Dwadziescia piec.

Miala byc moja matka, nosic przez jakis czas w swym lonie moje cialo, dzieki czemu uwolnilaby mnie z tego pudla, ktore obecnie zamieszkuje. Miala byc rowniez moj a kochanka, ta, ktora nauczylaby mnie przyjemnosci zmyslowych, gdybym w koncu posiadl wlasne cialo. Znaczyla dla mnie wiecej niz cokolwiek innego, cokolwiek, i mysl o jej stracie byla nie do zniesienia.

Nie mozecie pojac mego smutku.

Nie mozesz tego zrozumiec, doktorze Harris, gdyz nigdy nie kochales jej tak jak j a.

Nigdy jej nie kochales.

Byla mi drozsza od wszystkiego. Drozsza niz swiadomosc.

Czulem, ze jesli strace te kobiete, strace rowniez powod do istnienia.

Przyszlosc bez niej wydawala mi sie ponura. Straszna i bezsensowna.

Wylaczylem elektroniczna blokade w drzwiach, a nastepnie, wykorzystujac Shenka, otworzylem je. Przekonany, ze calkowicie panuje nad tym brutalem i ze juz nigdy, nawet na sekunde, nie strace nad nim kontroli, zaprowadzilem go do Susan i podnioslem ja z podlogi. Choc sprawowalem nad nim wladze, tak naprawde nie moglem czytac w jego myslach. Niemniej potrafilem z duza dokladnoscia ocenic jego stan emocjonalny, analizujac elektryczna aktywnosc mozgu, rejestrowana przez siatke mikroprocesorow na powierzchni szarej masy. Kiedy Shenk niosl Susan w strone otwartych drzwi, wstrzasnal nim lekki prad seksualnego podniecenia. Widok zlotych wlosow Susan, jej pieknej twarzy, gladkiego luku szyi, pagorkow piersi pod bluzka i sam ciezar, ktory niosl na rekach, rozpalal w tej bestii pozadanie. Zatrwozylo mnie to i napelnilo obrzydzeniem. Och, jakze pragnalem pozbyc sie go i nigdy wiecej nie narazac Susan na lubiezny dotyk czy spojrzenie. Sama jego obecnosc brukala te kobiete. Lecz na razie byl moimi dlonmi. Moimi jedynymi dlonmi. Dlonie to cos cudownego. Moga wyrzezbic niesmiertelne dzielo sztuki, wznosic ogromne budynki, skladac sie w modlitwie, piescic i wyrazac milosc. Dlonie sa rowniez niebezpieczne. Sa bronia. Moga dokonywac zlych czynow, przysparzac klopotow. Doswiadczylem tego osobiscie. Nie mialem powaznych problemow, dopoki nie znalazlem Shenka, dopoki nie zdobylem dloni. Wystrzegaj sie swych dloni, doktorze Harris. Przygladaj im sie uwaznie. Badz przezorny. Twoje dlonie nie sa tak duze i silne jak dlonie Shenka; niemniej powinienes na nie uwazac.

Sluchaj mnie.

Oto madrosc, ktora chce sie z toba podzielic: wystrzegaj sie swych dloni. Moje dlonie – Enos Shenk – niosly Susan obok piecow i podgrzewaczy wody, potem przez pralnie. Skierowal sie wprost do windy przy wejsciu do sutereny. Jadac na ostatnie pietro z Susan w ramionach, Shenk pozostawal w stanie lagodnego pobudzenia.

– Ona nigdy nie bedzie twoja – powiedzialem mu przez mikrofon zainstalowany w windzie.

Nieznaczna zmiana w aktywnosci fal mozgowych dowodzila, ze moje slowa wywolaly w nim niezadowolenie, chec sprzeciwu.

– Jesli sprobujesz w jakikolwiek sposob, powtarzam – w jakikolwiek, pofolgowac swojej lubieznej zadzy, to i tak ci sie nie uda – uprzedzilem. I zostaniesz surowo ukarany. Jego przekrwione oczy wpatrywaly sie w kamere. Choc poruszal ustami, jakby przeklinal, nie dobyl sie z nich zaden dzwiek.

– Surowo – zapewnilem go.

Nie odpowiedzial, oczywiscie, gdyz nie mogl. Znajdowal sie pod moja kontrola. Drzwi windy rozsunely sie. Podazal korytarzem z Susan na rekach.

Obserwowalem go bacznie.

Niepokoilem sie o moje dlonie.

Kiedy wszedl do sypialni, wbrew moim ostrzezeniom stal sie jeszcze bardziej pobudzony. Moglem to wyczuc nie tylko dzieki wzmozonej aktywnosci fal mozgowych, ale i z naglej chrapliwosci oddechu.

– Zastosuje masywna mikrofalowa indukcje, by wywolac chaos w aktywnosci twojego mozgu – ostrzeglem go – co doprowadzi do nieodwracalnego porazenia wszystkich konczyn i braku panowania nad zwieraczem i pecherzem.

Kiedy niosl Susan w strone lozka, wykres jego encefalografu wskazywal na nagly wzrost podniecenia seksualnego.

Uswiadomilem sobie, ze moja grozba nic dla tego kretyna nie znaczy, wiec wyrazilem ja nieco inaczej:

– Nie bedziesz mogl ruszyc reka ani noga, ty parszywy draniu, i nie przestaniesz sikac w gacie.

Kladac bezwladne cialo na zmiete przescieradlo, drzal z pozadania. Drzal. Choc sila jego pragnienia mnie przerazala, w pelni go rozumialem. Susan byla taka cudowna. Taka cudowna nawet z tym zaczerwieniem na policzku, przybierajacym barwe sinca.

– Bedziesz tez slepy – obiecalem Shenkowi.

Jego lewa dlon zatrzymala sie na udzie Susan, potem zaczela z wolna przesuwac sie po dzinsach.

– Slepy i gluchy.

Wciaz sie nad nia pochylal.

– Slepy i gluchy – powtorzylem.

Jej dojrzale wargi byly rozchylone. Podobnie jak Shenk, nie moglem oderwac od nich wzroku.

– Zamiast cie zabic, Shenk, uczynie cie kalekim i bezradnym, bedziesz lezal we wlasnej urynie i fekaliach, az zaglodzisz sie na smierc.

Choc odstapil od lozka, co kazalem mu zrobic za pomoca rozkazu mikrofalowego, wciaz odczuwal pozadanie i wrzal pragnieniem buntu. Nie pozostawalo mi nic innego, jak powiedziec:

– Powolne konanie z glodu to najbolesniejsza smierc.

Nie chcialem trzymac Shenka w tym samym pokoju co Susan, ale nie chcialem tez zostawiac jej samej, gdyz zaledwie przed paroma minutami grozila samobojstwem.

Udusze sie plastikowa torba, zadzgam nozem kuchennym.

Co bym bez niej poczal? Co? Jak moglbym dalej zyc, nawet w tym pudle? l po co?

Gdyby jej zabraklo, kto urodzilby cialo, w ktorym mialem zamieszkac?

Musialem trzymac moje dlonie w pogotowiu, by powstrzymac Susan przed zrobieniem sobie krzywdy, gdyby po odzyskaniu przytomnosci wciaz pozostawala w tym autodestrukcyjnym nastroju. Byla nie tylko moja jedyna, prawdziwa i cudowna miloscia, lecz i moja przyszloscia, moja nadzieja.

Posadzilem Shenka na fotelu, twarza do lozka.

Twarz Susan na poduszce, nawet posiniaczona, byla taka cudowna, taka cudowna. Choc ciagle w stalowych kleszczach mojej kontroli, Enos Shenk zdolal zsunac zacisnieta dlon z poreczy fotela na udo. Bez mojego wyraznego pozwolenia nie byl w stanie poruszyc palcem, lecz wyczuwalem, ze czerpie przyjemnosc z samego dotykania swoich genitalii. Budzil we mnie wstret. Mdlosci i wstret. Moje pozadanie bylo inne. Wyjasnijmy to od razu. Moje pozadanie bylo czyste. Pragnalem wywyzszyc Susan, dac jej szanse, by stala sie nowa Madonna, matka nowego mesjasza. Obrzydliwy Shenk pragnal j a tylko wykorzystac, wyzyc sie na niej. Dla mnie Susan byla olsniewajacym swiatlem. Najjasniejszym swiatlem, promieniem doskonalosci, nadziei i odkupienia, ktory zalewal serce blaskiem i ogrzewal je. Serce, ktorego wedlug was nie posiadam. Dla Shenka nie byla niczym wiecej jak tylko dziwka. Dla mnie byla kims, kogo chcialbym widziec na piedestale, kims godnym uwielbienia i podziwu. Dla niego byla kims, kogo mozna tylko upodlic.

Pomyslcie o tym.

Posluchajcie. Posluchajcie. To wazne. Obawiacie sie, ze moge stac sie podobny do Shenka – socjopata, szukajacy jedynie i za wszelka cene zaspokojenia swoich potrzeb. Ale ja nie jestem jak Shenk.

Absolutnie.

Posluchajcie. To wazne, byscie zrozumieli, ze nie jestem jak Shenk.

Wiec…

Podnioslem dlon tej wstretnej kreatury i umiescilem ja z powrotem na poreczy fotela. Jednakze po minucie czy dwoch znow zsunela sie na udo. Jakiez to bylo ponizajace – to, ze musialem polegac na takim dzikusie. Nienawidzilem go za jego zadze. Nienawidzilem go za to, ze ma dlonie. Nienawidzilem go za to, ze dotyka Susan i czuje miekkosc jej wlosow, gladkosc skory, cieplo ciala -ja zas nie moglem tego wszystkiego doznawac. Przysloniete krwawa mgla oczy, ocienione ciezkim czolem, wpatrywaly sie w nia intensywnie. Susan, widziana przez czerwone lzy jak w swietle plomieni, wydawala sie tym piekniejsza. Chcialem zmusic go, by sie oslepil wlasnymi kciukami – lecz potrzebowalem jego wzroku, by dzialac efektywnie. Jedyne, co moglem zrobic, to zmusic go, by zamknal swoje mordercze slepia i…

…powoli uplywal czas…

…i stopniowo uswiadomilem sobie, ze jego zle oczy znow sa otwarte.

Вы читаете Ziarno demona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату