– Kochanie, zaczniemy od nowa. Pozbedziemy sie tego swinstwa z domu. Ja tez musze przestac. Louise, tak sie balem!

– No, jak sobie tutaj radziliscie? – zapytal szef ekipy ratowniczej.

– Niezbyt dobrze – odparla Jennifer. – Mamy tu jeden zgon, jednego ciezko rannego, jednego z podejrzeniem zapalenia pluc i jednego morderce, ktory zostal zamkniety w ubikacji.

– Co takiego?

– Zgadza sie – potwierdzil Rikard, ktory zauwazyl, ze ilekroc Jennifer rozmawia z kims obcym, zaczyna uzywac swojego dawnego dziecinnego zargonu. Teraz wiedzial, ze jest to spowodowane niepewnoscia i strachem przed doroslym zyciem. Byl z niej dumny, ze zachowala sie na tyle rozsadnie, zeby nie wspomniec o klopotach Louise.

– Ty musisz byc tym policjantem – wywnioskowal ratownik. – A tam mamy oczywiscie pania Borgum. To jest Ivar ktorego dobrze znamy. Ale kim jest ta mloda dziewczyna? Nie zgloszono nam nikogo takiego.

Jennifer powiedziala, jak sie nazywa.

– Jeszcze jedna osoba? – zdziwil sie. – A zatem bylo was osmioro?

Dziennikarze notowali skwapliwie kazde slowo.

Jennifer z trudem przelknela sline. Nikt nie zglosil jej zaginiecia, nikt nie poszukiwal.

Napotkala spojrzenie Rikarda, serdeczne i pelne otuchy. Nie wspolczucia, bo tego by nie zniosla. On ja rozumial. Rikard zawsze rozumial. Ale jakie to mialo teraz znaczenie? Za kilka godzin miala go stracic, przekazac go jak jakis prezent tej Marit i podziekowac za to, ze mogla sie nim cieszyc przez jedenascie dni.

Mysl sprawiala taki bol, ze prawie wywolywala mdlosci.

Rikard poszedl z szefem ratownikow do salonu, zeby porozmawiac. Hotel natychmiast zapelnil sie ludzmi, ktorzy wydawali sie tylko czekac na to, az ktos im poda kanapki i kawe, ale Ivar szybko ich pozbawil tych zludzen. I Trine, i Jennifer wygladaly tak, jakby w kazdej chwili mogly sie zalamac nerwowo. Louise zajal sie maz.

Szef ratownikow stwierdzil:

– Przemyslalem nasze polozenie. Juz za pozno, zeby jechac do wsi. Pogoda sie pogarsza, a zaloga potrzebuje odpoczynku, przenocujemy tutaj.

– Nie! – wykrzyknela Jennifer. – Nie rozumiecie, ze nienawidzimy tego domu? Wydawalo sie nam, ze juz nigdy sie z niego nie wydostaniemy! Nie zniose tego dluzej!

– Jennifer, uspokoj sie – poprosil Rikard. – Bedzie niezwykle trudno wyruszyc stad dzis wieczorem. Musimy zorganizowac transport dla Jarla Fretne, Borre Pedersena i Sveina. Nie bedzie to takie proste. Jeszcze tylko jedna noc, Jennifer! Pozniej bedziesz wolna.

Pozniej bede wolna, pomyslala gorzko. Wolna i samotna w miescie, bede w czterech scianach mego domu ogladac telewizje i tesknic za towarzystwem, bede przezywac wlasne niepowodzenia i zastanawiac sie, co mam robic w zyciu. Juz nigdy nie zobacze Rikarda…

– Jennifer ma racje – poparla dziewczyne Louise. – Sama jestem bliska klaustrofobii na mysl o spedzeniu tu kolejnej nocy.

Trine tylko skinela glowa, podobnie Ivar. Nieoczekiwanie przyszedl im z pomoca pielegniarz z Czerwonego Krzyza.

– Lektor Fretne, ze wzgledu na swoje obrazenia, powinien byc jak najszybciej przewieziony do szpitala. A kobiety sa bliskie zalamania nerwowego. Mysle, ze trzeba zaryzykowac i wyruszyc dzis wieczorem. Bez wzgledu na pozna pore.

– Juz dawno nie slyszalam rozsadniejszych slow! – wykrzyknela Jennifer, patrzac na pielegniarza z taka wdziecznoscia, ze Rikard sie zachmurzyl.

– Tak – przyznal szorstko. – Do tego mamy jeszcze wieznia, ktorego bedzie trudno przypilnowac przez kolejna noc. No, wobec tego ruszamy.

Do Rikarda podeszli panstwo Borgum.

– Chyba zostawiles samochod w Boren, Rikardzie? Zamierzamy od razu tam pojechac, wiec jesli chcesz, mozesz zabrac sie z nami – zaproponowala Louise.

Rikard sie zawahal.

– Niestety, chyba najpierw musze sie udac na posterunek policji w Vindeid i zlozyc raport oraz dopilnowac, zeby dotarl tam wiezien.

– A ty, Jennifer? – zapytala Louise. – Musisz chyba dojechac do Boren, zeby wrocic pociagiem.

Rikard popatrzyl na dziewczyne, a gdy dostrzegl na jej twarzy tak dobrze sobie znany wyraz rezygnacji, szybko powiedzial:

– Zabiore Jennifer samochodem do Oslo, wiec najpierw musi mi towarzyszyc do Vindeid. W kazdym razie bardzo dziekujemy za zaproszenie!

Ostatecznie sie okazalo, ze wszyscy musza sie najpierw dostac do Vindeid, poniewaz poszukujacy dysponowali tylko jedna odsniezarka i nie chcieli ryzykowac, ze jakis samochod utknie w pojedynke na drodze do Boren. Jennifer trafila w koncu do samochodu panstwa Borgum. Rikard musial jechac ze Sveinem, bo odpowiadal za niego.

– Chyba napiszecie? – zawolala Trine, wchodzac do samochodu razem z Ivarem.

– Watpie – mruknela Louise. – Nie chce sobie przypominac o Trollstolen!

Siedzac juz w aucie, Rikard rzucil ostatnie spojrzenie na przysypany sniegiem podupadly hotel. Wzdrygnal sie i przez chwile serce zabilo mu mocniej. W pokoju na pietrze zauwazyl poruszenie, mignela mu jakas twarz. Nie podzielil sie z nikim tym spostrzezeniem, poniewaz tylko on wiedzial, ze to nie Sveina dostrzegla tamtego dnia w oknie uwieziona w sniegu Trine. Tylko on sprawdzil dokladnie cale pietro i wiedzial, ze tam, gdzie Jennifer zobaczyla upiorna postac, nie stalo zadne lustro.

Jednak Rikard byl trzezwo myslacym policjantem, wiec milczal.

Poznym wieczorem karawana pojazdow wjechala do Vindeid. Trollstolen, do ktorego nie mieli zamiaru nigdy powrocic, pozostalo daleko za nimi, przysypane sniegiem.

Podczas gdy Rikard przygotowywal raport, Jennifer, machajac nogami, siedziala w zimnym korytarzu na posterunku policji. Od dawna nie czula sie tak niezrecznie i niepewnie. Rikard poprosil, zeby na niego poczekala, ale nie wiedziala, jakie mial wobec niej plany.

Byla zmeczona i przygnebiona i instynktownie nie cierpiala calego Vindeid. Po co Rikard ja tu ze soba ciagnal? Zeby ja dreczyc?

Nareszcie, po nieskonczenie dlugim czasie, wyszedl z pokoju.

– Zadzwonili stad do Boren – wyjasnil. – Miejscowy komisarz policji zajal sie Vesla Kruse i jej malwersacjami. Nareszcie jestesmy wolni, Jennifer – westchnal z ulga. – Zamowilem dla nas pokoj w hotelu. Chodzmy tam! Miejmy nadzieje, ze pomimo poznej pory podadza nam cos dobrego do jedzenia. Na przyklad befsztyk, co ty na to? Zasluzylismy na solidne danie!

Usmiechnela sie niepewnie. Rikard sie cieszyl, bo dotarl do Vindeid, jej zas z tego samego powodu krwawilo serce.

Kiedy podazali uliczkami, wial lekki wiatr niosacy pojedyncze platki sniegu, ktore szybko topnialy na asfalcie. Ludzie wychodzili z kina po ostatnim seansie.

Nagle Rikard przystanal.

– O, nie – mruknal. – Chodz, przejdziemy na druga strone!

Bylo juz jednak za pozno. Zatrzymala sie przed nimi mloda elegancka kobieta.

– Rikard! – odezwala sie z odrobine sztucznym zdziwieniem. – Czytalam o tobie w gazetach. Wywnioskowalam, ze jechales do mnie. Stales sie znana postacia…

Odpowiedzial cos niezrozumiale, rozgladajac sie za Jennifer. Nie mogl jej dojrzec w tlumie ludzi wylewajacych sie na chodnik. Kiedy probowal odejsc, zeby szukac dziewczyny, Marit zlapala go za ramie.

– Wiesz, przykro mi. To wszystko bylo nieporozumieniem.

Rikard popatrzyl na nia uwaznie. Czy to naprawde Marit? Oczywiscie, ze tak. Ona sie wcale nie zmienila, tylko on patrzyl na nia zupelnie innymi oczami.

Modnie obciete, lekko falujace wlosy okalajace twarz. Inteligentne przenikliwe spojrzenie… Marit slynela z cietych odpowiedzi i szczycila sie tym. Dobrze znala swoja wartosc.

Nagle przestaly mu sie podobac jej wyzywajace stroje; wszystko, co nosila, bylo zbyt krzykliwe. Mowila ze zbytnia pewnoscia siebie nie znoszacym sprzeciwu tonem. Zawsze czytala odpowiednie ksiazki, szla z duchem

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату