Kolacje? Kino? – To prawie jak korki z biologii – niedbale powiedzialam do odbicia w lustrze. – Tyle ze bez biologii i nauki.
Wciagnelam dzinsy rurki i baleriny. Owinawszy talie niebieska jedwabna chusta, skrzyzowalam ja na piersiach i zwiazalam na szyi, by wygladala jak bluzka bez plecow Poprawilam wlosy i wtedy na dole rozleglo sie pukanie
– Ide! – ryknelam w strone schodow.
Jeszcze raz przejrzalam sie w lustrze w sieni i otworzylam drzwi. Na werandzie stalo dwoch mezczyzn w ciemnych trenczach.
– Nora Grey – powiedzial detektyw Basso, pokazujac odznake policyjna. – Znow sie spotykamy.
Dopiero po chwili odzyskalam glos:
– Po co panowie przyszli? Przechylil glowe na bok.
– Na pewno pamietasz mojego partnera, detektywa Holstijica. Mozemy wejsc i zadac ci kilka pytan? – Nie zabrzmialo to jak prosba o pozwolenie, tylko jak pogrozka.
– O co chodzi? – zapytalam, spogladajac na obu policjantow.
– Jest mama? – spytal detektyw Basso.
– Poszla na kurs jogi. Cos sie stalo?! Wytarli nogi i weszli do srodka.
– Opowiedz nam, co sie wydarzylo miedzy toba i Marcie Millar w bibliotece w srode wieczor. – Detektyw Holstijic siadl ciezko na sofie.
Basso nadal stal, taksujac wzrokiem zdjecia ustawione na kominku.
Nie od razu zalapalam, o co pyta. Biblioteka. Sroda wieczor. Marcie Millar.
– Cos nie tak z Marcie? – zapytalam.
Wiadomo, ze nie darzylam jej zbytnia czuloscia, ale to nie znaczy, ze jej zle zyczylam. A gdyby sie znalazla w tarapatach, wolalabym nie miec z tym nic wspolnego.
Detektyw Basso wsparl dlonie na biodrach.
– Skad to podejrzenie?
– Nic jej nie zrobilam.
– O co sie posprzeczalyscie? – spytal Holstijic. – Wiemy od ochrony biblioteki, ze bylo goraco.
– To nie do konca tak. -A jak?
– Powyzywalysmy sie i tyle – odparlam z nadzieja, ze na tym sie skonczy.
– Co to byly za wyzwiska?
– Glupie – odpowiedzialam, przywolujac je w pamieci.
– Bedziesz musiala nam je podac, Noro.
– Nazwalam ja anorektycznym prosiakiem.
Piekly mnie policzki, a glos zdradzal upokorzenie. Gdyby sytuacja nie byla tak powazna, zalowalabym, ze nie wymyslilam czegos bardziej bezwzglednego i okrutnego. A przede wszystkim – troche madrzejszego.
Policjanci wymienili spojrzenia.
– Grozilas jej? – zapytal Holstijic.
– Nie.
– Dokad pozniej poszlas?
– Do domu.
– Sledzilas Marcie?
– Nie. Przeciez mowie: wrocilam do domu. Powiecie mi co jej sie stalo?
– Czy ktos moze to poswiadczyc? – spytal Basso.
– Kolega z biologii. Spotkalismy sie w bibliotece i podwiozl mnie do domu.
Oparlam sie ramieniem o przeszklone drzwi pokoju, a detektyw Basso stanal przede mna.
– Opowiedz nam o nim.
– Co to za pytanie? Rozlozyl rece.
– Dosyc proste. Ale jesli chcesz, chetnie je uscisle. Kiedy bylem w ogolniaku, podwozilem do domu tylko dziewczyny, ktore mi sie podobaly. Pojdzmy zatem dalej. Co cie z nim laczy… poza szkola?
– Chyba pan zartuje!
Kacik jego ust uniosl sie leciutko. -Tak tez myslalem. Kazalas chlopakowi pobic Marcie-Millar?
– Marcie zostala pobita?!
Podszedl blisko, swidrujac mnie oczami.
– Chcialas jej pokazac, co spotyka dziewczyny, ktore nie trzymaja jezyka za zebami? Myslisz, ze zasluzyla na tak brutalne traktowanie? W ogolniaku tez znalem takie dziewczeta. Same sie o to prosza, prawda? Dopraszala sie tego, tak, Noro? W srode wieczor ktos ja dotkliwie pobil, a ty chyba wiesz znacznie wiecej, niz chcesz nam powiedziec.
Z calych sil staralam sie powstrzymac mysli, przerazona, ze dam cos po sobie poznac. Moze to zbieg okolicznosci, ze Marcie pobito akurat tego wieczoru, gdy zalilam sie na nia Patchowi. A jesli nie…?
– Musimy porozmawiac z twoim chlopakiem – oznajmil detektyw Holstijic.
– Nie jest moim chlopakiem. Tylko siedzimy razem na biologii.
– Wybiera sie dzis do ciebie?
Wiedzialam, ze powinnam odpowiadac szczerze, ale nie dopuszczalam mysli, ze Patch moglby pobic Marcie. Ona nie byla szczegolnie sympatyczna i narobila sobie wielu wrogow, z ktorych kilku byloby zdolnych do przemocy, na pewno jednak nie nalezal do nich Patch. Bezsensowne pobicie – to nie w jego stylu.
– Nie – odpowiedzialam. Basso usmiechnal sie zimno.
– I tak sie ubralas, zeby zostac w domu?
– Zasadniczo – odparlam najchlodniejszym tonem, na jaki moglam sie zdobyc.
Detektyw Holstijic wyjal z kieszeni maly notes, otworzyl go i strzelil dlugopisem.
– Podaj jego nazwisko i numer telefonu.
Dziesiec minut po wyjsciu policjantow pod dom zajechal czarny jeep commander. Patch wbiegl na werande, ubrany w ciemne dzinsy, buty do kostek i szara ocieplana bluze.
– Nowy samochod? – spytalam, otwierajac drzwi. Usmiechnal sie tajemniczo.
– Pare dni temu wygralem go w bilard.
– Ktos postawil samochod?!
– Tak, a teraz jest wsciekly. Przez jakis czas bede musial unikac ciemnych zaulkow.
– Slyszales o Marcie Millar? – spytalam po prostu, liczac, ze go zaskocze.
– Nie. A co? – odparl bez zastanowienia, uznalam wiec, ze chyba mowi prawde. Niestety, jesli chodzi o klamanie, z pewnoscia nie byl amatorem.
– Ktos ja pobil.
– Przykre.
– Wiesz, kto by to mogl zrobic?
Nawet jesli uslyszal niepokoj w moim glosie, niczego po sobie nie pokazal. Opierajac sie o balustrade werandy, w zadumie potarl dlonia brode.
– Nie.
Zastanowilam sie, czy jednak czegos nie ukrywa, ale rozpoznawanie klamstwa nie bylo moja najmocniejsza strona Nie mialam w tej dziedzinie wielkiego doswiadczenia. Zwykle trzymalam sie ludzi budzacych zaufanie… Zwykle.
Patch zajechal przed Bo's Arcade. Gdy znalezlismy sie na poczatku kolejki, kasjer zaczal na nas zerkac, jakby nas kojarzac.
– O co chodzi? – spytal Patch i polozyl na kontuarze trzy dziesieciodolarowki.
Kasjer przygladal mi sie bacznie. Na pewno spostrzegl, ze nie moge oderwac oczu od zgnilozielonych tatuazy na jego przedramionach. Przesunal cos pod dolna warge: gume, moze tyton.
– Szukasz czegos? – spytal.
– Fajne ma pan tatu… – zaczelam. Obnazyl spiczaste psie zeby.
– Chyba mnie nie lubi – szepnelam do Patcha, gdy znalezlismy sie w bezpiecznej odleglosci od kasy.
– Bo nie lubi nikogo.
– To wlasciciel?
– Junior. Senior zmarl pare lat temu.