Bez slowa wskazalem karty. Nigdy nie widzialem Cyganki wrozacej czy tez udajacej wrozenie za pomoca innych niz zwykle kart. Na lawce lezala talia Tarota. Swego czasu interesowalem sie historia systemow wrozebnych i znalem sie na tym lepiej niz niejedna gazetowa „ekspertka”. Bylo w starej Romce cos, co mnie rozdraznilo, jakas pogardliwa wynioslosc, chcialem ja zlapac na klamstwie.

Potasowala wprawnie, skinela, zebym przelozyl. Dotykalem talii sekunde dluzej niz to bylo potrzebne, zbadalem fakture kartonu opuszkami palcow. Karty wygladaly na bardzo stare, byc moze zeszlowieczne. Kobieta zdecydowala sie na uklad nazywany Trzema Filarami Ognia. Najtrudniejszy, znany tylko wyjatkowo doswiadczonym tarocistom.

- Sam widzisz - zwrocila sie do mnie, jakby kontynuujac rozmowe prowadzona na innej plaszczyznie.

Widzialem, nie wygladalo to najlepiej.

- Smierc za toba, smierc przed toba.

Trzy Filary Ognia to uklad, ktory mozna interpretowac godzinami, jednak czasem wystarczy zdanie. Takie, ktore zawiera sedno wrozby - smierc. Karty przepowiadaly podwojna smierc. Anna wyciagnela z torebki zlota carska pieciorublowke i cisnela starej na podolek.

- Jedzmy do domu - zawolala, ciagnac mnie w kierunku samochodu. - Musimy sie przekonac, co jest mozliwe, a co nie.

Nie wierze we wrozby, jednak zdarza sie, ze czasami mam wrazenie dotkniecia czegos nieznanego, czegos poza granicami normalnej percepcji. Tak jak teraz. Anny najwyrazniej to nie dotyczylo, w drodze doprecyzowala swoja oferte, a ja juz po chwili zapomnialem o wszystkim, skupilem sie na lekko ochryplym szepcie mojej dziewczyny. To, co proponowala, bylo bardziej interesujace niz wszystkie wrozby swiata. Zaparkowalem auto i chichoczac, pobieglismy do mojego mieszkania. Zadne z nas nie mialo zamiaru bawic sie kartami.

ROZDZIAL PIATY

Zamruczalem z zadowolenia, wdychajac aromat poledwiczek w sosie z prawdziwkow i kurek. Niewiele czasu zajelo mi stwierdzenie, ze Julia nie tylko potrafi pokroic jarzyny, ale tez swietnie gotuje. Eksperymentowalismy popoludniami z potrawami kuchni francuskiej, chinskiej i polskiej, niestety, na efekty nie trzeba bylo dlugo czekac. Przynajmniej jesli chodzi o mnie -przytylem dwa kilo. Nie przejalem sie tym specjalnie, jestem dosc szczuply, by nie powiedziec chudy, ale na wszelki wypadek postanowilem przedluzyc nieco codzienne cwiczenia. Julia zapewne spalala dodatkowe kalorie w hotelowej silowni. Nasz uklad byl… dziwny. Wiedzialem juz, ze de Becque jest wazna figura w kanadyjskim rzadzie, mniej wiecej odpowiednikiem polskiego wiceministra spraw wewnetrznych, a jego corka zaopiekowaliby sie chetnie co mlodsi przedstawiciele naszego establishmentu. Jednak najwyrazniej Julia wolala moje towarzystwo, byc moze dlatego, ze nie probowalem jej uwodzic. Niedawna wizyta Anny postawila kropke nad „i”. Mimo to czulo sie miedzy nami jakies napiecie, cos, co wbrew naszej woli wychodzilo poza granice przyjacielsko-kumplowskich stosunkow. Tak jak teraz. Bez sladu jakiejkolwiek kokieterii Julia podala mi butelke z piwem i nasze dlonie zetknely sie na moment. Zaiskrzylo. Mimo iz siedziala po drugiej stronie stolu, czulem zar jej ciala, zapach skory i wlosow pomieszany z wonia stojacej w krysztalowym wazonie rozy Prominent. Westchnalem.

- Grosik za twoje mysli - powiedziala z wyzwaniem w ciemnych, blyszczacych lobuzersko oczach.

- Lepiej nie. - Skrzywilem sie niechetnie.

- Takie tajne te mysli?

- Takie glupie.

- Hmm… - Dopila lampke gruzinskiego wina Mukuzani i wpatrzyla sie z zaduma w puste szklo. Powstrzymala mnie gestem, kiedy siegnalem po butelke. - Wystarczy na dzisiaj - zdecydowala. - Wolalabym nie przesadzic.

- Nigdy nie pijesz duzo.

- Nie chce tego stracic. - Wykonala nieokreslony ruch dlonia.

- Nie rozumiem.

Odetchnela gleboko, popatrzyla na mnie, jakby zastanawiajac sie nad czyms. Po chwili pokrecila glowa.

- Czasem czuje sie dziwnie. Jakby… jakby cos miedzy nami bylo.

W jej oczach na ulamek sekundy pojawila sie niepewnosc, niemal lek.

- Narzucam ci sie?

- Mowie o swoich odczuciach, glupku!

Sapnela gniewnie, zabebnila palcami po stole.

- Wiem, ze nie jestes facetem, ktory kombinowalby z dwiema kobietami naraz. Dlatego sie wstydze. W zasadzie powinnam chyba przestac tu przychodzic, ale tak dawno nikt mi nie okazal bezinteresownej przyjazni…

Rozesmialem sie szczerze, nie zwracajac uwagi na wsciekle spojrzenie mojej rozmowczyni.

- Rzecz jest obopolna - poinformowalem ja, zbierajac kawalkiem chleba resztki sosu z talerza. - To tylko chemia, nie ma sie czym przejmowac. Jestes bardzo atrakcyjna kobieta.

- Chemia? Mozliwe - przyznala bez wiekszego przekonania. - Jednak ty z pewnoscia nie jestes atrakcyjny.

Unioslem z dezaprobata brwi.

- Tak wlasnie - potwierdzila zlosliwie. - Wysoki, chudy facet o ponurej twarzy i sarkastycznym poczuciu humoru. Co w tym pociagajacego?

- Aura samotnego wilka zmieszana z zapachem wody toaletowej Baldessarni Del Mar Caribbean - odparlem bezczelnie.

Julia pokazala mi jezyk. Dokonczylismy posilek w dobrych humorach. Czasem warto oczyscic atmosfere.

* * *

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату