dwa kontynenty.
Wiedzial jednak, ze nigdy nie osiagnie calkowitej pewnosci w tej materii. Parakarma tez musial to wiedziec. Dwiescie dwa lata wczesniej, siodmego listopada 1940 roku, inzynierowie dostali lekcje, ktorej nie wolno im nigdy zapomniec.
Morgana nawiedzaly czasem upiorne mysli i to wlasnie byla jedna z nich. Juz od dluzszego czasu komputery w siedzibie Terran Construction usilowaly poddac te zmory skutecznym egzorcyzmom.
Jednak zaden, nawet najsprawniejszy komputer swiata, nie mogl nigdy ostrzec przed tym, co jeszcze nie bylo znane. Przed upiorami, ktore dopiero mialy sie narodzic.
18. Zlociste motyle
Mimo blasku slonca i wspanialych widokow roztaczajacych sie wokol szosy, Morgan usnal i obudzil sie dopiero gdy samochod dotarl na rowniny. Nie obudzily go dziesiatki ostrych zakretow, ocknal sie, gdy woz zahamowal z piskiem hamulcow i Morgan szarpnal sie w pasach bezpieczenstwa.
Przez chwile niezbyt wiedzial, gdzie sie znajduje. Gotow byl sadzic, ze sen trwa dalej. Podmuch wpadajacego przez uchylone okno wiatru niosl tyle ciepla i wilgoci, ze mogl z powodzeniem zastapic wegle tureckiej lazni. Niemniej samochod stal posrodku czegos, co wygladalo na gesta sniezna zadymke.
Morgan zamrugal, przetarl oczy i znow je otworzyl. Po raz pierwszy w zyciu widzial snieg o barwie zlota…
Nad szosa unosila sie zwarta chmura motyli kierujacych sie w ramach migracji gdzies na wschod. Kilka przykleilo sie do przedniej szyby. Klnac w miejscowym jezyku (ubogim raczej w podobne zwroty) szofer wysiadl i wytarl szklo. Zanim skonczyl, roj zaczal rzednac, az nad droga zostalo tylko kilka gromadek maruderow.
— Zna pan te legende? — spytal szofer, obracajac sie ku pasazerowi.
— Nie — mruknal Morgan. Nie interesowaly go zadne legendy, przede wszystkim chcial sie jeszcze troche zdrzemnac.
— Zlote motyle to dusze wojownikow Kalidasy. Ta armia, ktora wygubil pod Yakkagala. Morgan wymamrotal cos bez entuzjazmu. Mial nadzieje, ze szofer zrozumie, ze ma sie zamknac. Byla to plonna nadzieja.
— Co roku o tej porze kieruja sie ku Swietej Gorze i umieraja wszystkie na jej stokach. Czasem mozna je znalezc w polowie szlaku kolejki, ale wyzej juz nie daja rady.
—
— Swiatynia. Gdyby do niej dotarly, oznaczaloby to ostateczne zwyciestwo Kaidasy, a
— Moze innym razem — warknal Morgan i rozparl sie ponownie na siedzeniu. Jednak dlugo nie mogl przysnac, tak dreczylo go wyobrazenie przywolane slowami kierowcy.
Jeszcze nie raz w nadchodzacych miesiacach mial wspominac w ciezkich chwilach, w momentach przebudzen w srodku nocy te wizje zlotej zadymki. Obraz milionow skazanych na zaglade motyli wytezajacych wszystkie sily w proznym wysilku dostania sie na szczyt gory. Obraz symboliczny.
Nawet teraz, na samym poczatku walki, nie byl to symbol zbyt uspokajajacy.
19. Nad brzegami jeziora Saladin
Prawie wszystkie symulacje komputerowe alternatywnej historii ludzkosci sugeruja, ze bitwa pod Tours (rok 732) byla jedna z najwiekszych porazek naszego gatunku. Gdyby Charles Martel zostal pokonany, islam zdolalby zapewne przezwyciezyc wewnetrzne spory i opanowalby cala Europe, ktora w ten sposob zdolalaby uniknac stuleci chrzescijanskiego barbarzynstwa. Rewolucja przemyslowa nadeszloby niemal o tysiac lat wczesniej i w chwili obecnej siegalibysmy innych gwiazd, miast tylko sasiednich planet…
Los jednak zrzadzil inaczej i armie proroka wrocily do Afryki, a islam zamienil sie w zywa skamieline. I tak bylo az do konca dwudziestego stulecia, kiedy to czesc krajow muzulmanskich nagle skapala sie w nafcie…
— Czy wiesz — spytal szejk Faruk Abdullah — ze przyjalem tytul Wielkiego Admirala Floty Sahary?
— Wcale mnie to nie dziwi, panie prezydencie — odparl Morgan i spojrzal na lsniacy blekit jeziora Saladin. — O ile to nie tajemnica, iloma jednostkami pan dysponuje? — Obecnie dziesiecioma. Najwieksza to trzydziestometrowy wodolot plywajacy pod znakiem Czerwonego Polksiezyca. Co tydzien ratuje ilus niewydarzonych matrosow. Moj lud nie oswoil sie jeszcze na dobre z woda… Popatrz tylko, jak ten idiota probuje halsowac! Ostatecznie dopiero dwiescie lat temu przesiadl sie z wielbladow na lodzie.
— Wyposazajac sie w cadillaki i rolls-royce’y. To chyba ulatwilo przystosowanie.
— Wciaz je mamy. Srebrny duch mojego prapraprapradziadka wyglada jak nowy. Ale musze oddac sprawiedliwosc. Najwiecej klopotow sprawiaja goscie, ktorzy nie znaja tutejszych wiatrow. My wolimy lodzie z silnikiem. W przyszlym roku mam dostac lodz podwodna zdolna zejsc do najwiekszej glebi jeziora, to jest na siedemdziesiat osiem metrow.
— A to po co?
— Dopiero teraz archeologowie wybakali, ze pod piaskiem pustyni bylo pelno wykopalisk. Oczywiscie nikt nie trudzil sie ich wydobyciem, az zalano te tereny.
Poganianie prezydenta PAR-u — Polnocnoafrykanskiej Autonomicznej Republiki, mijalo sie z celem i Morgan mial dosc rozumu; by nie naciskac. Cokolwiek stanowila tutejsza konstytucja, szejk Abdullah skupil w swoim reku wiecej wladzy i bogactw niz jakakolwiek inna jednostka na Ziemi. Co wiecej, swietnie wykorzystywal i jedno, i drugie.
Pochodzil z rodziny, ktora nie bala sie ryzyka i rzadko zalowala swoich posuniec. Jej pierwsza i najbardziej znana zagrywka, na pol wieku ustawiajaca rod w opozycji do calego swiata arabskiego, bylo zainwestowanie wielkich sum petro-dolarow w rozwoj techniczny i naukowy panstwa Izrael. Bylo to wysoce dalekowzroczne posuniecie, ktore umozliwilo w nastepstwie rozpoczecie eksploatacji bogactw Morza Czerwonego, pokonanie pustyni, a nawet, o wiele pozniej, wzniesienie Mostu Gibraltarskiego.
— Nie musze ci mowic, Van — odezwal sie w koncu szejk — jak bardzo pasjonuja mnie twoje nowe projekty. Po tym wszystkim, co przeszlismy razem podczas budowy mostu, wiem juz, ile potrafisz, jesli tylko znajdziesz oparcie…
— Dziekuje. — Mam jednak kilka pytan. Niezbyt jeszcze rozumiem, czemu ma sluzyc stacja posrednia i czemu chcesz ja zawiesic wlasnie na wysokosci dwudziestu pieciu tysiecy kilometrow.
— Z kilku powodow. Po pierwsze, gdzies na tej wlasnie wysokosci potrzebna bedzie solidna stacja mocy, co i tak oznacza dosc masywna konstrukcje. Potem dotarlo do nas jeszcze, ze siedem godzin to dosc dlugi czas, jesli spedzic go w ciasnej kabinie. Podzielenie podrozy na dwa etapy bedzie mialo kilka zalet. Nie trzeba bedzie karmic pasazerow w kapsulach, zjedza cos i rozprostuja nogi w stacji posredniej. Uprosci to tez konstrukcje samych kabin. Te z dolnej sekcji beda musialy miec ksztalt mozliwie aerodynamiczny, gorne bedzie mozna projektowac bez tego ograniczenia, dzieki czemu budowa ich bedzie prostsza, beda tez lzejsze. Stacja posrednia posluzy tez jako centrum kontrolne, a moze i stanie sie samodzielna atrakcja turystyczna.
— Ale to nie bedzie dokladnie w polowie drogi, a raczej w dwoch trzecich calej linii.
— Owszem, srodek przypadnie gdzies na osiemnasty tysiac. Ale trzeba brac pod uwage jeszcze jedno. Bezpieczenstwo. Gdyby zdarzylo sie, ze linia powyzej uleglaby przerwaniu, stacja nie spadnie na Ziemie.
— A to czemu?
— Moment obrotowy pozwoli jej pozostac na orbicie. Oczywiscie zacznie spadac, ale nie wejdzie w