chyba jeszcze predzej. Istny wyscig. Ramy, Jake, zupelnie jak powodz biblijna, o mieszkanie Hugona to nasza arka Noego. Na tym pomysle osnujemy nasza sztuke. Pozar tez tam bedzie.
Jake chwycil dziewczyne za ramie i potrzasnal nia.
— Ty idiotko, to nie sa zarty! My sie tu usmazymy!
— Alez, Jake — zaprotestowala Sally — sztuka musi byc oparta na autentycznych wydarzeniach. Czytalam o tym.
Na calym swiecie ludzie nie zdawali sobie sprawy ze zmian, jakie zachodzily w plywach. Ci w glebi kontynentu na ogol watpili w to, czego nie mogli obejrzec na wlasne oczy, albo pomniejszali rozmiary katastrofy, nie mowiac juz o tym, ze wielu z nich nigdy w zyciu nie, widzialo oceanu. Ci znow na morzu, z dala od ladu, nie widzieli fali plywu unoszacej ich statek — ledwo wyczuli fale spowodowane trzesieniem ziemi — totez zupelnie sie nie orientowali, czy fala przyplywu, na ktorej plyna, jest kilka czy kilkanascie metrow wyzsza, a odplywu nizsza, niz byc powinna.
Powstancy, ktorzy opanowali statek „Prince Charles”, mieli rece pelne roboty — musieli pilnowac porzadku na wielkim transatlantyku, zajmowac sie pasazerami i niweczyc proby zalogi, ktora chciala odzyskac kontrole nad statkiem — postanowili wiec mianowac czterech kapitanow o rownych prawach. Minelo wiele godzin, zanim rewolucyjna rada dyrektorow skierowala statek na kurs w kierunku Cape St. Roque i dalej do Rio de Janeiro, gdzie ich przywodcy mieli w nocy obalic rzad — jednakze z powodu zaklocen radiowych wiadomosc ta nie zostala potwierdzona. Powstancy zbyli smiechem usilne prosby uwiezionego kapitana Sithwisea, zeby skrecic w strone wezla plywowego przy Wyspach Zawietrznych, traktujac je jako oczywisty podstep, aby zblizyc ich do statkow marynarki brytyjskiej.
Na jachcie „Wytrwaly” Wolf Loner obserwowal gesty oblok mgly, ktory opadal coraz nizej, niemal calkowicie zaslaniajac widocznosc. W tym mikrokosmosie, skladajacym sie z jachtu, wody i niewyraznej bieli, znow zaczal sobie wyobrazac, ze caly swiat oprocz jego jachtu znikl, niewykluczona, iz wybuchla wojna atomowa i miasta znikaja z powierzchni ziemi niczym kawalki wegla w piecu, albo ze na wszystkich kontynentach rozpowszechnila sie plaga zlosliwych, sztucznie wyhodowanych, bakcyli i ze on, Loner, bedzie jedyna zywa osoba, kiedy zejdzie na lad w Bostonie. Usmiechnal sie spokojnie.
— Pilnuj wlasnych atomow — powiedzial do siebie.
Niektorzy mieszkancy Ziemi nie chcieli przyjac do wiadomosci najbardziej nawet oczywistych faktow. W Instytucie Badan Plywow w Hamburgu Fritz Scher wyjasnial ku swojemu calkowitemu zadowoleniu — i ku calkowitemu prawie zadowoleniu Hansa Opfela — kazdy zaskakujaco odmienny dla danego rejonu zapis plywow, jaki nadchodzil. Albo nowy zapis mial precedens, bo takie plywy wystapily na danym terenie czterdziesci lub czterysta lat temu, albo woda wzniosla sla na skutek sztormu, ktorego tepacy z instytutu meteorologicznego nie zanotowali, albo ktos znany z niedbalstwa zle odczytal zapis, ktos znany z braku rownowagi psychicznej zwariowal, a ktos znany z komunistycznych przekonan naklamal.
— Zobaczysz — powiedzial Fritz, usmiechajac sie do Hansa Opfela, kiedy ten wskazal wzrastajacy plik raportow o Wedrowcu i zniszczeniu Ksiezyca. — Zobaczysz. Kiedy zapadnie noc, nasz stary znajomy znow ukaze sie na niebie i bedzie sie z nas smial!
Oparl sie lekko o gladka powierzchnie urzadzenia prognozujacego plywy i poklepal je pieszczotliwie, z miloscia.
— Ty przynajmniej wiesz, jacy to idioci, prawda? — szepnal czule.
Byli jednak ludzie, ktorzy jasno zdawali sobie sprawe z tego, co sie dzieje.
Barbara Katz zjadla ze smakiem jajko, parowke i nalesnik polany syropem klonowym, przesunela filizanke na drugi koniec wielkiego stolu kuchennego w strone Hester i westchnela z wdziecznoscia. Na zewnatrz w swietle slonecznym cwierkaly ptaki. Duzy zegar scienny z rzymskimi cyframi wskazywal pol do dziesiatej. Pod zegarem wisial duzy kalendarz z widokiem parku Everglades na Florydzie. Hester dolala Barbarze doskonalej, mocnej kawy i usmiechajac sie szeroko, powiedziala:
— Dobrze, ze stary KKK ma wreszcie prawdziwa, ladna dziewczyne zamiast tej lalki. Bardziej to naturalne i zdrowe.
Mlodsza Murzynka, Helena, zachichotala, odwracajac rozbawiony i troche zawstydzony wzrok, ale Barbara bynajmniej sie nie speszyla.
— Ten model lalki nazywa sie chyba „Barbara” — powiedziala. — Tak sie sklada, ze ja tez mam na imie Barbara. Barbara Katz.
Hester parsknela smiechem, a Helena znow zachichotala.
— Dlaczego mowisz o nim „stary KKK”? — zapytala Barbara.
— Bo na drugie imie ma Kelsey — wyjasnila Hester. — Knolls Kelsey Kettering III. A ty Katz… jeszcze jedno K — i znow sie rozesmiala.
Rozleglo sie dlugie, ciche skrzypniecie.
— Zamknij drzwi, Benjy — powiedziala ostro Hester, starajac sie zapanowac nad smiechem, ale wysoki Murzyn nie ruszyl sie z miejsca. Stal w otwartych drzwiach siatkowych, ubrany w biala koszule i srebrzystoszare spodnie z ciemnymi lampasami. U gory siatki tkwil kawalek waty — wspolczesny fetysz, majacy odstraszac muchy.
— Jest ogromny odplyw, jak nigdy dotad — powiedzial z przejeciem Murzyn. — Ludzie ida przed siebie, jakby sucha noga chcieli dojsc do Wysp Bahama. Niektorzy maja juz cale kosze swiezych ryb!
Barbara wyprostowala sie, odstawila kawe i strzelila palcami.
— U innych radia i telewizory rowniez nie dzialaja — dodal Benjy, patrzac na dziewczyne. Hester i Helena tez na nia patrzyly.
— O ktorej zaczyna sie odplyw? — zapytala szybko Barbara.
— Okolo pol do osmej — odparl bez chwili wahania Benjy. — Godzine temu. Z tylu na kartce kalendarza tak jest napisane.
— Zerwij gorna kartke — rozkazala dziewczyna i zaraz spytala: — Jaki samochod ma pan Kettering?
— Tylko te dwa RollsRoyesy — rzekl Benjy.
— Przygotuj wiekszy do dlugiej podrozy — powiedziala stanowczym tonem. — Zgromadz jak najwiekszy zapas benzyny, oproznij zbiorniki drugiego wozu! Potrzebne nam tez beda koce, wszystkie lekarstwa pana Ketteringa, duzo jedzenia, termosy z kawa,., i kilka butelek wody mineralnej.
Patrzyli na nia ze zdziwieniem. Udzielilo im sie jej podniecenie, ale wciaz nie wiedzieli, o co chodzi.
— Po co, moje dziecko? — zapytala Hester. Helena znow zaczela chichotac.
Barbara spojrzala na nich z powaga i rzekla:
— Bo wkrotce nastapi olbrzymi przyplyw. Tak wielki jak ten odplyw, a moze nawet wiekszy!
— Przez… Wedrowca? — zapytal Benjy, podajac jej kartke, o ktora prosila.
Czytajac, dziewczyna stanowczo skinela glowa. Po chwili powiedziala:
— Pan Kettering ma mniejszy teleskop. Nie wiecie, gdzie on moze byc?
— Teleskop? — powtorzylo usmiechajac sie ze zdumieniem Hester. — A po co… ach, tak, pewnie… oboje interesujecie sie astronomia. Drugi teleskop, ten, ktorym stary podglada dziewczyny, jest chyba w pokoju mysliwskim.
— W pokoju mysliwskim? — oczy Barbary zaiskrzyly sie. — A gotowka? — spytala.
— W ktoryms z sejfow — odpowiedziala Hester i zmarszczyla lekko brwi.
Rozdzial 22
Po nieoczekiwanej kapieli i wyscigu z falami, grupka na plazy poczula, ze nareszcie znow zyje. Mezczyzni zebrali deski wyrzucone przez morze, rozpalili ognisko przy niskim betonowym moscie nad malym zalewem, tuz przy pustej szosie nadbrzeznej, i teraz wszyscy sie suszyli, tloczac sie kolo ognia, dzielac sie sprawiedliwie ubraniem i suchymi kocami z furgonetki.
Rama Joan obciela nogawki mokrych spodni, robiac i nich krotkie spodenki, bezlitosnie usunela z zakietu rekawy i tylne poty, zielona chuste, ktora dotychczas sluzyla za turban, zawiazala na szyi w miejscu zniszczonego