policzek. Zacisnal usta, ale nie zaprotestowal. Rozsiadl sie wygodnie w fotelu i pytajaco uniosl brwi.
- To co, moge juz mowic?
Anna obandazowala mi ramie, jednak nie zrobila nic, aby wyciagnac nitke z rany.
- Zaraz! - warknela.
Objela mnie i pocalowala w policzek.
- Nie walcz z nim - szepnela mi do ucha. - To prawdziwy pulkownik Specnazu, jak ten z piosenki.
Dopiero po chwili skojarzylem, o co jej chodzi.
- Wiec? - przypomnial sie blondyn.
- No dobra - mruknalem. - Slucham.
Wychylilem kieliszek koniaku, ktory postawila przede mna Anna. Moj rozmowca zostal poczestowany jedynie gniewnym spojrzeniem zielonych oczu. Usmiechnal sie, najwyrazniej go to rozbawilo.
- Wyrylem ci na ramieniu inicjaly Archistratiga Michaila. Tak w tradycji prawoslawnej nazywa sie Michala Archaniola. Ta nitka, ktora wlozylem w rane, pochodzi z choragwi Archistratiga.
- Choragwi?
- Tak. Ze sztandaru rownie waznego dla Rosjan, jak kiedys Oriflamme dla Francuzow. Prowadzil rosyjskich wojownikow do walki. Byl symbolem i gwarantem zwyciestwa. Zaginal kilkaset lat temu, niedawno zostal odnaleziony. Scislej mowiac, jego fragment. Nie bede opowiadal, jak i kto wpadl na pomysl, aby go uzyc wspolczesnie, to nieistotne.
- Uzyc w bitwie?
Westchnal, jakby zastanawiajac sie, co powiedziec.
- Choragiew Archistratiga to artefakt. Ktos, kto ma w sobie jego czastke, jest obdarzony w bitwie laska Michala Archaniola. Obdarzony w sposob szczegolny. Bo w zasadzie wystarczy decyzja dysponenta sztandaru zwanego Chorazym. Jednak sa pewne warunki…
- Tak?
- Sztandar darzy laska tylko tych, ktorzy przestrzegaja kodeksu Archistratiga. Jesli sie go zlamie, przechodzi w inne rece. Niedawno stracilismy choragiew.
- Jak to: straciliscie?
- Jeden z nas zlamal kodeks.
- A konkretnie?
Blondyn obrzucil mnie taksujacym spojrzeniem.
- Powiedz mu, Oleg - rozkazala Anna.
- To twoj brat?!
- Owszem - przyznala kwasno.
- Niedawno doszlo do pewnego… incydentu. Oddzial Specnazu dostal bledne wskazowki i, zamiast poszukiwanego terrorysty z obstawa, zaatakowal autobus z cywilami. Zginelo kilka osob, w tym kobieta w ciazy. Nawet druga strona - skrzywil sie, jakby zjadl cytryne - przyznala, ze to byla pomylka. Nie przeszkodzilo im to spalic zywcem szesciu naszych, zupelnie niezwiazanych z cala akcja. Wystarczylo, ze nosili rosyjskie mundury. Jeden z moich ludzi wpadl na pomysl, aby wyrownac rachunki. - Oleg skrzywil sie ponownie. - W efekcie sztandar ukradl jakis podstarzaly polski kieszonkowiec…
- Wiecie kto? Skinal glowa.
- Wiemy. Jednak nie mozemy odebrac go sila. Choragiew sama wybiera wlasciciela. Sprawdzilismy to wielokrotnie - odparl w odpowiedzi na moje sceptyczne spojrzenie. - Zreszta ten kieszonkowiec juz jej nie ma. Potrzebujemy kogos, kto wytropi sztandar i sprobuje go odzyskac. Bez uzycia sily. Byc moze bedziemy musieli za to zaplacic, zrobic cos, by naprawic swoj blad. Jesli trzeba, zaplacimy krwia i wlasnym zyciem. Sztandar musi powrocic do nas.
- Do Rosjan?
- Niekoniecznie. - Wzruszyl ramionami. - Do chrzescijan.
Zastanowil sie przez chwile.
- Nawet nie o to chodzi… Musi wrocic do ludzi walczacych z terroryzmem, ze zlem.
- Mam rozumiec, ze Archaniol Michal popieral do tej pory to, co robiliscie w Czeczenii?! - rozesmialem sie sarkastycznie. - Masakry cywilow, „zaczystki” prowadzone przez pijanych albo nacpanych zolnierzy, gwalty, obozy filtracyjne?!
Oleg zerwal sie z fotela, zaciskajac piesci, ja takze wstalem.
- Dosc tego! - Anna pchnela mnie z powrotem na krzeslo. - Oleg! - krzyknela groznie.
- Nie o tym mowilem - wycedzil przez zacisniete zeby. - Wojna to gowno, z kazdej strony. Mam ci opowiedziec o tym, co robili Czeczency z naszymi, ktorzy mieszkali w Groznym? Kiedy oglosili niepodleglosc, zylo tam sporo Rosjan. Ani gwalty, ani morderstwa to nie jest rosyjska specjalnosc. A moze chcesz pogadac o zabijaniu dzieci w Bieslanie? O walkach miedzy grupami „bojownikow” - rzucil z ironia w glosie. - O terroryzowaniu wlasnych cywili, ktorzy chca po prostu spokojnie zyc?
- Oleg! - powtorzyla Anna.
Powoli rozluznilem piesci, majac poczucie