Kessentai zasyczal; najchetniej przyspieszylby swoj tenar, ale to by oznaczalo pozostawienie w tyle nielicznych ocalalych oolt’os. A wiec musi stoczyc te bitwe na slowa.
— Twoj szturm sie zalamal, estanaarze — warknal. — Zebrales sam kwiat hordy i wpusciles go w maszynke do mielenia miesa. Skoro atak sie zalamal, mozna sie wycofac.
— Ale pozostali wciaz walcza — powiedzial zimno wodz. — Jestes jednym z niewielu, ktorzy sie wycofuja.
— A dlaczego Orostan mnie wybral? Bo jestem madry! Wiem, ze ludzie, oby bogowie niebios pozarli ich dusze, wygrali. A ty wciaz rzucasz do walki coraz wiecej wojownikow w zalosnej probie zamaskowania wlasnej porazki! Nie bede jednym z nich!
Tulo’stenaloor wzial gleboki oddech i klapnal grzebieniem. Zaczynal, niestety, dochodzic do tego samego wniosku. Jesli pancerze otrzymaja uzupelnienia, bedzie jeszcze ciezej. A on nie moze odciac na czas ich posilkow. Jedynie Cholosta’an jest w odpowiednim miejscu, zeby to zrobic.
Dlatego nalezy go przekonac.
— Mam dla ciebie zadanie. Postanowiles wziac udzial w tym ataku, dlatego jesli odmowisz wykonania tego wyjatkowo latwego zadania, zbiore konklawe oolt’ondaiow i kaze cie oglosic kenstainem.
Cholosta’an wiedzial, ze to uslyszy.
Sa takie dni, kiedy nie oplaca sie nawet polerowac grzebienia.
— Co to za zadanie?
Jake w milczeniu patrzyl, jak droga zbliza sie kilka pancerzy. Zolnierze pozbierali posleenskie miecze boma i teraz uzywali ich do oczyszczania drogi z drzew. Monomolekularne ostrza, zwlaszcza w rekach pancerzy wspomaganych, przecinaly najgrubsze pnie jak chusteczki higieniczne, a zolnierze podnosili kawalki drzew i odrzucali je na bok.
Zastanawial sie jednak, po co to robia, skoro drzewa byly wieksza przeszkoda dla Posleenow niz dla ludzi.
W koncu pancerze oczyscily droge i zblizyly sie skokami do ruin domu. Cztery z nich Mosovich rozpoznal jako Kosiarzy, wyspecjalizowane pancerze broni ciezkiej. Sadzac po wygladzie zbroi i uzbrojeniu — pancerze dowodcow byly nieco smuklejsze niz Kosiarzy czy standardowe pancerze Bandytow — piaty byl dowodca.
— Starszy sierzant sztabowy Jacob Mosovich — powiedzial, salutujac oficerowi, gdy wyhamowal w miejscu. — Co moge dla pana zrobic, sir?
— Witam, sierzancie — odparl oficer, zdejmujac helm. — Rozumiem, ze to pan zabawia sie tutaj z moja dziewczyna?
Wendy zawyla i puscila sie biegiem przez zrujnowane podworze, a potem rzucila sie na pancerz, oplatajac go rekami i nogami.
— Tommy? — zatkala, calujac go w glowe i szyje. — To naprawde ty?
— Sir — powiedzial McEvoy. — Ja… eee…
— Wendy, poznaj McEvoya, najbardziej niekompetentnego Kosiarza na calym swiecie — powiedzial Tommy, calujac dziewczyne i lagodnieja odsuwajac. — Pozniej bedziemy mieli chwile dla siebie, ale teraz musze porozmawiac z sierzantem. Rozumiem, ze jest tu jakis kapitan?
— To ja — powiedziala Elgars, wychodzac z cienia domu. — Poznaje pana ze zdjecia Wendy.
— Ja tez — dodal Mueller, podchodzac. — Uzywa go do odpedzania facetow.
— No co ty, Wendy — powiedzial Tommy, szturchajac ja. — Dlaczego jestes taka malo towarzyska?
— Jestem towarzyska tylko dla tych, dla ktorych chce — odparla, biorac go za reke. — Dobra, najpierw najwazniejsza sprawa. Co ty tutaj, do cholery, robisz?
— Ty jestes Cally — powiedzial Tommy, wskazujac nastolatke. — Tak?
— Tak — odparla. Stala za weglem domu, aby moc w kazdej chwili uciec albo schowac sie, gdyby zaszla potrzeba.
— Zapedzona do kata, zamienia sie w tygrysice — powiedziala cicho Wendy. — Ale przy obcych jest niesmiala.
— Wszystko w porzadku, tak? Twoj tata kazal mi sie upewnic.
— Nic mi nie jest — odpowiedziala Cally. — Co wy tutaj robicie?
Tommy popatrzyl po zebranych i przeciagnal palcami po szczecinie na glowie.
— To… skomplikowana sprawa.
Sunday przez chwile wpatrywal sie w tylna sciane magazynu, a potem mocno sie zamachnal.
Ostrzezono go, ze otwarcie magazynu moze wymagac energicznego dzialania.
Jego reka przebila sie przez trzydziesci centymetrow zbrojonego betonu i wyszla po drugiej stronie. Przekrecil dlon, szarpnal i wyrwal spory kawal sciany, a potem zaczal poszerzac otwor. Okazalo sie, ze magazyn nie byl mala jaskinia, lecz spora grota w zboczu gory.
— Major O’Neal powiedzial mi, ze jego rodzina ryla w tych skalach prawie od stu lat — powiedzial. — Polowa z tego to szyby kopalniane.
— Jak gleboko biegnie ten tunel? — spytal Mosovich, zagladajac w otwor.
— Nie wiem, ale chyba niezbyt gleboko. Dalej znow jest jakas blokada.
Wyrwal spory fragment sciany i swiatlo latarni wreszcie siegnelo w glab tunelu. Poltora metra dalej przejscie zagradzala galtechowska plyta z plastali.
— Ciekawe… — Mueller odciagnal kawal zbrojonego betonu. — Ilu ludzi wiedzialo, ze major O’Neal zainstalowal na farmie swojego ojca galaksjanski kontener broni?
— Najwyrazniej niewielu — odparl bezbarwnym tonem porucznik.
— Czy tata bedzie mial klopoty? — zapytala Cally.
— Nie wiem — odparl zgodnie z prawda Tommy. — Po pierwsze, nie wiem, co mowia o takiej sytuacji galaksjanskie przepisy, a po drugie, jak rozumiem, powierzono mu zadanie stworzenia linii magazynow wzdluz wschodniego wybrzeza…
— Tak bylo — powiedziala Cally. — Pamietam, bylismy na wakacjach tuz przed pierwszym ladowaniem. Tata poswiecil wiele czasu na zakladanie systemow zasilania i rozwozenie skrzyn z amunicja. — Zajrzala w niemal calkowicie oczyszczony tunel. — Ale to jest… wielkie!
— Pewnie chcial miec pewnosc, ze w Rabun Gap nigdy nie zabraknie zasilania — powiedzial sucho Mueller. — Cholera!
— Co jest? — spytal Mosovich.
— Skad O’Neal bral prad? Malo kto w gorach ma jeszcze prad, ale w jego domu zawsze byl!
— Nie ma linii — powiedzial Mosovich, krecac glowa. — Powinienem byl sie domyslic.
— Kiedy tu bylismy, zauwazylem skrzynke Indowy — ciagnal Mueller. — Uznalem, ze O’Neal po prostu dal swojemu tacie pusta skrzynke. Te ustrojstwa sa warte kupe zlota; sa opancerzone jak czolgi i klimatyzowane, nie oddaje sie ich tak po prostu.
— O co chodzi? — spytala Elgars. — Dlaczego brak linii jest taki wazny?
— Kiedy przyjechalismy na kolacje — wyjasnil Mueller — zauwazylem, ze nie ma tu linii wysokiego napiecia.