– Wychodzi mu i gora, i dolem. Vee zmarszczyla nos.

– Oszczedz sobie szczegolow.

Nie moglam oswoic sie z mysla, ze Vee i Julesa cos laczy. Jules sprawial wrazenie ponurego, zajetego wlasnym swiatem i kompletnie niezainteresowanego towarzystwem Vee czy innych ludzi. Wizja mojej przyjaciolki sam na sam z Julesem nie nastrajala zbyt optymistycznie… Nawet nie dlatego, ze byl nieprzyjemny i wlasciwie nic o nim nie wiedzialam, ale ze wzgledu na to, co bylo jasne jak slonce, przyjaznil sie z Elliotem.

Hostessa wyjela z otwartej szafki trzy karty i zaprowadzila nas do boksu tak blisko kuchni, ze przez sciane czulam zar dobywajacy sie z piecow. Po lewej mielismy bar. Z prawej – zaparowane drzwi na patio. Popelinowa bluzka momentalnie przykleila mi sie do plecow, choc potu raczej nie wywolalo goraco, tylko wiadomosc o Vee i Julesie.

– Moze byc? – spytala kelnerka, wskazujac nasz boks

– Rewelacja. – Elliot zrzucil kurtke ze sciagaczem. – Super lokal. Bo jak nie od ciepla, zawsze mozna sie tu spocic od jedzenia.

Twarz hostessy pojasniala.

– Byles juz u nas, pamietam. To moze na poczatek frytki i nowosc: salsa jalapeno? Najostrzejsza w karcie.

– Lubie ostre rzeczy – oznajmil Elliot.

W jego glosie wyczulam falsz. Bez watpienia byl sto razy gorszy od Marcie. Na poczatku ocenilam go stanowczo za bardzo pozytywnie, kropka. A na dodatek ukrywal, ze przesluchiwali go w sprawie morderstwa. Kto wie, co jeszcze mial w zanadrzu.

Hostessa spojrzala na niego z aprobata.

– Juz biegne po frytki i salse. Zaraz przyjdzie kelnerka i przyjmie zamowienie.

Pierwsza wgramolila sie do boksu Vee. Usiadlam kolo niej, a Elliot zajal miejsce naprzeciwko mnie. Gdy popatrzylismy na siebie, spostrzeglam w jego oczach cos mrocznego. Uraze, a moze nawet wrogosc. Ciekawe, czy wiedzial, ze przeczytalam artykul…

– Fiolet to twoj kolor, Noro – stwierdzil, wskazujac na chustke, ktora sciagnelam z szyi, zeby przywiazac do uchwytu torebki. – Rozjasnia ci oczy.

Vee spojrzala na mnie porozumiewawczo, biorac to za komplement.

– Moze opowiesz nam cos – zagadnelam ze sztucznym usmiechem – o szkole w Kinghorn?

– Tak, tak! – przyklasnela Vee. – Sa tam jakies tajemne stowarzyszenia? Jak w filmach?

– O czym tu gadac? – odparl Elliot. – Swietna szkola, tyle. – Przebiegl wzrokiem karte. – Ma ktos ochote na przystawke? Ja zapraszam.

– Skoro taka swietna, to czemu sie przeniosles? – Nie spuszczajac go z oczu, lekko unioslam brwi.

Zanim usmiechnal sie na sile, zadrgal mu lekko miesien twarzy.

– Ze wzgledu na dziewczyny. Slyszalem, ze w tej okolicy sa duzo ladniejsze. Pogloska okazala sie prawdziwa. – Mrugnal, a mnie od stop do glow ogarnelo lodowate zimno.

– To czemu Jules tez sie nie przepisal? – zapytala Vee. -Stworzylibysmy fantastyczna czworke, tylko ze z jeszcze wiekszym powerem. Fenomenalna czworke.

– Rodzice Julesa maja bzika na punkcie jego wyksztalcenia. Wariactwo to za malo powiedziane. Gosc chce byc najlepszy. Nic go nie powstrzyma. Powiem wam, ze mnie idzie w szkole calkiem niezle. Lepiej niz innym. Ale Julesowi nikt nie dorowna. To prawdziwa gwiazda nauki.

W oczach Vee znowu odmalowalo sie rozmarzenie.

– Nie znam jego rodzicow – powiedziala. – Wstapilam do niego dwa razy, ale albo gdzies wyszli, albo byli w pracy.

– Duzo pracuja – zgodzil sie Elliot, znow spuszczajac oczy na menu, zebym mogla wyczytac z nich jak najmniej.

– Czym sie zajmuja? – spytalam.

Elliot upil spory lyk wody. Tak jakby chcial zyskac na czasie, wymyslajac odpowiedz.

– Diamentami. Spedzili wiele lat w Afryce i Australii.

– Nie wiedzialam, ze Australia liczy sie w tej branzy.-odparlam.

– No, ja tez nie – dorzucila Vee.

Tak naprawde bylam pewna, ze w Australii nie ma diamentow. Kropka.

– To czemu mieszkaja w Maine – zdziwilam sie – a nie w Afryce?

Elliot jeszcze bardziej zaglebil sie w menu.

– Co bierzecie? Wedlug mnie niezle wyglada stek fajitas.

– Jesli rodzice Julesa handluja diamentami, to na pewno wiedza, jak wybrac idealny pierscionek zareczynowy – rzekla Vee. – Marze o pojedynczym i zeby mial szmaragdu wy szlif.

Kopnelam ja pod stolem. Dzgnela mnie widelcem.

– Auli!!! – krzyknelam.

Do stolu podeszla kelnerka i odczekawszy chwile, za pytala:

– Cos do picia?

Elliot spojrzal znad karty najpierw na mnie, a potem na Vee, ktora odpowiedziala:

– Dietetyczna cola.

– Poprosze o wode z plastrami limonki – zamowilam Kelnerka zdumiewajaco szybko przyniosla napoje. Jej powrot byl dla mnie znakiem, zeby odejsc od stolu i przy stapic do realizacji pierwszego punktu planu – o czym Vee przypomniala mi drugim dzgnieciem widelca.

– Vee – wycedzilam przez zeby – zechcesz towarzyszyc mi do toalety? – Nagle cos mi sie odwidzialo. Nie mialam ochoty zostawiac Vee samej z Elliotem. Bardzo chcialam wywlec ja z boksu i opowiedziec jej o wiadomym sledztwie, a pozniej postarac sie o to, by Elliot z Julesem znikneli z naszego zycia.

– Nie mozesz isc sama? – zapytala. – Mysle, ze bylby to lepszy plan. – Skinela glowa w strone baru i bezglosnie mruknela: „ldzze!', dyskretnie przeganiajac mnie pod stolem reka.

– Planowalam isc sama, ale byloby cudownie, gdybys poszla ze mna.

– Dziewczyny, skad wam sie to wzielo? – odezwal sie Elliot, obdzielajac nas usmiechem. – Slowo daje, jeszcze nie spotkalem takiej, ktora by mogla isc do toalety sama. – Pochylil sie do nas i szepnal konspiracyjnie: – Mozecie mi to zdradzic? Dam wam po piec dolcow, serio. – Siegnal do tylnej kieszeni. – A jak mnie tam wpuscicie i zalapie, o co biega, dam nawet po dysze.

– Zbok – Vee rzucila mu przelotny usmiech. – Nie zapomnij. – Wepchnela mi torby 7-Eleven. Elliot wyraznie sie zdziwil.

– Smieci – wyjasnila mu poufnym tonem. – Mamy pelny smietnik. Mama kazala mi je wyrzucic po drodze.

Elliot najwyrazniej nie dowierzal, a Vee najwyrazniej miala to w nosie. Wstalam, obladowana czesciami garderoby w reklamowkach i przelknelam dzika furie.

Przecisnelam sie miedzy stolikami i ruszylam przez sien w strone toalet. Sien w kolorze terakoty ozdabialy marakasy, slomkowe kapelusze i drewniane lalki. Bylo tam tak goraco, ze musialam otrzec czolo z potu. Zgodnie z obecnym planem mialam sie uwinac jak najpredzej i wracajac do stolu, wymyslic pretekst do wyjscia – razem z Vee. Bez wzgledu na jej widzimisie.

Zajrzalam do trzech kabin w damskiej toalecie. Upewniwszy sie, ze jestem sama, zamknelam glowne drzwi od srodka na klucz, po czym wysypalam na blat obok umywalki zawartosc reklamowek: platynowa peruke, fioletowy stanik typu push-up, obcisly czarny top bez ramiaczek, ozdobiona cekinami mini, jaskraworozowe kabaretki i szpilki ze skory rekina w rozmiarze osiem i pol.

Stanik, top i kabaretki wlozylam z powrotem do toreb. Zrzucilam dzinsy i wciagnelam mini. Schowalam wlosy pod peruka, umalowalam usta pomadka i nalozylam na nie gruba warstwe polyskliwego blyszczyku.

– Dasz rade – powiedzialam do swojego odbicia w lustrze, zakrecajac wieczko blyszczyka i dla efektu zaciskajac wargi. – Spokojnie mozesz robic za Marcie Millar. Uwiedziesz ktoregos i wyspiewa wszystko. Latwizna!

Zdjelam mokasyny i razem z dzinsami wsadzilam je do torby, ktora schowalam pod umywalka.

– Poza tym – ciagnelam – poswiecic dume dla dobra sledztwa to nic zlego. Skoro masz takie opory, pamietaj, ze jesli sie czegos nie dowiesz, mozesz nawet zginac. Bo czy ci sie to podoba, czy nie, ktos probuje cie skrzywdzic.

Вы читаете Szeptem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату