przejeciem.

— No, no, no… — powiedzialem i dzwiek slow odbijajacych sie od scian mojego gabineciku przyprawil mnie o lekki dreszcz. A poniewaz sensacyjne odkrycia zawsze wypadaja bardziej dramatycznie przed publicznoscia, siegnalem po telefon i zadzwonilem do siostry.

Po kilku minutach wcisnela sie do mojego boksu i usiadla na skladanym krzesle.

— Co znalazles?

— Doktor Gerald Halpern ma Przeszlosc — odparlem, starannie wymawiajac wielka litere, zeby Debora nie skoczyla przez biurko i mnie nie wysciskala.

— Wiedzialam. — Pokiwala glowa. — Co zrobil?

— Nie tyle zrobil — wyjasnilem — ile jemu zrobiono.

— Przestan chrzanic — zirytowala sie. — Co sie stalo?

— Pierwsza sprawa, okazuje sie, ze jest sierota.

— Dex, prosze cie, do rzeczy.

Unioslem dlon, probujac uspokoic Deb, ale to widac nie poskutkowalo, bo zaczela stukac knykciami w blat biurka.

— Ja tu probuje odmalowac subtelne tlo, siostrzyczko — dodalem tytulem komentarza.

— Maluj szybciej — odparowala.

— No dobrze. Halpern trafil do rodziny zastepczej w stanie Nowy Jork, bo, kiedy go znalezli, mieszkal w pudle pod autostrada. Odszukano jego rodzicow, niestety niedlugo przedtem zgineli w nieprzyjemnych okolicznosciach. I, jak sie wydaje, w zupelnosci na to zasluzyli.

— Co to, kurwa, znaczy?

— Streczyli go pedofilom.

— Jezu. — Debora byla zszokowana. Nawet w Miami cos takiego uznano by za lekkie przegiecie.

— A Halpern nic z tego nie pamieta. W aktach pisza, ze w chwilach stresu urywa mu sie film. To zrozumiale. Zaniki pamieci to pewnie odruchowa reakcja na traumatyczne przezycia. Tak bywa.

— No to zajebiscie — powiedziala Debora, a ja w duchu podziwialem jej klase. — Czyli ma luki w pamieci. Musisz przyznac, ze to pasuje. Dziewczyna probuje go wrobic w gwalt, a on i bez tego martwi sie, co bedzie z jego stalym etatem, wiec wpada w stres i nieswiadomie ja zabija.

— Jest jeszcze pare innych szczegolow. — Przyznam, ze delektowalem sie dramatyzmem chwili chyba troche bardziej niz to konieczne. — Po pierwsze, smierc jego rodzicow.

— To znaczy? — spytala, zupelnie nieporuszona moja kreacja.

— Mieli obciete glowy. A dom zostal podpalony.

Debora wyprostowala sie.

— O kurde — mruknela.

— Tez tak pomyslalem.

— Do licha, Dex, to wspaniale. Mamy skubanca.

— Coz, na pewno pasuje do schematu.

— I to, kurcze, jak. Wiec zabil rodzicow?

Wzruszylem ramionami.

— Nie mogli niczego udowodnic. Inaczej Halpern trafilby do zakladu. Nikt nie wierzyl, ze dzieciak moglby urzadzic taka jatke. Ale sa prawie pewni, ze tam byl i przynajmniej widzial, co sie stalo.

Spojrzala na mnie twardym wzrokiem.

— To nie wystarczy? Nadal uwazasz, ze jest niewinny? Znaczy co, znow masz te swoje przeczucia czy jak?

Zapieklo bardziej niz powinno i na chwile zamknalem oczy. Wciaz nie bylo tam nic procz ciemnosci i pustki. Moje oslawione przeczucia oczywiscie braly sie z podszeptow Mrocznego Pasazera i pod jego nieobecnosc nie mialem sie na czym oprzec.

— Ostatnio ich nie miewam — wyznalem. — Po prostu cos w tej sprawie mi sie nie podoba. To tylko…

Otworzylem oczy. Debora wpatrywala sie we mnie. Na jej twarzy po raz pierwszy tego dnia dostrzeglem cos innego niz tylko radosny entuzjazm i przez chwile sprawiala wrazenie, jakby chciala spytac, co znacza moje slowa i czy dobrze sie czuje. Nie mialem pojecia, co odpowiedzialbym, bo o Mrocznym Pasazerze jeszcze nigdy z nikim nie rozmawialem i wizja dzielenia sie czyms tak intymnym byla mocno niepokojaca.

— Nie wiem — odezwalem sie slabym glosem. — Cos tu nie gra.

Debora usmiechnela sie lagodnie. Poczulbym sie razniej, gdyby warknela i kazala mi sie odpieprzyc, ona jednak tylko wyciagnela reke nad biurkiem i poklepala mnie po dloni.

— Dex — mowila cicho — twardych dowodow mamy az nadto. Przeszlosc pasuje. Motyw jest. Przyznajesz, ze nie masz tych swoich… przeczuc. — Przechylila glowe na bok, wciaz usmiechnieta, co sprawilo, ze poczulem sie jeszcze bardziej nieswojo. — Wszystko jest git, braciszku. Cokolwiek cie gnebi, przyczyny szukaj gdzie indziej. Facet zabil, my go dopadlismy, koniec kropka. — Puscila moja dlon, zanim ktorekolwiek z nas moglo zalac sie lzami. — Ale troche sie o ciebie martwie.

— Nic mi nie jest — odparlem i nawet ja slyszalem, ze to traci falszem.

Debora dlugo na mnie patrzyla, az wreszcie wstala.

— Niech ci bedzie — powiedziala. — Ale w razie czego zawsze mozesz na mnie liczyc. — Odwrocila sie i wyszla.

Przez reszte dnia czulem sie, jakbym brnal w szarej zupie, i kiedy w koncu wrocilem do Rity, zupa zestalila sie w galarete, ktora odciela mnie od reszty swiata. Nie wiem, co jedlismy na kolacje, nie wiem, czy ktos cos mowil. Moglem tylko nasluchiwac jednego jedynego dzwieku: tupotu powracajacego pedem Pasazera. Nadaremnie. Dlatego tez przez reszte wieczoru dryfowalem na autopilocie i w koncu poszedlem do lozka, wciaz bez reszty zaprzatniety Tepym Pustym Dexterem.

Sporym zaskoczeniem bylo dla mnie to, ze ludzie, nawet polczlowiek, jakim sie stawalem, nie zapadaja w sen automatycznie. W swoim poprzednim wcieleniu, Demona Dextera, spalem doskonale i zasypialem bez trudu, wystarczylo polozyc sie, zamknac oczy i pomyslec: „Trzy dwa jeden start”. Czary — mary i lulu.

Nowy Model Dextera nie mial tyle szczescia.

Przewracalem sie z boku na bok, nakazywalem swojej zalosnej osobie natychmiast zasnac, bez zadnych ale, i wszystko na nic. Nie moglem spac. Moglem tylko lezec z szeroko otwartymi oczami i zastanawiac sie dlaczego.

Noc ciagnela sie w nieskonczonosc, a wraz z nia straszne, ponure rozmyslania. Czy przez cale zycie wprowadzalem sam siebie w blad? A jesli nie bylem Dzielnym Dexterem Rozpruwaczem i jego Chytrym Pomocnikiem Pasazerem? A jesli tak naprawde bylem tylko Mrocznym Szoferem, ktory dostal mala izdebke w palacu w zamian za wozenie swojego pana na umowione wizyty? I skoro nie potrzebowano juz moich uslug, kim zostane teraz, kiedy szef sie wyprowadzil? Kim bylem, jesli juz nie soba?

Mysli dalekie od radosnych nie poprawily mi humoru. Nie pomogly tez zasnac. A ze przewracanie sie z boku na bok meczylo mnie, ale nie zmeczylo, przerzucilem sie na kiwanie i kolysanie, z tym samym mniej wiecej skutkiem. Kolo wpol do czwartej nad ranem musialem przypadkiem odkryc wlasciwa kombinacje bezsensownych ruchow, bo wreszcie zapadlem w plytki, meczacy sen.

Obudzilo mnie skwierczenie i zapach smazacego sie bekonu. Zerknalem na zegar — osma trzydziesci dwie. Tak pozno jeszcze nigdy sie nie obudzilem, no ale byla sobota. Rita pozwolila mi dluzej pobyc w stanie przygnebiajacej nieswiadomosci. A teraz wynagrodzi moj powrot na jawe obfitym sniadaniem. Juhu.

Sniadanie rzeczywiscie troche mnie pokrzepilo. Trudno podsycac w sobie porzadna, gleboka depresje i poczucie kompletnego braku wlasnej wartosci, kiedy jest sie najedzonym, i dalem za wygrana w polowie przepysznego omletu.

Cody i Astor naturalnie nie spali juz od ladnych paru godzin — w sobote rano mieli prawo nieograniczonego dostepu do telewizora i zwykle wykorzystywali to, by ogladac kreskowki, ktore nie moglyby powstac przed odkryciem LSD. Nawet mnie nie zauwazyli, kiedy chwiejnie przeszedlem obok nich do kuchni, i podczas gdy wgapiali sie w gadajace sprzety kuchenne, ja skonczylem jesc sniadanie, wypilem ostatnia kawe i postanowilem dac zyciu jeszcze jeden dzien na to, zeby wzielo sie w garsc.

— Lepiej? — spytala Rita, kiedy odstawilem kubek po kawie.

— Omlet byl palce lizac. Dziekuje.

Usmiechnela sie i zerwala z krzesla, zeby cmoknac mnie w policzek, po czym wrzucila wszystkie naczynia

Вы читаете Dylematy Dextera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату