dziecka.

– Oczywiscie zabieram was ze soba. Bez dwoch zdan. Maryanne sie ze mna zgadza.

– Poradzimy sobie, dziekuje.

– Nonsens! Chyba nie chcesz spedzic kolejnej nocy w domu, w ktorym doszlo do samobojstwa?

Catherine zachowala spokoj. Widziala, ze policjant stoi piec metrow od nich i przysluchuje sie ich rozmowie.

– Dziwne. Nie przypominam sobie, zebym ci o tym mowila.

– Nie bylo takiej potrzeby. Znajomy dal mi znac. Paskudna sprawa. Zawsze mowilem, ze nie ma sensu zatrudniac nian z zagranicy. Biedne dziewczyny. Nie radza sobie ze stresem. To musial byc wstrzas dla Nathana. Pozwol, ze z nim porozmawiam…

Zrobil krok do przodu, ale stanela mu na drodze.

– Nathan spi.

– W takim zamieszaniu?

– Jest bardzo zmeczony.

– Tym bardziej powinienem go zabrac. Mamy ogromny apartament w LeRoux. Nathan dostanie wlasne lozko, bedzie mogl odpoczywac do woli. Maryanne bardzo sie ucieszy.

– Doceniam twoja propozycje, skoro jednak Nathan juz spi, szkoda byloby go budzic.

– Catherine… – James staral sie byc uprzejmy, cierpliwy. Mowil takim tonem, jakby zwracal sie do malego dziecka: – Chyba nie chcesz, by twoj syn spedzil noc na miejscu zbrodni.

– Nie. Chce, by moj syn spedzil noc w swoim pokoju.

– Na litosc boska, wszedzie jest pelno proszku do zbierania odciskow palcow! Jak wytlumaczysz to czteroletniemu dziecku?

– Nie wiem.

– I ten zapach!

– Juz go prawie nie czuc.

– Co pomysla sasiedzi?

– Wiem, co dobre dla mojego dziecka!

– Na pewno? – James sie usmiechnal. – Tak jak wiedzialas, co jest dobre dla Prudence?

Catherine odwrocila sie. Nie mogla na to w zaden sposob odpowiedziec i oboje o tym wiedzieli.

– Nie chce mowic o sprawach oczywistych – powiedzial – ale byc moze nie wiesz wszystkiego o tym, co dzieje sie w twoim wlasnym domu. Prudence byla bardzo poruszona tym, co spotkalo Jimmy’ego. Bog raczy wiedziec, co czuje Nathan.

– Wynos sie.

– Alez Catherine…

– Wynos sie!

Wciaz mial na twarzy ten okropny ojcowski usmiech. Kiedy sprobowal chwycic ja za ramie, odwrocila sie do wciaz obserwujacego ich policjanta.

– Prosze wyprowadzic tego czlowieka.

– Catherine…

– Slyszal mnie pan. – Wymierzyla palec w policjanta, ktory mrugal zaskoczony, ze nagle znalazl sie w centrum uwagi. - Ten czlowiek nie jest mile widziany w tym domu. Prosze go wyprowadzic.

James nie dawal za wygrana.

Jestes w szoku, nie wiesz, co mowisz…

– Mam wezwac panskiego przelozonego? Prosze wyprowadzic tego czlowieka!

Policjant odepchnal sie od sciany, poniewczasie przystepujac do dzialania. James zlowrogo znizyl glos, tak by uslyszala go tylko ona.

– Zaczynam tracic cierpliwosc, Catherine.

– Wynocha!

– Jeszcze tego pozalujesz. Zobaczysz, od tej pory zycie bedzie dla ciebie koszmarem. Mam wielka wladze, Catherine. Nawet sobie nie wyobrazasz…

– Wynocha, mowie! – Krzyczala w swoim wlasnym domu jak przekupka. Nathan sie obudzil i zaczal plakac. To jeszcze bardziej wytracilo ja z rownowagi.

Policjant wreszcie podszedl do nich, wzial Jamesa za lokiec i sedzia nie mial innego wyjscia, jak tylko dac za wygrana.

– Ogromnie mi przykro, ze cie zdenerwowalem, Catherine – powiedzial na tyle glosno, by uslyszal go policjant. – Oczywiscie, z Maryanne mamy na wzgledzie tylko dobro naszego wnuka. Moze rano, kiedy troche ochloniesz…

Catherine wskazala mu otwarte drzwi. James skinal glowa. Po chwili zostala sama, sluchajac szlochania przerazonego syna.

Jedna bitwa naraz, jedna bitwa naraz…

Weszla do salonu i wziela Nathana na rece. Zarzucil chude ramionka na jej szyje i mocno scisnal.

– Swiatlo, swiatlo, swiatlo! – szlochal. – Swiatlo, swiatlo, swiatlo!

– Ciii… ciii…

Hol sie nie nadaje. Za ciemno, za dziwnie. Jej syn potrzebuje snu. Glebokiego, niezmaconego snu w zalanym swiatlem pokoju, gdzie lampy odpedza demony. Gdzie wreszcie bedzie mogl sie odprezyc. I ona tez.

Policjant wrocil. James na pewno powiedzial mu, ze nie ma potrzeby go wyprowadzac. Sam pojdzie, nie bedzie sprawial klopotow. Chcial tylko pomoc rodzinie. Synowa jest wytracona z rownowagi, rozumie pan…

Catherine odetchnela gleboko. Mocno tulac Nathana, spojrzala policjantowi w oczy i oswiadczyla:

– Zabieram go do jego pokoju. Zamykam drzwi. Idziemy spac. Czegokolwiek wam potrzeba, bedzie musialo zaczekac do rana.

– Tak jest, prosze pani – powiedzial policjant, z lekkim tylko sarkazmem.

Catherine odwrocila sie i weszla na schody.

Zapach byl juz ledwo wyczuwalny, pewnie ulotnil sie wraz z cialem Prudence. Widziala, jak wywozili ja na metalowym wozku. Jeszcze sie z tym nie pogodzila, nie potrafila pojac tego, ze ta sama Prudence, ktora jeszcze niedawno siedziala na podlodze i czytala Nathanowi, teraz lezy w czarnym worku na zwloki. Mysl o martwej Prudence wydala jej sie abstrakcyjna. Miala wrazenie, ze dziewczyna wyszla, korzystajac z tego, ze ma wolne, i po prostu postanowila nie wracac.

Tak jest latwiej. Nie zeby byla do niej przywiazana – prawde mowiac, nie lubila jej bardziej od jej poprzedniczek. Ale sposob, w jaki zginela – skrecony kark, cialo powieszone w sypialni – budzil niewyobrazalny strach. W jej domu byl intruz. Czlowiek, ktory obserwowal ja i ludzi z jej otoczenia. To oznacza, ze jesli nie odda Nathana tesciowi, ona bedzie nastepna.

Pomyslala o jego szeptem wypowiedzianej grozbie. Ze zmieni jej zycie w koszmar. Ze ma wladze. Ona nie ma nic.

Jakbym sama tego nie wiedziala, pomyslala z gorycza.

Zanim poznala Jimmy’ego, byla prawie na dnie. Matka umarla, jej zycie bylo puste. Dzien po dniu stala w domu handlowym, reklamowala perfumy i probowala nie okazywac obrzydzenia, gdy podrywali ja kolejni faceci. Wpatrywala sie w ich twarze i zastanawiala sie, ktorzy obmacuja swoje dzieci, a ktorzy bija zony. Potem wracala do pelnego karaluchow mieszkania i snila o niekonczacej sie ciemnosci.

Ktoregos ranka stwierdzila, ze dluzej nie wytrzyma. Nie zniesie widoku kolejnej obcej meskiej twarzy. Nie mogla zyc w ciaglym strachu.

Weszla do wanny. Wziela brzytwe. Zaczela przecinac cienka jak papier skore. I nagle zadzwonil telefon. Bez zastanowienia wyszla z wanny i odebrala. Jak na ironie, to byl telemarketer. Zaproponowal jej ubezpieczenie na zycie. Wybuchnela smiechem, potem sie rozplakala, i gdy tak stala, histerycznie szlochajac speszonemu facetowi w ucho, zobaczyla reklame przesuwajaca sie przez ekran telewizora.

„Czujesz sie samotny? Myslisz, ze jestes w sytuacji bez wyjscia? Ze nikomu na tobie nie zalezy?”

Na ekranie pojawil sie numer telefonu zaufania. Do glosu doszedl instynkt samozachowawczy. Odlozyla sluchawke i wykrecila numer z reklamy.

Pol minuty pozniej mowil juz do niej najspokojniejszy meski glos, jaki w zyciu slyszala. Gleboki, kojacy,

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату