Tu sie dopiero opale, pomyslala Sara.
Policjant wskazal reka kilka domow daleko przed nimi. To miasto Chilaw, obwiescil. Przeplyneli juz spory kawalek drogi, zostawiajac wiekszosc lodzi w tyle, niektore kierowaly sie w przeciwna strone, na otwarte wody. Tylko nieliczne sunely w kierunku miasta.
Wkrotce dostrzegli motorowke, ktora Sebastian rozpoznal po ksztalcie i kolorze. Dryfowala daleko na morzu, ale nie widac bylo zadnych raf.
– W jaki sposob orientuja sie…? – zaczela Sara. Sebastian wyjasnil:
– Rybacy zawsze wiedza, gdzie znajduja sie plycizny. Rozpoznaja glebokosc po smaku wody, po jej temperaturze i zawartosci soli. Nie oznaczamy miejsc, w ktorych zarzucamy sieci, w ten sposob nikt ich nam nie skradnie.
Skandynawowie nie mogli wyjsc z podziwu.
Na lsniacych falach mijali wiele katamaranow i lodzi silnikowych, dlatego tez gdy ich lodz podplynela, zarzucajac cume w odpowiedniej odleglosci od lodki Helmutha, nie budzili niczyjego zainteresowania.
Motorowka przyplynela prawdopodobnie tuz przed nimi. Widac bylo, ze znajdujacy sie na niej rybak dopiero co wynurzyl sie z wody; Kato Helmuth tymczasem wkladal kombinezon nurka.
– A gdzie on zdobyl pelne wyposazenie? – dziwil sie Alfred, obserwujac motorowke przez lornetke.
Cala trojka wypatrywala, co dzieje sie na tej lodzi. Sara zerkala z nadzieja na Alfreda liczac, ze pozwoli jej popatrzec choc przez chwile przez lornetke, ale on zdawal sie tego nie zauwazac.
– Kto to jest, co to za rybak? – pytal dalej Alfred. – Chodzi mi o jego styl zycia, charakter?
– Mysle, ze to porzadny czlowiek – odparl policjant.
Nieszczegolnie bystry, na pewno nie stroni od mocnych trunkow, ale z pewnoscia nie nalezy do przestepcow. Przypuszczam, ze nie wie, jakiego typa zabral ze soba do lodzi.
– Miejmy nadzieje, ze nic zlego mu sie nie przytrafi – mruknal komisarz.
– Czy nie moglibysmy podplynac troche blizej? – spytal miejscowy policjant, krecac sie niecierpliwie.
– Nie wiem – Alfred spojrzal zaklopotany na Sare. – Problem w tym, ze dziewczyne nietrudno odroznic.
Sebastian znalazl chustke, ktora zawiazal Sarze na glowie, chroniac ja przed promieniami slonecznymi.
– Teraz panienke trudno rozpoznac – rzekl i zwrocil sie do Alfreda: – A ty, z twoja ciemna opalenizna, mozesz z powodzeniem uchodzic za polkrwi Syngaleza. Ale koniecznie zdejmij koszule.
Sara orientowala sie, ze mial na mysli pol Syngaleza, pol Europejczyka.
Alfred sciagnal koszule. Rzeczywiscie byl bardzo mocno opalony, choc nie tak brazowy jak tutejsi mieszkancy.
Podplyneli blizej. Helmuth byl juz gotowy do zejscia na dno. Uslyszeli plusk wody i Helmuth zniknal pod powierzchnia.
Nie pozostawal tam dlugo. Kiedy sie wynurzyl, wygladal na rozzloszczonego. Zdjal z plecow butle z tlenem i ostrym glosem krzyknal cos do rybaka.
– Prawdopodobnie aparat do oddychania nie jest w porzadku – uznal Alfred. – Widac, ze mu sie nie przyda.
– Podplyniemy jeszcze blizej.
Teraz nie potrzebowali juz lornetek, by sledzic, co dzieje sie na lodzi obok. Sarze polecili usadowic sie tak, by jej jasna buzia nie rzucala sie w oczy. A taka byla dumna, ze slonce ladnie ja opalilo! Czula sie obrazona. Mezczyzni udawali, ze pilnie lowia ryby.
Rybak po raz drugi zostal wyslany pod wode przez rozsierdzonego Helmutha. Sara nie mogla pojac, ze Syngalez wytrzymal tam tak dlugo bez zadnego wyposazenia. W koncu sam Helmuth zaczal sie niepokoic. Przechylil sie przez burte i zerkal w glebine.
Na koniec mezczyzna wynurzyl sie i ku przerazeniu obserwujacych wskazal rekaw kierunku ich lodzi.
– Cholera! – zaklal Alfred. – Zmieniaja miejsce. Czy i my mamy sie przesunac?
– Nie ma sie czego obawiac – odparl Sebastian. – Z pewnoscia nas nie rozpoznal.
Motorowka zblizyla sie nieco. Sara, przewieszona przez druga burte, udawala, ze wedkuje.
Lodz zatrzymala sie kilkaset metrow od nich.
– Teraz nie waz sie pokazywac! – ostrzegl Alfred dziewczyne. Sam „lowil” po tej samej stronie co ona, gdyz takze nie chcial zostac rozpoznany.
Slonce prazylo niemilosiernie. Sara narzucila koszule na ramiona w obawie przed egzema sloneczna. Mimo to skora zaczela schodzic jej duzymi platami. Dotychczas bardzo uwazala, zeby nie przesadzic z opalaniem. Westchnela nad swa opalenizna, z ktorej za chwile nic nie zostanie.
Rybak znowu pojawil sie na powierzchni. Kiedy znalazl sie na lodce, podniecony powiedzial cos do Helmutha.
– Znalazl to miejsce – skomentowal Sebastian. Kato Helmuth najpewniej polecil rybakowi wydobyc muszle, a kiedy ten kategorycznie odmowil, zdawal sie grozic mezczyznie. Policjant schwycil za pistolet.
– Spokojnie, nie ma obawy. Potrzebuje go, by wrocic na lad – powiedzial Sebastian.
Przyznali mu racje. Nadal obserwowali, co dzieje sie na motorowce. Helmuth troche sie uspokoil, przestal krzyczec i nie potrzasal juz Syngalezem, ktory zachowal respekt dla tamilskich wierzen. Zgodnie z nimi tylko Tamile moga bezpiecznie poszukiwac swietych muszli.
Helmuth, gestykulujac energicznie, dawal do zrozumienia, ze sam zejdzie pod wode.
– Czy on jest w stanie to zrobic? – zapytala Sara.
– Jako byly komandos jest swietnie wyszkolony i wysportowany – odparl Alfred. – Z pewnoscia potrafi tez nurkowac, ale na pewno nie wytrzyma tak dlugo pod woda jak miejscowy rybak.
Helmuth namawial Syngaleza, by zszedl z nim na dno, ale ten nie chcial sie zgodzic.
Teraz Helmuth najwyrazniej prosil o wskazanie mu miejsca, w ktorym lezal rzadki okaz. I znowu, pomagajac sobie gestami rak, rybak dokladnie wyjasnil, jak wyglada plycizna.
– „Wydaje mi sie, ze w tym miejscu znajduje sie spore zbiorowisko owych Indian Chank – tlumaczyl dalej Sebastian. – Widze, ze pokazuje naraz wszystkie palce obu rak, by okreslic liczbe.
– Jest wsrod nich tylko jedna lewoskretna, prawda?
– Oczywiscie. Ale to wlasnie tamte pozostale powstrzymuja go przed zanurkowaniem – wtracil policjant. – Pewnie slyszal, co dzieje sie ze smialkiem, ktory tknie drogocenna muszle.
– Tamile czesto plota od rzeczy – mruknal pod nosem Sebastian.
Alfred mial dosc wyczucia i dobrego tonu, by nie pytac, czy Sebastian sam zdecydowalby sie nurkowac w poszukiwaniu takiego skarbu.
Helmuth zeskoczyl z lodzi, odczekal chwile, po czym nabral powietrza w pluca i zniknal pod powierzchnia.
– Nielatwo tu nurkowac – odezwal sie Alfred – woda jest bardzo zasolona, co praktycznie uniemozliwia utoniecie, nawet jesli ktos mialby taki zamiar.
Sara dobrze o tym wiedziala, gdyz sama wczesniej probowala nurkowac. Woda wypychala ja jak korek.
Helmuth nadspodziewanie dlugo przebywal pod woda. Gdy sie pojawil, wyraznie domagal sie dokladniejszych wskazowek. Rybak objasnial wiec dalej.
Wygladalo na to, ze Helmuth wreszcie pojal, gdzie znajduje sie owo szczegolne miejsce. Ponownie zanurzyl sie w lagodne fale.
– Co zrobimy, jesli wylowi muszle? – zapytala Sara. – Odbierzemy ja? Tego bym sobie nie zyczyla.
– Nie, to nie wchodzi w gre. Bedziemy cierpliwie czekac, niech inni sie tym martwia. Mam na mysli policje angielska, norweska czy miejscowa. Nie mozemy mu przeciez zakazac polowow muszli. Ma byc ukarany za popelnienie morderstwa.
Ocean lsnil tysiacem barw, wszyscy trwali w napieciu.
– Znowu za dlugo – mruknal Sebastian. – Stanowczo za dlugo.
Sara odwrocila sie w kierunku motorowki. Dostrzegla, ze zaniepokojony rybak wychyla sie z lodzi i patrzy w wode.
– Cos jest nie tak! Podplyn blizej! – powiedzial cicho Alfred.
Sebastianowi nie trzeba bylo tego powtarzac, tym bardziej ze rybak z motorowki juz zaczal sie rozgladac za pomoca.
– Plyniemy do was! – krzyknal Sebastian.
– Niedobrze – westchnal Alfred.