– Czesc, kapitanie.

– Czesc.

– Jak ci minal dzien?

– Moze byc.

– Co robiles?

– Nic waznego.

– Chcialabym o tym uslyszec.

Usiadl na sofie.

– Bylem w bibliotece – powiedzial.

– O ktorej wyszedles?

– O dziewiatej rano.

– Nie bylo cie, kiedy wstalam.

– Poszedlem prosto do biblioteki.

– A potem?

– Nigdzie.

– Kiedy wrociles do domu?

– Przed chwila.

Zmarszczyla brwi.

– Byles w bibliotece caly dzien?

– Tak.

– Daj spokoj.

– Bylem.

Zaczela przemierzac salon. Wyciagnal sie na sofie.

– Zloscisz mnie, Colin.

– To prawda, co mowilem. Lubie czytac.

– Znow bedziesz musial siedziec w domu.

– Bo poszedlem do biblioteki?

– Nie pyskuj.

Zamknal oczy.

– Gdzie jeszcze byles?

– Chyba koniecznie chcesz uslyszec jakas smakowita historyjke – stwierdzil.

– Chce wiedziec, gdzie dzisiaj byles.

– No coz – powiedzial – poszedlem na plaze.

– Czy trzymales sie z daleka od tamtych dzieciakow, tak jak ci mowilam?

– Musialem spotkac sie z kims na plazy.

– Z kim?

– Ze znajomym dostawca.

– Co?

– Sprzedaje towar prosto ze swego furgonu.

– O czym ty mowisz?

– Kupilem sloik po majonezie pelen prochow.

– O moj Boze.

– A potem przynioslem je tutaj.

– Tutaj? Gdzie? Gdzie one sa?

– Porozsypywalem je do celofanowych torebek.

– Gdzie je schowales?

– Wzialem je do miasta i sprzedalem po cenach detalicznych.

– O Jezu. O moj Boze. W cos ty sie wpakowal? Co sie z toba dzieje?

– Zaplacilem za towar piec tysiecy dolcow, a sprzedalem za pietnascie.

– Co?

– Wychodzi dziesiec na czysto. Jesli dam rade zarabiac tyle codziennie, przez caly miesiac, to zbiore wystarczajaco duzo pieniedzy, zeby kupic sobie statek piracki i szmuglowac tony opium ze wschodu.

Matka byla czerwona na twarzy.

– Co, u diabla, cie opetalo? – nie ustepowala.

– Zadzwon do pani Larkin – powiedzial – prawdopodobnie jest jeszcze w pracy.

– Kto to jest pani Larkin?

– Bibliotekarka. Powie ci, gdzie bylem caly dzien.

Weezy wpatrywala sie w niego przez chwile, potem poszla do kuchni, by zadzwonic. Nie mogl w to uwierzyc. Naprawde dzwonila do biblioteki. Czul sie ponizony.

Kiedy wrocila do salonu, powiedziala”

– Jednak byles caly dzien w bibliotece.

– Owszem.

– Dlaczego to zrobiles?

– Bo lubie siedziec w bibliotece.

– Chodzi mi o te wymyslona historie z kupowaniem narkotykow na plazy.

– Sadzilem, ze to wlasnie chcesz uslyszec.

– Pewnie ci sie wydaje, ze to zabawne.

– Troche.

– Otoz nie.

Usiadla w fotelu.

– Jesli chodzi o te wszystkie rozmowy, jakie przeprowadzilismy w ciagu ostatniego tygodnia, to czy pamietasz choc jedna?

– Kazde slowo – odpowiedzial.

– Powiedzialam ci, ze jesli chcesz, by ci ufac, to musisz sobie na to zasluzyc. Jesli chcesz byc traktowany jak dorosly, to musisz zachowywac sie jak dorosly. Wydaje mi sie, ze zaczynasz rozumiec i kiedy zaczynam miec juz nadzieje, ze gdzies wreszcie wspolnie dotrzemy, ty wykrecasz taki glupi numer. Czy zdajesz sobie sprawe, jak to na mnie dziala?

– Mysle, ze tak.

– Te twoje wyglupy, ta twoja historyjka o kupowaniu prochow na plazy… odniosla taki skutek, ze jeszcze mniej ci wierze.

Przez chwile milczeli. Colin odezwal sie pierwszy.

– Jesz kolacje w domu?

– Nie moge, kapitanie. Mam…

– …spotkanie w interesach.

– Zgadza sie. Ale zrobie cos do jedzenia przed wyjsciem.

– Nie rob sobie klopotu.

– Nie chce, zebys jadl byle co.

– Zrobie sobie kanapke z serem – powiedzial. – To rownie dobre jak wszystko inne.

– Wypij do tego szklanke mleka.

– W porzadku.

– Jakie masz plany na wieczor?

– Chyba pojde do kina – powiedzial, celowo nie wspominajac o Heather.

– Do ktorego?

– Do Baroneta.

– Co graja?

– Horror.

– Byloby dobrze, gdybys juz wyrosl z tych bzdur.

Nie odezwal sie.

– Pamietaj, o ktorej masz wrocic – przypomniala mu.

Вы читаете Glos Nocy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату