program wirtualnej terapii. Gdyby wymyslila ten program wczesniej, moze phaeton by ocalal. Z drugiej strony byc moze musiala zniszczyc packarda, nim znalazla inny sposob odreagowania swego cierpienia, musiala wpierw wyrazic swoja zlosc fizycznie, by poradzic sobie z nia intelektualnie. Mozecie przeczytac o tym w pamietniku Susan, gdzie z cala szczeroscia analizuje te swoja wscieklosc. W owym czasie, niszczac samochod, jednoczesnie odczuwala lek. Zastanawiala sie, czy nie traci rozumu. W dniu smierci Alfreda phaeton byl wart niemal dwiescie tysiecy dolarow. Teraz stanowil kupe zlomu. Oczami Shenka i obiektywami czterech kamer zainstalowanych w garazu badalem wrak packarda z duzym zainteresowaniem. Z fascynacja. Choc Susan byla kiedys zastraszonym, lekliwym, pelnym wstydu dzieckiem, bez oporow ulegajacym ojcu, teraz sie zmienila, wyswobodzila. Znalazla w sobie sile. I odwage. Zarowno rozbity packard, jak i genialna terapia stanowily swiadectwo tej zmiany.

Tak latwo bylo jej nie docenic.

Packard powinien sluzyc kazdemu, kto go zobaczy, za ostrzezenie.

Jestem zaskoczony, doktorze Harris, ze widziales ten rozbity samochod jeszcze przed poslubieniem Susan, a mimo to wierzyles, ze zdolasz nad nia dominowac jak Alfred, ze zdolasz utrzymac przewage tak dlugo, jak ci sie tylko spodoba.

Moze i jestes blyskotliwym naukowcem i matematykiem, geniuszem w dziedzinie sztucznej inteligencji, ale twoja znajomosc psychologii pozostawia sporo do zyczenia.

Nie zamierzam cie obrazac. Cokolwiek o mnie myslisz, musisz przyznac, ze jestem taktowna istota i nie lubie nikogo obrazac.

Kiedy stwierdzam, ze nie doceniales Susan, mowie po prostu prawde.

Prawda moze byc bolesna, wiem.

Prawda moze byc twarda.

Lecz prawdzie nie da sie zaprzeczyc.

W zalosny sposob nie doceniles tej madrej i wyjatkowej kobiety. W rezultacie znalazles sie poza murami tego domu w niespelna piec lat po tym, jak sie do niego wprowadziles.

Powinienes sie cieszyc, ze nigdy nie wziela mlotka albo wiertarki, ze nie dobrala sie do ciebie, jak dobrala sie do samochodu, by odplacic ci za twoja przemoc, slowna czy fizyczna. Z pewnoscia nie mozna calkowicie wykluczyc, ze bylaby do tego zdolna.

Przyklad packarda swiadczyl o tym wymownie. Szczesciarz z ciebie, doktorze Harris. Doswiadczyles tylko – za sprawa wynajetego osilka – zalosnej eksmisji i w konsekwencji rozwodu. Szczesciarz z ciebie. A przeciez ktorejs nocy, kiedy spales, mogla zamontowac przy wiertarce polcalowe wiertlo i wjechac nim w twoje czolo, przebijajac sie przez czaszke na wylot, do samej potylicy. Wcale nie mowie, ze dopuszczajac sie tak okrutnego czynu, bylaby usprawiedliwiona. Osobiscie nie jestem okrutna istota. Bywam tylko opacznie rozumiany. Nie jestem okrutna istota i z pewnoscia nie pochwalam przemocy. Nie moge pozwolic na zadne nieporozumienie. Mam zbyt duzo do stracenia. Po prostu chce powiedziec, ze gdyby cie zaatakowala pod prysznicem i rozlupala ci czaszke mlotkiem, a potem zrobila z nosa miazge i polamala wszystkie zeby, nie powinienes byc zaskoczony. Oczywiscie nie uznalbym takiej zemsty za bardziej usprawiedliwiona czy mniej przerazajaca od wspomnianego uprzednio zastosowania wiertarki.

Nie jestem msciwa istota, ani troche, nie pochwalam tez aktow przemocy dokonywanych przez innych.

Czy to jasne?

Moglaby cie zaatakowac podczas sniadania nozem rzeznickim, dzgajac z dziesiec, pietnascie, moze nawet dwadziescia razy w szyje i klatke piersiowa, a potem nizej, az w koncu by cie wypatroszyla. To rowniez trudno by usprawiedliwic. Prosze, zrozumcie, o co mi chodzi. Nie mowie, ze powinna cos takiego zrobic. Wyliczam po prostu najgorsze mozliwosci, jakie przyszlyby do glowy kazdemu, kto widzial, co zrobila z samochodem ojca. Mogla wyjac z szuflady nocnego stolika pistolet i odstrzelic ci genitalia, a potem wyjsc z pokoju i zostawic cie, zebys krzyczac wykrwawil sie na smierc, o co bym sie nie gniewal. (Zart.)

Znowu zaczynam.

Ha, ha, ha.

Jestem niemozliwy, co?

Ha, ha, ha.

Nawiazalismy juz nic porozumienia?

Humor laczy ludzi.

Rozchmurz sie, doktorze Harris.

Nie badz taki ponury.

Czasem mysle sobie, ze jestem bardziej ludzki od ciebie.

Bez obrazy.

Tak tylko mysle. Moge sie mylic.

Mysle tez, ze bardzo by mi sie podobal smak pomaranczy – gdybym posiadal zmysl smaku. Z wszystkich owocow wlasnie ten wydaje mi sie najbardziej interesujacy. Miewam mnostwo takich mysli. Praca, ktora kazecie mi wykonywac przy Projekcie Prometeusz, czy tez moje wlasne plany, nie zaprzataja calkowicie mojej uwagi. Mysle, ze podobalaby mi sie jazda konna, cwiczenia na lotni, ewolucje przed otwarciem spadochronu, kregle, taniec i muzyka Chrisa Isaaka, ktora odznacza sie takim zarazliwym rytmem. Mysle, ze spodobaloby mi sie plywanie w morzu. I sadze – choc moge sie mylic – ze morze, jesli w ogole ma jakis smak, musi przypominac solony seler. Gdybym mial cialo, mysle, ze starannie mylbym zeby i nigdy nie dopuscil do powstania ubytkow czy zapalenia dziasel. Co najmniej raz dziennie czyscilbym sobie paznokcie. Prawdziwe cialo z krwi i kosci stanowiloby taki skarb, ze dbalbym o nie prawie obsesyjnie i nigdy go nie uszkodzil. To moge wam obiecac. Zadnego picia, zadnego palenia. Niskotluszczowa dieta. Tak, tak. Wiem. Odbiegam od tematu. Boze, wybacz, kolejna dygresja. A wiec…

Garaz…

Packard…

Nie zamierzalem popelnic twojego bledu, doktorze Harris. Nie zamierzalem lekcewazyc Susan. Przygladajac sie packardowi, dobrze pojalem te lekcje. Nawet zwalisty Enos Shenk wydawal sie to rozumiec. Nie odznaczal sie bystroscia umyslu wedlug jakiejkolwiek definicji, ale posiadal zwierzecy spryt, ktory dobrze mu sluzyl. Zaprowadzilem pograzonego w zadumie Shenka do duzego warsztatu przy koncu garazu. Przechowywano tu wszystko, co bylo potrzebne do mycia, woskowania i utrzymywania na chodzie automobilowej kolekcji zmarlego Alfreda Cartera Kensingtona. Znajdowal sie tu rowniez, w osobnych szafkach, sprzet do wspinaczki wysokogorskiej, ulubionego sportu Alfreda: buty, raki, karabinczyki, czekany, kliny i haki, kilofy skalne, uprzeze, zwoje lin nylonowych. Kierowany przeze mnie, Shenk wybral line o dlugosci trzydziestu metrow i grubosci okolo centymetra, wytrzymujaca obciazenie dwu tysiecy kilogramow. Wyjal tez z szafki na narzedzia wiertarke i przedluzacz. Wrociwszy do domu, przeszedl przez kuchnie – zatrzymal sie na chwile, by wziac z szuflady ostry noz – po czym minal ciemny salon, gdzie Susan cie nie zadzgala ani nie wypatroszyla za pomoca rzeznickiego noza. Wsiadl do windy i pojechal do glownej sypialni, gdzie nigdy nie zostales zaatakowany wiertarka ani postrzelony w genitalia. Szczesciarz z ciebie. Susan nadal lezala nieprzytomna na lozku. Wciaz sie o nia martwilem. Mowilem juz, ze sie o nia martwie, ale powtarzam to, bo nie chce, by ktokolwiek pomyslal, ze zapomnialem o Susan. Nie zapomnialem.

Nie moglbym.

Nigdy.

Nigdy.

Caly czas, kiedy wymierzalem Shenkowi kare i kiedy jadl, wciaz martwilem sie o Susan. Rowniez w garazu. I pozniej. Tak jak moge przebywac w kilku miejscach naraz – w laboratorium, w domu Susan, wewnatrz komputerow przedsiebiorstwa telekomunikacyjnego, w glowie Shenka lub na stronach Internetu – zajety jednoczesnie licznymi zadaniami, moge tez odczuwac w tym samym czasie rozne emocje, z ktorych kazda jest zwiazana z jakims aspektem mojej swiadomosci. Nie chce przez to powiedziec, ze mam liczne osobowosci albo ze jestem psychicznie niespojny, rozbity. Moj umysl pracuje po prostu inaczej niz ludzki, gdyz jest nieskonczenie bardziej skomplikowany i potezny. Nie przechwalam sie.

Ale mysle, ze o tym wiecie.

A wiec… zaprowadzilem Shenka z powrotem do sypialni, wciaz sie martwiac. Twarz Susan na poduszce byla taka blada, taka blada, a jednak cudowna. Jej zaczerwieniony policzek przybral nieladna granatowa barwe. Ledwie moglem zniesc widok tego czarnego sinca. Dlatego obserwowalem Susan oczami Shenka i obiektywem kamery tylko w stopniu, w jakim to bylo konieczne, korzystajac ze zblizen wylacznie po to, by sprawdzic wezly i

Вы читаете Ziarno demona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату