wspomnienie.

Leland studiowal mape przez kilka minut.

– Cholera… pojechali prawdopodobnie na polnoc i wskoczyli za Cheyenne na osiemdziesiatke. Ale gdyby nawet tak zrobili, i gdybysmy pojechali ta trasa i dogonili ich, to i tak niewiele zdolalibysmy im zrobic. To uczeszczana trasa. Za duzy ruch, zbyt wiele patroli policyjnych. Wszystko, co moglibysmy uczynic, to jechac za nimi, a to za malo. – Milczal przez chwile, rozmyslajac. – Ale gdyby wybrali te druga trase, to zupelnie inna sprawa. To pustkowie. Znacznie mniejszy ruch. Mniej glin. Moglibysmy nadrobic stracony czas. Moze nadarzylaby sie okazja zalatwienia ich gdzies po drodze.

Czekala w milczeniu.

– Pojedziemy trasa dwadziescia cztery – powiedzial w koncu. – A gdyby w rzeczywistosci wybrali inna trase… coz, zawsze bedziemy mogli znalezc ich wieczorem w motelu.

Nie odezwala sie.

Usmiechnal sie do niej, zlozyl mape i umiescil ja na pudelku po chusteczkach, zakrywajac niebiesko-szary pistolet.

Uruchomil furgonetke.

Oddalil sie od Rockies Motor Hotel, a pozniej od Denver, kierujac sie na poludniowy zachod, w strone Utah.

Rankiem mineli gorzysty teren i ruszyli sosnowymi dolinami Kolorado, zostawiajac za soba resztki zimowego sniegu i znow wjezdzajac w sloneczna i piaszczysta okolice. Przejechali przez Rifle i Debeque, dwukrotnie przekraczajac rzeke Kolorado, nastepnie mijajac Grand Junction, a wkrotce potem granice stanu. Gdy znalezli sie w Utah, gory pozostaly gdzies w oddali, ziemia stala sie bardziej piaszczysta, a ruch zmalal. Przez dlugie minuty ich samochod byl jedynym widocznym pojazdem na plaskiej wstedze szosy.

– Co zrobimy, jesli zlapiemy teraz gume? – spytal Colin, wskazujac na polacie nie zamieszkanych obszarow.

– Nie zlapiemy.

– Moze sie zdarzyc.

– Mamy nowe opony.

– A jesli?

– Wiec zmienimy kolo.

– A jesli zapasowe tez siadzie?

– Naprawimy je.

– Jak?

Alex uswiadomil sobie, ze uczestniczy w jednej z gier chlopca i usmiechnal sie. Moze przeczucie nie zawiodlo dzieciaka. Moze bylo juz po wszystkim. Moze uda sie odtworzyc te radosna atmosfere, w ktorej uplynal poczatek ich podrozy.

– W pudelku z narzedziami, ktore znajduje sie w bagazniku tego samochodu – stwierdzil Doyle przesadnie profesorskim tonem – jest ogromny pojemnik z aerozolem, ktory przytwierdzasz do wentyla uszkodzonej opony. Pompuje on kolo i jednoczesnie zakleja dziure. Mozna wiec jechac tak dlugo, poki sie nie znajdzie warsztatu, ktory naprawi opone.

– Calkiem zmyslne.

– No nie?

Colin trzymal w reku wyimaginowany pojemnik z aerozolem, naciskal niewidoczny dozownik i prychal.

– A jesli pojemnik nie zadziala?

– Och, na pewno zadziala.

– W porzadku… a jesli siada trzy opony?

Doyle rozesmial sie.

– To jest mozliwe – powiedzial Colin.

– Jasne. Moga siasc nawet cztery.

– No i co wtedy?

W chwili gdy Doyle zaczal wyjasniac, ze wysiedliby z samochodu i poszli na piechote, tuz za nimi rozdarl sie klakson. Glosny, bliski i znajomy. Byla to furgonetka.

16

Zanim Alex zdolal wlasciwie zareagowac, zanim poczul wzbierajacy strach i zdazyl wcisnac pedal gazu, by odskoczyc niczym strzala od bagazowki, furgonetka zjechala na lewy pas i zaczela go wyprzedzac, wciaz trabiac przerazliwie. Jak okiem siegnac, na szarej, znieksztalconej przez rozgrzane powietrze szosie, rysujacej sie wyraznie na tle wysokich, skalistych, wielowarstwowych Capitol Reefs, oddalonych o cale mile, nie widac bylo zadnego pojazdu zmierzajacego na wschod, ktory moglby zagrodzic furgonetce droge.

– Nie mozesz dac sie wyprzedzic – powiedzial Colin.

– Wiem.

Gdyby ten sukinsyn znalazl sie przed nimi, moglby zablokowac cala droge. Wylozone tluczonym kamieniem oba pobocza byly zbyt waskie, a piaszczysty teren, ktory sie za nimi rozciagal, zbyt suchy, miekki i sypki, by thunderbird mogl zjechac z szosy i odzyskac utracone prowadzenie.

Doyle wcisnal pedal gazu.

Duzy woz szarpnal do przodu.

Ale nieznajomy w furgonetce, choc szalony, nie byl jednak glupi. Spodziewal sie tego manewru. On takze przyspieszyl i przez chwile przynajmniej dotrzymywal Doyle’owi kroku.

Wiatr huczal miedzy samochodami pedzacymi obok siebie na zachod.

– Przescigniemy go – powiedzial Alex.

Colin milczal.

Smukla strzalka szybkosciomierza wspinala sie gladko do osiemdziesieciu i jeszcze wyzej, do osiemdziesieciu pieciu. Doyle zerknal na nia tylko raz. Colin, spiety i przestraszony, obserwowal ja z nieklamanym przerazeniem.

Plaski teren przeplywal za szybami samochodu migoczaca, biala plama utworzona z piachu, goracego powietrza i wysepek soli.

Bagazowka wciaz jechala obok.

– Nie wytrzyma tempa – powiedzial Alex.

Dziewiecdziesiat. Dziewiecdziesiat piec…

I gdy zblizali sie do szybkosci stu mil na godzine, a wiatr huczal miedzy samochodami, szaleniec skrecil kierownica w prawo. Nieznacznie. Tylko troszke. I tylko na moment. Bagazowka, na calej swej dlugosci, zetknela sie na krotko z bokiem thunderbirda.

W gore wystrzelil snop iskier, ktore przelecialy po szybie, tuz przed oczami Doyle’a niczym spadajace, jasne gwiazdy. Rozdzierana karoseria wydala przerazliwy krzyk, zakrztusila sie i wygiela. Doyle’owi niemal wyrwalo kierownice z rak. Mocowal sie z nia, sciskajac z calej sily, podczas gdy wozem zarzucilo na kamieniste pobocze, gdzie spod kol tryskal zwir i uderzal z grzechotem o podwozie. Ich predkosc spadla i zaczeli powoli obracac sie bokiem. Alex byl pewien, ze za chwile wbija sie w furgonetke, ktora wciaz trzymala sie blisko, ale wtedy jego samochod zaczal wychodzic z poslizgu… Doyle wjechal z powrotem na szose, kladac stope na pedale gazu, choc wolalby nacisnac hamulec.

– W porzadku? – spytal Colina.

Chlopiec przelknal z wysilkiem sline.

– Tak.

– Trzymaj sie mocno w takim razie. Wynosimy sie stad i to szybko – powiedzial, podczas gdy thunderbird odzyskiwal utracona predkosc, rzucajac swoj blady cien na bok chevroleta.

Doyle odwazyl sie oderwac na moment wzrok od drogi i spojrzal w gore, na boczna szybe furgonetki, ktora znajdowala sie w odleglosci nie wiekszej niz trzy, cztery stopy. Pomimo niewielkiego dystansu, ktory ich dzielil, nie

Вы читаете Groza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату