Kiedy parkowalem, czekal juz na nas przed domem. Maks zbliza sie do szescdziesiatki, choc wyglada dwadziescia lat mlodziej. Szczuply, ubrany w kosztowny garnitur od Ermenegildo Zegny, z idealnie dobranym krawatem, jest niewatpliwie atrakcyjnym mezczyzna. Cala garderoba wujka byla szyta su misura - na miare. On sam takze jest „na miare”. Szare oczy w waskiej, drapieznej twarzy rozjarzyly sie zadowoleniem na moj widok, chlodno otaksowaly moja towarzyszke.

- Zamknij buzie, kochanie - powiedzialem z usmiechem do Anny. - Bo ci mucha wleci.

Klepnalem Maksa po ramieniu, otrzymalem w zamian lekkie skinienie glowy. Wujek jest dosc powsciagliwy w kontaktach miedzyludzkich. Co nie znaczy, ze nie oddalby mi lewej nerki, gdyby zaszla taka potrzeba. Po prostu nie widzi powodu, aby to demonstrowac, w sumie mnie to odpowiada, ja jestem taki sam.

Nadal lekko oszolomiona jego wygladem Anna przywitala sie i zostalismy zaproszeni do srodka. Po kilku minutach, ktore spedzilismy na popijaniu chilijskiego wina Casa Viva, wychwycila subtelna aure zagrozenia, jaka emanowal Maks. Oczywiscie nie mogla sie oprzec, zeby nie sprawdzic tego osobiscie…

Kiedy poprosila o oprowadzenie po domu, wiedzialem, ze liczy na towarzystwo wujka. Wzruszylem ramionami, widzac, jak znikaja za drzwiami sali treningowej. Przypuszczalem, ze Anne zainteresuja manekiny cwiczebne, bylem pewien, ze takich nie maja nawet w Specnazie.

Rozparlem sie w fotelu, smakujac bursztynowy plyn o zapachu melona i brzoskwini, Chardonnay z doliny Casablanca bylo naprawde doskonale. Przymknalem oczy, nie zwracajac uwagi na dochodzace przez solidne drzwi odglosy. Niektorzy nigdy nie dorosna… Kiedy pojawili sie ponownie, Anna miala porwana bluzeczke i siniak na twarzy, a Maks poprawial lekko przekrzywiony krawat.

- Dzieciaki - mruknalem. - Ustaliliscie juz kolejnosc dziobania?

Anna prychnela pogardliwie, ale zaczerwienila sie nieznacznie. Maks wreczyl mi bez slowa lekarstwo na siniaki.

- Nadstaw ryjek - powiedzialem, sadzajac sobie Anne na kolanach. - Jesli ci tego zaraz nie posmaruje, jutro bedziesz opuchnieta.

Nacierajac delikatnie policzek dziewczyny, zerknalem odruchowo w jej dekolt. Pozbawiona paru guzikow bluzeczka okrywala piersi w niewielkim stopniu, koronkowy biustonosz uwydatnial ich kuszace ksztalty. Coz, nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo…

- Zostaniecie na noc? - spytal Maks.

- Tak, zdecydowanie tak - potwierdzilem.

* * *

Pocalowalem Anne delikatnie i wysunalem sie z poscieli. Zamruczala cos, ale sie nie obudzila. Narzuciwszy gruby szlafrok, wyszedlem na ganek. Maks siedzial na bujanym fotelu i palii cygaro. Od lat obaj budzimy sie okolo czwartej w nocy i trudno nam potem zasnac. Co prawda, gdybym poprosil, Anna pomoglaby mi w tym skutecznie, ale chcialem porozmawiac z wujkiem. Zajalem wolny fotel, poczestowalem sie cygarem, Maks podal mi ogien. Otulilem nogi pledem, nad ranem bylo naprawde zimno. Przez dluzsza chwile palilismy w milczeniu, nie potrzeba nam wielu slow.

- Z Anna to na powaznie? - Maks odezwal sie wreszcie.

W rzeczywistosci nie potrzebowal mojej odpowiedzi, do tej pory nie przywiozlem tu zadnej kobiety.

- Na powaznie. A jak u ciebie?

Westchnal, wykonujac nieokreslony gest. Znaczy - jak zwykle. Na poczatku lat osiemdziesiatych Maks otrzymal zadanie - mial zabic jednego z liderow „Solidarnosci”. Z blizej nieznanych mi przyczyn nie tylko nie wykonal rozkazu, ale i przeszedl na druga strone ryzykujac zyciem, ocalil wiele osob. Nie zapomniano mu tego. Niemal nigdy nie dyskontuje swojej przeszlosci, jednak kontakty, jakie posiada w sferach rzadowych, zadziwiaja mnie do dzisiaj. Nie to oczywiscie stanowi problem, problemem jest, ze zakochal sie w zonie jednego z owczesnych dysydentow, tego przeznaczonego do odstrzalu. Ten czlowiek juz nie zyje, umarl z przyczyn naturalnych, a jego zona nie zwiazala sie z nikim do dzisiaj. Ma czterdziesci kilka lat i nadal oszalamia uroda. Maks nie jest bynajmniej niesmialy, ale jakos nie moze sie zdecydowac, aby nawiazac z nia blizsza znajomosc. W pewnym sensie mu sie nie dziwie, trzeba miec nielichy tupet, zeby podejsc do kobiety i powiedziec jej: „Dzien dobry, chcialbym pania blizej poznac, bo wie pani, mialem kiedys zabic pani meza, ale…”. Kiedys bede musial cos z tym zrobic, ale jeszcze nie teraz, chwilowo nie mam koncepcji.

- Moje przybrane rodzenstwo - wycisnalem przez zdlawione gardlo. - Wiesz cos o nich? Chcialbym sie z nimi spotkac.

- Oczywiscie. Kiedy tylko zechcesz.

- Myslisz, ze oni beda chcieli…?

- Chca od lat - odparl obojetnym tonem.

Przelknalem z wysilkiem sline.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziales?

- Nie byles gotowy. No i nie pytales.

- Ale skoro oni…

- To nie ma znaczenia - przerwal mi stanowczo. - Lubie ich, ale to, czego chca, nie jest dla mnie najwazniejsze.

Zamilklem, zgasilem niedopalek cygara. Za plecami uslyszalem ciche skrzypniecie drzwi, poczulem delikatny zapach znajomych perfum - Anna. Posadzilem ja sobie na kolanach, przytulilem.

- Moge sie z nimi spotkac w przyszlym tygodniu? Potwierdzil mruknieciem.

- Przyjda do ciebie na uczelnie.

- Dlaczego tam? Nie moglibysmy gdzies na neutralnym gruncie?

- Nie - odpowiedzial zdecydowanie. - Obiecalem im. Planuja to spotkanie od lat, mniej wiecej raz w tygodniu ktores z nich do mnie dzwoni.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату