rodzinnego domu. Kiedys spiewala ja matka. W starych dobrych czasach, jeszcze przed tym, jak Catherine spotkala mezczyzne szukajacego zaginionego psa.

Zaspiewala Nathanowi, a kiedy znow podniosla glowe, ojca juz nie bylo.

Pozniej, o piatej, moze szostej, Nathan sie uspokoil, a Catherine zeszla na dol do ojca. Siedzial w starym bujanym fotelu i patrzyl niewidzacym wzrokiem przed siebie.

Powiedziala mu o Prudence. Nie odezwal sie ani slowem. Powiedziala mu o doktorze Rocco i Prudence. O tym, ze policja podejrzewa ja o zaaranzowanie smierci Jimmy’ego, a jej tesc zrobi wszystko, by dostac Nathana w swoje rece.

Kiedy skonczyla, wreszcie przerwal milczenie i powiedzial:

– Nie rozumiem.

– To James, tato. James Gagnon. Mysli, ze zrobilam krzywde Jimmy’emu, i postanowil odebrac mi Nathana.

– Przeciez mowilas, ze to policjant zastrzelil Jimmy’ego.

– Bo tak bylo. Ale James mysli, ze to jakos zaaranzowalam. Ze chcialam, by Jimmy rzucil sie na mnie z pistoletem, ze zmusilam go, by grozil Nathanowi i mnie na oczach policjantow. James oszalal z rozpaczy. Kto wie, co mu chodzi po glowie.

Ojciec zmarszczyl brwi.

– I to tak bardzo zmartwilo nianie, ze sie powiesila?

Catherine musiala bardzo sie starac, by ukryc zniecierpliwienie.

– Nie powiesila sie, zostala zamordowana. Miala skrecony kark. Mowilam ci.

– To bez sensu.

– Co jest bez sensu? Ze kobieta moze zostac zamordowana? Czy ze moze sie to stac w moim domu?

– Nie badz zlosliwa, Catherine.

– Ktos chce mnie zabic!

– Nie wyciagaj pochopnych wnioskow…

– W ogole mnie nie sluchasz! James chce dostac Nathana. To oczywiste, ze zaplacil komus, by zabil wszystkich, ktorzy zechca mi pomoc. Jesli wkrotce nie oddam mu Nathana, byc moze bede nastepna.

– Wydaje mi sie, ze czlowiek tak dobrze wychowany jak sedzia nie znizalby sie do morderstwa – stwierdzil jej ojciec z uporem.

Catherine otworzyla usta, ale rzuciwszy okiem na zacieta twarz ojca, od razu je zamknela. To nic nie da. On zyje w swoim swiecie. Chce wierzyc, ze jego dzielnica jest oaza bezpieczenstwa, trzyma sie cotygodniowych rytualow, takich jak czwartkowy poker i niedzielne grille. Nie nadaje sie do zycia w swiecie, w ktorym dziewczynki moga byc uprowadzane z ulicy, a z czlowiekiem, ktorego boi sie najbardziej, spi sie w jednym lozku. Nie potrafil jej pomoc, kiedy byla dzieckiem, tym bardziej nie wie, jak pomoc jej teraz.

Wstala cicho, myslac ze smutkiem o Bobbym Dodge’u. Moglaby do niego zadzwonic… Przeszedl ja dreszcz. Lekkie, niespodziewane mrowienie plecow. Nie wiedziala, czemu to przypisac, i poczula sie nieswojo.

Przed oczami stanela jej jego twarz. Dotykala go, przekonywala i brala gore. I nagle… Spojrzal na nia. Spojrzal i zobaczyl jej prawdziwe oblicze. I to wszystko popsulo.

Kobieta taka jak Catherine nie moze dopuscic, by ktokolwiek zajrzal do jej duszy.

Otrzasnela sie z zamyslenia.

– Dziekuje, ze zgodziles sie nas przyjac – powiedziala uprzejmie, z uniesionym podbrodkiem. – Jutro poszukam jakiegos lokum.

– Nie musisz wyjezdzac – powiedzial ojciec zimno.

– Musze.

Wrocila na gore do syna.

Nathan znow zaczynal sie miotac, rzucal glowa na boki. Gladzila go po policzku, az sie uspokoil. Potem dlugo siedziala na pietach przy lozku, glaszczac synka po delikatnych brazowych wlosach.

– Zawsze bede ci wierzyla – szepnela. – Kiedy bedziesz starszy, bedziesz mogl mi mowic wszystko, a ja uwierze.

Wkrotce potem zaczely sie telefony.

Pierwszy na jej komorke, o dziewiatej rano. Recepcjonistka doktora Iorfina potwierdzila wizyte umowiona na trzecia po poludniu. A propos, pan doktor chcialby porozmawiac. Moze Catherine przyszlaby wczesniej, na przyklad o pierwszej? Nie, nie musi zabierac ze soba Nathana. Byloby nawet lepiej, gdyby przyszla sama.

Catherine odlozyla sluchawke, serce walilo jej w piersi. Ze spotkan sam na sam z lekarzami nigdy nie wynika nic dobrego.

Wciaz dygotala, gdy uslyszala, ze na dole dzwoni telefon.

Po pieciu minutach w drzwiach pokoju stanal ojciec. Nie przypominala sobie, by kiedykolwiek widziala go w takim stanie. Byl zaszokowany, wrecz zdruzgotany.

– Dzwonil Charlie Pidherny – mruknal.

– Ten prawnik? – Charlie Pidherny byl prokuratorem, ktory prowadzil sprawe Catherine. Jakies dziesiec lat temu przeszedl na emeryture. Nie przypominala sobie, by kiedykolwiek sie z nimi kontaktowal.

– Wypuscili go – powiedzial ojciec.

– Kogo?

– Umbria. Richarda Umbria.

Dziwne, slyszala to nazwisko, ale jakos nie mogla skojarzyc gdzie.

– Nie rozumiem – powiedziala, jak jej ojciec przed kilkoma godzinami.

– W sobote zwolnili go warunkowo. Tyle ze Charlie twierdzi, ze recydywistow nie wypuszcza sie bez stosownego uprzedzenia i nie robi sie tego w soboty. To musi byc jakis blad. Tak, wlasnie tak. Jakies niedopatrzenie.

Catherine wciaz patrzyla na ojca, absolutnie niczego nie rozumiejac. I wreszcie szok minal, przypomniala sobie to nazwisko i wszystko stalo sie jasne.

„Hej, skarbie. Zginal mi piesek. Nie pomoglabys mi go poszukac?”

Wypadla z sypialni. W ostatniej chwili zdazyla dobiec do sedesu. Richard Umbrio, Richard Umbrio. „Przyjaciele mowia mi Rich, a po tym, co dla mnie zrobilas, chyba jestesmy juz przyjaciolmi?”

O Boze, wie juz, co stalo sie z Tonym. I co spotkalo Prudence.

Nathan, pomyslala, o Boze, Nathan, po czym wymiotowala dopoty, dopoki miala czym. Dlugo targaly nia torsje, a po jej twarzy lzy plynely.

Rozdzial 33

Bobby spotkal sie z Harrisem w Bogey’s. Nawet obracajacy sie w wyzszych sferach prywatny detektyw potrafil docenic dobra knajpe. Harris zamowil podwojnego cheeseburgera z cebula i dodatkowymi grzybami. Bobby, ktory jeszcze nie jadl sniadania, wzial omlet z kielbasa i serem.

Harris byl w dobrym humorze, lapczywie odgryzal wielkie kesy ociekajacego tluszczem cheeseburgera i zul energicznie. Pewnie mysli, ze Bobby umowil sie z nim, by sie poddac. Przyjmie warunki sedziego Gagnona i zrobi, czego sie od niego wymaga.

Bobby pozwolil mu zjesc pol cheeseburgera, zanim walnal z grubej rury:

– Wczoraj w Back Bay bylo niezle zamieszanie – rzucil od niechcenia.

Harris zaczal zuc wolniej, jego zeby zrobily sobie krotka przerwe w miazdzeniu wolowiny.

– No.

– Slyszalem, ze niania sie powiesila. Co mowia twoi informatorzy?

Harris przelknal.

– Ze byles na miejscu, wiec pewnie wiesz wiecej od nich.

– Moze i tak. – Bobby zamilkl na chwile. – Nie jestes ciekaw, co sie stalo?

– A powinienem byc?

– Tak sadze.

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату