reki.

Drzwi sie otworzyly.

— Czesc, Vic! — zaszczebiotalo cos, co w nich stanelo.

Vince w odpowiedzi oblal sie rumiencem i wyjakal:

— Ja tylko, czesc. — Przestapil z nogi na noge, wymamrotal cos, co zabrzmialo jak „Ehm tego” i zrobil pol kroku w tyl.

Bylo to niezwykle i ogromnie zajmujace przedstawienie, nie tylko dla mnie. Czlowieczek, ktory otworzyl, ogladal je z usmiechem wskazujacym, ze ludzkie cierpienie w kazdej postaci stanowi dla niego doskonala rozrywke, i pozwolil, by Vince wiercil sie przez kilka dlugich chwil, zanim powiedzial:

— Alez wejdzcie!

Manny Borque, jesli to rzeczywiscie on, a nie dziwaczny hologram z Gwiezdnych wojen, mierzyl caly metr szescdziesiat od spodu wyszywanych srebrnych butow na wysokich obcasach po czubek ufarbowanej na pomaranczowo glowy. Wlosy mial krotko ostrzyzone, z pominieciem czarnej grzywki, ktora rozdzielala sie na czole jak ogon jaskolki i opadala na przeogromne, wysadzane strasami okulary. Nosil luzna, jaskrawoczerwona, pstrokata koszule i — zdaje sie, ze nic poza tym — koszula ta wirowala wokol niego, kiedy cofnal sie od drzwi, zeby zaprosic nas gestem do srodka, a nastepnie podreptal szybkimi, malymi kroczkami do wielkiego okna panoramicznego z widokiem na wode.

— Chodzcie, porozmawiamy — powiedzial, omijajac piedestal z olbrzymim, blizej niezidentyfikowanym obiektem, ktory wygladal jak wielka kula zwierzecych rzygow, unurzana w plastiku i wymalowana sprejem fluorescencyjnym. Zaprowadzil nas do szklanego stolika przy oknie, ktory otaczaly cztery przedmioty; prawdopodobnie mialy to byc krzesla, ale latwo mozna by je wziac za wykonane z brazu siodla na wielblada, przyspawane do pali. — Siadajcie — zaprosil szerokim gestem i zajalem wyrob krzeslopodobny najblizej okna. Vince po chwili wahania usiadl obok mnie, a Manny wskoczyl na miejsce naprzeciw niego.

— No coz — zagadnal — co u ciebie, Vic? Napijecie sie kawy? — I nie czekajac na odpowiedz, odwrocil glowe w lewo i zawolal: — Eduardo!

Obok mnie Vince wzial urywany oddech, ale zanim mogl cokolwiek z nim zrobic, Manny zwrocil sie twarza do mnie.

— A pan co taki niesmialy? Pan mlody, zgadza sie?

— Dexter Morgan — przedstawilem sie. — Ale z niesmialoscia to bym nie przesadzal.

— Vic jest niesmialy za was obu — skomentowal. I rzeczywiscie, Vince jak na komende zaczerwienil sie na tyle, na ile mu cera pozwalala. A poniewaz wciaz bylem dosc mocno poirytowany, ze musze przechodzic te meczarnie, postanowilem, ze nie przyjde mu z pomoca i ani nie powiem Manny'emu cos do sluchu, ani nawet mu nie wyklaruje, ze Vince to nie „Vic”. Bylem pewien, ze doskonale znal jego prawdziwe imie i po prostu znecal sie nad facetem. A mnie to nie przeszkadzalo: niech Vince cierpi, dobrze mu tak. Nie powinien zwracac sie do Rity za moimi plecami i wrabiac mnie w cos takiego.

Wpadl Eduardo z przezroczysta plastikowa taca, na ktorej balansowal staroswiecki, kolorowy serwis do kawy Fiestaware. Byl masywnym mlodym mezczyzna, ze dwa razy wiekszym od Manny'ego, i tez robil wszystko, zeby zadowolic tego gnoma. Postawil przed nim zolta filizanke i juz mial podsunac Vince'owi niebieska, kiedy Manny powstrzymal go, kladac palec na jego rece.

— Eduardo — powiedzial jedwabistym glosem i chlopak zamarl. — Zolta? Juz zapomnielismy? Manny'ego jest niebieska.

Eduardo prawie wyskoczyl ze skory; natychmiast wrzucil wsteczny i omal nie upuscil tacy, kiedy pospiesznie zabieral obmierzla zolta filizanke i zastepowal ja ta wlasciwa.

— Dziekuje, Eduardo. — Chlopak znieruchomial, jakby niepewny, czy podziekowania sa na serio, czy tez znow sie czyms narazil. Manny jednak tylko poklepal go po reku i przypomnial uprzejmie o obowiazkach: — A teraz obsluz naszych gosci, prosze. — Eduardo skinal glowa i obszedl stolik wkolo.

Jak sie okazalo, zolta filizanke dostalem ja, co mi nie przeszkadzalo, choc zastanawialem sie, czy to znaczy, ze mnie nie lubia. Nalawszy kawy, Eduardo pospieszyl do kuchni i przyniosl na talerzyku pol tuzina pastelitos. I choc, trzeba przyznac, nie byly w ksztalcie posladkow Jennifer Lopez, to rownie dobrze moglyby byc. Wygladaly jak male jezozwierze nadziane kremem — ciemnobrazowe grudki ze sterczacymi kolcami albo czekoladowymi, albo powyrywanymi z ukwialu. Otwarty srodek ukazywal pomaranczowa, budyniopodobna mase i kazda taka masa miala na gorze odrobine czegos zielonego, niebieskiego lub brazowego.

Eduardo postawil talerzyk na srodku stolika i przez chwile wszyscy tylko patrzylismy na ciastka. Manny zdawal sie je podziwiac, a Vince'a najwyrazniej ogarnelo religijne uniesienie, bo znow kilka razy przelknal sline i wydal dzwiek, ktory mogl byc okrzykiem zachwytu. Co do mnie, nie bylem pewien, czy mamy te cudownosci zjesc, czy wykorzystac w jakims dziwacznym, krwawym azteckim rytuale, wiec tylko wpatrywalem sie w talerzyk z nadzieja ze dostane jakas wskazowke.

Udzielil mi jej Vince.

— Moj Boze — wykrztusil.

Manny skinal glowa.

— Piekne, prawda? Ale ta — a — a — a — kie nie na czasie. — Podniosl jedno, to z niebieskim czubkiem, i przyjrzal mu sie z czyms w rodzaju powsciagliwej sympatii. — Paleta barw sie przejadla, no i identyczne zaczeli robic w tym strasznym starym hotelu nad Indian Creek. Mimo to… — Wzruszyl ramionami i wrzucil sobie ciastko do ust. Nie spowodowalo powaznego krwotoku, zauwazylem z zadowoleniem. — Czlowiek przywiazuje sie do swoich starych sztuczek. — Odwrocil sie i mrugnal do Eduardo. — Moze czasem az za bardzo. — Chlopak pobladl i uciekl do kuchni, a Manny odwrocil sie do nas z wielkim krokodylim usmiechem. — Czestujcie sie.

— Boje sie ktorekolwiek ugryzc — odezwal sie Vince. — Sa takie idealne.

— A ja sie obawiam, ze beda sie odgryzac — stwierdzilem.

Manny obnazyl imponujacy garnitur zebow.

— Gdybym mogl je tego nauczyc — powiedzial — nigdy nie bylbym samotny. — Pchnal talerzyk w moja strone. — Smialo.

— Czy podalby je pan na moim weselu? — spytalem w przeswiadczeniu, iz moze wypadaloby znalezc w tym wszystkim jakis sens.

Vince szturchnal mnie lokciem, i to mocno, ale najwyrazniej bylo za pozno. Oczy Manny'ego zwezily sie w szparki, choc jego imponujace uzebienie pozostalo na widoku.

— Ja nie podaje — sprostowal. — Ja prezentuje. A prezentuje to, co uwazam za najlepsze.

— A nie powinienem wiedziec z wyprzedzeniem, czego sie spodziewac? Moze panna mloda ma alergie na podlana wasabi rukole w galarecie?

Manny zacisnal piesci tak mocno, ze slyszalem, jak trzeszcza mu knykcie. Przez chwile czulem dreszczyk nadziei na mysl, ze byc moze udalo mi sie go chytrze splawic. Kucharz jednak odprezyl sie i usmiechnal.

— Podoba mi sie twoj kolega, Vic — stwierdzil. — Jest bardzo odwazny.

Vince obdarzyl nas obu usmiechem i znow zaczal oddychac, a Manny nabazgral cos na kartce i tak oto wielki Manny Borque zgodzil sie obslugiwac moje wesele za okazyjna cene dwustu piecdziesieciu dolarow od nakrycia.

Wydawala sie dosc wysoka. Z drugiej strony, przeciez dostalem wyrazne polecenie, zeby nie martwic sie o pieniadze. Rita na pewno cos wykombinuje, na przyklad zaprosi tylko dwie, trzy osoby. Tak czy owak, nie dane mi bylo dlugo martwic sie czyms tak blahym jak finanse, bo chwile potem moja komorka zaswiergotala swoja radosna piesn zalobna i kiedy odebralem, uslyszalem, jak Debora mowi, nie probujac nawet odpowiedziec na moje radosne „czesc”:

— Jestes mi tu potrzebny. Juz.

— Na razie tartinkami sie zajmuje. Sprawa wagi panstwowej — odparowalem. — Pozyczysz mi dwadziescia tysiecy dolarow?

Wydala gardlowy dzwiek.

— Dexter, nie mam czasu na pierdoly. Za dwadziescia minut dobowka. Chce, zebys na niej byl. — W wydziale zabojstw przyjelo sie, ze dwadziescia cztery godziny po rozpoczeciu sledztwa zespol zbieral sie w komplecie, zeby sprawdzic, czy wszystko jest zorganizowane jak nalezy i czy nadajemy na tych samych falach. A Deb widocznie uwazala, ze mam jakies glebokie przemyslenia, ktorymi moge sie podzielic — milo slyszec, ale mylila sie. Skoro Mroczny Pasazer najwyrazniej nadal przebywal na urlopie, nie zanosilo sie na to, by w najblizszym czasie mial na mnie splynac olsniewajacy blask natchnienia.

Вы читаете Dylematy Dextera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату