przypomnial sobie most rozpiety niczym luk teczy miedzy Europa a Afryka. Niemal zawsze zwano go po prostu mostem, rzadziej Mostem Gibraltarskim, ale nigdy Mostem Morgana.

Tak, pomyslal Rajasinghe, jesli szuka pan slawy, panie Morgan, tutaj jej pan nie znajdzie. Ale jesli tak, to po jakie licho wlasciwie przybyl pan na niewielka cicha wyspe Taprobane?

3. Fontanny

Przez wiele dni slonie i niewolnicy trudzili sie pod palacymi promieniami slonca, wnoszac na szczyt klifu niezliczone wiadra pelne wody.

— Czy juz? — pytal nieustannie krol.

— Jeszcze nie, Wasza Wysokosc — odpowiadal zarzadzajacy robotami mistrz. — Zbiornik nie jest jeszcze pelen. Ale moze juz jutro…

W koncu przyszlo to wlasciwe jutro i caly dwor zebral sie w Ogrodach Rozkoszy, pod baldachimami z jasno farbowanego plotna. Sam krol zazywal ochlody w podmuchach wielkich wachlarzy obslugiwanych przez ochotnikow, ktorzy uzyskali ten ryzykowny przywilej dzieki lapowkom wreczanym szambelanowi. Takie machanie wachlarzem moglo rownie dobrze przywiesc do majatku, jak i do smierci.

Jednak teraz wszystkie oczy wpatrywaly sie w Skale Demona i drobne postaci poruszajace sie na wierzcholku. Zalopotala flaga, w dole odpowiedzialo jej krotkie granie rogu. Robotnicy u szczytu urwiska zaczeli manipulowac gwaltownie jakimis lewarami, ciagnac jakies liny… Jednak przez dluzsza chwile nic sie nie dzialo.

Krol zmarszczyl brwi i caly dwor zadrzal. Nawet wachlarze zamarly na chwile, po czym ruszyly szybciej, jakby machajacym wrocila pamiec o tym, co grozi za niedbale wykonywanie tego zadania. Potem robotnicy u stop Yakkagali krzykneli rozglos — nie, a byl to krzyk radosci i triumfu, ktory niosl sie coraz blizej, podejmowany przez kolejnych ludzi zgromadzonych na obsadzonych kwiatami sciezkach. Po chwili dolaczyl don jeszcze jeden dzwiek, nie tak glosny, jednak bardziej natarczywy. Odglos uwolnionych wreszcie, niepowstrzymanych sil natury.

Jak za sprawa magii, jedna po drugiej, z ziemi trysnely ku bezchmurnemu niebu kolumny wody. Kazda czterokrotnie przewyzszala wzrost doroslego czlowieka, kazda rozkwitala na koncu, siejac teczowa kurzawe. Promienie slonca zabarwialy wodne slupy kolorami, a wodna mgielka dodawala urokliwosci calej scenie. Nigdy jeszcze w historii Taprobane nie dane bylo ludzkim oczom ogladac takiego cudu.

Krol usmiechnal sie i dwor powazyl sie wreszcie znow zaczerpnac powietrza. Tym razem zakopane w ziemi rury wytrzymaly cisnienie i nie rozpekly sie pod naporem wody. W odroznieniu od swych pechowych poprzednikow, obecni budowniczowie mieli szanse dozyc sedziwego wieku, jak wszyscy pozostajacy w sluzbie Kalidasy.

Slupy wody byly coraz nizsze, gasly rownie nieuchronnie jak promienie zachodzacego slonca. Nie wyrastaly juz powyzej ludzkiej glowy, zbiorniki musialy byc niemal puste. Krol jednak nie kryl zadowolenia. Uniosl dlon i fontanny opadly, by raz jeszcze trysnac zywiej, jakby z szacunku dla majestatu tronu, po czym cicho usnely. Powierzchnie stawow marszczyly sie przez kilka chwil, az zamarly w koncu i poczely znow gladko odbijac obraz prawiecznej skaly.

— Robotnicy dobrze sie sprawili — powiedzial Kalidasa. — Obdarowac ich wolnoscia.

Oczywiscie nikt nigdy nie zrozumie, jak dobrze sie sprawili, bowiem wspolczesni nie potrafili docenic wizji osamotnionego krola-artysty. Podziwiajac pieczolowicie utrzymane ogrody otaczajace Yakkagale, krol przezywal najpiekniejsze chwile swego zycia.

Udalo mu sie stworzyc u stop skaly prawdziwy raj. Teraz pozostalo jedynie przemienic jej wierzcholek w boskie niebo.

4. Skala Demona

Starannie zaplanowane widowisko typu swiatlo i dzwiek robilo niezmiennie na Rajasinghu silne wrazenie, chociaz widzial je juz z tuzin razy i znal na pamiec wszystkie punkty programu. Kazdy, kto przybywal aby ujrzec skale, musial wziac udzial takze i w przedstawieniu, chociaz krytycy w rodzaju profesora Saratha zwykli sarkac, ze to tylko uproszczony na uzytek turystow esktrakt historii. Jednak nawet taka namiastka byla lepsza niz brak jakiejkolwiek informacji, szczegolnie ze srodowisko, ktore reprezentowal Sarath, wciaz nie moglo dojsc do porozumienia, jaka wlasciwie byla precyzyjna chronologia wszystkich tych zdarzen sprzed dwoch tysiecy lat.

Niewielki amfiteatr na dwiescie miejsc otwieral sie na zachodnia sciane Yakkagali, przy czym siedziska zostaly tak rozplanowane, by wszyscy mogli w jednakim stopniu podziwiac laserowe przedstawienie. Niezaleznie od pory roku zaczynalo sie zawsze o dziewietnastej, kiedy ostatnie promienie rownikowego slonca znikaly z niebosklonu.

Skala ginela juz w mroku, trwajac jedynie jako czarny zarys na tle bladych jeszcze gwiazd. Nagle gdzies z ciemnosci dobiegl przytlumiony i powolny rytm bebnow i spokojny, stonowany glos:

Oto opowiesc o krolu, ktory zamordowal swego ojca i zginal z reki brata. Oto fragment krwawej historii rodzaju ludzkiego, w sumie nic szczegolnego, nic nowego. Jednak ten wlasnie krol zostawil po sobie niezwykly pomnik, jak i legende, ktora przetrwala stulecia…

Rajasinghe zerknal na Vannevara Morgana, ktory siedzial w mroku po jego prawej stronie. Chociaz dojrzal tylko profil goscia, poznal, ze inzynier poddal sie nastrojowi. Po lewej mial dwoch innych gosci, starych przyjaciol z czasow kariery dyplomatycznej, rownie pochlonietych. Zgodnie z przewidywaniami nie rozpoznali „pana Smitha”, a jesli nawet, to uprzejmie zgodzili sie podtrzymac fikcje.

Nazywal sie Kalidasa i urodzil sie w sto lat po Chrystusie. Dzialo sie to w Ranapurze, Zlotym Miescie, przez wieki stolicy krolow Taprobane. Od poczatku cien legl na jego narodzinach…

Muzyka nabrala mocy, do bebnow dolaczyly flety i gitary. Hipnotyczna melodia plynela przez noc. Na skalnej scianie zaplonal swietlisty punkt, ktory nagle rozwinal sie, niby magiczne okno w czas miniony, ukazujac obraz bardziej zywy i kolorowy niz sama rzeczywistosc.

Idealne wyczucie dramaturgii, pomyslal Morgan, i w jednej chwili odrzucil wszystkie wahania, czy dobrze zrobil pozwalajac, by chec zazycia odrobiny rozrywki wygrala z obowiazkami. Patrzyl na radosc krola Paravany, gdy ulubiona konkubina pokazala mu pierworodnego syna, i zrozumial jego smutek i rozterke, kiedy ledwie dwadziescia cztery godziny pozniej krolowa zrodzila prawowitego dziedzica. Chociaz Kalidasa pierwszy przybyl na swiat, to nie mial zostac nastepca tronu, co leglo u podstaw pozniejszej tragedii.

Wszelako we wczesnym dziecinstwie obaj chlopcy byli najlepszymi przyjaciolmi. Kalidasa i Malgara rosli razem nieswiadomi tego, ze w gruncie rzeczy sa rywalami, i nic nie wiedzieli o klebiacych sie wkolo ich osob intrygach. Pierwsza niesnaska nie miala nic wspolnego z fatum urodzenia, wynikla z ofiarowanego w dobrej wierze, niewinnego prezentu.

Na dwor krola Paravany naplywaly wowczas dary z calego swiata: jedwab z Chin, zloto z Hindustanu, lsniace zbroje z cesarskiego Rzymu. Pewnego dnia przywedrowal do miasta prosty mysliwy z dzungli i przyniosl cos, czym mial nadzieje ucieszyc rodzine krolewska…

Wszedzie wokol Morgana rozlegly sie mimowolne ochy i achy. Chociaz sam inzynier nie byl nigdy milosnikiem zadnej zwierzyny, to musial przyznac, ze drobna i snieznobiala postac malpki, ktora umoscila sie ufnie w objeciach mlodego ksiecia Kalidasy, robila wrazenie. Z pomarszczonej twarzyczki dwoje wielkich oczu patrzylo poprzez stulecia — i poprzez te tajemnicza, ale pokonywalna w znacznej mierze przestrzen oddzielajaca ludzi od zwierzat.

Wedle Kronik nigdy dotad nie widziano jeszcze podobnego zjawiska. Jej siersc byla biala jak mleko, a oczy czerwone jak rubiny. Niektorzy poczytali to za dobry znak, inni za zly omen, bowiem biel jest kolorem smierci i zaloby. Niestety, wlasnie obawy tych drugich okazaly sie sluszne.

Ksiaze Kalidasa pokochal swego ulubienca i nazwal go Hanuman od imienia dzielnego malpiego boga opisywanego w Ramayanie. Krolewski zlotnik zbudowal maly zloty wozek, w ktorym Hanumah bywal obwozony po calym dworze, ku wielkiej zreszta uciesze wszystkich

Вы читаете Fontanny raju
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×