wyspowiadac.

— O mnie chodzi?

— Och nie, Klotus. Cos… sam nie wiem co.

Z roztargnieniem ujmujac jej dlon wyjrzal przez boczne okno. Przejezdzali droga szybkiego ruchu i ujrzal ogromny bialy szescian budynku Instytutu daleko na horyzoncie. Wiedzial z cala pewnoscia, ze to nie jego sklonnosc do siostry Klotyldy go dreczy. Jakkolwiek niewinne grzeszki przyprawialy go o mily dreszczyk, to jednak nie zamierzal lekcewazyc praw swojego Kosciola i swego Boga. Moze — myslal — poszedlby na wynajecie dobrego adwokata i walke, ale nie na lamanie prawa. Swoje polowanie na siostre Klotylde uwazal za dostatecznie smiale, a co z tego wyniknie, bedzie zalezalo od tego, na co pozwoli jej zakon, gdy i o ile w ogole on sam odwazy sie poprosic ja, zeby wystapila o dyspense. Nie interesowaly go rozgoraczkowane grupy rozlamowe jak klerykalne komuny czy odrodzeni katarowie.

— Roger Torraway? — sprobowala odgadnac.

— Wcale bym sie nie zdziwil. — Jest cos w tym manipulowaniu jego zmyslami, co mnie niepokoi. Jego postrzeganie swiata.

Siostra Klotylda mocniej scisnela jego dlon. Jako psycholog spoleczny miala prawo wiedziec, co sie dzieje w ramach programu, i znala Dona Kaymana.

— Zmysly klamia, Donnie. Tak mowi Pismo Swiete.

— Och, z pewnoscia. Ale czy Brad ma jakiekolwiek prawo dyktowac zmyslom Rogera, jak maja klamac?

Klotylda zapalila papierosa i nie przeszkadzala mu w jego rozwazaniach. Odezwala sie dopiero, jak dojezdzali do centrum handlowego.

— Nastepny zakret, prawda?

— Zgadza sie — rzekl i ujmujac kierownice przelaczyl samochod z powrotem na reczne prowadzenie. Wsliznal sie na parking ciagle zaabsorbowany Rogerem Torrawayem. Mial pilny problem zony Rogera. Juz z tym bylo dosc klopotu. Lecz nad wszystkim gorowal problem powazniejszy: jak Roger poradzi sobie z najwiekszym sposrod wewnetrznych dylematow — co jest Dobrem, a co jest Zlem? — skoro posiadane przez niego informacje, na ktorych musi opierac decyzje, filtrowane sa przez mediacyjne obwody Brada?

Szyld nad wystawa sklepowa glosil: MALE A MILE DROBIAZGI. Sklep byl tez maly jak na centrum majace „Two Guys” o powierzchni uzytkowej piecdziesieciu tysiecy metrow i prawie rownie wielki supermarket. Ale byl dostatecznie duzy, zeby drogo kosztowac. Wliczajac czynsz, swiadczenia, ubezpieczenie, pensje trojki sprzedawcow, z tego dwojga w niepelnym wymiarze godzin, oraz hojna place kierowniczki dla Dorki, przynosil co miesiac na czysto blisko dwa tysiace dolarow straty. Roger pokrywal ja ochoczo, mimo ze niektore z naszych ksiegowych zestawien wykazywaly mu, ze taniej byloby dac Dorce dwa tysiace miesiecznie w charakterze kieszonkowego.

Dorka zastawiala wlasnie porcelana lade z napisem: „wyprzedaz za pol ceny”. Skinela gosciom na powitanie nawet uprzejmie.

— Czesc, Don. Witam, siostro Klotyldo. Chce siostra kupic tanio pare czerwonych filizanek?

— Wygladaja ladnie — powiedziala Klotylda.

— Och, one sa ladne. Ale prosze nie kupowac ich dla klasztoru. Urzad Kontroli Zywnosci i Lekow wlasnie nakazal wycofac je ze sprzedazy. Rzekomo w szkliwie jest trucizna — zakladajac, ze ktos by pil w takiej filizance co najmniej czterdziesci herbat dziennie przez dwadziescia lat zycia.

— Och, jaka szkoda. Ale… pani je sprzedaje?

— Zarzadzenie obowiazuje za trzydziesci dni — wyjasnila z promiennym usmiechem Dorka. — Zdaje sie, ze nie powinnam opowiadac takich rzeczy ksiedzu i zakonnicy, prawda? Ale slowo daje, sprzedajemy te filizanki od lat, a nigdy nie slyszalam, zeby ktos umarl.

— Moze wpadniesz z nami na kawe? — spytal Kayman. — Oczywiscie, wypijemy ja w innych filizankach.

Dorka wyrownala czerwona filizanke w rzedzie i westchnela.

— Nie, i tak mozemy pogadac. Chodzmy na zaplecze do mego gabinetu. — Ruszajac przodem rzucila przez ramie: — Tak czy owak, wiem, co was sprowadza.

— Och? — rzekl Kayman.

— Chcecie, zebym odwiedzila Rogera. Zgadza sie?

Kayman siadl w obszernym fotelu naprzeciwko jej biurka.

— Dlaczego nie chcesz, Dorka?

— O jejku, Don, a po co? Lezy nieprzytomny jak kloda. Nie wiedzialby nawet, czy ja jestem, czy mnie nie ma.

— Jest naszpikowany narkotykami, owszem. Ale miewa okresy przytomnosci.

— Prosil o to?

— Prosil o wiesci od ciebie. A co mial twoim zdaniem zrobic, blagac?

Wzruszyla ramionami, nie przestajac bawic sie porcelanowym pionkiem szachowym.

— Czy przyszlo ci kiedys do glowy pilnowac swego nosa, Don? — spytala.

Nie obrazil sie.

— Wlasnie to robie. Rogera mamy tylko jednego w tej chwili i nikt go nie zastapi. Czy zdajesz sobie sprawe, co sie z nim dzieje? Juz dwadziescia osiem razy byl na stole operacyjnym. W trzynascie dni! Nie ma juz oczu. Ani pluc, ani serca, uszu, nosa — on nawet nie ma juz skory, tylko syntetyki, bo z wlasnej obrano go kawalek po kawalku. Obdarto zywcem ze skory — za takie rzeczy ludzie zostawali swietymi, a oto mamy czlowieka, ktory nie moze sie nawet doczekac, zeby jego wlasna zona…

— Gowno cie to obchodzi, Don! — wybuchnela Dorka. — Nie wiesz, o czym mowisz. Roger prosil mnie, zebym nie przychodzila go ogladac po rozpoczeciu cyklu operacji. Myslal, ze ja nie zniose… On po prostu nie chcial, zebym go ogladala w takim stanie!

— Na moje oko, Dorka — rzekl ksiadz matowym glosem — jestes ulepiona z calkiem twardej gliny. Wytrzymalabys to.

Dorka wykrzywila usta. Przez moment jej ladna buzia wcale nie wygladala ladnie.

— To nie jest kwestia tego, co ja moge wytrzymac — powiedziala. — Posluchaj, Don. Czy ty w ogole wiesz, co to znaczy byc zona takiego mezczyzny jak Roger?

— To musi byc chyba calkiem fajnie — rzekl zaskoczony Kayman. — Roger jest przyzwoitym czlowiekiem.

— Owszem, jest. Wiem o tym tak samo, jak ty, Donie Kaymanie. I z milosci do mnie stracil glowe.

Zapadlo milczenie.

— Chyba nie bardzo rozumiem — przerwala cisze siostra Klotylda. — Czy jestes z tego niezadowolona?

Dorka spojrzala na zakonnice, wazac cos w myslach.

— Niezadowolona. Mozna to i tak nazwac. — Odstawila pionek szachowy i wychylila sie przez biurko. — Marzenie kazdej dziewczyny, prawda? Znalezc prawdziwego bohatera i zeby byl przystojny i madry, i slawny, i prawie ze bogaty, i tak w nas bez pamieci zakochany, ze az slepy. Dlatego wlasnie wyszlam za Rogera. Nie moglam uwierzyc w swoje szczescie. — Podniosla glos o pol tonu. — Wydaje mi sie, ze nie macie pojecia, jak to jest miec kogos, kto z milosci stracil dla was glowe. Co po mezczyznie bez glowy? Czasami lezac kolo niego w lozku i starajac sie zasnac, slysze, ze on obok mnie nie spi, nie rusza sie, nie wstaje i nie idzie do klozetu, taki delikatny, w dupe jebany… Czy wiecie, ze jak razem podrozujemy, to Roger nigdy nie pojdzie do sracza, dopoki nie wydaje mu sie, ze ja spie, albo kiedy nie ma mnie w poblizu? Goli sie, jak tylko otworzy oczy; nie chce, zebym go widziala z wlosami w nieladzie. Wygala sobie pachy, trzy razy dziennie uzywa dezodorantu. On… on traktuje mnie, jakbym byla Najswietsza Panna, Don! On ma bzika! I tak to trwa przez dziewiec lat. — Obrzucila bezradnym spojrzeniem ksiedza i zakonnice, ktorzy milczeli, nieco zaklopotani. — I nagle — powiedziala — zjawiacie sie i mowicie mi, ze powinnam pojsc i popatrzec, jak robia z niego jakas koszmarna kukle. Wy i inni tez. Wczoraj wieczorem wpadla Katarzyna Doughty. Dobrze na bani; popijala i dumala, i postanowila wpasc i powiedziec mi w swej rozmiekczonej przez bourbona madrosci, ze unieszczesliwiam Rogera. No coz, miala racje. I wy macie racje. Unieszczesliwiam go. Nie macie tylko racji myslac, ze jak pojde go zobaczyc, to go uszczesliwie… Och, do diabla.

Rozlegl sie dzwonek telefonu. Dorka podniosla sluchawke, po czym zerknela na Kaymana i siostre Klotylde.

Вы читаете Czlowiek plus
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату