gdzie je ukryto.

— Podejrzewam, ze zna to miejsce — odpowiedzial Ulisses — ale, widzisz, on nie mogl ci powiedziec. Przybyl zlozyc protest.

Reszta nalezala do ciebie. Musial zachowac godnosc; nie mogl sugerowac ci, co powinienes uczynic. Musi zapisac sie jako strona poszkodowana.

— Czasem oszalec mozna od tego wszystkiego — westchnal Enoch. — Mimo pouczen ze strony Galaktyki Centralnej zawsze pojawiaja sie jakies niespodzianki, jakies pulapki.

Moze nadejdzie taki dzien — powiedzial Ulisses — kiedy bedzie inaczej. Patrze w przyszlosc i widze, ze za kilka tysiacleci cala Galaktyka stworzy jedna kulture, jedna wielka plaszczyzne porozumienia. Oczywiscie, roznice lokalne i rasowe nadal beda istniec — i tak byc powinno. Nad tym wszystkim jednak zapanuje tolerancja, dzieki ktorej az bedzie sie prosilo nazywac to braterstwem.

— Mowisz prawie jak czlowiek — rzekl Enoch. — Oto nadzieja, ktora zywilo wiele naszych umyslow.

— Byc moze — powiedzial Ulisses. — Wiesz, Ziemia wywarla na mnie trwaly wplyw. Nie mozna spedzic tak dlugiego czasu na planecie i nie poddac sie choc w malym stopniu wplywowi jej kultury. A tak przy okazji: zrobiles bardzo dobre wrazenie na gosciu z Wegi.

— Nie zauwazylem — powiedzial Enoch. — Zachowywal sie uprzejmie i odpowiednio, oczywiscie, ale nic poza tym.

— Inskrypcja na kamieniu. Byl nia wielce poruszony.

— Nie wyrylem napisu po to, by robic na kims wrazenie. Wyrazilem w ten sposob swe uczucia. Lubie Mglistych. Chcialem im zadoscuczynic.

— Gdyby nie nacisk galaktycznych frakcji — rzekl Ulisses — jestem przekonany, ze Weganie chetnie pusciliby incydent w niepamiec. Nie masz pojecia, jak wielkie to ustepstwo z ich strony. Byc moze nawet teraz opowiedza sie po naszej stronie, gdy dojdzie do ostatecznej rozgrywki.

— Myslisz, ze moga uratowac stacje?

Ulisses zaprzeczyl ruchem glowy.

— Watpie, czy ktokolwiek zdola tego dokonac, ale nasza pozycja w Galaktyce Centralnej bedzie lepsza, jesli opowiedza sie za nami.

Czajnik zaczal sygnalizowac, ze woda na kawe jest juz gotowa, i Enoch poszedl go odstawic. Ulisses przesunal kilka swiecidelek na stoliku, by zrobic miejsce na dwie filizanki. Enoch napelnil je, a czajnik postawil na podlodze.

Ulisses podniosl filizanke, potrzymal chwile, po czym odstawil ja na stolik.

— Nie jest najlepiej — powiedzial. — Juz nie jest tak jak dawniej. Galaktyka Centralna jest zaniepokojona. Wszystkie te klotnie i zatargi miedzy roznymi rasami, sprzeczki i przepychanki. — Spojrzal na Enocha. — Myslales pewnie, ze wszystko jest cacy?

— Nie — rzekl Enoch. — Wiedzialem o roznicach zdan i zdawalem sobie sprawe z klopotow. Ale myslalem, ze to cos w wielkim stylu, wiesz, honor i dobre maniery.

— Tak wlasciwie kiedys wszystko wygladalo. Zawsze opinie roznily sie, ale ich zrodlem byly zasady i etyka, nie zas prywatne interesy. Oczywiscie, wiesz, co to jest sila duchowa, wszechogarniajaca sila duchowa?

Enoch przytaknal.

— Troche o tym czytalem. Nie wszystko pojalem, ale wydaje mi sie to godne uwagi. Wiem, ze mozna nawiazac kontakt z ta sila.

— Dzieki Talizmanowi — powiedzial Ulisses.

— Wlasnie. To rodzaj urzadzenia, prawda?

— Mozna to tak nazwac — zgodzil sie Ulisses — choc slowo „urzadzenie” jest troche niezreczne. To nie tylko konstrukcja mechaniczna. Istnieje jeden jedyny egzemplarz. Zrobiony zostal przez mistyka zyjacego dziesiec tysiecy twoich lat temu.

Chcialbym ci wyjasnic, co to takiego i jak jest zbudowane, ale obawiam sie, ze nikt nie ma o tym zielonego pojecia. Byli tacy, ktorzy usilowali podrobic Talizman, lecz nikomu sie to nie udalo. Ten mistyk-konstruktor nie pozostawil zadnych planow, schematow, zadnego opisu, notatki.

— Mysle, ze nie ma powodu ograniczac liczby Talizmanow — powiedzial Enoch — to znaczy tworzyc uswiecone tabu. Drugi egzemplarz nie bylby swietokradztwem.

— Nie, skadze — zgodzil sie Ulisses. — Wlasciwie to bardzo potrzeba nam drugiego. Poniewaz nie mamy juz Talizmanu.

Zniknal.

Enoch az podskoczyl na fotelu.

— Zniknal?

— Zniknal — rzekl Ulisses. — Zaginal. Skradziono go. Nikt nie wie.

— Nie wie…

Ulisses usmiechnal sie blado.

— Nic nie slyszales. Wiem. O tym sie nie mowi. Nikt nie smie. Ludzie nie moga nic wiedziec. Przynajmniej na razie.

— Jak zdolacie to ukryc?

— W dosc prosty sposob. Wiesz, jak sie wszystko odbywalo.

Straznik wozil Talizman od planety do planety; podczas masowych zgromadzen wystawiano go na widok publiczny i nawiazywano kontakt z sila duchowa. Nigdy nie istnial zaden plan podrozy, straznik po prostu wedrowal. Na danej planecie moglo uplynac sto lub wiecej twoich lat do czasu kolejnej wizyty straznika. Wszyscy wiedza, ze kiedys taka wizyta nastapi — zjawi sie straznik z Talizmanem.

— W ten sposob latami mozecie niczego nie ujawniac.

— Tak — powiedzial Ulisses. — Bez problemu.

— Przywodcy oczywiscie wiedza. Ci rzadzacy.

Ulisses potrzasnal przeczaco glowa.

— Niewielu poinformowalismy. Kilku, ktorym mozemy zaufac. Galaktyka Centralna oczywiscie wie, ale my trzymamy jezyk za zebami.

— Wiec dlaczego…

— Dlaczego ci o tym mowie? Wiem, nie powinienem. Nie mam pojecia dlaczego. Zaraz, chyba wiem. Jak sie czujesz, przyjacielu, w roli wspolczujacego spowiednika?

— Niepokoisz sie — powiedzial Enoch. — Nigdy nie przypuszczalem, ze zobacze cie zaniepokojonym.

— To dziwne — rzekl Ulisses. — Talizmanu nie ma od paru zaledwie lat i nikt o tym nie wie, tylko Galaktyka Centralna i…

jak bys to nazwal? — chyba hierarchia, organizacja mistykow zajmujaca sie sprawami duchowymi. A jednak, choc nikt nic nie wie, Galaktyka zaczyna okazywac znuzenie. Pruje sie w szwach. Niedlugo calkiem sie rozpadnie. Tak jakby Talizman mial moc, ktora spajala i laczyla ludy Galaktyki, mimo ze jego wplyw nie byl dostrzegalny.

— Ale przeciez Talizman wciaz istnieje — zauwazyl Enoch. — Wciaz wywiera wplyw. Niemozliwe, by zostal zniszczony.

Zapominasz, ze bez straznika, bez jego wrazliwosci, Talizman nie dziala. Samo urzadzenie na nic sie nie zda. Jest tylko posrednikiem pomiedzy sila duchowa i wrazliwym. Wzmacnia zdolnosc odczuwania i pozwala wrazliwemu nawiazac polaczenie.

— Czy nie wydaje ci sie, ze strata Talizmanu ma cos wspolnego z sytuacja tutaj?

— Z ziemska stacja? Coz, nie bezposrednio, ale to typowe.

To, co przydarzylo sie tej stacji, jest symptomatyczne. Wchodza tu w gre malostkowe klotnie i zajadle sprzeczki, ktore rozgorzaly w wielu czesciach Galaktyki. Dawniej wszystko zalatwiano inaczej, jak powiedziales: honor i dobre maniery.

Przez chwile siedzieli w milczeniu; sluchali cichego szmeru wiatru w zdobieniach na szczycie dachu.

— Nie przejmuj sie — powiedzial Ulisses. — To nie twoje zmartwienie. Nie powinienem byl ci mowic. Okazalem niedyskrecje.

— Chcesz przez to powiedziec, ze mam nikomu tego nie powtarzac. Mozesz byc pewny, nie powiem.

— Wiem — rzekl Ulisses. — Nigdy bym cie o to nie podejrzewal.

— Naprawde myslisz, ze psuja sie stosunki w Galaktyce?

Вы читаете Stacja tranzytowa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату