ROZDZIAL V

Usiedli przy stoliku na przestronnym tarasie i zamowili herbate. Sara zajela sie wypisywaniem kart pocztowych, zas Alfred podziwial ocean i obserwowal zmierzajace ku brzegowi katamarany.

„W pewnej chwili Sara powiedziala:

– Nie odwracaj sie teraz. Nasz poszukiwany zbliza sie w te strone.

– Sam? – Tak.

Podczas gdy starajac sie zachowac swobode gawedzili o tym i owym, szczuply, ale muskularny mezczyzna przeszedl obok i wybral sobie stolik dokladnie naprzeciwko Alfreda. Tym razem Sara siedziala tylem.

Falszywy Tangen przywolal kelnera, a jego glos zabrzmial niczym rozkaz w wojsku. W okamgnieniu kelner pojawil sie przy nim.

– Popatrz, popatrz – zamruczal pod nosem Alfred – ten chyba ciagle sadzi, ze nie skonczyly sie czasy niewolnictwa.

Mezczyzna zamowil cos nieprzyjemnym, ostrym tonem.

– Kiepski, przesadny angielski – skomentowala Sara.

– Co o nim sadzisz?

Alfred wzdrygnal sie.

– Rzeczywiscie przystojny facet, ale niebezpieczny. Masz racje, wyglada na takiego typa, ktorego bez wahania mozna by posadzic o dokonanie morderstwa. Siedz tak i nie ruszaj sie, zrobie zdjecie.

– Zdjecie? W jaki sposob?

– O to sie nie martw.

Opowiadala o swoich szalenstwach w wodzie, Alfred zas trzymal rece tak, ze Sara zupelnie nie widziala, czy cos w nich ma, on natomiast caly czas udawal, ze uwaznie jej slucha.

– W porzadku. Mozemy isc?

Nie bylo to pytanie, a raczej polecenie. Skierowali sie do hallu.

– Dzieki temu aparatowi zdjecie wywoluje natychmiast – wyjasnil. – Bardzo to wygodne, zwlaszcza zagranica. Skocze do toalety, a ty postaraj sie o kartke papieru i koperte.

Pokiwala glowa i pomknela do swojego pokoju, szczesliwa, ze wreszcie na cos moze sie przydac.

Kiedy znow spotkali sie w hallu, Alfred podziekowal Sarze, napisal kilka slow, wlozyl list i zdjecie do koperty i dokladnie zakleil.

– Czy mozecie wyslac ten list ekspresem? – zapytal w recepcji.

Recepcjonista uniosl ze zdziwieniem brwi, kiedy zorientowal sie, ze adresatem jest norweska policja. Nie musialo to jednak oznaczac niczego szczegolnego.

– Tak szybko, jak to tylko mozliwe – obiecal.

– A teraz, moja droga, masz wolne – zwrocil sie Alfred do Sary – poniewaz teraz bede go sledzil.

– Czy chcesz z nim porozmawiac? – zapytala, a w jej oczach pojawilo sie przerazenie.

– Alez skad! Nie zapominaj, ze naszym zadaniem jest jedynie obserwacja. Musze wybadac, jakie on ma zamiary i jak spedza czas.

Sara nie ukrywala zawodu, ze Alfred pozbyl sie jej w taki sposob. Mimo to pozegnala go uprzejmie i ruszyla na plaze, by skorzystac jeszcze ze slonca.

Alfred na szczescie pojawil sie na plazy, budzac Sare w takim momencie, ze jeszcze nie zdazyla sie spiec. Wedlug jego relacji nic szczegolnego sie nie wydarzylo. „Tangen” bardzo szybko powrocil do pokoju hotelowego.

Elden ucial sobie takze pogawedke z kierowca taksowki. Taksowkarz narzekal, ze przedpoludniowa wycieczka, ktora odbyl z Tangenem, byla nudna. Pojechali kilkanascie kilometrow na polnoc wzdluz wybrzeza i niedlugo potem zawrocili. Pasazer wypytywal tylko o miejscowosci rybackie, ktore mijali po drodze, i o narodowosci zamieszkujace Sri Lanke.

– A coz on taki zainteresowany tutejsza kultura? – Sara pokrecila sceptycznie glowa.

– Ale wiesz, taksowke zamowil ponownie na pojutrze. Nie wykluczyl, ze tym razem podroz bedzie dluzsza. Nie powiedzial jednak, gdzie sie udadza.

– I nie bales sie wypytywac kierowce o takie szczegoly? – zdumiala sie Sara.

Rozsiadl sie wygodnie w fotelu obok.

– Nic takiego nie zrobilem. Od czasu do czasu rzucilem tylko jakies pytanie. To nie moglo wydac sie podejrzane.

Sara siedziala zwrocona plecami do slonca. Miala nadzieje, ze nie opalila zbyt mocno twarzy. Schodzaca skora nie dodawalaby jej urody.

Elden westchnal.

– Do diaska! Nic a nic sie nie posunelismy. Nawet nie wiemy, jak sie nazywa.

– Nie mow tak – odparla Sara, starajac sie podtrzymac Alfreda na duchu, choc wlasciwie przyznawala mu racje. – Moze jutro wreszcie cos sie wydarzy?

Alfred mocno w to watpil. Podszywajacy sie pod Hakona Tangena mezczyzna zdawal sie starannie strzec przed obcymi swych tajemnic.

– W kazdym razie musisz przyznac, ze nawet gdybysmy mieli bladzic, to nie moglismy znalezc lepszego miejsca.

– To prawda – przyznala Sara.

Minal kolejny dzien. Wieczorem wrocili do swojego pokoju z zamiarem udania sie do lozek. Elden pomogl Sarze uporac sie z moskitiera, mimo ze dziewczyna wcale go o to nie prosila.

– Pomysl tylko, ze jestesmy tu zaledwie jedna dobe, a ja mam wrazenie, ze duzo, duzo dluzej – rzekla z usmiechem.

– Rzeczywiscie. Wprawdzie mielismy pewne zle doswiadczenia na polu wzajemnego wychowania, ale sporo sie o sobie dowiedzielismy, a nadmiar wrazen nie pozwala usnac.

Wsunal sie pod koc.

– Wydaje mi sie, ze jakos sobie radzimy – powiedziala niepewnie – to znaczy, no wiesz, wspolny pokoj i wspolne spedzanie czasu… – przerwala zagubiona.

– Nie spodziewalem sie, ze pojdzie tak dobrze – stwierdzil Alfred ku wielkiej radosci Sary. – Teraz nie zgodzilbym sie miec na twoim miejscu kogos innego.

Czyzby to znaczylo, ze Alfred nie wyobraza sobie innej dziewczyny u swego boku, pomyslala podekscytowana, ale on szybko pozbawil ja zludzen, mowiac:

– Jestes rozsadna osoba. Nie mam z toba zadnych klopotow, dotrzymujesz naszej umowy, co bardzo cenie.

– Dziekuje – odpowiedziala mocno zawiedziona.

Zgaslo swiatlo. Fale jednostajnie, nieprzerwanie uderzaly o brzeg. Czasami naplywala wieksza, bo slyszeli jakby wybuch armatni, kiedy rozbijala sie na piaszczystej plazy.

Elden przerwal cisze.

– Nie wiemy, czy twoj wuj wspominal cokolwiek o tobie temu czlowiekowi. Twoje nazwisko jest raczej rzadko spotykane. Czy masz moze jakies przezwisko lub drugie imie?

– Margrethe.

– Jesli on bedzie w poblizu, tak bede sie do ciebie zwracal. Postaram sie jednak tego unikac.

– Dobrze, rozumiem.

Sarze podobala sie barwa glosu Alfreda. Slyszac ten niski glos, ozywiala sie jak dziecko, ktoremu podano pyszny deser. Ze tez takie porownania przychodza jej do glowy!

– Dobrze, ze ty nie musisz zmieniac imienia – zasmiala sie nerwowo Sara. – Przyzwyczailam sie do Alfreda i uwazam, ze to imie do ciebie pasuje.

– Dziekuje – odparl zadowolony i lekko zdziwiony. Sara nie odzywala sie przez chwile.

– Powiedz, czy jak twoi rodzice odeszli, miales podobne jak ja odczucia? Najstarszy w rodzinie… Czlowiek nie jest w stanie sprostac sytuacji, to takie trudne…

Вы читаете Gdzie Jest Turbinella?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату