zacznie dzialac. Kiedy tak przemierzala z szelestem i powiewem niebieskiego jedwabiu pralnie, a potem kotlownie z tymi wszystkimi piecami i podgrzewaczami wody, czulem zal, ze nasza schadzka nie odbywa sie w luksusowym apartamencie z widokiem na migoczace swiatlami San Francisco, Manhattan czy Paryz. Otoczenie bylo tak skromne, ze nawet mnie z trudem przychodzilo zachowac romantyczny nastroj. W ostatnim z czterech pomieszczen znajdowalo sie teraz znacznie wiecej sprzetu medycznego niz poprzednio. Nie okazujac najmniejszego zainteresowania nowymi urzadzeniami, Susan podeszla wprost do fotela ginekologicznego. Shenk, nieskazitelnie czysty, jak chirurg przed operacja, juz na nia czekal. Nalozyl gumowe rekawiczki, a na twarz maske. Brutal wciaz byl tak ulegly, ze moglem bez trudu wniknac gleboko w jego swiadomosc. Nie jestem nawet pewien, czy wiedzial, gdzie sie znajduje albo do czego zamierzam go tym razem wykorzystac. Susan szybko zsunela z ramion szlafrok i polozyla sie na winylowym fotelu.
Masz takie piekne piersi – powiedzialem przez glosniki w scianach.
Prosze, zadnych rozmow – odparla.
Ale… zawsze sadzilem, ze ta chwila bedzie… szczegolna, pulsujaca erotyzmem, uswiecona.
– Po prostu zrob swoje – przerwala zimno, co mnie rozczarowalo. – Zrob to, na litosc boska.
Rozchylila nogi i wsunela stopy w strzemiona. Cala scena sprawiala raczej groteskowe wrazenie, i o to jej chodzilo.
Oczy miala zamkniete, byc moze lekala sie napotkac przysloniete krwia spojrzenie Shenka. Walium czy nie walium, twarz miala sciagnieta, a usta skrzywione, jakby zjadla cos kwasnego. Zdawalo sie, ze stara sie -jest wrecz zdecydowana – wygladac niezbyt pociagajaco. Przystepujac z rezygnacja do beznamietnej procedury, pocieszalem sie mysla, ze kiedy wreszcie zamieszkam w dojrzalym ciele, czeka nas jeszcze wiele nocy pelnych romantyzmu i namietnej milosci. Wiedzialem, ze bede absolutnie nienasycony, niepohamowany i silny, a ona z radoscia zaakceptuje moje zainteresowanie. Poslugujac sie swymi niedoskonalymi – lecz jedynymi – dlonmi i mnostwem wysterylizowanych narzedzi, rozszerzylem jej szyjke macicy, przecisnalem sie do jajowodu i pobralem trzy malenkie jaja. Wywolalo to jej niezadowolenie: wieksze, nizbym chcial, lecz mniejsze, niz sie sama spodziewala. Sa to jedyne intymne szczegoly, jakie powinienes znac, doktorze Harris. W koncu kochalem j a bardziej niz ty i musze szanowac jej prywatnosc. Kiedy poslugujac sie Shenkiem i ukradzionym sprzetem o wartosci setek tysiecy dolarow, preparowalem j ej material genetyczny wedlug swoich potrzeb, czekala na fotelu ginekologicznym – nogi wysuniete ze strzemion, szlafrok przykrywajacy nagosc, oczy zamkniete. Wczesniej pobralem probke spermy od Shenka i odpowiednio spreparowalem rowniez jego material genetyczny. Susan byla zaniepokojona, ze meska gameta, ktora miala polaczyc sie z jej jajem w celu sformowania zygoty, pochodzi od takiego osobnika, lecz wyjasnilem jej, ze zadna z niepozadanych cech Shenka po obrobce pobranego materialu nie przetrwa. Dobralem starannie komorki, meskie i zenskie, a nastepnie przez elektronowy mikroskop wielkiej mocy obserwowalem, jak sie ze soba lacza. Przygotowalem dluga pipete i poprosilem Susan, by znow wsunela stopy w strzemiona. Po implantacji nalegalem, by przez najblizsza dobe, jesli to mozliwe, lezala. Wstala tylko na chwile, by wlozyc szlafrok i przeniesc sie na specjalny wozek stojacy obok fotela. Poslugujac sie Shenkiem, przetransportowalem j a do windy, a potem do jej pokoju, gdzie znow podniosla sie na tylko na krotka chwile, by zrzucic z siebie szlafrok, i naga polozyla sie na lozku. Wyczerpany Shenk wrocil z wozkiem do sutereny. Zamierzalem odeslac go do jednego z pokoi goscinnych i pozwolic mu zasnac – po raz pierwszy od wielu dni. Jak zawsze, bedac straznikiem i jednoczesnie wielbicielem Susan, obserwowalem, jak naciaga koldre na piersi, mowiac:
– Alfredzie, zgas swiatlo.
Byla bardzo zmeczona, zapomniala wiec, ze nie ma juz zadnego Alfreda.
Mimo to zgasilem swiatlo.
Widzialem ja rownie dobrze w ciemnosci.
Jej blada twarz na poduszce byla cudna, taka cudna.
Przepelniala mnie gleboka milosc, tak ze po prostu musialem powiedziec:
– Moje kochanie, moj skarbie.
Parsknela chrapliwym smiechem. Balem sie, ze wbrew obietnicy znow zacznie obrzucac mnie wyzwiskami albo szydzic. Jednak spytala tylko:
Zadowolony?
Co masz na mysli? – nie rozumialem, o co jej chodzi. Znow sie rozesmiala, tym razem ciszej.
Susan?
– Wyladowalam w norze Bialego Krolika na amen, i tym razem na samym dnie. Zamiast wyjasnic, co miala na mysli, bo jej slowa wydaly mi sie zagadkowe, zanurzyla sie we snie, oddychajac plytko przez rozchylone usta. Widoczny za oknami dorodny ksiezyc zniknal za zachodnim horyzontem niczym srebrna moneta w sakiewce. Wraz z odejsciem zoltego dysku letnie gwiazdy zajasnialy mocniej. Jakas sowa na dachu pohukiwala tajemniczo. Trzy meteory, jeden po drugim, pozostawily na niebie ulotne, jasne ogony. Noc zdawala sie pelna zwiastunow. Nadchodzil moj czas.
W koncu nadchodzil moj czas.
Swiat nie mial juz byc taki sam jak przedtem.
Zadowolony
Nagle pojalem.
Zaplodnilem ja.
W jakis dziwaczny sposob uprawialismy seks.
Zadowolony
To mial byc zart.
Ha, ha, ha.
23
Susan spedzila cztery kolejne tygodnie, jedzac lapczywie i spiac, jakby byla odurzona lekami. ”w niezwykly, szybko rozwijajacy sie plod w jej lonie wymagal codziennie szesciu pelnowartosciowych posilkow – osmiu tysiecy kalorii. Czasem Susan odczuwala tak gwaltowny glod, ze pochlaniala wszystko niczym dzikie zwierze. Wydawalo sie to niewiarygodne, lecz jej brzuch nabrzmiewal w zastraszajacym tempie, az w koncu wygladala jak kobieta w szostym miesiacu ciazy. Byla zdumiona, ze jej cialo w tak krotkim czasie moze sie tak rozciagnac. Piersi staly sie bardziej miekkie, sutki wrazliwe. Bolal ja krzyz. Kostki puchly. Nie doznawala porannych mdlosci. Jakby nie miala odwagi zwrocic nawet odrobiny pozywienia. Choc jadla nieprawdopodobnie duzo, a brzuch miala zaokraglony, w ciagu dwoch dni stracila na wadze prawie dwa kilo. Potem, przed uplywem osmiu dni, dwa i pol kilo. Przed uplywem dziesieciu – bez mala trzy. Skora wokol oczu jej pociemniala. Cudowna twarz szybko zmizerniala, a wargi przed koncem drugiego tygodnia tak zbladly, ze staly sie niemal sine. Martwilem sie o nia. Nalegalem, by jadla jeszcze wiecej. Wydawalo sie, ze dziecko potrzebuje tak ogromnych ilosci pozywienia, ze nie tylko przywlaszcza sobie wszystkie kalorie, jakie kazdego dnia pochlaniala Susan, ale jeszcze z uporem termita podgryza jej cialo. Choc bezustannie trawil ja glod, zdarzaly sie dni, kiedy jedzenie budzilo w niej taki wstret, ze nie mogla przelknac nawet lyzeczki. Jej umysl buntowal sie tak stanowczo, ze przezwyciezal nawet fizyczna potrzebe. Spizarnia przy kuchni byla niezle zaopatrzona, ale coraz czesciej musialem wysylac Shenka po swieze warzywa i owoce, na ktore Susan miala niepowstrzymana ochote. Dziwne i udreczone oczy Shenka latwo bylo ukryc za ciemnymi okularami. Jednakze jego wyglad i tak rzucal sie w oczy – nic nie mogl na to poradzic, dostrzegano go i zapamietywano. Od czasu ucieczki z podziemnego laboratorium w Colorado poszukiwaly go intensywnie wszystkie federalne i stanowe sluzby policyjne. Im czesciej opuszczal dom, tym wieksze bylo ryzyko, ze zostanie zauwazony. Wciaz potrzebowalem jego dloni. Martwilem sie, ze moglbym go stracic. Troska napawaly mnie rowniez koszmary przesladujace Susan. Kiedy nie jadla, spala, a jej sen nigdy nie byl wolny od zlych, meczacych wizji. Po przebudzeniu nie pamietala szczegolow, tylko niesamowite krajobrazy i mroczne, sliskie od krwi miejsca. Te sny wyciskaly z niej strumienie potu i zdarzalo sie, ze co najmniej przez pol godziny nie byla w stanie odzyskac orientacji, juz na jawie przesladowana zywymi, choc nie zwiazanymi ze soba obrazami, ktore powracaly do niej z sennego krolestwa. Zaledwie kilka razy poczula, jak porusza sie w niej plod. I wcale jej sie to nie podobalo. Malenstwo nie kopalo tak mocno, jak mozna by tego oczekiwac. Chwilami Susan odnosila wrazenie, ze zwija sie w niej, zwija, prezy i przeslizguje. Byl to dla niej trudny okres. Wspieralem ja rada.