, zajela to drugie. Humphries zasiadl naprzeciwko niej, plecami do okna.

Wszyscy rozejrzeli sie dookola, jakby nie wiedzieli, co dalej. Rudowlosa kobieta wstala.

— Przedstawie sie tym, ktorzy mnie nie znaja — odezwala sie, patrzac prosto na Pancho — nazywam sie Harriet O’Banian. Jestem wiceprzewodniczaca zarzadu i sadze, ze powinnam poprowadzic to spotkanie, zanim wybierzemy nowego przewodniczacego.

Wszyscy pokiwali glowami. Pancho zobaczyla, ze przed kazdym miejscem w lsniaca powierzchnie stolu jest wbudowany ekran. Pokazywal skrocony program posiedzenia.

— Chyba pominiemy zwykle formalnosci — mowila dalej O’Banian — i przejdziemy od razu do…

— Czy moge przerwac? — spytal Humphries, unoszac dlon jak uczen.

— Oczywiscie — mruknela O’Banian.

Wstajac, Humphries oznajmil tonem, ktory mial brzmiec szczerze:

— Nie moglem byc obecny na nadzwyczajnym spotkaniu zarzadu zwolanym na wiesc o niefortunnej smierci Dana Randolpha.

Jasne, niefortunnej, mruknela Pancho w duchu.

— Wiedza panstwo, ze jego smierc to czesciowo moja wina. Zagralem za ostro i oto spotkaly mnie konsekwencje. Prosze mi wierzyc, ze nigdy nie pragnalem smierci Dana.

Akurat nie pragnales, powiedziala w duchu Pancho. Rozgladajac sie po zebranych wokol stolu zdumiala sie widzac, na ilu twarzach pojawil sie wyraz wspolczucia.

— Moja prawdziwa zbrodnia — mowil dalej Fuchs — bylo pragnienie zarzadzania Astro Corporation. I pozwolilem, by ambicja wziela gore nad zdrowym rozsadkiem. Widzialem, ze Dan moze doprowadzic te wspaniala firme do bankructwa i mialem pewnosc, ze potrafie nia lepiej zarzadzac.

Zamilkl i opuscil glowe. Ten skurwiel powinien byc aktorem, pomyslala Pancho.

— Jest mi naprawde przykro z powodu smierci Dana. Czuje ciezar odpowiedzialnosci z tego powodu, choc nie taki byl moj zamiar. Za ten blad bede placil do konca zycia!

Pancho z trudem powstrzymala sie przed rzuceniem w niego czyms ciezkim. Reszta zebranych siedziala spokojnie, najwyrazniej przyjmujac slowa Humphriesa za dobra monete.

Martin jeszcze nie skonczyl.

— Wiem, ze moge wyciagnac Astro z obecnego kryzysu. Mimo niefortunnej smierci Dana misja do Pasa Asteroid zakonczyla sie sukcesem. Starpower Limited ma teraz prawa do dwoch asteroid o lacznej wartosci kilku bilionow miedzynarodowych dolarow, wedlug dzisiejszych cen z gield towarowych. A Astro jest wlascicielem jednej trzeciej Starpower.

— Polowy — poprawila go Pancho.

Humphries przez dluga chwile patrzyl na nia w milczeniu.

— Polowy — przyznal w koncu. — Oczywiscie. Astro jest wlascicielem polowy Starpower.

— A Selene jest wlascicielem drugiej polowy — dodala Pancho.

Humphries prychnal. Pancho rzucila mu zlosliwy usmieszek. Mam nadzieje, ze udlawisz sie forsa.

Hattie O’Banian przelamala pelna napiecia cisze.

— Dziekujemy panu, panie Humphries. Teraz, zanim przejdziemy do zwyklego porzadku, pozwole sobie powitac w zarzadzie pania Priscille Lane.

Pancho dostrzegla, ze Humphries unosi brwi. Kobieta o orientalnym wygladzie, siedzaca po drugiej stronie stolu, odezwala sie natychmiast:

— Pani Lane nie zostala jeszcze wybrana na czlonka zarzadu.

— Jestem pewna, ze ten wniosek przejdzie przez aklamacje — rzekla O’Banian. — W koncu Dan jednoznacznie…

— Zwyczajowo odbywa sie glosowanie nad przyjeciem nowego czlonka zarzadu — odezwal sie mezczyzna o czerwonawej twarzy i siwej brodzie, siedzacy o pare miejsc od Humphriesa.

— Pozycja w zarzadzie nie jest dziedziczna — mruknal, czerwony na twarzy. Przypominal Swietego Mikolaja, tyle ze wcale nie byl radosny. — Nie mozna odziedziczyc stanowiska w zarzadzie tylko dlatego, ze zapisal je nam umierajacy czlowiek.

Pancho zrozumiala, co sie za tym kryje. Rany, oni mysla, ze sypialam z Danem i dlatego wyznaczyl mnie na czlonka zarzadu. O’Banian wygladala na niezadowolona.

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату