– Nie chce podpasc.

– Zdawalo mi sie, ze poszla z tym Thornbergiem na kolacje.

– To bylo o dziewiatej – powiedzial Colin. – Moze niedlugo wrocic do domu.

– Chlopie, ales ty naiwny.

Colin spojrzal niepewnie na Roya.

– Co masz na mysli?

– Jeszcze dlugo nie bedzie jej w domu.

– Skad wiesz?

– Wlasnie skonczyli kolacje i wypili brandy – powiedzial Roy – i wlasnie ida do lozka.

– Nie wiesz, co mowisz – powiedzial Colin niespokojnie. Ale przypomnial sobie, jak wygladala matka, gdy wychodzila z domu: mloda i piekna w tej swojej obcislej, krotkiej sukience.

Roy mrugnal do niego, usmiechajac sie lubieznie.

– Myslisz, ze twoja matka jest dziewica?

– Oczywiscie, ze nie.

– A moze nagle wstapila do zakonu, czy cos w tym rodzaju?

– Rany.

– Zrozum, twoja matka pieprzy sie tak jak wszyscy.

– Nie chce o tym mowic.

– Ja w kazdym razie mialbym wielka ochote ja wypieprzyc.

– Przestan!

– Obrazalski, obrazalski.

– Jestesmy bracmi krwi czy nie? – spytal Colin.

– A co to ma do rzeczy? – Roy lyknal pepsi.

– Jesli jestes moim bratem krwi, to powinienes okazywac mojej matce szacunek, tak jakby to byla twoja matka.

Roy odstawil butelke do stojaka obok automatu. Odchrzaknal i splunal na chodnik.

– Cholera, ja nawet wlasnej matki nie szanuje. To dziwka. Prawdziwa dziwka. Wiec niby dlaczego mam traktowac twoja stara jak jakas boginie, kiedy nawet ty jej nie szanujesz?

– Kto mowi, ze nie?

– Ja mowie.

– Wydaje ci sie, ze potrafisz czytac w myslach czy co?

– A czy mi nie powiedziales, ze twoja stara zawsze spedza wiecej czasu ze swoimi przyjaciolmi niz z toba? Czy kiedykolwiek byla przy tobie, kiedy jej potrzebowales?

– Wszyscy maja przyjaciol – bronil sie Colin bez przekonania.

– A czy ty miales przyjaciol, zanim mnie spotkales?

– Mialem swoje zainteresowania. – Colin wzruszyl ramionami.

– A czy nie mowiles mi, ze jak jeszcze byla z twoim starym, to zostawiala go raz w miesiacu…

– Nie tak czesto.

– …po prostu odchodzila sobie na kilka dni, nawet na caly tydzien albo i na dluzej?

– Dlatego, ze ja bil – powiedzial Colin.

– Zabierala cie ze soba, jak odchodzila?

Colin skonczyl swoja pepsi.

– Zabierala cie ze soba? – powtorzyl Roy.

– Nie zawsze.

– Zostawiala cie z nim.

– W koncu to moj ojciec.

– Mnie sie wydaje dosc niebezpieczny – stwierdzil Roy.

– Nigdy mnie nie tknal. Tylko ja.

– Ale mogl cie tknac.

– Ale nie tknal.

– Nie mogla przewidziec, co ojciec zrobi, kiedy cie z nim zostawiala.

– Nic mi nie robil. A to najwazniejsze.

– A teraz przez caly czas jest zajeta ta galeria – powiedzial Roy. – Pracuje calymi dniami i prawie kazdego wieczoru.

– Buduje nasza wspolna przyszlosc.

Twarz Roya przybrala pelen zlosci wyraz.

– Czy to jest jej wymowka? Czy wlasnie to ci mowi?

– To prawda, tak mysle.

– Jakie wzruszajace. Budowanie przyszlosci. Biedna, zapracowana Weezy Jacobs. Serce mi krwawi, Colin. Naprawde. Gowno. Spedza z tym calym Thornbergiem mnostwo wieczorow…

– W interesach.

– … i wciaz nie ma dla ciebie czasu…

– Wiec co?

– Wiec nie martw sie powrotem do domu – powiedzial Roy. – Nikogo to nie interesuje, czy jestes w domu, czy cie nie ma. Nikogo to nie obchodzi. Wiec sie zabawmy.

– Co bedziemy robic? – Colin odstawil pusta butelke.

– Czekaj… wiem. Dom Kingmana. Spodoba ci sie. Byles tam juz?

– A co to jest dom Kingmana? – spytal Colin.

– Jeden z najstarszych budynkow w miescie.

– Nie interesuje sie zabytkami.

– To ten duzy dom przy koncu Hawk Drive.

– Ta stara, dziwaczna budowla na szczycie wzgorza?

– Tak. Nikt tam nie mieszka od dwudziestu lat.

– Co moze byc ciekawego w opuszczonym domu?

Roy nachylil sie nisko, zachichotal jak diabel, wykrzywil groteskowo twarz, przewrocil oczami i wyszeptal dramatycznie: jest nawiedzony!

– To ma byc zart?

– Skad. Mowia, ze jest nawiedzony.

– Kto mowi?

– Wszyscy. – Roy znow przewrocil oczami i sprobowal nasladowac Borysa Karloffa. – Ludzie widzieli bardzo dziwne rzeczy w domu Kingmana.

– Na przyklad?

– Nie teraz – powiedzial Roy juz zwyklym tonem. – Powiem ci, jak dotrzemy na miejsce.

Gdy Roy chwycil swoj oparty o sciane rower, Colin powiedzial”

– Poczekaj. Wydaje mi sie, ze tym razem mowisz powaznie. Ten dom jest naprawde nawiedzony?

– To chyba zalezy od tego, czy wierzysz w takie rzeczy, czy nie.

– Ludzie widzieli tam duchy?

– Twierdza, ze widzieli i slyszeli rozne niesamowite rzeczy po tym, jak zgineli wlasciciele.

– Zgineli?

– Zostali zamordowani.

– Cala rodzina?

– Cala siodemka.

– Kiedy to sie stalo?

– Dwadziescia lat temu.

– Kto ich zabil?

– Ojciec.

– Pan Kingman?

– Pewnej nocy oszalal i porabal wszystkich, gdy spali.

– Porabal? – Colin z wysilkiem przelknal sline.

Вы читаете Glos Nocy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату