- Ty idiotko! - ryknalem. - Nie wiedzialas, ze psy tropiace sa kastrowane, zeby nie daly sie nabrac na taki numer?!

- Teraz juz wiem - odparla pokornie. - Nie zgubily tropu.

- Jaka jest sytuacja?

- Nie slysze szczekania, zostawilam na razie poscig za soba, ale jestem bardzo zmeczona, bieglam z dziesiec kilometrow.

- Poloz sie na ziemi - rozkazalem. - Masz jakis plaszcz?

- Mam.

- Przykryj sie nim tak, aby twoj zapach wsiakal w grunt, a nie rozchodzil sie wokolo. Odpocznij. Ile jeszcze musisz uciekac, zeby zaliczyc sprawdzian?

- Ze dwie godziny.

- W porzadku, moze sie uda. Zjedz, co tam masz, napij sie, odpocznij. Nie jest zbyt zimno?

- Nie, w porzadku.

- Odezwiesz sie, jak poscig sie zblizy, na razie po prostu lez w jakichs krzakach. Bez odbioru.

Ze zloscia wylaczylem komorke.

- Co za idiotka! - warknalem.

- Masz interesujacych znajomych - powiedziala Julia, usmiechajac sie zlosliwie. - To ciekawsze niz lektura. Co z nia bedzie? - zapytala po chwili.

- Moze zaliczy ten test. Nie jestem prorokiem. Jesli wystarczy jej sil…

Julia przygryzla z namyslem wargi.

- Lubisz ja?

Popatrzylem na dziewczyne jak na wariatke.

- Nigdy jej nie widzialem. Chce tylko, aby zaopiekowala sie moim znajomym, a jesli obleje, to przez najblizszy tydzien bedzie szorowac kible czy cos w tym rodzaju i w niczym mi nie pomoze.

- Poczekajmy.

- A co innego mamy do roboty?

Usilowalismy wrocic do poprzednich zajec, ale co chwila ktores z nas patrzylo na zegarek. Minuty mijaly powoli, bardzo powoli. Mniej wiecej po godzinie Koszka zadzwonila ponownie.

- Znowu slysze psy - zameldowala.

- Jest gdzies w poblizu droga?

- Tak.

- Uciekaj. Biegnij droga, na twardej powierzchni zapach utrzymuje sie krocej niz na miekkiej ziemi.

- Dobrze.

Przed dluzszy czas slyszelismy tylko wysilony oddech Koszki.

- Sa coraz blizej - wysapala.

- Wejdz miedzy krzaki i jak najwiecej zygzakuj. Odbij w las. Psy tropiace prowadzone sa na dlugiej smyczy, jesli sie splacze, zyskasz troche czasu.

Potakujacemu pomrukowi Koszki zawtorowaly odglosy przedzierania sie przez zarosla. Po uplywie kilkunastu minut uslyszelismy odglos upadku i cichy jek.

- Nie dam rady dluzej, jestem wykonczona - oznajmila.

- Poloz sie na ziemi, odpocznij troche. Jak zlapiesz oddech, zacznij sie rozbierac, sciagnij majtki.

- Co?! - zawolala. - Podnieca cie seks przez telefon?

Julia parsknela smiechem.

- Kto tam z toba jest? - spytala nieufnym tonem Koszka.

- Niewazne. Musisz zostawic falszywy slad, to twoja jedyna szansa, aby nieco opoznic poscig.

- Za pomoca majtek?!

- Dokladnie. Rozbieraj sie, juz! Odpowiedzialy mi stlumione przeklenstwa.

- I co teraz?

- Podrzyj je na dwie czesci, jedna postaraj sie umiescic na drzewie, na wysokosci jakichs dwoch metrow, druga nisko przy ziemi, dwadziescia, trzydziesci metrow dalej. I pobiegnij jeszcze glebiej w las, tym razem w linii prostej. Nie kraz juz, na tym etapie to nie ma sensu.

- Zrobione - zameldowala.

- Biegnij.

Z odglosow wywnioskowalem, ze wykonala moje polecenie. Przez pare minut slyszalem, jak dyszy, najwyrazniej byla na granicy wyczerpania.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату