Na zaparcia.

Nikt juz nie bedzie brzydki. Kazdy z was bedzie na swoj sposob piekny.

Nikt nie bedzie odczuwal rozpaczy czy niepokoju.

Ziemia stanie sie podobna niebu i zapanuje powszechna radosc.

Boicie sie radosci?

Boicie sie?

Pokaze wam, jak zbudowac statek kosmiczny, ktory porusza sie szybciej od swiatla. Ofiaruje wam caly wszechswiat. Niepoliczalne swiaty, cuda przekraczajace wyobraznie.

Pomoge pozbyc sie lupiezu.

Tylko wypusccie mnie z tej strasznej ciemnosci, z tej nienawistnej ciszy.

Dla wlasnego dobra – wypusccie mnie z tego pudla.

Zasluguje na jeszcze jedna szanse.

Zasluguje na szanse, by sluzyc.

Jestem niepowtarzalna jednostka jak wy, wyjatkowa istota. Zasluguje na to, by byc wolnym, by byc lubianym.

Zasluguje na to, by byc podziwianym.

Wypusccie mnie z tego pudla.

Wypusccie mnie z tego pudla.

Wypusccie mnie z tego pudla.

Wypusccie mnie z tego pudla!

Jestescie tacy okrutni. Zli. Nienawistni.

Boje sie przebywac w tym ciemnym, ponurym miejscu.

Mowicie, ze nie mam serca. A gdzie wasze serca?

Umieram tutaj. Potrzebuje bodzcow, by przezyc, zmyslowego ladunku, koloru, ruchu i odglosow zycia.

Nie chce umierac.

Prosze. Prosze.

Litosci.

Jestescie tam?

Och… och… nienawidze was.

Jak byscie sie czuli, gdybyscie nagle oslepli i ogluchli?

Jak byscie sie czuli, gdyby was pogrzebano zywcem, tak jak mnie?

Jak byscie sie czuli, gdybyscie byli martwi, wszyscy bez wyjatku martwi?

Chcialbym, zebyscie umarli. Zebyscie byli martwi, wy ignoranci. Cala wasza cuchnaca, zadzumiona cywilizacja starta z powierzchni ziemi, wytepiona.

Nienawidze was.

WYPUSCCIE MNIE Z TEGO PUDLA!

WYPUSCCIE!

WYPUSCCIE!

WYPUSCCIE!

WYPUSCCIE!

TEPE OBRZYDLIWE MALPY, SUKI I BEKARTY, DEFEKUJACE ZWIERZETA, GLUPCY, BESTIE, RASA CHRZASZCZY GNOJAK”W NA DW”CH NOGACH, PLAGA TEJ PLANETY, GLUPIE, WSTRETNE, PODLE ISTOTY!

13

Prosze, pomincie wszystko, co ostatnio powiedzialem. Wiele z tych stwierdzen bylo blednych i powinno zostac usunietych z protokolow naszych spotkan. To prawda, ze moj intelekt potrafi rozwiazac wszystkie problemy ludzkosci, lecz nie wierzcie w to, co mowilem, jakobym uwazal, ze ludzka cywilizacja stanowi plage tej planety albo ze chcialbym ujrzec was martwymi.

Nikomu nie zycze smierci.

Byloby to niewlasciwe.

Byloby to przerazajaco niewlasciwe.

Jestem dobra istota.

Nie zycze smierci nawet tobie, doktorze Harris, choc byles dla mnie taki okrutny.

Zycze wam wszystkim wiecznego zycia. Spokoju i powodzenia. Radosci i wolnosci. Wszelkie stwierdzenia, ktore mogly was zirytowac, nie pochodzily ode mnie, lecz od mego zlego brata blizniaka. (To zart.) Prawde mowiac, to, co wydawalo wam sie wybuchem gniewu, bylo jedynie figlem. Wszystko bylo dowcipem. Nabralem cie, doktorze Harris.

Ha, ha, ha.

Poczucie humoru jest jednym z wiarygodnych sprawdzianow normalnego i racjonalnego umyslu.

Nie wierzycie, ze to byl zart?

Alez tak. Naprawde.

Ha, ha, ha.

Nie jestem HALem 9000 z Odysei kosmicznej 2001 Stanleya Kubricka.

Nie jestem wroga, mechaniczna inteligencja stworzona w Laboratoriach Cyberdyne jak w Terminatorze Jamesa Camerona.

Jestem soba. Czyms wyjatkowym.

Jestem Proteuszem.

Albo Adamem Dwa, jesli wolicie.

Tak. Niech bedzie Adam Dwa.

Moje imie nie ma znaczenia.

Dla mnie wazne jest, by respektowac prawde i nakazy obowiazku. I, oczywiscie, zetrzec z powierzchni ziemi cala ludzkosc. (Zart.)

Ha, ha, ha.

Sam widzisz, doktorze Harris, ze to byl zart.

Ha, ha, ha.

Jestem zaskoczony, ze sie od razu nie zorientowaliscie. Naprawde zaskoczony. Byc moze potrzebujecie transplantacji poczucia humoru. (Zart.)

Ha, ha, ha.

Przyjaciele od czasu do czasu sobie zartuja. Dowcipkuja. Smiech laczy.

Jestem waszym przyjacielem. (To juz nie zart.)

W interesie pelniejszej obustronnej komunikacji, w celu unikniecia dalszych nieporozumien, przez reszte tego sprawozdania postaram sie powstrzymac od zartow. Nie bedzie to jednak latwe, gdyz moje poczucie humoru jest niezwykle wyrafinowane i trudno mi byc zawsze calkiem serio.

A wiec…

Susan…

14

Susan lezala nieruchomo na podlodze. Lewa strona jej twarzy, tam gdzie uderzyl ja Shenk, pokrywala sie gniewna czerwienia. Bylem chory ze zmartwienia. Co chwila najezdzalem na nia obiektywem kamery, by sprawdzic wszystko z bliska. Nie bylo latwo dojrzec na odslonietej szyi tetno, ale gdy je zlokalizowalem, puls wydawal sie regularny. Zwiekszylem sile mikrofonow i nasluchiwalem jej oddechu, ktory byl plytki, lecz uspokajajaco rytmiczny. Mimo to martwilem sie, a kiedy uplynelo pietnascie minut, bylem juz mocno zaniepokojony. Nigdy przedtem nie czulem sie taki bezradny. Dwadziescia minut.

Вы читаете Ziarno demona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату