znosily upaly tylko wtedy, gdy podczas wiosennego linienia porzadnie wyczesano ich futra. A poniewaz klan hodowal te zwierzeta ze wzgledu na ich delikatna zimowa welne, kazdy okaz byl zawsze nalezycie wycze-sany. Tak czy inaczej, woly — podobnie zreszta jak ludzie — mialy juz dosc upalow i suchej, pozbawionej smaku zywnosci. Wszystkie te zwierzeta niecierpliwily sie juz wyraznie, czekajac na powrot swiezej trawy zimowych pastwisk. Gdyby sprawy mialy sie nieco inaczej, Arevin podzielalby ich pragnienia.

Dziecko pomachalo swoimi drobnymi raczkami, chwycilo palec Arevina i przyciagnelo go do siebie. Arevin usmiechnal sie.

— Tego niestety nie moge dla ciebie zrobic, malenstwo — powiedzial.

Dziecko z zadowoleniem ssalo koniuszek jego palca i nie rozplakalo sie, gdy z palca nie poplynelo mleko. Niemowlak mial niebieskie oczy — takie jak Wezyca. „To czeste u dzieci” — pomyslal Arevin. Kiedy tylko to sobie powiedzial, ponownie oddal sie marzeniom.

Wezyca snila mu sie co noc, a przynajmniej wtedy, gdy udalo mu sie zasnac. Nigdy wczesniej nikt nie wywolal w nim takich uczuc. Przypominal sobie kazde zetkniecie sie ich cial: jej dlon na jego policzku i scene w namiocie Stavina, kiedy to on ja pocieszal. Na ironie zakrawal fakt, iz najszczesliwsza chwila w calym jego zyciu byl krotki moment, zanim uswiadomil sobie koniecznosc jej wyjazdu — wtedy gdy ja obejmowal, liczac, ze mimo wszystko z nimi zostanie. „I na pewno by z nami zostala — pomyslal. — Poniewaz potrzebujemy uzdrowicielki, no i moze rowniez z mojego powodu. Zostalaby dluzej, gdyby tylko mogla”.

Wtedy to po raz pierwszy zdarzylo mu sie swiadomie zaplakac. Rozumial jednak, ze nie chciala z nimi zostac, skoro odebrano jej mozliwosc wykonywania pracy. On tez czul sie teraz niezwykle zubozony. Mial wrazenie, ze do niczego sie nie nadaje, i chociaz zdawal sobie z tego sprawe, nie mial sily nic zrobic. Codziennie marzyl tylko o powrocie Wezycy, pomimo pewnosci, ze uzdrowicielka juz nie wroci. Chcialby wiedziec, dokad dokladnie sie udala. Moze podrozowala z osrodka uzdrowicieli przez tydzien, miesiac, a moze przez pol roku, zanim dotarla do granicy pustyni i, powodowana ciekawoscia, zdecydowala sie wzdluz i wszerz ja przemierzyc.

Powinien z nia pojechac. Teraz nie mial juz co do tego watpliwosci. Smutek nie pozwolil jej zaakceptowac jego towarzystwa, lecz on powinien od razu zrozumiec, iz nie uda jej sie wytlumaczyc przebiegu wypadkow swoim nauczycielom z osrodka. Nawet wyjatkowa intuicja tej kobiety nie pomogla jej w zrozumieniu strachu, jaki ludzie Arevina czuja przed wezami. On sam znal ten strach z wlasnego doswiadczenia, ciagle bowiem snila mu sie smierc malej siostrzyczki i ciagle pamietal splywajacy po jego ciele zimny pot w chwili, gdy Wezyca kazala mu przytrzymac kobre. Pamietal rowniez swoje smiertelne przerazenie, kiedy uzdrowicielke ukasila zmija, gdyz juz wtedy ja kochal i byl pewien, ze umrze.

Wezyca kojarzyla mu sie z jedynymi cudami, jakie dane mu bylo w zyciu zobaczyc. Po pierwsze, nie umarla; po drugie, uratowala Stavina.

Dziecko zamrugalo i jeszcze mocniej przywarlo do palca Are-vina, ktory zsunal sie teraz z glazu i wyciagnal przed siebie druga reke. Olbrzymi wol pizmowy polozyl glowe na jego dloni, a on podrapal go pod broda.

— Dasz temu dziecku jakis obiad? — zapytal Arevin.

Poklepal zwierze po boku i po brzuchu, po czym przykleknal tuz obok. Wol — a byla to samica — nie mial juz wprawdzie duzo mleka, ale dla dziecka musialo go wystarczyc. Arevin potarl rekawem wymie i podsunal pod nie niemowlaka, ktory ani troche sie nie przestraszyl i od razu zaczal lapczywie ssac.

Kiedy dziecko zaspokoilo juz glod, Arevin znowu podrapal wolu pod broda i wspial sie z powrotem na glaz. Chwile pozniej maly juz spal, oplotlszy paluszkami dlon Arevina.

— Kuzynie!

Rozejrzal sie wokol siebie. Przywodczyni klanu wdrapala sie na glaz i usiadla obok. Jej dlugie, rozpuszczone wlosy falowaly na wietrze. Pochylila sie nad dzieckiem z usmiechem na ustach.

— Jak sie sprawuje?

— Bez zarzutu.

Strzasnela wlosy z twarzy.

— Latwiej nosic te malenstwa, kiedy sa na plecach. I co pewien czas mozna je polozyc na ziemi.

Usmiechnela sie szeroko. Dystans i dume zachowywala przede wszystkim na spotkania z obcymi i goscmi klanu. Arevin rowniez zdobyl sie na usmiech. Kobieta polozyla dlon na jego rece, ktora ciagle sciskalo dziecko.

— Moj drogi, czyzbym musiala pytac, co sie dzieje?

Arevin z uczuciem zaklopotania wzruszyl ramionami.

— Obiecuje poprawe — odparl. — Ostatnio niewielki ze mnie pozytek.

— Myslisz, ze przyszlam cie krytykowac?

— Zasluguje na kilka slow krytyki.

Nie patrzyl teraz na swoja kuzynke, tylko na jej dziecko. Przywodczyni klanu objela go ramieniem.

— Arevinie — po raz trzeci w zyciu zwrocila sie do niego po imieniu. — Jestes dla mnie bardzo wazny. Jezeli bedziesz tego chcial, moze wybiora cie kiedys na przywodce klanu. Ale musisz podjac decyzje. Jesli ona cie nie chciala…

— Pragnelismy siebie nawzajem — przerwal. — Ale ona nie mogla dalej pracowac i nie pozwolila mi sobie towarzyszyc. I nie wolno mi jej szukac.

Popatrzyl na dziecko. Kiedy zmarli jego rodzice, Arevin zostal przyjety do kregu rodzinnego kuzynki. Bylo tam szescioro doroslych partnerow, dwoje — a teraz troje — dzieci oraz on sam. Nie okreslono wyraznie zakresu jego obowiazkow, ale czul sie odpowiedzialny wlasnie za dzieci. Szczegolnie w tym okresie, przed wyprawa na zimowe tereny, klan potrzebowal pomocy kazdego ze swoich czlonkow. Od teraz az do konca wyprawy trzeba nieustannie dogladac wolow, gdyz inaczej powedruja na zachod i sluch wszelki po nich zaginie. Znalezienie pozywienia rowniez dla ludzi stanowilo w tym okresie powazny problem. Gdyby jednak wyruszyli zbyt wczesnie, zastaliby kielkujaca dopiero roslinnosc, ktora mogliby tylko podeptac.

— Kuzynie, powiedz mi to, co chcesz powiedziec.

— Wiem, ze kazdy z nas jest teraz klanowi bardzo potrzebny.

Mam tu obowiazki, wobec ciebie, wobec tego dziecka… Ale uzdrowicielka… Jak ona wytlumaczy to, co sie tutaj wydarzylo? Jak wyjasni nauczycielom to, czego sama nie rozumie? Widzialem, jak ukasila ja zmija. Widzialem, jak po jej rece plynal jad i krew. A ona prawie tego nie zauwazyla, prawie tego nie poczula.

Arevin spojrzal na przyjaciolke, poniewaz nikomu jeszcze nie mowil o zmii w obawie, ze mu nie uwierza. Przywodczyni klanu byla zdumiona, ale nie kwestionowala prawdziwosci jego slow.

— W jaki sposob ona wyjasni, ze balismy sie tego, co nam ofiarowala? Powie teraz swoim nauczycielom, ze popelnila blad, przez ktory zginal jej waz. Uwaza siebie za winna. Oni tez tak pomysla i postanowia ja ukarac.

Przywodczyni klanu patrzyla na pustynie. Zatknela za uchem pasmo siwiejacych juz wlosow.

— To dumna kobieta — powiedziala. — Masz racje. Ona nie bedzie szukac dla siebie wymowek.

— Ale nie wroci, jesli ja wypedza — odparl Arevin. — Nie wiem, dokad sie uda, ale my nigdy juz jej nie zobaczymy.

— Nadciaga okres burz — oznajmila nagle przywodczyni.

Arevin skinal glowa.

— Gdybys za nia pojechal…

— Nie moge! Nie teraz!

— Moj drogi, zyjemy tak, jak zyjemy, by kazdy z nas byl przez wiekszosc czasu jak najbardziej wolny. W przeciwnym razie wolni byliby tylko niektorzy. Narzucasz sobie obowiazki, podczas gdy nadzwyczajne okolicznosci wymagaja udzielenia sobie swobody dzialania. Gdybys byl partnerem w jakiejs grupie i musial sie tym dzieckiem zajmowac, problem bylby bardziej zawily, ale i tak umielibysmy go rozwiazac. Tak sie zreszta zlozylo, ze moj partner ma wiecej czasu od narodzin dziecka, niz sie wczesniej spodziewal, bowiem ty z wlasnej woli bierzesz na siebie dodatkowe obowiazki.

— To nie tak — odrzekl szybko Arevin. — Ja chcialem przy tym dziecku pomagac. To mi bylo potrzebne. Potrzebowalem… — Urwal, jak gdyby nie wiedzial, co chce powiedziec. — Bylem mu wdzieczny za to, ze mialem taka mozliwosc.

— Wiem i wcale nie zaprzeczam. Ale to nie on wyswiadczyl ci przysluge, tylko na odwrot. Moze juz czas, zeby wrocil do swoich obowiazkow. — Usmiechnela sie po przyjacielsku. — On za bardzo angazuje sie w swoja

Вы читаете Waz snu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×