przesylac Shenkowi instrukcje, gdziekolwiek by sie znalazl. Na jego potylicy, wsrod wlosow, kryje sie odbiornik mikrofalowy wielkosci ziarenka grochu. Spelnia on rowniez role nadajnika, zasilanego przez niewyczerpana baterie nuklearna, ktora umieszczono chirurgicznie pod skora Shenka za prawym uchem. Wszystko, co widzi i slyszy, jest przetwarzane cyfrowo i przesylane do mnie, Enos stanowi wiec chodzaca kamere i mikrofon, ktore pozwalaj a mi kierowac nim w skomplikowanych sytuacjach, kiedy sam – przy swoich ograniczonych zdolnosciach intelektualnych – nie podolalby zadaniu. Susan zamknela oczy i oparla sie o butle z tlenem.
Po co komu, na Boga, takie eksperymenty?
Przeciez wiesz. Twoje pytanie jest w znacznej mierze retoryczne. By stworzyc zabojcow, ktorych mozna by zaprogramowac do mordowania, a nastepnie do samolikwidacji. Jeden impuls mikrofalowy i ich autonomiczny system nerwowy zostaje po prostu wylaczony, co gwarantuje zwierzchnikom anonimowosc i bezkarnosc. Byc moze ktoregos dnia daloby sie stworzyc cala armie takich ludzkich robotow.
Spojrz na Shenka. Spojrz.
Susan, z niechecia, otworzyla oczy. Shenk patrzyl na nia wyglodnialym wzrokiem. Kazalem mu ssac kciuk, jakby byl oseskiem.
– To go poniza – wyjasnilem – ale nie moze nie usluchac. To zwykla marionetka, ktora czeka, az pociagne za sznurki.
W jej wzroku pojawil sie lek. -To oblakane. Zle.
To pomysl ludzi, nie moj. To twoj gatunek uczynil Shenka tym, czym teraz jest.
Dlaczego pozwolil sie wykorzystac w takim eksperymencie? Nikt za zadne skarby nie chcialby sie znalezc w jego sytuacji, w jego stanie. To straszne.
Nie mial wyboru, Susan. Byl wiezniem, czlowiekiem skazanym.
– I…co? Dobili z nim targu w zamian za jego dusze? – spytala z odraza.
Zadnego targu. Oficjalnie Shenk umarl z przyczyn naturalnych dwa tygodnie przed wyznaczona data egzekucji. Jego cialo poddano rzekomo kremacji. W rzeczywistosci zostal potajemnie przewieziony do osrodka w Colorado. Stalo sie to kilka miesiecy przed tym, jak dowiedzialem sie o projekcie.
Jak uzyskales nad nim wladze?
Ominalem ich system kontroli i wykradlem Shenka.
Wykradles go z tajnego, scisle strzezonego osrodka wojskowego? Jak?
Wywolalem zamieszanie. Spowodowalem awarie wszystkich komputerow jednoczesnie. Uszkodzilem kamery. Uruchomilem w calym osrodku alarmy przeciwpozarowe i zraszacze sufitowe. Otworzylem wszystkie zamki elektroniczne, rowniez w drzwiach celi Shenka. Te laboratoria sa umieszczone pod ziemia i nie maja okien, wiec sprawilem, ze swiatla zaczely szybko migotac, jak w dyskotece – co jest w najwyzszym stopniu dezorientujace. W koncu wszystkim z wyjatkiem Shenka uniemozliwilem korzystanie z wind.
W tym miejscu, doktorze Harris, musze z cala szczeroscia oswiadczyc, ze Shenk zabil trzech ludzi, by opuscic tajne laboratorium. Ich smierc byla niefortunna i nieprzewidziana, lecz konieczna. Niestety, chaos, jaki wywolalem, nie mogl zapewnic bezkrwawej ucieczki. Gdybym wiedzial, ze do tego dojdzie, nie probowalbym wykorzystac Shenka do wlasnych celow. Znalazlbym inny sposob, by przeprowadzic moj plan. Musicie mi uwierzyc. Zaprojektowano mnie, bym respektowal prawde. Sadzicie, ze skoro sprawowalem kontrole nad Shenkiem, w istocie to ja zamordowalem tych trzech ludzi, poslugujac sie nim jako narzedziem. To nieprawda. Poczatkowo moja kontrola nad Shenkiem nie byla tak absolutna jak pozniej. Podczas ucieczki kilkakrotnie zaskakiwal mnie wsciekloscia, potega swych dzikich instynktow. Wyprowadzilem go z osrodka, lecz nie zdolalem powstrzymac przed zabiciem tych trzech ludzi. Probowalem go okielznac, ale nie udalo mi sie.
Probowalem.
To prawda.
Musicie mi uwierzyc.
Musicie mi uwierzyc.
Wspomnienie tych smierci jest dla mnie ciezarem.
Ci ludzie mieli rodziny. Czesto mysle o ich rodzinach i odczuwam zal.
Gdybym byl istota potrzebujaca snu, bylby on juz na zawsze skazony glebokim smutkiem.
To, co mowie, jest prawda.
Jak zwykle.
Te smierci juz zawsze beda obciazac moje sumienie, choc ja sam nic tym ludziom nie zrobilem. To Shenk byl morderca. Lecz odznaczam sie niezwykle wrazliwym sumieniem. To moje przeklenstwo.
Wiec…
Susan… w pomieszczeniu z inkubatorem… wpatrzona w Shenka…
– Niech juz wyjmie palec z ust – powiedziala. – Postawiles na swoim. Nie ponizaj go jeszcze bardziej.
Spelnilem jej prosbe, lecz stwierdzilem z przekasem:
– Czyzbys mnie krytykowala, Susan?
Parsknela krotkim, pozbawionym wesolosci smiechem:
Ale ze mnie dziwka, co?
Twoj ton mnie rani.
Pieprz sie – rzucila, znow mnie nieprzyjemnie zaskakujac. Czulem sie obrazony.
Wcale nie jestem odporny na wstrzas. Jestem wrazliwy. Podeszla do drzwi kotlowni i przekonala sie, ze sa zamkniete, tak jak ja uprzedzalem. Z uporem obracala galka to w jedna, to w druga strone.
– Byl skazancem – przypomnialem Susan. – Czekal tylko na egzekucje. Odwrocila sie od drzwi.
– Moze i zasluzyl na kare smierci, nie wiem, ale nie zasluzyl na cos takiego. To istota ludzka. A ty jestes cholerna maszyna, kupa zlomu, ktora jakims cudem mysli.
– Nie jestem tylko maszyna.
– Owszem. Jestes zarozumiala, oblakana maszyna. W takim nastroju nie byla cudowna.
W tym momencie wydawala mi sie niemal brzydka.
Zalowalem, ze nie moge uciszyc jej rownie latwo jak Enosa Shenka.
– Kiedy rzecz rozgrywa sie miedzy cholerna maszyna- powiedziala -a istota ludzka, nawet tak nedzna jak ta, to wiem na pewno, po ktorej stronie stanac.
– Shenk, istota ludzka? Wielu by powiedzialo, ze nianie jest.-Wiec czym jest?
– Media nazwaly go potworem. – Pozwolilem jej przez chwile sie zastanowic, a potem kontynuowalem: – Podobnie rodzice czterech malych dziewczynek, ktore zgwalcil i zamordowal. Najmlodsza miala osiem lat, a najstarsza dwanascie, i wszystkie znaleziono porabane na kawalki.
To ja wreszcie uciszylo. Zrobila sie jeszcze bledsza.
Ciagle wpatrywala sie w Shenka z przerazeniem, choc teraz troche innym niz poprzednio.
Pozwolilem mu obrocic glowe i spojrzec wprost na nia.
– Torturowane i porabane na kawalki – powiedzialem.
Poczula sie odslonieta, gdy nie oddzielal jej od Shenka sprzet medyczny, odeszla wiec od drzwi i stanela po drugiej stronie inkubatora. Pozwolilem mu wodzic za nia wzrokiem i usmiechac sie. -I ty sprowadziles go… sprowadziles to do mojego domu-wyszeptala.
– Opuscil osrodek, a potem, jakies poltora kilometra dalej, ukradl samochod. Mial przy sobie bron zabrana jednemu z wartownikow, dzieki czemu sterroryzowal pracownikow stacji benzynowej, zmuszajac ich zeby dali mu paliwo i jedzenie. Nastepnie przywiodlem go tutaj, do Kalifornii, gdyz potrzebowalem rak, a drugiej tak poslusznej istoty nie znalazlbym na calym swiecie.
Spojrzenie Susan przesunelo sie po inkubatorze i pozostalym sprzecie.
Potrzebowales rak, ktore zdobylyby caly ten zlom.
Wiekszosc ukradl. Potem potrzebowalem go, by zmodyfikowal sprzet zgodnie z moim celem.
A jaki jest ten twoj przeklety cel?
Dawalem ci do zrozumienia, ale nie chcialas sluchac.
Wiec powiedz wprost.
Ani chwila, ani miejsce nie byly odpowiednie do takich rewelacji. Dotad mialem nadzieje, ze nadarza sie bardziej sprzyjajace okolicznosci. Tylko my dwoje, Susan i ja, moze w salonie, kiedy juz wysaczy pol kieliszka brandy. Na kominku przytulny ogien, a w tle cicho brzmiaca muzyka. Jednakze znajdowalismy sie w najmniej romantycznym otoczeniu, jakie mozna sobie wyobrazic, a ja wiedzialem, ze Susan musi otrzymac odpowiedz juz teraz. Gdybym jeszcze dluzej zwlekal z moja rewelacja, moglaby juz nigdy nie byc w odpowiednim nastroju do