bedziemy musieli je dopracowac.

— Tego — rzekl ponuro Griffin — nie stawialiscie tak jasno w sprawozdaniach z postepu prac. — Zastepca dyrektora otworzyl juz usta, lecz Griffin pokrecil glowa. — Wrocimy do tej sprawy innym razem. Co dalej, Bradley? Zamierza pan odsiac czesc informacji?

— Nie tak zwyczajnie odsiac. Posredniczyc w ich przenoszeniu. Przelozyc je na forme strawna dla Rogera.

— A co z pogladem Torrawaya, ze czlowiek jest skomplikowany bardziej od zaby? Czy kiedykolwiek robil pan cos takiego z ludzmi?

Nieoczekiwanie Bradley wyszczerzyl zeby w usmiechu; byl na to przygotowany.

— W rzeczy samej, owszem. Jeszcze jako doktorant jakies szesc lat temu, nim tu przyszedlem. Wyrabialismy czworce ochotnikow odruch Pawlowa. Swiecilismy im ostrym swiatlem w oczy, a jednoczesnie dzwonil elektryczny dzwonek o czestotliwosci trzydziestu uderzen na sekunde. Rzecz jasna, ze kiedy zaswiecimy komus ostrym swiatlem w oczy, zwezaja mu sie zrenice. Jest to niezalezne od woli. Nikt tego nie uda. To reakcja na swiatlo, nic innego, jak zwykla wynikajaca z ewolucji zdolnosc chronienia oka przed bezposrednim swiatlem slonecznym. Ten rodzaj reakcji zwiazanej z autonomicznym ukladem nerwowym trudno jest uwarunkowac w ludzkich istotach. Ale nam sie udalo. Jak juz sie przyjmie, to jest utrwalona bardzo mocno. Po… — mysle, ze bylo to po trzystu probach na osobe — mielismy wyrobiony odruch warunkowy. Wystarczylo tylko wlaczyc dzwonek, a zrenice tych ludzi kurczyly sie do rozmiarow lebka szpilki. Czy jak dotad wszystko jest dla pana jasne?

— Tyle jeszcze pamietam ze studiow, zeby wiedziec o odruchach Pawlowa. Elementarne rzeczy — powiedzial Griffin.

— Otoz dalszy ciag nie jest juz elementarny. Podlaczylismy sie do nerwu sluchowego i dalo sie mierzyc faktyczny sygnal plynacy do mozgu: dzyn-dzyn-dzyn, trzydziesci uderzen na sekunde, widzielismy to na oscyloskopie. I wowczas zmienilismy dzwonek. Wzielismy taki, ktory dzwonil z czestotliwoscia dwudziestu czterech uderzen na sekunde. Moze zgadnie pan, co sie stalo?

Nie bylo odpowiedzi. Brad usmiechnal sie.

— Oscyloskop dalej rejestrowal trzydziesci uderzen na sekunde. Mozg slyszal cos, czego w rzeczywistosci nie bylo. Zatem, widzi pan, ze nie tylko w zabach zachodzi tego rodzaju posrednictwo. Czlowiek postrzega swiat w przetrawionej uprzednio formie. Samo doprowadzenie bodzcow kasuje i przegrupowuje informacje. Otoz, co zamierzam zrobic tobie, Roger — powiedzial dobrodusznie — zamierzam ci pomoc odrobine w interpretacji. Niewiele da sie zrobic z twoim mozgiem. Dobry czy zly, jestesmy na niego skazani. Jest masa szarej substancji o strukturze ograniczajacej pojemnosc i nie mozemy napompowywac go dowolna iloscia informacji zmyslowych. Jedynym odcinkiem, na ktorym mozemy popracowac, jest interfejs — zanim one dojda do mozgu.

Griffin plasnal otwarta dlonia w stol.

— Wyrobimy sie w terminie okna? — huknal.

— Glowy nie dam, ale sprobuje — powiedzial jowialnie Brad.

— Glowy nie dasz, ale oberwiesz po dupie, chlopcze, jesli to kupimy i nic z tego nie wyjdzie.

Jowialnosc zniknela z twarzy Brada.

— A co mam panu powiedziec?

— Masz mi powiedziec, jakie mamy szanse! — warknal Griffin.

Brad bil sie z myslami.

— Nie gorsze niz przy postawieniu na pewniaka — powiedzial wreszcie.

— No to — rzekl Griffin, usmiechajac sie na koniec — bomba w gore.

Postawienie na pewniaka — myslal Roger w drodze do swego gabinetu — nie jest zlym zakladem. Oczywiscie to zalezy od stawek. Zwolnil czekajac, az Brad go dogoni.

— Brad — powiedzial — jestes calkiem pewny tego, co mowiles?

Brad poklepal go lekko po ramieniu.

— Pewniejszy, niz powiedzialem, zeby ci nie sklamac. Po prostu nie chcialem sie wychylac przy starym Griffinie. I sluchaj no, Roger, dziekuje ci.

— Za co?

— Za to, ze probowales mnie dzisiaj ostrzec. Jestem ci wdzieczny.

— Nie ma za co — rzekl Roger.

Przez chwile stal w miejscu odprowadzajac spojrzeniem oddalajacego sie Brada i zachodzil w glowe, skad Brad wiedzial o czyms, co on powiedzial tylko swojej zonie.

Moglysmy mu to wyjasnic, bo faktycznie moglysmy mu wyjasnic wiele, bardzo wiele rzeczy, lacznie z tym, dlaczego ankiety wykazywaly to, co wykazywaly. Ale jemu tak naprawde nie byly potrzebne niczyje wyjasnienia. Sam mogl sobie to wyjasnic, gdyby tylko chcial wiedziec.

Siedem

Smiertelnik zostaje potworem

Don Kayman byl bardzo skomplikowanym czlowiekiem i nigdy nie odpuscil zadnego problemu. Dlatego wlasnie byl nam potrzebny jako aerolog programu, lecz zahaczalo to rowniez o jego zycie religijne. Jakis religijny problem nurtowal Kaymana, gdzies na granicy jego swiadomosci. Nie przeszkadzal mu w pogwizdywaniu przy starannym obgalaniu brodki a la Dizzy Gillespie i zaczesywaniu sie na schludnego pazia. Ale jednak go dreczyl. Kayman zapatrzyl sie w lustro, usilujac zidentyfikowac to cos, co go gryzie. Po chwili uswiadomil sobie, ze przynajmniej jedna z tych rzeczy jest jego bawelniana podkoszulka z krotkimi rekawami. Nie pasowala. Zdjal ja i zmienil na podwojnie robiony czterokolorowy polgolf, ktory na tyle przypominal koloratke, ze przemawialo to do jego poczucia humoru. Zadzwonil interfon.

— Donnie? Czy juz jestes prawie gotowy?

— Bede za chwile — powiedzial rozgladajac sie dokola. Co jeszcze? Jego sportowa marynarka wisiala na krzesle pod drzwiami. Buty mial wyglansowane. Rozporek zasuniety. Robisz sie rozkojarzony — upomnial sam siebie. Dreczylo go cos, co mialo jakis zwiazek z Rogerem Torrawayem, nad ktorym sie bardzo litowal w tym wlasnie momencie. Wzruszyl ramionami, chwycil marynarke, przerzucil ja przez reke, przewedrowal korytarzem i zastukal do drzwi zenskiego klasztoru siostry Klotyldy.

— Dzien dobry, ojcze — powitala go nowicjuszka i wpuscila do srodka. — Usiadz sobie. Zaraz ci ja przyprowadze.

— Dziekuje, Jess.

Kayman odprowadzal ja pelnym uznania spojrzeniem, gdy znikala w glebi korytarza. Obcisle spodnie zakonnego kostiumiku niewiele ukrywaly z jej figury i Kayman pozwolil sobie porozkoszowac sie nieuchwytnym, antycznym poczuciem winy z powodu grzesznych mysli na ten widok. Grzech calkiem niewinny, cos jak jedzenie miesa w piatek. Przypomnialo mu sie, jak jego rodzice kazdego piatkowego wieczoru smazyli i zuli ukradkiem mrozone ostrygi, chociaz dyspensa byla juz powszechna. Nie zeby uwazali jedzenie miesa za grzech; po prostu ich uklady trawienne tak przyzwyczaily sie do ryby w piatek, ze nie umieli sie przestawic. Stosunek Kaymana do seksu byl bardzo podobny. Zniesienie celibatu nie zatarlo genetycznej pamieci o dwoch tysiacleciach duchowienstwa, ktore udawalo, ze nie wie, do czego ma narzady seksualne.

Siostra Klotylda dziarsko wmaszerowala do poczekalni, cmoknela go w gladko wygolony policzek i wziela pod reke.

— Ladnie pachniesz — powiedziala.

— Wstapimy gdzies na kawe? — spytal wyprowadzajac ja przez drzwi.

— Chyba nie, Donnie. Miejmy to juz za soba.

Jesienne slonce palilo w goracym podmuchu hen znad Teksasu.

— Zlozymy dach?

Pokrecila glowa.

— Fryzura ci sie rozfrunie. Zreszta jest za goraco. — Wykrecila sie w pasach, zeby na niego popatrzec. — Co cie gryzie?

Wzruszyl ramionami i zapalil silnik, kierujac samochod na samoczynne pasmo drogi.

— Ja… ja sam nie wiem. Czuje sie tak, jakbym mial cos na sumieniu, z czego zapomnialem sie

Вы читаете Czlowiek plus
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату