wazne, ze sobie nie przeszkadzamy. Gdyby tak narody braly przyklad z naszego wspolzycia, swiat bylby o niebo lepszy.

Enoch z powaga pokiwal glowa.

— Nie wyglada to wszystko najlepiej.

— Niestety — przyznal listonosz, wlaczajac silnik samochodu.

Enoch patrzyl, jak maszyna oddala sie, wzniecajac obloki kurzu.

Potem znow spojrzal na swoja drewniana podobizne.

Wydawalo sie, jakby sie piela po zboczu, bezbronna wobec sily wiatru, przygieta zawierucha.

Dlaczego? — zastanawial sie. Co takiego widzial w nim listonosz, ze wyrzezbil go wedrujacego przeciw wiatrowi?

9.

Polozyl karabin i plik poczty na kepie zakurzonej trawy i starannie zawinal figurke w papier. Zdecydowal, ze postawi ja na kominku. Albo lepiej na stoliku do kawy obok ulubionego fotela stojacego w kacie przy biurku. Chcial miec figurke pod reka, by moc siegnac po nia w kazdej chwili. Dziwil sie, ze podarunek od listonosza sprawil, iz bylo mu przyjemnie na sercu.

Wiedzial, ze powodem nie byl glod prezentow. Rzadko kiedy mijal tydzien bez otrzymania jakiegokolwiek podarku od podroznikow. Caly dom wypelniony byl pamiatkami, a w rozleglym podziemiu na jednej ze scian polki uginaly sie pod ciezarem rozmaitych darow.

„Moze dlatego — pomyslal — ze to podarunek z Ziemi, nie od obcych.”

Zapakowana figurke wlozyl pod pache, podniosl karabin, plik przesylek i ruszyl do domu sciezka, ktora kiedys byla goscincem wiodacym do jego farmy.

Trawa rosla gesta darnia miedzy koleinami, gleboko zlobionymi w glinie przez zelazne kola dawnych wozow. Jeszcze teraz gola ziemia ubitego dna kolein opierala sie korzeniom roslin. Za to z kazdej strony piely sie w glab pola od skraju lasu kepy zarosli, wybujale na wysokosc czlowieka, tak ze szlo sie jakby zielonym korytarzem.

W niektorych miejscach, nie wiadomo dlaczego — moze za sprawa warunkow glebowych albo kaprysu natury — zarosla przerzedzaly sie, odslaniajac widok ze szczytu wzgorza na cala doline rzeki.

W takim przeswicie Enoch spostrzegl blysk, ktory dobiegl z kepy drzew na skraju dawnego pola, niedaleko miejsca nad strumieniem, gdzie napotkal Lucy.

Zmarszczyl brwi i stanal czekajac: moze znow blysnie. Ale blysk nie powtorzyl sie. Enoch wiedzial, ze to jeden z obserwatorow podglada stacje przez lornetke. Zaswiecil mu w oczy odblask slonca w soczewkach.

„Kim oni sa? — zastanawial sie. — I dlaczego podgladaja?”

To juz trwalo od jakiegos czasu, ale, dziwna rzecz, nic procz tego sie nie dzialo. Nikt sie do Enocha nie zblizyl, a przeciez nie byloby to zbyt trudne. Gdyby chcieli — kimkolwiek byli — porozmawiac z nim, mogliby zaaranzowac przypadkowe spotkanie podczas ktoregos z jego porannych spacerow.

Chyba jednak nie mieli zamiaru rozmawiac, przynajmniej na razie.

„Czego wiec chca? — myslal Enoch. — Byc moze pragna miec mnie na oku. Jesli tak, poznali przeciez moj rozklad dnia w ciagu pierwszych dni obserwacji. A moze czekaja na cos, dzieki czemu mogliby sie dowiedziec, czym sie zajmuje. Jesli o to chodzi, moga liczyc jedynie na rozczarowanie. Chocby nawet sledzili mnie przez tysiac lat, i tak nie dowiedza sie niczego.”

Odwrocil sie od przeswitu i ruszyl wolno, zaklopotany i zaniepokojony.

„Moze szukaja ze mna kontaktu z powodu roznych historii, ktore o mnie kraza. Nikt by mi ich nie powtorzyl, nawet Winslowe. Jakie niestworzone rzeczy na moj temat wymyslili sasiedzi? Ludowe bajdy opowiadane z zapartym tchem przy kominku? Moze to i dobrze, ze nie znam tych historii, ktore z cala pewnoscia kraza. Dobrze tez, ze obserwatorzy nie szukaja ze mna kontaktu. Dopoki nie zaklocaja mi spokoju, jestem wzglednie bezpieczny. Nie ma pytan — nie ma odpowiedzi.”

Czy jest pan — zapytaliby — tym samym Enochem Wallace’em, ktory w tysiac osiemset szescdziesiatym pierwszym poszedl walczyc za starego Abe’a Lincolna? Byla na to jedna odpowiedz — mogla byc tylko jedna. Tak — musialby przyznac. — Jestem tym samym czlowiekiem.

I ze wszystkich zadanych pytan tylko na to jedno odpowiedzialby zgodnie z prawda. Wszystkie inne musialby pominac milczeniem lub dac na nie wymijajaca odpowiedz.

Zapytaliby, dlaczego sie nie zmienil. W jaki sposob zachowuje mlodosc, kiedy cala reszta ludzkosci sie starzeje. Nie moglby im powiedziec, ze wewnatrz stacji zatrzymuje sie jego czas; proces starzenia trwal dla niego wylacznie po wyjsciu na zewnatrz. Starzal sie moze o godzine dziennie podczas porannych spacerow, okolo godziny w trakcie pracy w ogrodzie i o kwadrans, gdy siedzial na schodach, podziwiajac zachod slonca. A kiedy tylko wracal do srodka, proces starzenia ustawal calkowicie.

Nie mogl im tego powiedziec. Ani wielu innych rzeczy. Mial swiadomosc, ze jesli do niego dotra i zaczna go scigac pytaniami, bedzie musial uciec, odciac sie od swiata i pozostac w odosobnieniu wewnatrz stacji.

Taki obrot sprawy nie utrudnilby mu zycia. Mogl korzystac w stacji z wszelkich wygod, nie zabrakloby mu niczego, mialby zapewnione zycie w zdrowiu i dostatku. Ziemskie jedzenie kupowal tylko od czasu do czasu — laknal pozywienia z wlasnej planety, zwlaszcza prostych potraw, jakie jadal w dziecinstwie i w dniach walki.

Zreszta, nawet i to mogli mu dostarczac, wykorzystujac proces duplikacji. Mozna bylo przeslac plaster bekonu czy tuzin jaj do innej stacji i tam je zostawic jako wzorzec ukladu impulsow — przysylano by mu wszystko na kazde zadanie.

Jednego jednak obcy nie mogli mu zapewnic: kontaktu z ludzmi, ktory utrzymywal dzieki Winslowe’owi i poczcie. Gdyby zamknal sie w stacji, nie moglby odbierac gazet i czasopism i zostalby odciety od swiata. Nie wiedzialby, co sie dzieje na Ziemi, nie mialby pojecia, jak wyglada swiat za progiem. Ucierpialby na tym jego wykres, ktory stalby sie bezuzyteczny; chociaz nawet teraz byl wlasciwie nieprzydatny, skoro Enoch nie mial pewnosci, czy poprawnie dobieral czynniki.

Ale przede wszystkim brakowaloby mu tego zakatka, ktory poznal tak dobrze, zakatka przemierzanego codziennie podczas spacerow. Dzieki spacerom pozostal czlowiekiem i Ziemianinem.

Zastanawial sie, jaka role odgrywalo jego intelektualne i emocjonalne czlowieczenstwo, przynaleznosc do rodzaju ludzkiego. Wlasciwie nie bylo powodu, by je zachowac. Pod wplywem kosmopolitycznej Galaktyki stala identyfikacja z ojczysta planeta mogla wydawac sie zasciankowa. Przez swoj prowincjonalizm mogl cos stracic. Zdawal sobie jednak sprawe, ze odwracanie sie plecami od Ziemi nie lezalo w jego charakterze. Szczerze ukochal to miejsce — prawdopodobnie kochal je bardziej niz inni ludzie, ktorzy nie dostrzegali migotania dalekich, nieodgadnionych swiatow. Czlowiek musi do czegos nalezec, musi z czyms sie identyfikowac i byc lojalny. Galaktyka byla zbyt wielka, by jakiekolwiek stworzenie moglo w niej pozostawac nagie i samotne.

Skowronek wyfrunal z kepy trawy i wzbil sie wysoko pod niebo. Na jego widok Enoch stanal i czekal, az z gardziolka poplyna trele i opadna kropliscie z blekitu. Ale nie uslyszal spiewu, jaki z pewnoscia uslyszalby wiosna.

Powedrowal dalej droga; teraz mial juz przed soba stacje wznoszaca sie na wzgorzu.

„Zabawne — pomyslal. — Powinienem myslec o tym budynku jako o stacji, nie domu. Dluzej jest stacja niz domem.”

Byla w tym budynku jakas nieprzyzwoita trwalosc — jak gdyby dom wrosl w to wzgorze na zawsze.

Oczywiscie, bedzie istnial, jesli bedzie trzeba, tak dlugo, jak to bedzie konieczne. Nic nie moglo mu zagrozic.

Nawet gdyby pewnego dnia przyszlo Enochowi zamknac sie w czterech scianach, stacja oprze sie wszelkiej ludzkiej ciekawosci i wscibstwu. Nie mozna jej bylo uszkodzic, zrobic w niej dziury ani zburzyc. Nic nie mozna bylo zrobic. Sledzenie Enocha, domysly i spekulacje nie przyniosa Czlowiekowi nic procz wiedzy, ze na wzgorzu stoi niezwykly dom. Dom, ktory przetrwa wszystko z wyjatkiem eksplozji termojadrowej — a moze przetrwalby i to.

Enoch wszedl na podworze i rozejrzal sie w poszukiwaniu kepy drzew, z ktorej dobiegl go blysk, ale tym razem nic nie dostrzegl.

Вы читаете Stacja tranzytowa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату