Moja przyjaciolka wyszla bez slowa.

- Co sie stalo? Mow! - polecilem.

Anton znuzonym gestem rozmasowal twarz.

- Sytuacja wyglada nie najlepiej - przyznal. - Mamy kilkunastu zabitych, nawet Dzuma zostal lekko ranny. To byla prawdziwa masakra.

- A konkretnie? I czemu: nawet Dzuma?

- On ma niesamowite szczescie - wyjasnil. - A co do sytuacji… - urwal, widzac wchodzaca Malgorzate.

- Wiecie co? - Postawila przed Antonem napelniony po brzegi talerz. - Pogadajcie sobie sami. Widze, ze musicie zalatwic jakies interesy. A jak skonczycie, zadzwon. - Pocalowala mnie w policzek, zabrala torebke i wyszla.

Odprowadzilem Malgorzate wdziecznym spojrzeniem, nie bylem zdziwiony - profesor Boerner byla uosobieniem taktu i kurtuazji. O nic nie pytala, nie miala pretensji o zepsuty wieczor.

- Tango wzieli zakladnikow, ponad dwadziescia osob. - Rosjanin palaszowal zupe lapczywie. - W dodatku maja kupe sprzetu z naszych magazynow, w tym byc moze bron chemiczna. Zaatakowalismy bez dostatecznego rozeznania sytuacji, bo byla obawa, ze jej uzyja. Atak poszedl od frontu i z gory, ze smiglowcow. Okazalo sie, ze przedpole jest zaminowane, a na dachu te skurwysyny umiescily PWM. Trzynastu zabitych, dziewieciu rannych, dwa smiglowce zniszczone…

Ostatnie zdanie Anton niemal wymamrotal. W jego glosie slychac bylo ogromne zmeczenie.

- Idz sie poloz, przespij troche, zanim utopisz sie w zupie - powiedzialem, widzac opadajaca coraz nizej glowe Rosjanina.

Skinal glowa i chwiejnym krokiem wyszedl z pokoju. Westchnalem i w chwile pozniej poszedlem za nim - lezal skulony na dywanie. Zdjalem mu buty, przykrylem kocem i wrocilem do salonu.

Zrobilem sobie drinka i rozparlem sie w fotelu, potrzebowalem chwili namyslu. .

Nie jestesmy z Antonem przyjaciolmi w konwencjonalnym sensie tego slowa. Bardziej towarzyszami bron Jego zachowanie, pewna bezceremonialnosc wskazywaly, ze byl smiertelnie zmeczony, nie tylko fizycznie. Nie dziwilo mnie to. Sytuacja, jaka opisal, wygladala na powazna, to byl koszmar dla sil specjalnych. Terrorysci wyposazen w najnowsza bron i potrafiacy jej uzyc… Wykorzystanie PWM swiadczylo o tym dobitnie. PWM to rosyjski skrot od protiwowiertaliotnaja mina, Anton rozmawial ze mna po polsku, ale ze zmeczenia nie przetlumaczyl tego terminu. Miny do zwalczania smiglowcow albo nisko lecacych samolotow to przeboj ostatnich lat. Uaktywniane sa poprzez warkot silnikow, maja bardzo czule mikrofony, wystrzelenie ladunku lub ladunkow w strone smiglowca nadzoruje zespol sensorow podczerwieni. Zasieg razenia to przewaznie stozek o promieniu stu piecdziesieciu metrow. Wystarczy ustawic ze dwie takie na dachu i mozna sie nie obawiac desantu ze smiglowcow.

Wychylilem resztke alkoholu, przelknalem nerwowo sline. Balem sie. Jesli Rosjanie sami przyznaja, ze siedza po uszy w gownie… A to przeciez najlepszy oddzial w Rosji, absolutna elita. Wiedzialem, ze nie dorastam im do piet. Wiedzialem tez, ze nie prosza mnie o pomoc jako Janusza Korpackiego, licza na wsparcie Archistratiga. Bylem dla nich Chorazym, nosicielem sztandaru…

Pozno w nocy zadzwonilem do Malgorzaty, poinformowalem o planowanym wyjezdzie. Nie zadawala pytan, jednak jej glos swiadczyl, ze domysla sie, iz chodzi o cos powaznego. Prosila, bym na siebie uwazal, i zyczyla mi szczescia. Podziekowalem. To ostatnie bedzie mi potrzebne jak jeszcze nigdy w zyciu…

* * *

Szum silnikow powoli mnie usypial, nic dziwnego - bylem zmeczony. Po przylocie do Moskwy niemal natychmiast znalazlem sie na pokladzie transportowego Anionowa. Wraz ze mna lecialo kilku Rosjan o ponurych, z gruba ciosanych twarzach, ladownia samolotu zawalona byla skrzyniami ze sprzetem. Z Dzuma i reszta jego ekipy mialem sie spotkac na miejscu - w Nikolajewsku, niewielkiej miejscowosci w Kraju Chabarowskim.

Jak zwykle, kiedy wydarzenia pedzily w zbyt szybkim tempie, mialem odczucie nierealnosci sytuacji, umysl bronil sie przed natlokiem wrazen. Siedzialem na twardym, przeznaczonym dla spadochroniarzy krzeselku, a jednoczesnie wspominalem jeszcze ostatnie chwile spedzone w Krakowie, rozmowe z Malgorzata. Nie jestem ekspertem w kwestiach damsko-meskich, lecz wydawalo mi sie, ze moja przyjaciolka naprawde mnie lubi. Byc moze wiecej niz lubi. To byly przyjemne mysli, bardzo przyjemne…

Zanim wyjechalem, zalatwilem formalnosci, wiedzialem, ze szanse, abym wrocil calo, sa niewielkie. Zostawilem krotkie listy do tych osob, na ktorych mi zalezalo, rozdysponowalem majatek. Zabralem ze soba tylko buty ze wzmocniona, przeciwminowa podeszwa i glocka. Mialem nadzieje, ze to pierwsze uchroni mnie przed koniecznoscia uzycia drugiego… Nie przewidywalem sytuacji, w ktorej ktos z moich bliskich bedzie sie musial zajmowac kaleka. Prawda - wiozlem tez sztandar. Chcialo mi sie smiac, kiedy wspominalem pierwotna fascynacje artefaktem. Teraz, po pewnym czasie, wiedzialem swietnie, ze choragiew Archistratiga w zaden sposob nie wplywa na rzeczywistosc, no a przynajmniej nie bezposrednio. Nie bedzie cudu, nikt nie rozbroi min, nie zasloni nas przed wzrokiem terrorystow. Nie moglem miec co do tego calkowitej pewnosci, ale wydawalo mi sie, ze dzialanie relikwii polega na wyzwalaniu tego, co w ludziach najlepsze, nic mniej, ale i nic wiecej. Watpilem, aby to wystarczylo. Zadna, najwieksza nawet odwaga i poswiecenie, zaden zapal bojowy nie zniweluja prostego faktu, ze znajdziemy sie w otwartym polu pod ostrzalem zawodowcow, ze bedziemy musieli pokonac sto metrow zaminowanego terenu, ze wrogowie maja bron chemiczna. Chyba zeby liczyc na nieco wieksza niz zwykle dawke szczescia wojennego… Niewiele wydusilem z Antona przed wyjazdem, jednak to, co powiedzial, wystarczalo, zeby zaczac sie martwic. To nie byli zwykli terrorysci, lecz odlam jednej z najokrutniejszych moskiewskich mafii i paru zolnierzy, ktorzy zdezerterowali, zabierajac ze soba spory zapas najrozmaitszych zabawek z najwiekszego w Rosji magazynu wojskowego. Nie zakladalbym sie, ze nie byli ze Specnazu… Powsciagliwosc Antona w kwestii przebiegu kariery wojskowej dezerterow wydala mi sie podejrzana, a sytuacja materialna rosyjskiego wojska czynila moje przypuszczenia mocno prawdopodobnymi. Oczywiscie slowo „Specnaz”, „Sily specjalne”, ma bardzo ogolne znaczenie. Jednostki potocznie nazywane Specnazem roznia sie znacznie wyszkoleniem i stopniem profesjonalizmu, sa tez czesto przygotowywane do wykonywania zupelnie odmiennych zadan, jednak, tak czy owak, nawet jesli dezerterzy nie byli z najwyzszej polki, dotychczasowe wydarzenia wskazywaly, ze potrafia wykorzystac ogromna przewage taktyczna, jaka zapewnial im umocniony budynek i przetrzymywani w nim zakladnicy. To ostatnie gwarantowalo, ze raczej nie dojdzie do rozwiazania problemu poprzez odpalenie kilku rakiet… Choc nie zalozylbym sie o glowe - to byla Rosja. Niewykluczone tez, ze w jakimkolwiek innym panstwie wladze takze podjelyby decyzje o likwidacji zagrozenia za wszelka cene, nawet kosztem zycia zakladnikow, bo nie mozna bylo dopuscic do uzycia broni chemicznej. Podejrzewalem mocno, ze to, co planowal Dzuma, bylo misja ostatniej szansy - jesli sie nie powiedzie, z najblizszego lotniska wystartuja mysliwce szturmowe wyposazone w pociski powietrze - ziemia…

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату